Czy Polska przegrała wojnę?

Czy Polska przegrała wojnę?

Gdyby Niemcy wygrały wojnę, Polacy jako naród przestaliby istnieć

Odpowiedź na pytanie postawione w tytule powinna się wydawać oczywista. Polska wyszła zwycięsko z II wojny światowej, ponieważ walczyła z Niemcami hitlerowskimi od pierwszego do ostatniego dnia tej wojny w zwycięskiej Wielkiej Koalicji i to polscy żołnierze z 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki – kpr. Antoni Jabłoński, kan. Aleksander Karpowicz, kan. Eugeniusz Mierzejewski, plut. Kazimierz Otap i ppor. Mikołaj Troicki – zawiesili 2 maja 1945 r. biało-czerwoną flagę na pruskiej Kolumnie Zwycięstwa w parku Grosser Tiergarten w Berlinie. Niestety, żyjemy w czasach coraz powszechniejszego rewizjonizmu historycznego, w których ten oczywisty – wydawałoby się – fakt jest kwestionowany. W prawicowej publicystyce od lat przejawia się tendencja do deprecjonowania zwycięskiego dla Polski zakończenia największej dotąd wojny w historii. Podnosi się, że Polska wyszła z tej wojny jako kraj niesuwerenny, że nastąpiła „zamiana jednej okupacji na drugą” i doszło do utraty Kresów Wschodnich.

Jako jeden z pierwszych taką ocenę wydarzeń roku 1945 przedstawił gen. Władysław Anders w wydanych w 1949 r. wspomnieniach „Bez ostatniego rozdziału”. Stwierdził tam m.in.: „Zwycięstwo, do którego przyczyniliśmy się tak wielką ilością przelanej krwi i tyloletnią męką narodu polskiego, nie było naszym udziałem. Dla Polski V-Day jeszcze nie nadszedł”. Takie stanowisko gen. Anders uzasadnił tym, że „wschodnia połowa państwa z Lwowem i Wilnem, ziemie od 600 lat związane z Polską, na których w ogóle nie było i nie ma ludności rosyjskiej, mają być zagarnięte przez Rosję; polskie prawo państwowe znikało, prawny rząd polski, który przez całą wojnę współdziałał ze sprzymierzonymi, ma być odsunięty, a rząd, osadzony w Polsce przez Rosję, ma być trzonem nowego rządu, tworzonego w Moskwie”. W memoriale do marsz. Harolda Alexandra z 24 sierpnia 1945 r. Anders napisał wprost: „Jeśli chodzi o samą Polskę, to mimo osiągnięcia przez sojuszników pełnego zwycięstwa, znajduje się ona w niewoli, i to w niewoli o wiele gorszej niż za czasów okupacji niemieckiej”1.

Tak tendencyjne oceny – zwłaszcza uznanie powojennej rzeczywistości Polski za gorszą od okupacji niemieckiej – były wówczas udziałem nie tylko gen. Andersa. Wynikały one z niezgody na kształt polityczny powojennej Polski i związanej z tym osobistej frustracji. Można to po ludzku zrozumieć. Trudniej pojąć, że są dzisiaj uważane za obiektywne przez mających się za poważnych historyków i publicystów.

Proces deprecjonowania kształtu ustrojowego Polski po 1945 r. i – co za tym idzie – polskiego zwycięstwa w II wojnie światowej przybiera niejednokrotnie formy skrajne. W tym roku minie pięć lat od publikacji książki, której autor twierdził, że Polska mogła wygrać wojnę, gdyby najpierw w sojuszu z Niemcami hitlerowskimi pokonała ZSRR, a następnie odwróciła sojusze i wspólnie z aliantami zachodnimi pokonała Niemcy2. Z oryginalnych tez stawianych przez Piotra Zychowicza (i nie tylko przez niego) wynika zatem, że główną przyczyną tego, że Polska nie wygrała II wojny światowej, jest mocarstwo ze Wschodu i rola, jaką odegrało ono wobec Polski w 1939 r. oraz w latach 1943-1945.

O co walczył naród

Nie ulega wątpliwości, że funkcjonowanie powojennej Polski w orbicie wpływów ZSRR pociągnęło za sobą określone konsekwencje co do jej suwerenności i oblicza ustrojowego. To jednak nie usprawiedliwia wysuwania tez skrajnych, stojących w opozycji do faktów historycznych.

Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy Polska wygrała II wojnę światową, trzeba przypomnieć, o co w tej wojnie walczył naród polski. Nie państwo, taki czy inny rząd bądź określone opcje polityczne, ale właśnie naród. Czy Polacy walczyli w tej wojnie o takie czy inne granice, ustrój polityczny i gospodarczy? Czy może jednak o coś bardziej fundamentalnego?

Cel, o który walczył w II wojnie światowej naród polski, został mu narzucony przez Adolfa Hitlera, który podczas narady w Berghofie 22 sierpnia 1939 r. zakomunikował wyższym dowódcom Wehrmachtu, że „zadaniem naszym jest zniszczenie żywych sił nieprzyjaciela, a nie dotarcie do określonej linii (…). Nie miejcie litości, bądźcie brutalni! (…) Dlatego na razie wysłałem na wschód tylko moje »Totenkopfstandarte« z rozkazem zabijania bez litości i pardonu wszystkich mężczyzn, kobiet i dzieci polskiego języka (…). Polska zostanie wyludniona i skolonizowana przez Niemców”3.

Z tej wypowiedzi Hitlera, która miała miejsce dzień przed zawarciem paktu Ribbentrop-Mołotow i tydzień przed agresją niemiecką na Polskę, wynika, że naród polski walczył w II wojnie światowej o przetrwanie biologiczne. O to, czy dalej będzie fizycznie istniał, czy nie.

Wytyczne Hitlera były realizowane od pierwszego dnia wojny, kiedy to za jednostkami Wehrmachtu wkroczyły do Polski grupy operacyjne policji bezpieczeństwa (Einsatzgruppen). Dysponowały one przygotowanymi już przed wojną listami proskrypcyjnymi (Sonderfahndungsbuch Polen) z nazwiskami 61 tys. Polaków aktywnych politycznie, społecznie i naukowo oraz znanych z działalności antyniemieckiej. Ludzi tych rozstrzeliwano podczas kampanii wrześniowej i po jej zakończeniu do końca 1939 r. w ramach operacji „Tannenberg”.

Terror niemiecki nie był jednakże skierowany tylko przeciw elitom. Jego ofiarami były wszystkie warstwy ówczesnego społeczeństwa polskiego. Hitlerowcy zamierzali germanizować nie ludzi, ale ziemię. Stąd wysiedlenie, a właściwie wypędzenie ok. 800 tys. Polaków z terenów wcielonych do Rzeszy. Wstępem do depopulacji ziem polskich była też zagłada Żydów.

Rozwinięcie nazistowskiej polityki germanizacyjnej stanowił Generalny Plan Wschodni, który powstał pod kierunkiem Heinricha Himmlera w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy w 1941 r. Z tego, co wiemy na temat Generalnego Planu Wschodniego z dokumentów pośrednich (oryginały się nie zachowały), Niemcy zamierzali przeprowadzić po zwycięskiej dla nich wojnie likwidację – w drodze eksterminacji bezpośredniej, pośredniej i wysiedlenia na zachodnią Syberię – 85% etnicznej ludności polskiej. Pozostałe 15% (ok. 4 mln) Polaków zamierzano zachować w Generalnym Gubernatorstwie jako niewolniczą siłę roboczą lub zgermanizować. Wstępem do realizacji Generalnego Planu Wschodniego były wysiedlenia z Zamojszczyzny, które w latach 1942-1943 objęły ok. 110 tys. Polaków. Nie ma wątpliwości, że gdyby Niemcy wygrały wojnę, Polacy jako naród przestaliby istnieć.

Świadczą o tym straty polskie pod okupacją niemiecką. Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej, będących rezultatem prac nad programem „Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką”, z rąk okupanta niemieckiego zginęło ok. 2,77 mln Polaków oraz od 2,7 do 3 mln (najprawdopodobniej 2,9 mln) polskich Żydów. Podana przez IPN liczba ofiar polskich (2,7 mln) nie obejmuje tych Polaków, którzy zginęli z rąk przedwojennych mniejszości narodowych (nacjonalistów ukraińskich i litewskich). Natomiast spośród ofiar żydowskich co najmniej 500 tys. zginęło w gettach i obozach pracy, 200 tys. zamordowały Einsatzgruppen, a 1,86 mln zabito w ośrodkach zagłady bezpośredniej i obozach koncentracyjnych4. Dodać do tego należy, że w niemieckich obozach koncentracyjnych zginęło ok. 250 tys. etnicznych Polaków, z czego co najmniej 70 tys. w KL Auschwitz, 30 tys. w KL Ravensbrück i 27 tys. w KL Mauthausen.

Niższe szacunki od ipeenowskich przyjął na początku lat 90. prof. Czesław Łuczak, opierając się na źródłach ze Statistisches Bundesamt w Wiesbaden. Wedle jego obliczeń podczas II wojny światowej zginęło ponad 2 mln etnicznych Polaków, w tym 1,3 mln w Generalnym Gubernatorstwie (bez dystryktu Galicja), 250 tys. na ziemiach wcielonych do Rzeszy i 500 tys. na obszarze byłych Kresów Wschodnich – łącznie z ofiarami okupacji radzieckiej oraz nacjonalistów ukraińskich i litewskich. Straty mniejszości narodowych w II RP (poza Żydami) Łuczak określił na 1 mln, co łącznie ze stratami Żydów (2,9 mln) daje ok. 6 mln obywateli polskich, którzy ponieśli śmierć podczas wojny5.

IPN oszacował też, że w latach 1939-1941 i 1944-1945 z rąk radzieckich zginęło 150 tys. obywateli polskich, w większości Polaków. Straty, jakie ponieśli Polacy pod okupacją radziecką (1939-1941) i w okresie działań represyjnych NKWD na tyłach frontu (1944-1945), są zatem zbliżone do tych, jakie podczas wojny zadali im łącznie nacjonaliści ukraińscy (według IPN 100 tys., według Ewy Siemaszko 130 tys. ofiar) i litewscy (ok. 25 tys. ofiar). W przypadku represji na Wschodzie historyk z PAN, prof. Wojciech Materski, podkreślił, że „Sowieci nie podejmowali się planowanej eksterminacji całych narodowości (wyjątek zrobiono dla polskich elit), a skala ofiar była spowodowana bardziej warunkami życia będącymi konsekwencjami represji”6. Inaczej natomiast wyglądała sytuacja na terenach pod okupacją niemiecką, gdzie skala ofiar – zarówno polskich, jak i żydowskich – była rezultatem bezpośrednich działań eksterminacyjnych, wynikających z celów realizowanej polityki okupacyjnej.

Procentowo Polska straciła największą liczbę ludności spośród państw biorących udział w II wojnie światowej – ok. 17,22%. Jeszcze bardziej niż straty ludzkie o eksterminacyjnym charakterze okupacji niemieckiej świadczą straty materialne. 90% zostało spowodowanych nie działaniami wojennymi, ale polityką okupacyjną Niemiec. Straty majątku narodowego pod okupacją niemiecką oszacowano w 1947 r. na 38% stanu sprzed 1939 r. Był to najwyższy wskaźnik wśród państw okupowanych przez Niemcy. Poza Polską tak barbarzyńską politykę eksterminacyjną hitlerowcy prowadzili tylko na okupowanych ziemiach ZSRR.

W świetle tych faktów nie można zatem wątpić, że Polska wygrała II wojnę światową, ponieważ dzięki klęsce Niemiec hitlerowskich została ocalona dalsza egzystencja biologiczna narodu polskiego. Powojenna rzeczywistość – wbrew temu, co twierdzą zwolennicy tezy o drugiej okupacji – takiego zagrożenia już nie stanowiła.

W roku 1945 uzyskano maksimum

Rozważając, czy Polska wygrała tę wojnę, nie można pominąć polskiego wkładu w zwycięstwo nad III Rzeszą w ramach koalicji antyhitlerowskiej. We wrześniu 1939 r. kraj zdobył się na ogromny wysiłek, mobilizując prawie 1 mln żołnierzy i wystawiając osiem armii, liczących 39 dywizji piechoty, 11 brygad kawalerii i dwie brygady zmotoryzowane. W samotnej walce zginęło 66 tys. żołnierzy polskich, zdradzonych przez sojuszników zachodnich. Straty zadane Niemcom podczas kampanii wrześniowej, zwłaszcza w sprzęcie, uniemożliwiły Wehrmachtowi podjęcie ofensywy na froncie zachodnim do wiosny 1940 r.

Po klęsce wrześniowej w walce z Niemcami uczestniczyły wszystkie nurty polityczne i wojskowe podziemia oraz Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie i Wojsko Polskie sformowane na Wschodzie. Polski wysiłek zbrojny wspierał wszystkie fronty tej wojny i niewątpliwie był znaczący wśród państw koalicji antyhitlerowskiej.

Siły zbrojne podległe rządowi RP na uchodźstwie wzięły udział w kampanii norweskiej i francuskiej, bitwie o Anglię, bitwie o Atlantyk, kampanii północnoafrykańskiej, kampanii włoskiej i walkach na froncie zachodnim. Z chwilą zakończenia wojny Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie liczyły 210 tys. żołnierzy, a przed rozformowaniem w 1946 r. 240 tys. Do ich legendarnych działań należały udział w bitwach o Narwik i Tobruk oraz w bitwie pod Falaise, przełamanie Linii Gustawa (bitwa o Monte Cassino) oraz tragiczny udział w operacji „Market Garden”.

Równie wielki wkład w zwycięstwo nad hitleryzmem wniosło Wojsko Polskie sformowane na Wschodzie w latach 1943-1944. Pod koniec wojny 1. Armia WP liczyła 77 tys., a 2. Armia WP 90 tys. żołnierzy. Najkrwawszymi epizodami 1. Armii WP na szlaku bojowym od Lenino do Berlina i Łaby były udział w pomocy dla powstania warszawskiego, przełamanie Wału Pomorskiego i zdobycie Kołobrzegu. 2. Armia WP – składająca się w większości z byłych żołnierzy AK – zapisała się tragicznym udziałem w operacji łużyckiej, w której straciła 22% stanu wyjściowego.

Polski wysiłek zbrojny to także działania wywiadu PSZ na Zachodzie i wywiadu AK, których największymi sukcesami były złamanie szyfru Enigmy i rozpracowanie niemieckiego projektu broni rakietowej V-1 i V-2.

Zbrojny ruch oporu obejmował Armię Krajową (ok. 400 tys. zaprzysiężonych członków), Bataliony Chłopskie (130 tys.), Narodowe Siły Zbrojne (70 tys.) i Armię Ludową (30 tys.). W sumie formacje te liczyły ponad 600 tys. członków, co plasuje polski ruch oporu w gronie największych w Europie. Ponadto Polacy brali udział w walce podziemnej w innych krajach okupowanych przez Niemcy – najliczniej we Francji i w Jugosławii.

Straty poniesione w II wojnie światowej przez wszystkie polskie formacje zbrojne, w tym konspiracji wojskowej, są trudne do oszacowania. Najprawdopodobniej to ok. 240 tys. zabitych, z tego 140 tys. żołnierzy regularnego wojska i 100 tys. żołnierzy zbrojnego ruchu oporu7. Co oznacza, że wysiłek zbrojny Polski był większy niż np. Francji, która straciła 210 tys. żołnierzy regularnego wojska i ruchu oporu8. Ponadto według „Sprawozdania w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945”, opracowanego przez Biuro Odszkodowań Wojennych w 1947 r., straty polskiej ludności cywilnej na skutek bezpośrednich działań wojennych wyniosły 521 tys. zabitych.

Najważniejszym teatrem wojny był od 1941 r. front wschodni. Fakt, że na tym kierunku działań wojennych również nie zabrakło żołnierzy polskich, miał ogromne znaczenie polityczne. Niestety, obecnie coraz mniej się to rozumie. Wojsko Polskie walczące na froncie wschodnim jest coraz częściej marginalizowane, a nawet piętnowane przez historiografię i publicystykę inspirowaną antykomunizmem i antysowietyzmem. Utytułowany historyk, pełniący funkcję dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego, pozwolił sobie nawet na stwierdzenie, że „Wojsko Polskie, które powołał Stalin w maju 1943 r.”, nie jest częścią historii oręża polskiego9. Tego typu pogląd znajduje dziś odzwierciedlenie w licznych publikacjach. Przykładem mogą być „Janczarzy Berlinga” autorstwa Tadeusza A. Kisielewskiego. Twórców Wojska Polskiego na Wschodzie przedstawiono tam jako „grupę renegatów”, a jego pierwszego dowódcę nazwano „modelowym wręcz oportunistą”10. Jest to spojrzenie ideologiczne, pozbawione realizmu.

Realizm każe przyznać, że „janczarom Berlinga” – którzy wkroczyli do Berlina – Polska zawdzięcza w niemałej mierze nie tylko powojenną granicę zachodnią, ale i to, że nie stała się 17. republiką radziecką. W sytuacji geopolitycznej 1945 r. nie istniała bowiem alternatywa: Polska Ludowa albo Polska niepodległa. Tą drugą możliwością była jedynie 17. republika. Poza tym „Polska niepodległa” – czyli wyzwolona przez aliantów zachodnich i pozostająca w orbicie wpływów Zachodu – na pewno nie miałaby granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej i nie jest pewne, czy w sytuacji rosnącej agresji nacjonalizmu ukraińskiego i litewskiego utrzymałaby Kresy Wschodnie. A nawet gdyby je utrzymała, po 1989 r. albo wcześniej miałaby tam swoje Kosowo i Bośnię. Powojenne zmiany terytorialne pozwoliły uniknąć konfliktu narodowościowego, zaowocowały też przesunięciem Polski bliżej centrum i zachodu Europy. Twierdzenie, że owe zmiany terytorialne były klęską narodową, jest krótkowzroczne.

Terytorialny i ustrojowy kształt Polski w 1945 r. to maksimum, które w tamtych warunkach geopolitycznych można było osiągnąć. W stanowisku odrzucającym taki punkt widzenia pobrzmiewa infantylne kredo polskiej XIX-wiecznej tradycji romantycznej: wszystko albo nic.

Pisząc o poniżaniu ze względów ideologicznych Wojska Polskiego walczącego na froncie wschodnim, nie sposób nie wspomnieć o stosunku antykomunistycznej i rusofobicznej historiografii do żołnierzy Armii Czerwonej. Przykładem skrajnych i zafałszowanych ocen może być publikacja „Czerwona zaraza” Dariusza Kalińskiego. Z opisu tej książki na portalu Ciekawostki Historyczne można się dowiedzieć, że „żołdacy Stalina” na ziemiach polskich zajmowali się wyłącznie grabieżami i gwałtami. Zamiast wyzwolicieli nadeszli „bezwzględni zbrodniarze i złoczyńcy. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny w zetknięciu z czerwoną szarańczą. Żołdacy Stalina zamordowali dziesiątki tysięcy Polaków (…). Kobiety nie były dla nich ludźmi, ale wyłącznie łupem (…). Sowieci demontowali nasze fabryki, grabili majątek pokoleń, rozebrali tysiące kilometrów torów kolejowych (…). Została po nich tylko spalona ziemia. I bilans strat idący w setki miliardów dolarów”11.

No proszę, a ja myślałem, że spalona ziemia i straty idące w setki miliardów dolarów zostały po okupacji niemieckiej. Może jestem przewrażliwiony, ale zacytowana wyżej poetyka przypomina mi styl publicystyki na temat Armii Czerwonej na łamach „Nowego Kuriera Warszawskiego” – gazety wydawanej przez Niemców w języku polskim w Generalnym Gubernatorstwie.

Autorzy skrajnych ocen nie potrafią odróżnić radzieckich żołnierzy frontowych od polityki Stalina oraz działań NKWD i Smierszu (kontrwywiadu wojskowego – przyp. red.). Jest oczywiste, że ci żołnierze nie mogli przynieść Polsce pełnej wolności, ponieważ sami nie mieli jej w swojej ojczyźnie. Przynieśli jednak – cokolwiek by o nim mówić – wyzwolenie spod okupacji niemieckiej, której trwanie oznaczałoby dla narodu polskiego zagładę biologiczną. I z tego chociażby powodu ich ofiara zasługuje na szacunek.

Zakończenie wojny zamiast zwycięstwa

Motywowane ideologicznie i politycznie spojrzenie na historię ma określone konsekwencje. W mediach raczej nie można już się spotkać z określeniem 8 maja jako Dnia Zwycięstwa. Najczęściej jest mowa o dniu zakończenia II wojny światowej w Europie. O polityce historycznej III RP w tej kwestii wiele mówią obchody 70. rocznicy – no właśnie, nie zwycięstwa, ale zakończenia II wojny światowej – które władze państwowe zorganizowały w 2015 r. na Westerplatte. Zaproszono na nie przywódców głównie państw drugorzędnych, w tym takich, które kolaborowały z Niemcami hitlerowskimi (Bułgarii, Chorwacji, Estonii, Litwy, Rumunii, Słowacji, Ukrainy). Widać w tym jakąś upiorną chęć – odzwierciedloną w publicystyce m.in. Piotra Zychowicza12 – wypisania na siłę Polski z koalicji antyhitlerowskiej i włączenia jej do grona kolaborantów i satelitów III Rzeszy.

Jeżeli siły polityczne obecnej Polski nie chcą uznawać faktu polskiego zwycięstwa w II wojnie światowej, mogłyby przynajmniej wykorzystać rocznicę klęski III Rzeszy nie do podbijania bębenka rusofobii, ale do przypomnienia światu ofiary, jaką w tej wojnie poniósł naród polski z ręki hitlerowskich Niemiec. O tyle to ważne, że ofiara ta jest przemilczana na Zachodzie albo niewiele tam o niej się wie. Natomiast coraz bardziej widoczne są tendencje – płynące z różnych stron – do przerzucania odpowiedzialności za wywołanie II wojny światowej i zbrodnie wojenne z Niemiec hitlerowskich na Polskę.

1 W. Anders, „Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946”, Bydgoszcz 1989, s. 308, 332, 350.
2 P. Zychowicz, „Pakt Ribbentrop-Beck. Czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki”, Poznań 2012.
3 Cyt. za: T. Cyprian, J. Sawicki, „Agresja na Polskę w świetle dokumentów”, Warszawa 1946, t. II, s. 139-142.
4 W. Materski, T. Szarota (red.), „Polska 1939-1945. Straty osobowe i ofiary represji pod dwiema okupacjami”, Warszawa 2009.
5 C. Łuczak, „Szanse i trudności bilansu demograficznego Polski w latach 1939-1945”, „Dzieje Najnowsze” nr 2, Warszawa 1994, s. 9-14.
6 „IPN: Polska poniosła największe straty osobowe w II wojnie światowej”, www.wyborcza.pl, 28.08.2014.
7 M. Gniazdowski, „Losses Inflicted on Poland by Germany during World War II. Assessments and Estimates – an Outline”, „The Polish Quarterly of International Affairs” nr 1/2007, s. 94-126.
8 G. Frumkin, „Population Changes in Europe Since 1939”, Genewa 1951, s. 58-59.
9 „Cenckiewicz: Żołnierze I i II Armii WP nie są częścią polskiego oręża”, www.trybuna.eu, 10.03.2016.
10 T. A. Kisielewski, „Janczarzy Berlinga. 1. Armia Wojska Polskiego 1943-1945”, Poznań 2014, s. 35, 37.
11 D. Kaliński, „Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?”, Warszawa 2017; „Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?”, www.ciekawostkihistoryczne.pl, 3.04.2017.
12 P. Zychowicz, „Opcja niemiecka. Czyli jak polscy antykomuniści próbowali porozumieć się z Trzecią Rzeszą”, Poznań 2014.


Straty ludzkie w II wojnie światowej
Polska 17,22%
ZSRR 13,7%
Grecja 11,17%
Jugosławia 10,97%
Czechosłowacja 2,43%
Holandia 2,41%
Francja 1,44%
Belgia 1,05%
Wielka Brytania 0,94%
Norwegia 0,35%
USA 0,32%
Dania 0,16%

Wydanie: 19/2017, 2017

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. mariner
    mariner 9 maja, 2017, 09:43

    Gdybysmy przegrali II ws nie mokim my dzis jestesmy stanie ? Rozumiem ze wciaz jestesmy pod okupacja ,Ja widze te okupacje ze strony Prawicy

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Kuba
    Kuba 10 maja, 2017, 06:41

    17!wrzesnia zaatakował Polskę Związek sowiecki i on te Wojnę z Polska wygrał. Celem związki sowieckiego było zlikwidowanie niezawisłego rzadu polskiego i ten cel osiągnął. Związek sowiecki wygrał na terenie Polski walkę klasowa – zlikwidował klasę posiadaczy i znaczna cześć patriotycznie nastawionej inteligencji.
    Wasz artykuł jest nierzetelny i tendencyjny

    Odpowiedz na ten komentarz
    • mariner
      mariner 10 maja, 2017, 07:01

      Skoro apelujesz o rzetelnosc to wskazane by bylo napisac ze atak na Polske byl zainicjowany przez Niemcy a wspomozony przez Sowietow,ktorzy dobili panstwo polskie .Okupacja Sowietow czesci Polski trwala ok 2 lat , podczas gdy Niemcow ok 6 lat Niemcy mieli sprecyzowane plany na temat co zrobic z ludnoscia polska .Chcieli po zwycieztwie nad Sowietami przeniesc za Ural , na Syberie a pzostawic ok 5% ktrore pracowaloby jako sila niewolnicza.Polacy powyzej wyksztalcenia podstawowego mieli byc zlikwidowani fizycznie.
      Niemcy mieli bardzo sprecyzowane plany w stosunku do Polakow i zaczeli je realizowac od razu we wrzesniu 1939r.
      Jesli chodzi o rozklad sil w 1945 r to Polska miala tylko dwie opcje
      1.Byc 17 republika ZSRR
      2.Byc PRL-em

      Innej opcji nie bylo z uwagi na to ze Zachod nas sprzedal Stalinowi.Powinno to byc jasne jak slonce dla kazdego rozsadnego Polaka.jeli tak nie jet to sa mzonki chorego psychicznie.
      Dzieki temu ze mielismy PRL dzis mozemy sobie pozwolic na to aby kurdupel z pisuaru probowal reaktywowac PRL-bis i twierdzic ze jestesmy niepodlegli i ze jestesmy gospodarzami we wlasnym kraju , tyle ze jak zawsze jest to zwykla iluzja bo karty zawsze rozdawali najsilnieszy, a my o potedze mozemy tylko snic i wspominac 🙂

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 10 maja, 2017, 11:36

      Ach klasę posiadaczy zlikwidował? A może byś tak przez chwilę pomyślał o klasie biedoty, która stanowiła jakieś 80-90% przedwojennego społeczeństwa i która dopiero w systemie „przywiezionym na sowieckich czołgach” po 1945 roku dostała szansę na wyrwanie się z nędzy i zacofania, w której „klasa posiadaczy” trzymała ją CELOWO od wieków.
      Parę faktów:
      W połowie XIX wieku w Anglii z rolnictwa utrzymywało się ok. 20% populacji, podczas gdy w Polsce jakieś 80-90%. To była „zasługa” tej „klasy posiadaczy”, egoistów, którzy stworzyli w Polsce „demokrację” szlachecką – system, gdzie prawa obywatelskie miało może z 10% populacji. System skrajnie niewydolny ekonomicznie, nieludzki i prymitywny, który doprowadził do zniknięcia Polski z mapy świata na ponad 100 lat. Obcokrajowcy odwiedzający Polskę w XVIII wieku byli zaszokowani straszliwym pijaństwem i tępotą wśród owej „klasy posiadaczy”. To owa „klasa posiadaczy” blokowała rozwój miast – handlu, przemysłu, edukacji. W rezultacie czego w 1945 roku odsetek zatrudnionych w rolnictwie wynosił w Anglii już tylko 5%, w Polsce – ok. 65%!!! To są wybitne „osiągnięcia” tej „klasy posiadaczy” dla narodu polskiego – doprowadzenie Polski do zapóźnienia cywilizacyjnego o 100-150 lat! Nieliczni światli ludzie wśród owej „klasy posiadaczy” często mieli za sobą pobyt gdzieś na Zachodzie i stamtąd przywieźli trochę racjonalizmu, myślenia społecznego, poszanowania dla pracy i edukacji. I tylko takim „Wokulskim” należy się szacunek. Niestety, polska „klasa posiadaczy” im podobnych zwykle uważała za dziwaków.
      Odnośnie treści artykułu:
      Przypomnę, że na terenach zajętych przez Rosjan polskie szkolnictwo (z wyższym włącznie!) nadal funkcjonowało, natomiast Niemcy na okupowanych terenach przystąpili do natychmiastowej likwidacji polskiej profesury i edukacji. Pod radziecką okupacją lwowskie uczelnie funkcjonowały, a polscy profesorowie kierowali katedrami. Ledwie Niemcy wkroczyli do Lwowa, rozstrzelali kilkudziesięciu polskich profesorów i członków ich rodzin, a uczeni pochodzenia żydowskiego musieli się ukrywać. Niewiele brakło, a Polska straciłaby „lwowską szkołę matematyczną” – klejnot polskiej nauki. Po 1945 roku, pod „sowiecką okupacją” (obecna wersja „historii” Polski) , ci ludzie zainicjowali odbudowę wydziałów matematyki we Wrocławiu i Łodzi. Ciekawe, co byliby w stanie zrobić pod okupacją hitlerowską?
      To tyle a propos twojej „wiedzy i rzetelności”.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • genek
        genek 19 czerwca, 2017, 13:23

        Mieszasz kolego fakty sprzed zaborów i te z sprzed II WS. On poniekąd są konsekwencją, ale polska przedwojenna dośiadczyła ogromnych zmian minn dzięki dzikiemu Piłsudskiemu, co wyswzło jej na dobre.

        Odpowiedz na ten komentarz
      • genek
        genek 19 czerwca, 2017, 13:25

        Ciekawe tez, ze mowisz o rozstrzeliwaniu polskiej inteligencji tylko ze strony Niemców. Wygodnie przemilczasz fakty wschodnie. Ojoj… niektóew nie pasują do koncepcji?

        Odpowiedz na ten komentarz
        • mariner
          mariner 19 czerwca, 2017, 13:56

          Rozstrzeliwano endecka inteligencje i ekstreme prawicowa ! . Jesli byl to inteligent chocby sympatyzujacy z lewa strona zachowywal zycie.NKWD mialo znakomite rozeznanie w tych sprawach.Mieli tak jak Niemcy gotowe listy kogo nalezy zlikwidowac.Pod tym wzgledem byli wyjatkowo dobrze przygotowani do inwazji na Polske.Przypomne ze mowiono o zlamaniu oporu spoleczenstwa polskiego w pakcie Ribbentrop -Molotow i to byla bardzo dobrze przemyslania akcja majaca na celu steroryzowanie spoleczenstwa i pozbawinia go „sily przywodvdczej”
          Polacy jak weszli do Zaolzia tez od razu aresztowali wszyskich inteligentow czeskich :).Ten schemat jest stosowany przez kazdego agresora.
          Anglicy , Francuzi zawsze tak robili w koloniach.Nie jest to usparwiedliwienie ale wyjasnienie dlaczego akurat tak nas zawziecie tepiono.
          Gen Andersa oszczedzono bo wiazano z nim nadzieje ze pociagnie za soba korpus oficerski i przystapia jako zolnierze do wojny z Niemcami jako czesc Armii Radzieckiej. jednak to sie nie udalo i korpus oficerski odmowil co kosztowalo to ich Katyniem.Czesc oficerow udalo sie Berlingowi pozyskac i ci co nie mowili stanowczo „nie” Rosjanom ocalili glowy.
          Himler tez zastosowal podobna taktyke tworzac SSmanow.

          Odpowiedz na ten komentarz
      • Krzysztof I
        Krzysztof I 12 listopada, 2017, 08:14

        Świetny komentarz Panie Radosławie. Jak to Volatire określił (tłumaczenie angielskie): „Common sense is not so common” czyli że zdrowy rozsądek jest w mniejszości. Tak jak w całej Polsce.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • marinero
          marinero 12 listopada, 2017, 20:02

          Mysle ze zawsze byl :)! Kurduplowi udalo sie bardzo skutecznie wystraszyc Polakow , dostatecznie juz zachwianych w swoim poczuciu bezpiecvzesntwa stresem wywolanym zmainami technologicznymi i kapitalistyczna metoda wyciskania ludzi jak cytryny.W trudnych czasach zawsze glosuje sie emocjami a nigdy rozsadkiem.Nasi liderzy przeoczylo te prosta prawde zakochani w neo-liberalizmie gospdarczym jako prostej da nich metodzie gospodarowania i rzadzenia.

          Odpowiedz na ten komentarz
  3. mariner
    mariner 11 maja, 2017, 18:22

    General Plan Oest -autor Himmler .Polecam przestudiowac ! a potem pisac aroganckie komentarze.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. genek
    genek 19 czerwca, 2017, 13:34

    A kto z Tobą polemizuje, że Niemcy chcieli nas wyniszczyc? Polemice podlega jedynie to, że wybierasz fakty pomijając te, kóre Ci nie pasują ukazując mniejsze zło jako zwycięstwo. Szczyt przewrotności. Gdyby Rosjanie uwłaszczyli Twoje mienie, Wracające wojsko wyszabrowało wszystko i zgwałciło Twoje żonę czy córki i nakazało od teraz żyć w przyjaźni z nimi uznając, że jesteś krajem kolonijnym z jednej strony, a buforowym z drugiej, bez możliwości podjęcia przez Ciebie jakiejkolwiek samodzielnej decyzji to…. uznałbyś się za zwycięzcę?

    Odpowiedz na ten komentarz
    • mariner
      mariner 19 czerwca, 2017, 14:00

      Na wojnie kazdej minuty mozesz strrcic rzecz najcenniejsza -zycie. I jesli je ocalisz ,juz zwyciezyles.!Chyba nigdy w wojsku nie byles ! wiec latwo sie ci pisze i ocenia 🙂 Wstap do Pbrony Terytorialnej, tam potrzebuja zmotywowanych „patriotow”.Dadza ci kotylion bialo -czerwony i pognaja na pola minowe:) lub pod gasienice czolgow.:)

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy