Polscy uczniowie jak przygięte staruszki

Polscy uczniowie jak przygięte staruszki

Nagminnie do ortopedów trafiają nastolatki, które nigdy nie były badane pod tym kątem i mają skoliozę kwalifikującą się do leczenia gorsetem

Dr Maciej Ozonek – ortopeda dziecięcy, specjalista ortopedii i traumatologii narządu ruchu

Co najmniej od kilku lat mówi się o zbyt ciężkich plecakach polskich uczniów. Czy mimo nawoływań ekspertów problem wciąż występuje?
– Tak, taka jest smutna rzeczywistość, mimo że zarówno WHO, jak i Amerykańska Akademia Pediatrii oraz polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej mają jasne wytyczne, podparte badaniami, ile powinien ważyć plecak dziecka i jak powinien być skonstruowany. Przyjmuje się, że jego masa może stanowić od 10 do 15% masy ciała dziecka. Jeśli dziecko w wieku wczesnoszkolnym waży od 20 do 35 kg, plecak z zawartością powinien ważyć od 2 do 3,5 kg. Trudne jest sprostanie tym wymogom, bo większość plecaków już waży około kilograma, może nieco mniej. Jeśli do tego dorzucimy kanapkę, butelkę z wodą czy bidon z herbatą, jabłko i banana, limit wagowy mamy niemal wykorzystany.

Bez książek i zeszytów.
– Właśnie. W 2016 r. MEN, prócz informacji o masie plecaków, wydało wytyczne dla szkół, zgodnie z którymi powinny one przygotować dla uczniów miejsce (np. szafki) do pozostawienia części książek. Wykonanie tych zaleceń nie zostało natomiast w żaden sposób uregulowane. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której nie każda szkoła takie miejsce przygotowała. To zależy od dyrektora.

Z doświadczeń ze szkołą mojego dziecka wiem, że nawet jeśli miejsce jest, nauczyciel nie zawsze dba o to, by dziecko zostawiało książki w szkole. Często zadawana jest praca domowa zarówno z podręcznika, jak i z ćwiczeń, przez co dziecko i tak musi wszystko zabierać do domu.
– Tak. I o ile młodsze dzieci, które mają w planie mało przedmiotów, jakoś ten jeden podręcznik czy ćwiczeniówkę ze sobą przytargają, o tyle z potrzebami starszych uczniów nikt się nie liczy. Mają po trzy klasówki tygodniowo, prace domowe zadawane na bieżąco itd., więc muszą te książki nosić ze sobą codziennie. W efekcie widzimy dzieci idące do szkoły przygięte pod ciężarem plecaka niczym staruszki. Dlatego duża część odpowiedzialności spoczywa na rodzicach – muszą pilnować, by dzieci zabierały ze sobą rzeczywiście tylko niezbędne rzeczy. Niestety, oznacza to konieczność przepakowywania plecaka na następny dzień i upewnienia się, czy dziecko nie zostawiło w nim książek do przedmiotów, których danego dnia nie ma w planie.

A co sądzi pan o plecakach na kółkach albo walizeczkach? Spotkałam się w tym przypadku ze sprzecznymi opiniami.
– Temat nie jest dobrze zbadany, ale obecnie nie zaleca się rutynowego stosowania plecaków na kółkach ze względu na – uwaga – możliwość potknięcia się o nie. Jeśli uczniowie prowadzą takie plecaki na zatłoczonym korytarzu, rzeczywiście nie jest to zbyt bezpieczne ani praktyczne. Plecak na kółkach to jednak kwestia bardzo indywidualna i trzeba zacząć od tego, by dziecku niczego nie narzucać. Bo jeśli używałoby go jako jedyne w klasie, mogłoby to np. narazić je na żarty ze strony kolegów.

Poza tym jeśli dziecko musi przejść długi odcinek, trzymając jedną ręką rączkę plecaka, to chyba niezbyt zdrowe.
– Ale dzieci są sprytne i mają dwie ręce – nie muszą przecież prowadzić plecaka ciągle tą samą ręką. Wybór między zwykłym tornistrem a takim na kółkach powinien też zależeć od potrzeb komunikacyjnych dziecka. Czasem ten drugi wariant może być niemożliwy do zastosowania, jeśli dziecko musi np. przechodzić zabłoconą ścieżką przez pole. Nie ma tu więc jednoznacznej odpowiedzi – powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem.

Jakie są skutki noszenia zbyt ciężkich plecaków? Ktoś może powiedzieć, że starsze pokolenia też je nosiły i „jakoś żyją”.
– Tak, gdy my chodziliśmy do szkoły, nikt nad tym problemem specjalnie się nie pochylał. W piśmiennictwie medycznym zwykle podnoszony jest temat zespołów bólowych kręgosłupa u dzieci i zmian postawy ciała. Jeśli chodzi o plecaki jako czynnik ryzyka, należy o tym rozmawiać tak jak o kardiologii i wpływie palenia papierosów na częstotliwość zawałów – nie jest to ryzyko jednoskładnikowe. I tu można postawić duży znak zapytania, na ile ryzyko jest związane z przeciążeniem plecaka, a na ile ze zbyt długim siedzeniem. Problemem jest bowiem to, że dzieci po kilku godzinach siedzenia w szkole wracają do domu i nadal siedzą – najpierw nad lekcjami, potem na kanapie z nosem w telefonie lub przy biurku przed komputerem.

Czyli brak ruchu.
– Tak, jeśli chodzi o krzywe kręgosłupy, podniósłbym raczej kwestię zbyt małej aktywności ruchowej dzieciaków. Pierwszą sprawą są tu lekcje WF – jak są prowadzone, ile razy w tygodniu i na ile nauczyciel rzeczywiście zdaje sobie sprawę z potrzeb dzieci jako populacji, która w przyszłości może być obciążona zespołami bólowymi kręgosłupa. Drugą – na ile realizowana jest potrzeba pozaszkolnej aktywności ruchowej. W mojej praktyce znacznie częstszym niż ciężkie plecaki powodem zgłaszania się młodzieży z bólami jest nieprawidłowa pozycja przy siedzeniu w trakcie zajęć. Uczniowie są zwykle wychyleni do przodu albo zjeżdżają pod ławkę, nieprawidłowo obciążając kręgosłup. Po czym okazuje się, że po zadbaniu o właściwą postawę czy wymianie krzeseł – do czego szkoły też są bardzo różnie przygotowane – dolegliwości bólowe ustępują. Podstawą, by zmienić sytuację, w której w populacji bardzo często występują zespoły bólowe i przeciążeniowe kręgosłupa, jest zatem promowanie aktywności fizycznej i zdrowego trybu życia u młodzieży.

Czy jeśli dziecko ma nieco zbyt ciężki plecak, ale regularnie uprawia sport, ma dobrze dopasowane krzesło i właściwą pozycję przy biurku lub ławce – i nie zgłasza, że coś je boli, możemy przestać się martwić?
– Jeśli dziecko nie zgłasza dolegliwości i my jako rodzice kontrolujemy w miarę możliwości masę plecaka, powinno być w porządku.

Tylko co, jeśli – tak jak mówiliśmy na początku – nie da się bardziej zredukować masy plecaka, a nadal jest zbyt ciężki?
– Zawsze możemy próbować wywierać nacisk na dyrekcję, powołując się na wspomniane wytyczne MEN z 2016 r., i sugerować rozwiązania, które pozwolą dzieciom zostawiać część książek w szkole. Przyznam jednak, że nie pamiętam w swojej praktyce pacjenta, u którego zespoły bólowe czy wady postawy byłyby wynikiem wyłącznie noszenia ciężkiego plecaka.

Co zatem można doradzić rodzicom?
– Nad dzieckiem, które ma trochę zbyt ciężki plecak, nie ma wad postawy i nie zgłasza, że bolą je plecy, rodzice muszą po prostu czuwać. Nagminne jest, że do ortopedów trafiają nastolatki, które nigdy nie były badane pod tym kątem. Ich pediatrzy nie zadali sobie tego trudu – zwykle z braku czasu i w wyniku skupienia się na innych problemach, takich jak powiększone migdałki czy trądzik. W efekcie dzieci te mają w wieku kilkunastu lat skoliozę II stopnia, która kwalifikuje się do leczenia gorsetem. Dlatego ważne jest, by dziecko jeszcze między 6 a 10 rokiem życia przynajmniej raz pokazać ortopedzie.

W Polsce ten problem jest traktowany po macoszemu również dlatego, że nie mamy osobnej specjalności ortopedia dziecięca. Na skutek tego, niestety, odpowiedzialność za zdrowe kręgosłupy dzieci przenoszona jest na chirurgów dziecięcych. Ja jako ortopeda nie zajmuję się wyrostkiem robaczkowym i nie chciałbym, by człowiek, który zna się przede wszystkim na schorzeniach jamy brzusznej, leczył moje dziecko ze skoliozy. Zwróćmy więc uwagę na to, by w sprawach potencjalnych wad postawy kierować się do ortopedów zajmujących się w swojej praktyce zdrowiem dzieci, nie zaś do chirurgów dziecięcych.

Mamy zatem kilka kwestii do zapamiętania: dbałość o ruch, właściwą postawę przy siedzeniu, możliwie odciążony plecak – oraz przynajmniej jedną wizytę profilaktyczną u ortopedy. Na co jeszcze powinniśmy uważać?
– Dodałbym tu parę słów na temat ruchu – jest niezbędny, ale trzeba zachować umiar. Uczniowie szkół sportowych (czy np. szkółek piłkarskich) mają bardzo obłożony program, jeśli chodzi o ćwiczenia fizyczne, a do tego uprawiają sporty po godzinach – i to już zwykle są profesjonalne treningi.

Tendencja do profesjonalizacji sportu dzieci i młodzieży to problem ostatniej dekady – mamy więc do czynienia z grupą dzieci w wieku od 7 do 15 lat, których organizm jest niesamowicie przeciążony. Są obarczone zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób Osgooda-Schlattera (jałowa martwica guzowatości kości piszczelowej, występuje u dzieci i młodzieży) czy Haglunda-Severa (martwica guza kości piętowej; również jest to choroba typowa dla fazy wzrostu kośćca). Z kolei dzieci trenujące gimnastykę artystyczną i akrobatykę częściej są narażone na występowanie kręgoszczeliny bądź kręgozmyku. Związane z nimi dolegliwości bólowe bywają bagatelizowane przez trenerów i rodziców – ci wychodzą z założenia, że skoro dziecko trenuje cztery razy w tygodniu, to „ma prawo boleć”. Tymczasem jeśli ból utrzymuje się dłużej niż tydzień, wymaga to diagnostyki.

Przede wszystkim trzeba pamiętać, by aktywność fizyczna była dostosowana do możliwości uczniów.

a.brzeska@tygodnikprzeglad.pl

Fot. www.facebook.com/Maciej-Ozonek-Ortopeda-Dziecięcy

Wydanie: 2020, 41/2020

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy