Polska woda… zdrowia nie doda

Sanepidy i władze lokalne często nie podają informacji o tym, co płynie z naszych kranów

Nieprawdopodobne problemy z dostępem do czystej wody mieli ostatnio mieszkańcy Białegostoku. Po zbadaniu płynu kapiącego z kranów okazało się, że norma sanitarna jest przekroczona aż o 100%! Był to skutek zanieczyszczenia rzeki Supraśl. Wojewódzki sanepid wprawdzie dopuścił warunkowo wodę do spożycia, ale musiał ją „wzbogacić” dodatkową porcją… chloru. Bezsilni eksperci z sanepidu doradzali jedynie kilkuminutowe gotowanie wody, aby pozbyć się nadmiaru chloroformu.
Z sieci wodociągowej korzysta 94% Polaków (dane GUS na 2002 r.). W 2002 r. dostęp do niej miało 83% Polaków (w 1995 r. – 82%). Problemem jest jednak jakość wody dostarczanej do mieszkań. Według danych GUS-owskich, ludność miejska zaopatrywana w wodę odpowiadającą wymogom sanitarnym stanowi 89%. Znacznie gorzej jest na wsiach. Tu woda, którą można pić bez obaw, dociera tylko do 77%. Strach czerpać do celów spożywczych wodę ze studni. Według badań bowiem, zaledwie 35% z nich to źródło wody trzymającej normy bezpieczeństwa.
„Ujmowane przez przedsiębiorstwa wodociągowe wody powierzchniowe, infiltracyjne i podziemne w większości miast były o niskiej jakości. Około 67% ujmowanych wód pochodziło z wód powierzchniowych, przeważnie złej jakości. W tej sytuacji woda podawana do sieci wymagała, często skomplikowanego, uzdatniania”, przyznaje raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący jakości wody dostarczanej Polakom.
Inspektorzy NIK doszukali się, że woda podawana do sieci – pomimo stosowanych, często skomplikowanych, procesów uzdatniania – wykazywała przekroczenia dopuszczalnych wartości wskaźników zanieczyszczeń. Wpływ na niezadowalającą jakość wody dostarczanej ludności miały również m.in. zły stan techniczny sieci wodociągowych oraz tzw. wtórne zanieczyszczenia uzdatnionych wód, spowodowane przewymiarowaniem tych sieci, wynikającym ze zmniejszającego się zużycia wody. Zespół tych czynników sprzyjał zwiększaniu się liczby awarii, a także stratom wody.
W raporcie dostało się także administracji rządowej, samorządowej oraz sanepidom za brak właściwego nadzoru nad jakością wody pitnej.
Niestety, informacja o tym, co tak naprawdę płynie w naszych kranach, jest dla przeciętnego Polaka raczej niedostępna. Teoretycznie wszystko jest jawne, ale… – Pomimo stwierdzanych naruszeń wymagań dla wody do picia i na potrzeby gospodarcze nie zawsze podejmowano postępowania o uznanie warunkowej przydatności lub zakaz użytkowania wody – czytamy w raporcie NIK. Przykłady? Chociażby historia z kwietnia tego roku, kiedy to Przedsiębiorstwo Wodociagów i Kanalizacji oraz sanepid w Olsztynie ukrywały – jak donosiła „Gazeta Olsztyńska” – że woda dostarczana mieszkańcom skażona była bakteriami coli! O tym, że coś jest nie tak, zaalarmował olsztynian intensywny zapach i smak chloru w wodzie. Do poinformowania ich o sytuacji nie kwapiła się żadna instytucja odpowiedzialna za to – władze lokalne czy sanepid.
Warto pamiętać, że jeśli mamy wątpliwość co do jakości wody, możemy zwrócić się do miejscowego sanepidu z prośbą o jej przebadanie.
Co ciekawe, polskie normy dotyczące jakości wody pitnej są bardzo ostre. Nawet bardziej restrykcyjne niż unijne. Niestety, pozostają głównie na papierze.
Oczywiście można się pocieszać, że jakość wody w Polsce jest nieporównywalnie lepsza niż w krajach azjatyckich lub afrykańskich. Ale czy rzeczywiście naszą ambicją jest być w czołówce państw… Trzeciego Świata?

Obszary brudnej wody

Co szósty człowiek na ziemi jest pozbawiony dostępu do czystej wody!
2,6 mld ludzi nie może korzystać z podstawowych urządzeń sanitarnych!
– Po cichu, na ogromną skalę, bez reakcji opinii publicznej dochodzi do wielkiej katastrofy humanitarnej – alarmuje UNICEF i WHO.
Najbardziej cierpią dzieci, których organizm jest bezbronny wobec chorób spowodowanych brudną wodą. Codziennie umiera z tego powodu aż 4 tys. dzieci! Rocznie to ponad 10 mln! Z ponad 4 mld zachorowań na biegunkę umiera 1,8 mln ludzi. Tym, którzy przetrwają – zarówno najmłodszym, jak i dorosłym – grożą nawracające choroby prowadzące nawet do ślepoty czy paraliżu. Nie można walczyć z głodem, biedą ani śmiercią dzieci bez zapewnienia dostępu do czystej wody i urządzeń sanitarnych – oceniają UNICEF i WHO.
Chociaż od lat 90. udało się poprawić wskaźniki, to nadal trudno mówić o sukcesie. W 1990 r. 77% ludności na świecie mogło korzystać z czystej wody. W 2002 r. było to już 83%. Ale nadal dla niemal połowy mieszkańców Oceanii (48%) czysta woda jest luksusem, o którym mogą tylko marzyć. Podobnie jest w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie 42%. ludzi nie ma zdrowej wody. Dlaczego? Otóż zdaniem ekspertów UNICEF i WHO, przyczyną braku postępów są toczące się na tych terenach konflikty, wysoki przyrost naturalny oraz… niska świadomość zagrożeń wynikających z korzystania z wody niezdatnej do użycia!
Pozytywnym przykładem jest natomiast Tanzania (92% wzrostu dostępu do wody pitnej w ciągu 12 lat), Czad (70%) i Malawi (63%). Zaległości nadrabia także Azja. Jeszcze w 1990 r. dostęp do czystej wody i urządzeń sanitarnych miało 71% ludzi, w 2002 r. – 83%. Niestety, wciąż jest tam dramatycznie, jeśli chodzi o dostęp do podstawowych sanitariatów – zaledwie 36% korzysta z toalet! Ponad połowa z nich (niemal 1,5 mld) mieszka w Chinach i Indiach. Jedna na dziesięć osób ma dostęp do sanitariatów w takich krajach jak Etiopia, Afganistan, Czad, Kongo czy Erytrea.
Co ciekawe, nie wszędzie na świecie odnotowuje się poprawę. W krajach byłego Związku Radzieckiego zauważalne jest pogorszenie (o 2 punkty procentowe) warunków sanitarnych.
Najtragiczniejsze warunki sanitarne panują na wsi i w miejskich slumsach.

Lepiej szybko nie będzie

Według przyjętego w 2000 r. międzynarodowego Programu Milenijnego Rozwoju w zakresie dostępności do wody pitnej, do roku 2015 sytuacja miała się zdecydowanie polepszać. Zakładano, że do tego właśnie roku o połowę zmniejszy się liczba osób dotkniętych tym problemem. Tymczasem już dziś wiadomo, że z tych optymistycznych planów niewiele zostanie. Pomoc nie dotrze do około pół miliarda mieszkańców Afryki i Azji. „Spowoduje to dalsze rozprzestrzenienie się chorób, a w konsekwencji śmierć milionów ludzi i pozostawienie całych społeczności na krawędzi przetrwania”, komentują autorzy raportu.
Ambitne plany najprawdopodobniej pokrzyżują także… tendencje demograficzne. Międzynarodowi autorzy Programu najwyraźniej liczyli na zahamowanie liczby urodzin w najuboższych regionach świata i jednocześnie najboleśniej dotkniętych brakiem wody. Nic z tego. Jeśli tempo narodzin utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to w 2015 r. ludzi pozbawionych czystej wody będzie wciąż 800 mln!

Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy