Polski chleb koszerny

Polski chleb koszerny

Przed wojną koszerne wyroby z Polski były słynne w całej Europie. Żydowski duchowny chce odnowić tradycję

Rozmowa z rabinem Jacobem Bakerem z Jedwabnego

Korespondencja z Nowego Jorku

– Jak brzmiało nazwisko rabina w Polsce?
– Eliezer Piekarz. Z tym że moje biblijne imię miało swojską formę: Lejzor. W Ameryce Piekarz było nie do wypowiedzenia, więc zmieniłem nazwisko na Baker, co znaczy dokładnie to samo. Jakub, po hebrajsku Jakov czy Jacob po angielsku, to moje drugie imię. W USA wyszło na pierwszą pozycję. W paszporcie jestem Jacob Lejzor Baker.
– Dlaczego „Piekarz”?
– Bo moja cała rodzina, od pokoleń, zajmowała się albo pieczeniem chleba, albo młynarstwem, albo i jednym, i drugim. Najsłynniejszy był Enoch Piekarz z Wyszkowa nad Bugiem, o którym pisał m.in. Isaac Bashevis Singer. To ze strony ojca. Ze strony mamy rodzina nazywała się Pacynowicz i też była dobrze znana.
– Jak wyglądała Wasza działalność w Jedwabnem?
– Rodzina miała nowoczesny młyn – wiatrak typu holenderskiego z nastawną głowicą. Prócz tego kaszarnię i olejarnię. Zajmowaliśmy się także piekarnictwem. W sumie obsługiwaliśmy rejon zamieszkiwany przez 5 tys. ludzi. Oczywiście, w większości, Polaków. Mało tego, kiedy sąsiad z Jedwabnego, Magierski, przyszedł do nas zapytać, czy nie mamy nic przeciwko temu, aby i on stawiał młyn, odpowiedź była nie tylko pozytywna, ale jeszcze pożyczyliśmy mu pieniądze na budowę. Proszę mi wierzyć, że do II wojny to było naprawdę spokojne dobrosąsiedzkie miasteczko.
– Pamięta rabin, jakie pieczywo szło najlepiej?
– Tradycyjnie chałki, bo ich nigdy nie mogło zabraknąć podczas wieczerzy szabasowej. Na co dzień jednak raczej się ich nie jadło. Powodzenie miał chleb pośladowy i razowiec. Za złotówkę można było kupić 15 kg każdego z nich i 10 kg najlepszego pszennego. Złotówkę kosztował też kilogram najlepszego mięsa. Kopa jaj też…
– Na czym polegała koszerność wypieku?
– To zasady tak stare jak nasza religia. Upraszczając, nie wolno używać do wypieku tłuszczu zwierzęcego, jaja muszą być świeże i bez zarodków wewnątrz. Pod żadnym pozorem do ciasta nie może się dostać choćby kropla krwi. Wszystkie inne produkty, w tym drożdże, muszą być koszerne. Przykładowo: woda nie może pochodzić z okolicy cmentarza. Musi być zachowana czystość i higiena itd. Wszystko musi też nadzorować rabin albo osoba przezeń przeszkolona i zaprzysiężona. Zachowanie wszystkich zasad koszerności nie jest łatwe, ale m.in. dzięki temu przetrwały żydowska tradycja i cała nasza diaspora.
– Jak radziliście sobie z przestrzeganiem tych zasad w Jedwabnem?
– Mąka była z naszego młyna, olej z naszej olejarni, a jaja z naszej farmy, gdzie hodowane były kury. Drożdże mama kupowała od rabina, który sprowadzał je z Łomży lub Białegostoku. Byliśmy w stanie dopilnować koszerności, bo wszystko zamykało się w rodzinnym kręgu Piekarzy i Pacynowiczów.
– Jak odnosi się rabin do idei reaktywowania koszernego piekarnictwa w Polsce?
– Bardzo pozytywnie. Przed wojną było w Polsce 12 tys. koszernych piekarni, z których korzystało 6 mln Żydów i jeszcze więcej Polaków. Koszerne wyroby z Polski były słynne w całej Europie. Na przeszkolenie przyjeżdżali nawet piekarze z Palestyny. To odeszło razem z holokaustem. Jeżeli dziś ktoś chce to odnowić, zrobić według wszelkich nakazów i zasad koszerności, to ja mu błogosławię.
– Czy rabin jest gotów ten proces wspierać?
– Nie darmo nazywam się Piekarz… (śmiech). Już rozmawiałem na ten temat z dwoma największymi organizacjami religijnymi w USA zajmującymi się udzielaniem certyfikacji koszerności artykułów spożywczych. Jest zainteresowanie, aby pomóc odbudować w Polsce koszerne piekarnictwo. Pierwszy krok został uczyniony, teraz wszystko jest po stronie polskiej. My jesteśmy gotowi do rozmów. Oczywiście, potem przyjdzie czas na szczegóły, na wizytację przez rabinów zainteresowanych piekarniami, na kontrolę składników i procesu technologicznego, a – w finale – na znak koszerności i podpis rabina na opakowaniu polskiego chleba, chałki, precli czy ciastek.
– Polscy piekarze chcą przyznać rabinowi honorowe członkostwo ich stowarzyszenia. Przyjmie je rabin?
– Z największą satysfakcją. Na stare lata Polska staje mi się coraz bliższa. Od czasu rozstania w 1938 r., co uratowało moje życie, pierwszy raz przybyłem do Jedwabnego w lipcu 2001 r., w 60. rocznicę mordu na moich braciach. Zrozumiałem jednak, m.in. dzięki przyjaźni łączącej mnie z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, z którym pozostajemy w kontakcie, że losy polsko-żydowskie są nierozłączne. I to nie ma ceny…
– Przywracając Polsce koszerny chleb, chce Rabin zaświadczyć o nierozłączności tych losów?
– Chleb jest symbolem życia. Życie jest najlepszą odpowiedzią na zbrodnię i śmierć. To mój komentarz do tego, co się stało w moim rodzinnym miasteczku 62 lata temu. Jeżeli dożyję wypieczenia w Polsce pierwszego koszernego chleba od 1939 r., przyjadę, zabiorę jeden bochenek do Jedwabnego i podzielę się nim z mieszkańcami.

 

 

Wydanie: 2003, 37/2003

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy