Polska w genach

Polska w genach

Bardzo byłem dumny, gdy dostałem radziecki paszport, w którym była wpisana narodowość Polak

Igor Janowski – prezes Filii Krasnodarskiej Organizacji Regionalnej Polskie Centrum Narodowo-Kulturalne „Jedność” w Soczi

Gdyby zapytać przeciętnego Polaka, z czym kojarzy mu się Soczi, na pierwszych miejscach byłyby prawdopodobnie odpowiedzi: olimpiada zimowa, mundial i baza polskich piłkarzy, wielki kurort nadmorski. Ale na pewno zaskoczyłaby go informacja, że działa tu organizacja polonijna.
– Dlaczego? Nikogo chyba nie dziwi, że w najróżniejszych zakątkach Rosji żyją Polacy, a na dodatek ich korzenie często są podobne.

Jakie są pańskie?
– Myślę, że dość typowe. Pradziadek mieszkał na dalekim wschodzie carskiego imperium, trafił tam – zapewne jak większość Polaków – na zesłanie. W 1938 r. – na fali stalinowskich represji – został aresztowany i rozstrzelany. W tym samym roku mój dziadek też został aresztowany i przesiedział 10 lat w jednym z więzień obwodu magadańskiego.

Za co trafili do więzienia?
– Po prostu dlatego, że byli Polakami. Trzeba pamiętać, że był to okres tzw. wielkiego terroru. Mój ojciec urodził się w obwodzie magadańskim, gdy dziadek siedział w więzieniu. Historia moich rodziców też wydaje się typowa, ojciec ożenił się z Rosjanką i zamieszkali na drugim końcu Rosji, w Kraju Krasnodarskim. Niestety, rodzice wcześnie się rozwiedli i ojca nie pamiętam, ale dziadka tak, chociaż tylko z wczesnego dzieciństwa. Być może dzięki niemu chociaż trochę mówię po polsku.

Ojca pan nie pamięta, dziadka słabo, matka Rosjanka…
– Domyślam się, do czego pan zmierza: czy to wystarczy, żeby czuć się Polakiem? W takim razie pana zaskoczę, od najmłodszych lat nie zapominałem, że jestem Polakiem. Pamiętam, jak bardzo byłem dumny, gdy – jeszcze jako uczeń – dostałem radziecki paszport, w którym była wpisana narodowość Polak! Pokazywałem go, komu tylko mogłem! Od dzieciństwa marzyłem, aby do Polski przyjechać.

Kiedy po raz pierwszy udało się spełnić te marzenia?
– Gdy miałem 15 lat, uprosiłem matkę, żeby wysłała mnie do Polski. Nie miałem wtedy jeszcze paszportu, jedynie zaświadczenie, że ojciec jest Polakiem. Przez tydzień jeździliśmy po Polsce autobusem.

To trochę trwało…
– Owszem, ale doskonale pamiętam moment, gdy przekroczyliśmy granicę… Wjechaliśmy do Polski i zobaczyliśmy rozświetlone kioski, w których sprzedawano czekoladę, marsy, snickersy. To był rok 1989 i takich rzeczy w naszych sklepach nie było. Mieliśmy kartki i pamiętam, jak kupowaliśmy na nie cukier, proszek do prania. Wtedy w Polsce był bardzo zimny listopad, ale dla mnie wspomnienia wciąż są bardzo gorące, każdy dzień pobytu widzę bardzo ostro. Całą wycieczkę opowiedziałem mamie, mówiłem, jak bardzo podoba mi się Polska, że mógłbym tam mieszkać. Nie była tym zmartwiona.

I co dalej z młodzieżowymi marzeniami o Polsce?
– Życie pisze scenariusze, które często zaskakują bardziej niż marzenia. Przez wiele lat od tej pamiętnej wycieczki chciałem przyjechać do Polski. Skończyłem szkołę, rozpocząłem pracę jako marynarz na statkach handlowych, ożeniłem się, przyszły na świat dzieci. W czasie przemian gospodarczych zaczęliśmy z żoną prowadzić w Soczi sklep odzieżowy, potem następny. Lata leciały, interes się rozkręcał, dziś współpracujemy z włoskimi firmami odzieżowymi. Obecnie przygotowujemy otwarcie naszego sklepu w Warszawie. W zeszłym roku starsza córka skończyła szkołę, zdała egzamin państwowy, który można porównać z polską maturą. Powstało pytanie, co dalej, jakie studia. I zrodziła się idea: może w Polsce? Córka na to: „Pojadę, zobaczę, jeśli mi się spodoba – to dlaczego nie?”.

A więc wycieczka do Polski jak przed laty?
– To już inne czasy. Przylecieliśmy w sierpniu zeszłego roku. Wypożyczyliśmy samochód, z Warszawy pojechaliśmy do Gdańska, Sopotu, zwiedziliśmy Mazury, Kraków. Było super! I córka zaczęła studiować najpierw na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie na roku zerowym. Bardzo dobrze zna angielski, ale polski słabo, więc rok poświęciła na jego szlifowanie. W październiku rozpoczęła studia na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych. Tak jej się spodobało, że oświadczyła, że nie wróci do Soczi…

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 48/2019, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2019, 48/2019

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy