Polska Rzeczywiście Ludowa

Polska Rzeczywiście Ludowa

Za kilka dni będziemy obchodzili 75-lecie Polski, która przeszła do historii jako Polska Rzeczpospolita Ludowa. Państwo, które dla kilku pokoleń Polaków było prawdziwą ojczyzną, z wszystkimi jej zaletami i wadami. A dla polityków o lotności furmanki stało się jakąś czarną dziurą. Można by machnąć ręką na ignorantów, dla których szkoła od zawsze była wrogiem, więc międlą te swoje kilkaset słów bez większego ładu i składu. Ale co zrobić z cynikami, którzy porobili kariery, opowiadając takie brednie jak były premier Bielecki, który ogłosił, że okres PRL to czas większych zniszczeń niż okupacja niemiecka? I z tymi, którzy opowiadali o ruinach po PRL, a później sprzedawali te rzekome ruiny? Pieniędzmi z ich wyprzedaży kolejne rządy ratowały budżet państwa. Hańbą dla nich jest to, że gdy po PRL zostało 1650 zakładów przemysłowych, nowe władze 650 doprowadziły do upadku.

Polityka bredzisławów oparta jest na starej zasadzie: kłam, kłam, a coś z tego zostanie i zastąpi prawdę. Ogłupianie młodszych pokoleń, bombardowanych czarnymi kalkami, prowadzi do podważania uczciwych życiorysów i osiągnięć ich babć i dziadków. Przez lata udawało się to także z powodu tchórzostwa polityków wybieranych do parlamentu dzięki głosom wyborców lewicowych. Na szczęście zaczęło się to choć trochę zmieniać. Przybywa ludzi, którzy nie dają sobie pluć na życiorysy. Wypełnione ciężką pracą i wielkimi osiągnięciami. Jedyna droga to czynne przeciwstawianie się kłamcom, oportunistom i karierowiczom.

Najśmielszy projekt społeczny w historii Polski wart jest solidnej dokumentacji, bo wtedy łatwiej bronić prawdy. Fakty są silną stroną PRL. Nie trzeba jej idealizować. Warto jednak przypominać jej oczywiste osiągnięcia. Bezcenne dla Polski przesunięcie granic na zachód. Bezprecedensowy awans społeczny i cywilizacyjny milionów ludzi. Demokratyzacja oświaty, do której dostęp uzyskali także najbiedniejsi i liczni analfabeci odziedziczeni po Polsce przedwojennej. Ubezpieczenia społeczne, urlopy, powszechny dostęp do wypoczynku. Możliwość uczestnictwa w kulturze. Wysoki poziom uczelni. To nie spadło z nieba. Stało się tak, bo miliony ludzi zakasały rękawy. W naszej nowej serii wydawniczej Polska Rzeczywiście Ludowa piszemy o ich historii. O historii ich ojczyzny.

Wydanie: 2019, 29/2019

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Radoslaw
    Radoslaw 15 lipca, 2019, 14:36

    „Fakty są silną stroną PRL.”
    Fakty byłyby silną stroną, gdyby w Polakach tkwił jeszcze jakiś pierwiastek racjonalizmu, który pozwalałby im z tych faktów wyciągać wnioski. Niestety, odnosze wrażenie, że racjonalizm to w Polsce gatunek wymierający. Zapytajcie Polaka, skąd sie wziął system kartkowy w Polsce. Gwarantuje wam, że oskarży o to „komune”, a wybawienie przypisze zapewne Balcerowiczowi. A przecież fakty są takie, że systemu kartkowego domagała sie Solidarność (vide postulaty sierpniowe), natomiast zniósł je ostatni rząd PRL, Mieczysława Rakowskiego. Tenże sam rząd wreczył Polakom paszporty na życzenie i wprowadził ustawe o działalności gospodarczej (zwaną ustawą Wilczka), która otworzyła droge do nieskrepowanego (może aż nadto) rozwoju prywatnej przedsiebiorczości w Polsce. Zresztą prywatny sektor istniał przez cały PRL i dawał utrzymanie 30-50% populacji. Powiedzcie to przecietnemu Polakowi z pokolenia 20-40 lat, to albo was zwyzywa, albo z bezmyślnym niedowierzaniem rozdziawi oczy i usta. A i tak nie uwierzy, bo przecież w szkole i TV usłyszał, że był komunizm, który jakoby zniszczył i zakazał za PRL-u jakąkolwiek prywatną działalność gospodarczą. A wystarczy obejrzeć sobie jakikolwiek serial TV z lat 70/80, choćby „07 zgłoś sie”. No ale to na pewno komunistyczna propaganda nakazywała umieszczać w filmach „prywaciarzy” – żeby ich klasa robotnicza nienawidziła…
    Ten naród ma już mózgi tak przeorane wszerz i wzdłuż przez propagande, że bedzie wierzył w wygenerowane przez nią klamstwa i mity, a nie fakty. Powszechna edukacji, system socjalny, industrializacja kraju i inne osiągniecia PRL? Wystarczy o tym nie pisać, a młodzi Polacy sami sobie dopowiedzą „prawde” – że to było już przed wojną, albo stowrzono to po 1989 roku. W podreczniku „historii” przeczytacie sobie, jakim osiągnieciem był przedwojenny Centralny Okreg Przemysłowy, gdzie zamierzano stworzyć ok. 110 tys. miejsc pracy, natomiast ani słowa o 2 milionach stworzonych za PRL-u, dzieki czemu zatrudnienie w przemyśle wzrosło ok. 5-krotnie, dzieki czemu odsetek ludności miejskiej za PRL-u rósł w tempie wielokrotnie wiekszym, niż kiedykolwiek w polskiej historii.
    Prawde pozna i zrozumie 5-10% populacji, reszta zadowoli sie „prawdą”.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • felek54
      felek54 18 lipca, 2019, 11:46

      „Radoslaw”…Niesiony na fali nostalgii – zagalopowal sie Pan nieco !…Udzial sektora prywatnego w gospodarce PRL nigdy nie przekroczyl 5-7%…Opieram sie tu na osobistym doswiadczeniu jako mieszkaniec duzego miasta. Nawet gdyby doliczyc do tego rolnikow indywidualnych, ta liczba nie bylaby wieksza, jak jakies 10-15%…Mimo, ze „inicjatywa prywatna” nie byla w PRL w jakis szczegolny sposob tepiona, to jednak wzgledy ustrojowe i ograniczona suwerennosc rzadu trzymaly ten sektor na waskim marginesie gospodarki…. Ale poza tym, to podzielam Panski sentyment jesli chodzi o ogolna, obiektywna ocene czasow PRL ! Z duza radoscia i…apetytem czekam na zapowiadana przez Jerzego Domanskiego serie prac na ten temat !

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Radoslaw
        Radoslaw 18 lipca, 2019, 21:27

        Piszemy chyba o dwóch różnych rzeczach. Gdyby oszacować udział sektora
        prywatnego w PKB PRL, to zgadzam sie, zapewne byłyby to liczby przez Pana podane
        (zaraz je sobie gdzieś odnotuje). Ja miałem na myśli taki oto wskaźnik:
        jaki ODSETEK POPULACJI utrzymywał sie z pracy w sektorze prywatnym. W takim rozumieniu gwałtownie wzrośnie wkład ze strony indywidualnego rolnictwa – na początku PRL na wsi mieszkało z 70% populacji, z czego z rolnictwa żyło z 65%. W 1989 z indywidualnego rolnictwa utrzymywało sie jeszcze ze 25%-30% populacji, choć ogólny odsetek ludności wiejskiej wynosił wtedy jeszcze ze 40% (co oznacza, że wzrosła pozarolnicza aktywność gospodarcza na wsi). No i w tym znaczeniu moje szacowania są
        chyba z grubsza poprawne? Chodziło mi o to, że w tym rzekomo „komunistycznym” państwie, prywatna aktywność gospodarcza była czymś zupełnie naturalnym w życiu społecznym. Może i nie był to sektor szczególnie faworyzowany, ale ludziom z nim związanym zapewniał w wiekszości przypadków utrzymanie powyżej średniej. Miałem tzw. prywaciarzy w rodzinie, poza tym mieszkałem na obrzeżach wielkiego miasta wojewódzkiego i pamietam dobrze te chałupy i samochody, których mógłby „prywaciarzom” pozazdrościć I sekretarz KC. Pisze to bez żadnych złośliwości czy zawiści, ot stwierdzenie historycznych faktów.

        I jeszcze taka dygresja – sięgając pamięcią dochodzę do wniosku, że PRL-owscy „prywaciarze” byli zdecydowanie przyzwoitsi od obecnych „biznesmenow”. Można się było zatrudnić do pracy sezonowej u takiego, dajmy na to, „badylarza”, warunki były ustalone „na gębę” – i zapłacił, jak obiecał. Dziś można mieć umowę, a pieniądze Pan Pracodawca wypłaci na zasadzie „jak będę miał i jak będę chciał”.

        Wracając do głównego wątku – polska prywatna działalność gospodarcza i za II RP była raczej marna. Duże przedsiebiorstwa prywatne były głównie w rekach zagranicznych albo mniejszości narodowych. Sektor państwowy w przemyśle stanowił ze 20%. A już w branżach nowoczesnych i kapitałochłonnych – przemysł samochodowy, lotniczy, zbrojeniowy, elektronika – panowała absolutna dominacja sektora państwowego lub kapitału obcego. Reasumując, w 1945 roku mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy przytłaczająca (moim zdaniem) wiekszość potencjału gospodarczego kraju to były albo opuszczone firmy zagraniczne, albo majątek przejety na Ziemiach Odzyskanych (czy jak je tam teraz zwią), albo opuszczony przez ludność niemiecką czy żydowską (wiadomo z grubsza, z jakich powodów), albo przedwojenne przedsiebiorstwa państwowe. Wszystko to w dodatku zniszczone w 40-60%. Tylko państwo było w stanie nad tym wszystkim zapanować. Zatem już na początku Polski Ludowej sektor prywatny był raczej słabiutki i była to zaszłość ciągnąca sie od wieków. Konsekwencja tego, że 80-90% polskiej populacji było marginalizowane i wyłączane z normalnego udziału w życiu państwa i społeczeństwa. Natomiast garstka polskich możnowładców majątki dziedziczyła, a nie wypracowywała inwestując w przemysł czy handel. Poza wyjątkami, ale Wokulskich było w polskiej historii zdecydowanie za mało.

        Warunki ustrojowe za PRL-u nie były najbardziej sprzyjające dla „prywaciarzy”, szczególnie w latach stalinowskich, ale i tak wręcz komfortowe wobec innych „demoludów”. Zreszta trzeba pamiętać, że i przed II w.św. lokomotywą polskiej modernizacji miał się stać sektor państwowy. PRL-owski sektor prywatny zaczął się dynamicznie rozwijać gdzieś od lat 70-tych. Coraz więcej ludzi mieszkało w miastach, wykształciło się na tyle, że byli przygotowani do założenia jakiegoś drobnego biznesu. No i zaczęli gromadzić kapitał – słynne wyprawy handlowo-turystyczne po tzw. demoludach :). I coraz więcej wyjeżdżało do pracy na Zachód. Miałem sąsiada, który z takiego wyjazdu przywiózł „kapitał założycielski” pod warsztat samochodowy na 4 stanowiska. To i dziś byłaby niezła firma.
        No a jeśli spojrzymy na polski prywatny sektor dziś – wszystkie znane mi większe prywatne przedsiębiorstwa powstały w oparciu o przejęty (chyba nie zawsze uczciwie) majątek przedsiębiorstw PRL-owskich. To się kształtowało w latach 90-tych. Bez tego wkładu obecny polski sektor prywatny byłby zupelnie marginalny wobec dominacji zagranicznej.

        No to tyle moich dywagacji – jeśli chce Pan wnieść jakieś korekty do moich oszacowań czy swoje własne spostrzeżenia, to chętnie poczytam.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • felek54
          felek54 19 lipca, 2019, 04:02

          Byc moze to tylko kwestia semantyki, ale klasyfikowanie rolnikow indywidualnych jako czesc „sektora prywatnego” wydaje mi sie naduzyciem. W odroznieniu od innych demoludow, dzieki Gomulce chlopom w PRL niby udalo sie uniknac dobrodziejstw „dobrej zmiany” w postaci przymusowej kolektywizacji. W praktyce jednak glowna roznica miedzy nimi i pracownikami PGR-ow byla taka, ze za nimi nie chodzil caly dzien zaden „ekonom” z nachajka !…W warunkach gospodarki nakazowo-rozdzielczej, gdzie panstwo ma monopol na srodki produkcji, skup i dystrybucje towarow, gdzie ceny na rynku ustalane sa arbitralnie przez Biuro Polityczne partii rzadzacej – i to niekoniecznie wedlug kryteriow ekonomicznych – gdzie infrastruktura prawna jest tylko narzedziem realizacji programu Partii… – trzeba miec naprawde ogromne zasoby dobrej woli i wyobrazni, zeby okreslac rolnikow mianem niezaleznych, pelnoprawnych podmiotow gospodarczych…

          W warunkach monopolistycznego kapitalizmu panstwowego, jakim byly gospodarki „Obozu”, wszelkie „prywatne inicjatywy” – tu i owdzie, mniej lub bardziej tolerowane – byly tylko marginesem, ciekawostka, czyms w rodzaju… „egzotiki niemnozko” 🙂

          I stad wlasnie moja niechec do akceptowania Panskiego szacunku („30-50% Polakow w sektorze prywatnym”…).

          Podobnie jest z „prywaciarzami”…Ich sukces/porazka i w ogole sama egzystencja w duzym stopniu zalezaly od widzimisie lokalnego sekretarza Partii, a czesto nawet od humoru jakiegos dzielnicowego !…
          Ci, ktorym sie powiodlo, na tle ogolnej szarosci wyrozniali sie – wielu ludziom nawet „kluli w oczy” (!)….Byc moze to wlasnie przyczynilo sie do znieksztalcenia percepcji ich liczebnosci, sily i rzeczywistego znaczenia…

          Na koniec…Trudno mi robic porownania, bo nie mam osobistego doswiadczenia z „kapitalistami” w dzisiejszej, „wolnej” Polsce. Zgodze sie jednak z Panem w ocenie ich poprzednikow w PRL …Jako uczen i student dorabialem czasami na wakacjach u „prywaciarzy”. Wspominam to bardzo dobrze i cieplo ! Mimo, ze w pracy nikt nigdy nie mial watpliwosci „who’s the boss” ( 🙂 ), to stosunki z szefem zawsze byly otwarte, zyczliwe i partnerskie. Pamietam, ze byli wymagajacy, ale potrafili docenic uczciwosc, wysilek i dobra robote….Nie przypominam tez sobie zadnych klopotow z rozliczaniem godzin i terminowa wyplata wynagrodzen !…

          Mysle, ze Pana uwagi nie wymagaja zadnej „korekty”.
          Obaj myslimy bardzo podobnie.

          Moje „trzy grosze” wtracilem troche w duchu Karafki La Fontaine’a – spojrzalem na ten sam przedmiot pod innym katem… 🙂

          Odpowiedz na ten komentarz
          • Radoslaw
            Radoslaw 19 lipca, 2019, 18:05

            ” W warunkach gospodarki nakazowo-rozdzielczej, trzeba miec naprawde ogromne zasoby dobrej woli i wyobrazni, zeby okreslac rolnikow mianem niezaleznych, pelnoprawnych podmiotow gospodarczych…”
            Zgadzam sie, to oczywiście nie był sektor prywatny w pełnym znaczeniu tego słowa. Ale jednak duch „pracy na swoim” przetrwał, a to też ważne. Z drugiej strony – czy dziś jest w Polsce autentyczna, uczciwa konkurencja? Ceny są na rolnikach wymuszane przez oligopole pośredników. O ile mi wiadomo, przetwórstwo rolne jest dziś w Polsce opanowane w dużym stopniu przez podmioty zagraniczne. Niewątpliwie działają skuteczniej niż gospodarka nakazowa – tyle, że wyłącznie we własnym interesie, kosztem rolników z jednej strony i konsumentów z drugiej.
            A polityczne naciski i szemrane powiązania władzy z biznesem to dopiero po 1989 roku rozkwitły w pełnej krasie.
            Ogólna (choć siłą rzeczy uproszczona) moja refleksja jest taka, że po 1989 roku zaprzepaszczono to, co z wielkim wysiłkiem osiągnieto i należało chronić, a patologie rozrosły sie do niesłychanych rozmiarów. Do strat czysto materialnych należy dodać jeszcze inne, trudne do zmierzenia, ale katastrofalne dla społeczeństwa koszty – np. głebokie podziały miedzyludzkie, dramatyczny upadek wzajemnego zaufania, a to jest czynnik, który paraliżuje np. życie gospodarcze. Ludzie nieustannie doszukują sie wszedzie pułapek i wrogów, i na to marnują ogromną cześć społecznej energii.
            No to, jak to drzewiej mawiano, pogadaliśmy sobie w serdecznej atmosferze wzajemnego braterskiego zrozumienia :). Kłaniam sie.

  2. ireneusz50
    ireneusz50 15 lipca, 2019, 15:51

    pod każdym artykułem opisującym nasza rzeczywistość śmiało i uczciwie mozna napisać – „NASZYM DRAMATEM JEST WŁADZA BEZROZUMNYCH MENELI POCHODZĄCA Z RYNSZTOKU!
    Od roku 1989 do nadal, władze w III RP sprawuje na przemian rynsztok społeczny. Jedynymi kwalifikacjami zostania „politykiem” w III RP, jest proweniencja menela. Nie ma żadnego znaczenia opcja z jakiej jest menel, rożni ich od siebie wyłącznie ksywa.; Etos Solidarności to chroniczna niechęć do nauki i pracy. Ale to wszystko jeszcze mozna przeżyć, ale gorsze jest ze UE, nadrzędna organizacja nad państwami członkowskimi ma dobór swoich elit bardzo zbliżony do doboru polskich elit, w UE rządzi WŁADZA BEZROZUMNYCH MENELI POCHODZĄCA Z RYNSZTOKU, ta złota pani jak ja nazywa pewien komiwojażer książek dla nieczytających, to w rzeczywistości obślizła flądra wysługująca się swoimi pachołkami.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Radoslaw
    Radoslaw 15 lipca, 2019, 22:46

    Jest wiele powodów, dla których Polsce Ludowej należą się wyrazy uznania. Wśród nich jest zaś jeden, który sam w sobie sprawia, że tamte pół wieku można nazwać najlepszym okresem w całej tysiącletniej historii narodu polskiego. To system edukacji – prawdziwie powszechny, egalitarny, znoszący różnice klasowe. System na ZNAKOMITYM poziomie. W kraju, który w 1945 roku pod względem ekonomicznym znalazł się 100-150 lat za światowymi liderami, stworzono system kształcenia, który reprezentował średni poziom krajów najlepiej rozwiniętych. Piszę to jak inżynier, który ukończywszy raczej przeciętną PRL-owską uczelnię, bez żadnych kompleksów od kilkunastu lat wykonuje swój zawód w jednym z owych krajów rozwiniętych.
    Korzystając z dobrodziejstw internetu, oglądam dość regularnie, udostępniane przez niektóre światowej sławy uczelnie, serie wykładów. Mam już tego za sobą ze 100 godzin i jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym od wykładowców ze Stanford, MIT czy Cambridge usłyszał coś, czego nie przekazali mi moi nauczyciele z prowincjonalnej uczelni, z biednej Polski Ludowej. Edukacja była świętością i gdyby ktoś wówczas sprokurował taki chaos, z jakim mamy obecnie do czynienia w oświacie, to chyba resztę życia spędziłby w więzieniu. A przede wszystkim – nikomu coś takiego nie przyszłoby nawet do głowy. Bez skomplikowanych systemów komputerowych proces rekrutacji do szkół średnich był zamkany w czerwcu. A teraz? Mamy połowę lipca i tysiące polskich dzieci i ich rodziców chodzą roztrzęsione, bo w ogóle nie wiedzą, czy dostaną się do JAKIEJKOLWIEK szkoły! A ci szczęśliwcy, którzy do szkół się dostali, poznają np. rozkosze uczenia się na dwie zmiany – rzecz w PRL-owskich szkołach średnich nie do pomyślenia!
    No udała się ta „wolna, demokratyczna i niepodległa” Polska, „ładne” wakacje zafundowała swoim młodym obywatelom, ładną lekcję patriotyzmu….

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Andrzej
      Andrzej 16 lipca, 2019, 08:05

      Prowadzacy zajecia z przedmiotu zwacego sie „Teoria panstwa i prawa” – studiowalem prawo – mlody asystent dwa razy nam, studentom z jego grupy, powiedzial, ze on i dwaj jego bracia ukonczyli wyzsze studia (w latach 1950-tych i 60-tych) dzieki pomocy panstwa – tak krytykowanego, osmieszanego, znienawidzonego przez wielu. Rodzice byli niewyksztalceni i biedni, mowil, ale on i bracia otrzymali wszystko, co bylo potrzebne, aby ukonczyc studia – miejsce w akademiku i stypendium wystarczajace na pokrycie wszystkich kosztow. Wystarczylo tylko chciec ukonczyc studia, uczyc sie, sytuacja materialna rodzicow nie miala zasadniczego znaczenia. Przed wojna, powtarzal, moze jeden z nas – przy wielkim poswieceniu rodzicow – ukonczylby studia. Po wielu latach uswiadomilem sobie, ze powiedzial nam cos bardzo waznego.
      I jeszcze jedno… Wszyscy slyszelismy zarty i kpiny z ludzi przenoszacych sie po wojnie ze wsi do miasta: ze prymitywni, ze sloma wystaje im z butow itd. itd. Moze tak bywalo, ale ich dzieci – dzieki stworzonym przez PRL szansom – sa inzynierami, prawnikami, lekarzami, naukowcami.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Radoslaw
        Radoslaw 16 lipca, 2019, 09:49

        Szkoda, że ci kpiarze nie zadali sobie trudu, aby zapytać – a kto te wiejską biedote doprowadził do takiego skandalicznego stanu? Kilka wieków haniebnego systemu zniewolenia zwanego pańszczyzną! No ale niejeden z panów kpiarzy miał zapewne szlacheckie pochodzenie, jego przodkowie czerpali profity z tego odrażającego systemu i dbali o to, żeby uniemożliwić niższym warstwom społecznym awans. Przepaść mentalna i społeczna miedzy Polską i zachodnią Europą była GIGANTYCZNA na wiele wieków przed Polską Ludową. W Anglii, już w czasach Henryka VIII nie było niczym zdumiewającym, że synowie rzemieślników zajmowali wysokie stanowiska w administracji. Mój ulubiony przykład to Izaak Newton – syn chłopa, który został jednym z najwybitniejszych uczonych wszechczasów. A było to w XVII wieku – jakie szanse na kariere miał wtedy w Polsce syn pańszczyźnianego chłopa? Kiedy moim kolegom na Zachodzie opowiadam, że przytłaczająca wiekszość przedwojennego polskiego chłopstwa miała „gospodarstwa” po 2-3 ha, zaś garstka magnatów majątki siegające 200 tys. ha, to ludzie nie mogą uwierzyć, że w XX w. możliwe były tak haniebne nierówności.
        Dopiero Polska Ludowa zaczeła z tego oceanu nedzy i niesprawiedliwości robić coś, co zaczeło przypominać normalne, egalitarne, demokratyczne, społeczeństwo. I w 1989 roku już nim było. W mojej klasie (lata 80-te) miałem koleżanke wywodzącą sie z jednego z wielkich rodów magnackich. Dla niej i dla nas wszystkich była to już tylko historyczna ciekawostka. A jej najlepszą przyjaciółką była dziewczyna z rodziny robotniczej. Obie ukończyły wyższe studia. Niech ten przykład ilustruje ogromny wkład Polski Ludowej w rozwój narodu polskiego.
        Kłaniam sie.

        Odpowiedz na ten komentarz
  4. Karl Friedrich
    Karl Friedrich 16 lipca, 2019, 19:02

    Po trzydziestu latach tzw. wolnej Polski można już pokusić się o bilans dokonań w ciągu tych lat. Dokonuje się na oczach wymiana elit, które kształtowały życie Polski w ostatnich latach. Do głosu dochodzi nowe pokolenie, które nie zna czasów Polski Ludowej, a jeżeli coś o niej wie, to głównie z przekazów rodzinnych. Media w zdecydowanej większości i ze znanych powodów negatywnie piszą o czasach powojennych w Polsce, zapominając, że były to lata Zimnej Wojny, zimnej, ale brutalnej. Łatwo tymi młodymi ludźmi manipulować, tak by nie mogły uchwycić istoty rzeczy. Dobrze, że „Przegląd” ma odwagę pisać o czasach Polski Ludowej i naświetlać jej historię z wielu punktów widzenia, podkreślając zwłaszcza dokonania cywilizacyjne tego okresu.
    Naród polski został wyzwolony z jarzma hitlerowskiego przez Armię Czerwoną. Zdanie to nie przejdzie publicznie przez gardło żadnemu politykowi z obozu Solidarności (z wyjątkiem Kornela Morawieckiego).
    Słaba przedwojenna Polska, powiązana, jak się okazało, papierowymi sojuszami, została zdruzgotana przez hitlerowskie Niemcy i stalinowski Związek Radziecki w 1939r. Tu grali potężni gracze, bezwzględnie pilnujący swych interesów. Każdy z nich wiedział, że wojna między nimi jest nieuchronna, że należy się do niej jak najlepiej przygotować oraz dobrze określić korzystne pozycje wyjściowe. Polska, ten „bękart Traktatu Wersalskiego”, była tu jedynie pionkiem w grze.
    Możemy w tym miejscu podywagować. Fakt przesunięcia przez Stalina granic ZSRR w 1939r. na zachód o 200 km, mógł mieć wpływ na dalsze losy wojny. W przeciwnym przypadku, być może Moskwa zostałaby zdobyta przez Hitlera na jesieni 1941, przed katastrofalną zimą, nie obroniłby się Leningrad, a nad Wołgę i Zakaukazie armia niemiecka dotarłaby jeszcze w 1941r. W rezultacie Związek Radziecki przegrywa wojnę.
    Nie usprawiedliwiam tu Stalina i jego zbrodni; tu mówimy o geopolityce. Ważne, że po wojnie Polska w nowych granicach powstała, choć w strefie wpływów ZSRR i poddana ideologii tego państwa. Innej opcji nie było. Przywrócono tym samym zachodnie granice Słowiańszczyzny z XI wieku (z pominięciem, rzecz jasna, ziem połabskich).
    Można dalej dywagować i zastanawiać się, co by było, gdyby armia niemiecka broniła się dłużej przez kilka miesięcy w roku 1945. Amerykanie zrzuciliby bombę atomową, być może na niemiecki wtedy Wrocław i Szczecin, by szybko zakończyć wojnę i pokazać Armii Czerwonej, by nie szła dalej na zachód, za Bug. Odrodzona Polska powstałaby jako państwo prozachodnie, ale bez Kresów, bez Dolnego Śląska i Zachodniego Pomorza. Byłaby takim Księstwem Warszawskim, jak mówił prominentny polityk z czasów PRL.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 16 lipca, 2019, 22:33

      „Odrodzona Polska powstałaby jako państwo prozachodnie”
      Odrodzona z tą samą oligarchią, która trzymała ją w zacofaniu od setek lat, blokując awans społeczny przytłaczającej większości populacji. Ta „prozachodniość” polegałaby jedynie na tym, że grupka najbogatszych i wpływowych nadal jeździłaby sobie na Zachód po wykształcenie albo drogie samochody – tylko nie po idee postępu społecznego. Tak, jak to było do 1939 roku.
      I jak wraca od 1989 roku. Nowa oligarchia realizuje cel powrotu do „ideału II RP” w sposób bardzo sprytny i skuteczny. Oczerniając PRL wypiera z umysłów młodych Polaków cały model solidaryzmu i egalitaryzmu społecznego, przekonując, że to „komunistyczna aberracja”, za jedynie słuszny i pożądany uznając mieszaninę brutalnego darwinizmu społecznego z prymitywnym nacjonalizmem i katolicyzmem. Nowa oligarchia wie, że ten proces jeszcze potrwa, że jeszcze trzeba poczekać, aż wymrą roczniki „skażone komuną”. Ale chyba osiągnie swój cel. Machina propagandowa o nazwie IPN swoimi mackami urabia młodych Polaków od najmłodszych lat, dyskretnie sugerując, że starym się w głowach pomieszało, że pozytywne sentymenty za PRL to tylko wyidealizowane tęsknoty za utraconą młodością przemieszane z postępującą demencją. Nie ma nic skuteczniejszego od przebiegłego wykorzystania odwiecznego konfliktu pokoleń.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • ireneusz50
        ireneusz50 16 lipca, 2019, 23:30

        „Odrodzona Polska powstałaby jako państwo prozachodnie” – to tez chyba nie, „Odrodzona Polska powstałaby jako państwo neokolonialne, nie importuje sie do polski zadnych standardów państw zachodnich, to raczej nieudolne kopia sanacji.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • Radoslaw
          Radoslaw 17 lipca, 2019, 09:52

          To dokładnie miałem na myśli. Dodam jeszcze, że dokładnie jak przed wojną, sektor dużych przedsiebiorstw w Polsce jest zdominowany przez podmioty zagraniczne, które:
          1. Szkodzą Polsce bezpośrednio wypompowując za granice swoje zyski.
          2. Szkodzą Polsce pośrednio:
          a) narzucając drakońskie warunki polskim podwykonawcom, blokując tym samym ich rozwój, czy wrecz doprowadzając do masowych bankructw, jak to miało miejsce przy okazji budowy autostrad
          b) ograbiają polską gospodarke z najlepszej siły roboczej, bo stać je na zapewnienie im lepszych płac. Praktycznie wszyscy moi przyjaciele z lat studenckich pracują dziś w zagranicznych firmach.
          c) preferują podwykonawców czy partnerów ze swoich krajów macierzystych, kosztem polskich. Zagraniczny bank działający w Polsce NIGDY nie udzieli kredytu polskiej firmie, jeśli stwarzałoby to zagrożenie dla firmy z jego kraju działającej w Polsce. „Kapitał nie ma narodowości” – ta kosmiczna brednia głoszona przez polskich, pożal sie Boże, liberałów sprowadziła Polske do poziomu kraju skolonizowanego.
          Taki właśnie model zostałby wprowadzony w Polsce w 1945 roku, gdyby stała sie ona cześcią tego wymarzonego (a raczej urojonego) przez Polaków Zachodu. Nie powstałoby miliony tanich mieszkań, tysiące szkół, szpitali, nie byłoby polskiej kultury, sportu, systemu socjalnego – bo zwyczajnie nie byłoby z czego tego finansować. Do dziś panowałaby w Polsce nedza kraju skolonizowanego, pozbawionego kapitału i kadr, aby z tego wyjść.

          Odpowiedz na ten komentarz
          • ireneusz50
            ireneusz50 17 lipca, 2019, 11:17

            ale Marylka Rodowicz i Daniel Olbrychski nie uzyskaliby statusu pokrzywdzonych przez PRL, ich krzywda zostałaby nie zauważona.

      • felek54
        felek54 18 lipca, 2019, 12:26

        „Radoslaw”… Czytam Pana komentarze z duza satysfakcja…Pan wyraza bardzo elokwentnie to, co siedzi u mnie w glowie i co czuje intuicyjnie – a czego tylko moje lenistwo nie pozwala mi samemu wyrazic !… 🙂

        Odpowiedz na ten komentarz
        • Andrzej
          Andrzej 18 lipca, 2019, 20:11

          Ja tez. Wyrazy uznania dla Radoslawa i mocny uscisk dloni.. Przy okazji – apel do wszystkich czytelnikow Przegladu; polecajmy to, nasze pismo wszystkim znajomym, bliskim i dalszym. Czym wiecej Polakow bedzie czytalo Przeglad, tym wieksze beda szanse na to, ze Polska stanie sie normalnym krajem.

          Odpowiedz na ten komentarz
          • Andrzej
            Andrzej 18 lipca, 2019, 20:33

            Wysylam znajomym kopie fragmentow wybranych felietonow i artykulow oraz komentarzy Radoslawa. Powinno to przyniesc pozadany efekt.

    • ireneusz50
      ireneusz50 16 lipca, 2019, 23:36

      Po trzydziestu latach tzw. wolnej Polski można już pokusić się o bilans dokonań w ciągu tych lat. – ani to wolna Polska ani dokonania, sprzedać dorobek babuni i dziadka to nie dokonania.

      Odpowiedz na ten komentarz
  5. Radoslaw
    Radoslaw 18 lipca, 2019, 22:19

    Nie chcąc już dłużej monopolizować dyskusji, dziękuję pozostałym komentatorom za uznanie. Staram się, aby wszystkie fakty i liczby, które podaję były, wedle mojej najlepszej wiedzy i woli, poprawne. Niemniej (a raczej – tym bardziej) przyjmę korekty ze strony ludzi, którzy mają lepszą ode mnie wiedzę.
    Oto jeszcze jedna ciekawostka, którą ostatnio przeczytałem: polska energetyka będzie wymagać inwestycji rzędu 400 mld. złotych, aby utrzymać ją przy życiu. To są skutki grabieżczej gospodarki ostatnich kilku dekad. Jeśli sama modernizacja ma kosztować 400 mld. to można założyć, że całkowita wartość branży gdy powstawała była lekko ze 3 razy większa. Po przeliczeniu tej sumy na dolary i uwzględnieniu inflacji dolara za ostatnie 40 lat, dostaniemy, że na przełomie lat 70/80-tych TYLKO polska energetyka była warta ze 100 mld. dolarów. Natomiast ówczesne zadłużenie zagraniczne było rzędu 20 mld. dolarów. Moje rachunki są bardzo zgrubne, ale myślę, że oddają istotę sprawy.
    Po stronie WINIEN: 20 mld. dolarów, po stronie MA: 100 mld. dolarów (tylko w JEDNEJ branży). To tak wygląda bilans państwa, które, wedle obecnej polityki „historycznej”, pod koniec epoki Gierka było kompletnym bankrutem, trupem i czarną dziurą? To czym jest to obecne?

    Odpowiedz na ten komentarz
    • ireneusz50
      ireneusz50 20 lipca, 2019, 21:03

      III RP JEST JEDYNYM PAŃSTWEM ŚWIATA W KTÓRYM KANALIE SĄ BOHATERAMI Krótko i na temat. Naród, którego obywatele donoszą obcym na swoją ojczyznę, naród, który szkodzi swojej ojczyźnie korzystając z pomocy obcych, nie powinien fizycznie istnieć! Ohydę, plugawość naszego narodu obnażyli wodzowie Solidarności. To te sprzedajne prostytutki jako pierwsi, nie tylko domagali się sankcji przeciw naszemu narodowi, ale informowali jakie sankcje najboleśniej uderzą w nasz naród! To te sprzedajne prostytutki z Solidarności ukuli hasło „czym gorzej tym lepiej”. Nic, absolutnie nic, nie usprawiedliwia działań przeciw interesom własnego narodu. W 1795 roku straciliśmy niepodległość. Sprawcami utraty niepodległości była arystokracja i kler! To oni, publicznie chwalili się szkodzeniem Polsce, to oni- tak samo jak obecne prostytutki z totalnych w UE, chwalili się komu służą. W 1795 roku lud Warszawy powiesił biskupów za zdradę Polski. Powieszeni to; Prymas Michał Jerzy Poniatowski, 2.bp.Chełmski Wojciech Skarszewski, 3. bp. Żmudzki Jan Stefan Giedroyć, 4. bp. Poznański Antoni Onufry Okęcki, 5. bp. Łucki Adam Naruszewicz, 6.bp. Wileński Ignacy Jakub Massalski, 7. bp. Inflancki Józef Kossakowski, 8. bp. Przemyski Michał Sierakowski. Informuję że prymas- brat króla, by nie zostać powieszonym popełnił samobójstwo w pałacu. Minęło 123 lata i ententa podarowała nam niepodległą Polskę. Od roku 1980 do czerwca 1989 wodzowie Solidarności szkodzili Polsce wszędzie gdzie było to możliwe! W nagrodę zostali bohaterami państwa, w którym najwyższe władzę sprawują sprzedajne prostytutki. Doszło do sytuacji, w której dosłownie, pospolite antypolskie ścierwa z III RP, które są w UE, domagają się sankcji przeciw naszemu narodowi, domagają się śledztw przeciw bezprawiu w Polsce, domagają się wstrzymania pomocy finansowej dla naszego narodu, robią to jawnie i chwalą się swoim kurewskim postępowaniem. Wszyscy ci, którzy wspierają totalne kanalie, szkodzące naszemu narodowi, niczym mentalnie nie różnią się od tych prostytutek. Sprzedajne totalne ścierwa z III RP w UE, to dla was fragment wiersza. „Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli,…..” Chciałbym dożyć dnia, w którym sprzedajne prostytutki w służbie obcych z UE, skończą na latarniach tak jak biskupi! Państwo bezsilne wobec jawnych zdrajców naszego narodu, nie powinno, a moim zdaniem nie może dalej istnieć jako rzekomo niepodległy byt! Rząd powinien albo rozprawić się ze zdrajcami, albo rozwiązać państwo w którym pospolite kanalie, oczajdusze, pełnią najwyższe urzędy! Za sprawa takich kanalii jesteśmy na samym dnie upodlenia naszego narodu. Nikt nie będzie szanować narodu, który popiera zdrajców swojej ojczyzny! 20.07.2019 – tygodnik szerszeń

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Legat
        Legat 23 lipca, 2019, 15:34

        O ile dobrze pamiętam, to Michał Jerzy Poniatowski nie został powieszony. Niektórzy twierdzą, że został otruty i że mógł w tym maczać palce sam Tadeusz Kościuszko.

        Odpowiedz na ten komentarz
  6. Tanaka
    Tanaka 22 lipca, 2019, 13:24

    Redaktorowi Domańskiemu, Ludwikowi Stommie, nieustająco Bronisławowi Łagowskiemu choć nie ma jego tekstu w ostatnim numerze „Przeglądu”, gratuluję świetnych tekstów na temat Polski Ludowej. Najbardziej zaś grattuluję czytelnikom, którzy te mądre i trafne teksty czytają, mogąc je odnieść do własnej wiedzy, doświadczenia, czy po prostu się dowiedzieć tego, o czym nie mieli pojęcia, lub też wyprostować w umysłach to, co im propaganda w głowach skrzywiła.

    Obszerny tekst Ludwika Stommy „Polska Ludowa, w której wzrastałem” wprost kapitalny, czuję jednak duży niedosyt. Nie z winy autora, znakomitego, ale z winy ogromu przestrzeni do poznania i szczupłości sił do przedłożenia owego poznania czytelnikom, obywatelom, Polakom. Trzeba tego więcej i więcej. Bez końca.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy