Polowanie na węgiel

Polowanie na węgiel

Gdy prezes PiS w kwietniu ogłosił, że węgiel będzie po tysiąc złotych za tonę, cała sprzedaż padła. Wszyscy czekali na ten węgiel i się nie doczekali

Już w połowie października, pół miesiąca przed podpisaniem przez prezydenta ustawy w tej sprawie, dwa chojnickie samorządy – miasto i gmina, zdecydowały, że będą wspólnie uczestniczyć w dystrybucji tańszego rządowego węgla po 2 tys. zł. W komunikacie podanym do publicznej wiadomości wymieniono osiem firm opałowych, które w porozumieniu z samorządami podejmą się tego zadania.

Gdy 10 listopada sprawdzam sytuację, okazuje się, że o rządowym węglu w Chojnicach nikt jeszcze nie słyszał. – Sprawy są dopiero załatwiane, przygotowywane są umowy, to jeszcze potrwa, w całym kraju tak jest – tłumaczy pracownica jednego ze składów opału, przy ulicy Towarowej. Naszej rozmowie przysłuchuje się klientka, która uśmiecha się ironicznie: – Trzeba było kupić wcześniej. Teraz będzie trudno, a zanim ten rządowy dadzą, zima może się skończyć.

Nabywców niewielu, bo wybierać tak naprawdę nie ma w czym; jest tylko ekogroszek czarny i gold, pierwszy po prawie 3,7 tys., drugi po 3,8 tys. zł za tonę w detalu. Z tańszego opału jest brykiet torfowy po 2 tys. za tonę.

– Pani weźmie na próbę ten brykiet, proszę go dotknąć, jest dosyć twardy, ludzie go biorą, jeden klient nawet tonę ostatnio kupił – zachęca młoda sprzedawczyni.

Byle był polski

W kolejnym składzie przy tej ulicy też dużej oferty nie ma, ale jest taniej. Można kupić wolnorynkowy orzech po 3,2 tys. za tonę i węgiel z kopalni Janina. – Z Janiny po 2,3 tys. za tonę jest ten najgrubszy i średni oraz najdrobniejszy, dobry do westfalek po 2,2 tys. Ten gruby najlepiej na noc zasypać, bo trochę kopci i jeszcze syn sąsiada krzyku narobi, czym pani pali. Dawniej węgiel z Janiny był trochę pogardzany, bo w porównaniu z węglem np. z kopalni Ziemowit ma niższą kaloryczność, ale w tym roku schodzi jak świeże bułeczki, jak to mówią: na bezrybiu i rak ryba – opowiada szef składu.

Gdy pytam go, skąd ma węgiel w tak przystępnej cenie, niewiele droższy od zapowiadanego rządowego, wyjaśnia z przekąsem: – Bo nie chcę, żeby uznano mnie za spekulanta i złodzieja, a tak ostatnio o nas się mówi. A serio pojechaliśmy do kopalni, odstaliśmy swoje i przywieźliśmy, ale już nam się kończą zapasy. Wie pani, w każdej profesji zdarzają się ludzie nieuczciwi. Sam słyszałem, że ktoś nakupował ekogroszku po 860 zł za tonę, a teraz sprzedał z wielokrotnym przebiciem, ale to są wyjątki, większość takich firm jak moja ledwo wiąże koniec z końcem.

Podjeżdża klient samochodem z przyczepką, za nim zjawia się starszy mężczyzna. Chce kupić węgla za 500 zł, tłumaczy, że ma małą piwnicę. Podoba mu się ten z Janiny, w grubych kawałkach. Kilka razy pyta o cenę, bo nie dowierza. Gdy przychodzi do płacenia, okazuje się, że nie wziął deklaracji Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, którą trzeba było złożyć do końca czerwca.

– A bez tego papieru pan mi nie sprzeda? – pyta zdziwiony.

– Na węgiel pochodzący z polskiej produkcji musi być deklaracja – powtarza twardo szef składu. – Takie przepisy, nic na to nie poradzę, bez deklaracji może pan nabyć tylko orzech wolnorynkowy po 3,2 tys., mieszankę: 30% Australia, 30% Indonezja, 30% Kolumbia.

– Nie! Chcę ten polski! Pojadę do domu i przywiozę deklarację – postanawia klient. Gdy wraca, znów ma wątpliwości, pyta, czy kupno na deklarację nie zamknie mu przypadkiem drogi do ubiegania się o węgiel rządowy.

– Nie, to całkiem odrębna sprawa, tamten będzie sprzedawać gmina, musi pan do nich złożyć wniosek, od dzisiaj można je składać. Pierwszy, na półtorej tony, trzeba złożyć do końca grudnia. Drugi, też na tyle, od stycznia 2023 r. – tłumaczy cierpliwie sprzedawca, a starszy pan trochę zagubiony kiwa tylko głową. Potem skrupulatnie przelicza gotówkę i dobiera jeszcze wiaderko, ostatecznie kupuje 260 kg. Lecz jego radość z tej transakcji jest ogromna. – Taki tani i gruby węgiel, jakie piękne kęsy – mruczy pod nosem cały szczęśliwy, jakby trafił szóstkę w lotto.

Szef składu tylko macha ręką zrezygnowany: – Sześć kartek papieru wydrukowałem, żeby sprzedać taką ilość, w tym jest zaświadczenie, że ten pan zużyje węgiel na potrzeby gospodarstwa domowego, a nie np. do ogrzania szklarni.

Mężczyzna sprzedał dziś 3 tony i te 260 kg węgla. W październiku po odliczeniu kosztów własnych zarobił na czysto niewiele ponad 800 zł, na szczęście na składzie dorabia do emerytury, więc jakoś ciągnie, są miesiące lepsze i gorsze. Dzisiaj to raczej klientów już nie będzie, a jutro zaczyna się długi weekend.

Opał dla szczęściarzy

Od wielu miesięcy trwa też polowanie na tani węgiel w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej. Na stronach PGG jest wiele wskazówek, jak to zrobić, ba, nawet można znaleźć filmik instruktażowy. Aby jednak kupić węgiel tą drogą, trzeba mieć wiele szczęścia.

Zaleca się np. odświeżanie strony, a internauci odpowiadają: „Podczas zakupu strona jest wielokrotnie odświeżana i wtedy tracimy połączenie. Ta sprzedaż internetowa to jedna wielka kpina”. Ktoś inny narzeka: „Dramat, dodasz do koszyka, przechodzisz do płatności i wywala. Od dwóch tygodni mam dwie tony groszku w koszyku i nie mogę kupić”. „Przed chwilą wbiłem się na stronę, brak węgla. Gdzie on? U Niemców? Kilka dni klikania w F5 i tyle z tego. Non stop strona zawieszona. Nie wiem, kto i w jaki sposób kupuje ten węgiel”, denerwuje się kolejna osoba.

Padają także pytania, po co podaje się dni i godziny tzw. sesji, czyli wystawiania towaru na stronie, skoro wiadomo, że wszyscy chętni naraz będą próbować i strona się zawiesi. Ktoś chce wiedzieć, czy może kupić węgiel za gotówkę z pominięciem sklepu internetowego, ktoś inny wolałby zamówienie mejlem, bo przynajmniej by czas zaoszczędził.

„W naszym państwie trzeba skończyć studia, żeby kupić tonę węgla, i do tego trzeba złożyć imienne podanie do rządu i kopalni z odpowiednimi załącznikami. W dodatku w całym procederze jest pełna dyskryminacja osób starszych, biednych i niepełnosprawnych lub inaczej wykluczonych cyfrowo”, podsumowuje internauta.

Trudno nie przyznać mu racji. Starsi ludzie, którzy dotąd zaopatrywali się w węgiel w swoim ulubionym składzie w miasteczku, teraz zaskoczeni drożyzną albo kupują po trochu, na ile ich stać, albo zdają się na pomoc pośredników oferujących zakup taniego węgla z e-sklepu. Chociaż ci za transakcję biorą 500-600 zł, i tak się opłaca, bo w e-sklepie węgiel potrafi być nawet trzykrotnie tańszy. Lecz pośrednikowi trzeba podać dane osobowe, np. PESEL, i nigdy nie ma pewności, czy nie zostaną wykorzystane do innego celu.

Oszukani na węglu

Na facebookowej grupie „Oszukani przez e-sklepy” trafiam na post Kasi Żyłki z 14 listopada br.: „Witam. Znalazłam stronę, gdzie można od ręki kupić węgiel: pgg.wegiel.info, czy ktoś się orientuje, czy to prawdziwa strona PGG?”.

Następnego dnia pojawia się komunikat PGG o fałszywych sklepach. Spółka przestrzega, że strony pgg-wegiel.info oraz pgg-wegiel.pl „są fałszywe i nie mają nic wspólnego z naszym internetowym sklepem”. PGG przypomina też, że sesje odbywają się w tygodniu po godz. 16: „W poniedziałki, środy i piątki wystawiamy miały, a we wtorki i czwartki węgiel”, dodając, że „Kwalifikowany Dostawca Węgla PGG nie używa wiadomości sms, połączeń telefonicznych czy e-maili do potwierdzenia danych osobowych swoich klientów. A właściwy adres sklepu PGG SA to https:// sklep.pgg.pl”.

Naciągniętych przez fałszywe sklepy jest niestety wielu, w samym wrześniu niemal co drugi dzień pojawiały się w mediach komunikaty o tym procederze. 13 września oszukany został 51-letni mieszkaniec gminy Lesko – zamówił w sklepie internetowym węgiel, za który zapłacił 7,4 tys. zł przelewem, towaru nie otrzymał. Strona internetowa przestała być aktywna, podobnie jak telefon, pod którym potwierdzał zamówienie. 14 września ponad 4 tys. zł stracił 34-latek z Bojanowa w Wielkopolsce, 16 września oszukany został mieszkaniec gminy Czempin, 21 września dwóch mieszkańców powiatu świdnickiego, 23 września mieszkaniec gminy Gardeja w Pomorskiem. Nie lepiej jest w październiku, fałszywe sklepy oferujące dobrą cenę i dostępność towaru kuszą, a gdy przeleje się im pieniądze – znikają. Kolejne wyrastają jak grzyby po deszczu. Są też inne metody nabijania w butelkę, np. w powiecie oleśnickim oszuści podszywający się pod nieczynny skład opału w Poniatowicach wyłudzili pieniądze od ludzi z całej Polski, a śląscy policjanci ujęli czterech oszustów, którzy dokonywali zakupów w sklepie internetowym PGG, posługując się danymi osobowymi byłych klientów składu opału.

Zaczynają się kradzieże. W połowie listopada policja zatrzymała 25-latka z Warszawy, który podczas rodzinnej wizyty ukradł swojej babci 20 worków węgla. Na Lubelszczyźnie w październiku złodzieje wynieśli węgiel z posesji zmarłej kobiety. Wracają także kradzieże z wagonów kolejowych na tzw. usyp, gdy złodzieje otwierają wagony – takie zdarzenie miało miejsce na trasie między Pruszczem Gdańskim a Gdańskiem w ubiegłym miesiącu. Szef chojnickiego składu przy Towarowej mówi, że ma włączone kamery, a mimo to stara się zaglądać do składu nawet w późnych godzinach.

Czekając na rządowy

Gdy w poniedziałek 21 listopada ponownie zaglądam do chojnickich składów, tym razem przy Drzymały i Subisława, wokół zima, mróz, ślisko i dużo śniegu. Pod wiatą jednej z firm żywego ducha nie widać, choć właśnie workowany węgiel z Kazachstanu prezentuje się całkiem dobrze, oprócz tego jest kostka torfowa.

– Ludzie nie kupują, bo w czwartek odbieramy węgiel rządowy z portu w Gdańsku – tłumaczy właściciel składu. – Węgiel będzie z importu. Na tonie mamy 500 zł za przywóz i przechowanie, od tej kwoty trzeba odliczyć VAT, transport. Wielkie pieniądze to nie będą, ale zawsze coś. Zwłaszcza że cały rok jedziemy na stratach, chciałem się już zamykać, ale szkoda mi było – 20 lat w tym biznesie siedzę. Ten rząd przedsiębiorców ma za nic. Gdy prezes PiS w kwietniu ogłosił, że węgiel będzie po 1 tys. zł za tonę, cała sprzedaż padła. Nikt nie przychodził, wszyscy czekali na ten węgiel i się nie doczekali. Teraz czekają na ten po 2 tys., zobaczymy. A nam wiatr w oczy, dwa składy w Chojnicach się zamknęły, cztery w Człuchowie. W kraju jest ok. 3 tys. firm takich jak moja, powinniśmy złożyć pozew.

Firma mojego rozmówcy nabywa towar przez pośredników, mężczyzna podkreśla, że węgiel jest, ale z dalekich krajów, z polskim krucho. Gdy pytam, dlaczego tak się dzieje, odpowiada: – Nie oszukujmy się, w poprzednich latach 70% węgla na rynku to był węgiel rosyjski, podobny do naszego, dobry i tani, po 40-50 dol. za tonę, w detalu po 700 zł. Pośpieszyliśmy się z tym embargiem na jego import w kwietniu. Sankcje UE na dobre weszły w sierpniu. Niemcy najpierw się obkupili, a dopiero potem go zablokowali. Unijne zapowiedzi związane z ekologią spowodowały, że nasze kopalnie przestały inwestować. Mimo to brak naszego węgla zastanawia. Kto wie, może go sprzedano na Zachód za lepsze pieniądze, a nam przywiozą ten z Indonezji czy Kolumbii? Ktoś tym węglem gra? Te wszystkie papiery, dodatki węglowe, jakby chcieli ludziom wbić do głowy, że to oni dają. Myśli pani, że wypłacanie 3 tys. zł dodatku od 19 września zwiększyło ruch w składach? Znamy tu takich, co już go przehulali, powinna być kontrola, na co jest wydawany.

Mój rozmówca uważa, że te środki powinny trafić do małych firm, np. do piekarni, które się zamykają ze względu na wysokie koszty energii elektrycznej. A w ogóle czemu prąd jest tak drogi, skoro ceny węgla brunatnego nie rosną? O oszustwach na węglu słyszał, nawet zna takich, których wykiwano na „czeski”. Gdy porobili przedpłaty, firma znikła z sieci.

Podczas naszej rozmowy do składu zagląda tylko dwóch klientów, jeden, aby zapytać, kiedy się pojawi węgiel rządowy i czy będzie z dostawą do domu. Drugi chce kupić dwa worki węgla, gdy słyszy cenę, zmienia zdanie i kupuje jeden. Ale ostatnio w firmach opałowych mówi się, że ceny węgla spadają. Na placu przy ulicy Subisława leży kostka za 3,5 tys. za tonę, wcześniej kosztowała 4,3 tys. Tu też przygotowano miejsce na węgiel rządowy.

Jak donosiła Wirtualna Polska, 2 października na spotkaniu z wyborcami w Szczecinie Jarosław Kaczyński zapewniał: – Będą dopłaty, będzie mechanizm obniżenia ceny węgla. Celem jest 1999 zł za tonę, plus 1 tys. zł dopłaty, czyli węgiel po 1 tys. zł.

Według polityka ceną tego paliwa spekulują składy.

Samorządy przywalone węglem

Wiceburmistrz Chojnic Adam Kopczyński podaje, że do 22 listopada złożono 421 wniosków na zakup preferencyjny paliwa stałego, czyli węgla. Mogą go kupić osoby, które otrzymały dodatek węglowy lub pozytywnie rozpatrzono ich wniosek o taki dodatek. Węgla po cenach preferencyjnych nie mogą kupić osoby mieszkające na działkach.

– Na podstawie złożonych wniosków Gmina Miejska Chojnice zgłosiła zapotrzebowanie do PGE na 550 ton węgla – informuje wiceburmistrz. – Nie mamy jeszcze podpisanej umowy ani wiedzy, skąd będzie węgiel i jakiej jakości. Gmina Wiejska Chojnice, nasz obwarzanek, odebrała pierwszą partię węgla 21 listopada z portu w Gdańsku, to węgiel kolumbijski. Minister finansów rozporządzeniem z 2 listopada 2022 r. zwalnia gminy z obowiązku ewidencji sprzedaży węgla przy zastosowaniu kas rejestrujących, ponieważ dostawa ta udokumentowana jest fakturą. Chojnickie samorządy realizują sprzedaż oddzielnie, a jedynym wspólnym mianownikiem jest wykorzystanie tych samych ośmiu składów węgla do obsługi zadania.

Wiceburmistrz przyznaje, że dodatkowe zadania związane z dystrybucją węgla, realizowane przez Urząd Miejski w Chojnicach i miejski ośrodek pomocy społecznej, zdominowały w ostatnich miesiącach codzienną pracę, a ich obsługa generuje znaczne koszty.

W środę 23 listopada, przed oddaniem tekstu, dzwonię do składu przy Towarowej, jego szef mówi, że węgiel rządowy już jest, to orzech i ekogroszek z Kolumbii. – Mam go dopiero od dwóch dni, więc trudno ocenić jego jakość, ale zainteresowanie nim jest duże – dodaje.

Fot. Helena Leman

Wydanie: 2022, 49/2022

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy