Polski humor

Polski humor

Polacy nie mają dystansu do siebie. Najbardziej bawi ich głupszy od nich. Co jeszcze można powiedzieć o naszym humorze?

– Jesteśmy narodem bardzo poważnym, narodem bohatersko cierpiącym, więc śmiech nam nie przystoi. Przecież nie można się śmiać z nieszczęścia, jakim jest nasza „umęczona ojczyzna” – mówiła na naszych łamach Olga Lipińska, reżyserka, satyryczka, twórczyni Kabaretu Olgi Lipińskiej. Kiedy słyszy się słowa „polski humor”, zaraz na myśl przychodzą żarty seksistowskie albo ksenofobiczne o Polaku, Czechu i Rusku lub Żydach. Do tego współczesny bezbarwny kabaret, który od lat realizuje ten sam biesiadno-festynowy model zabawiania publiczności. Swego rodzaju trzęsienie ziemi wywołała grupa Neo-Nówka, która skeczem „Wigilia 2022” na moment przypomniała, że kabaret nie powinien oszczędzać nikogo. Od lat widać jednak, że Polacy mają problem z poczuciem humoru, bo przez kompleksy nie potrafią śmiać się z siebie, a najbardziej boją się żartów z symboli narodowych czy religijnych. Na te ostatnie mamy przecież nawet osobny paragraf w Kodeksie karnym.

Kompleksy

Neo-Nówka nie była pierwszym kabaretem, który w ostatnich latach poruszył Polaków. W 2013 r. burzę wywołał skecz kabaretu Limo o papieżu puszczającym bąki. Posłowie PiS słali skargi do KRRiTV, niektóre domy kultury odwoływały występy kabaretu. Sprawę komentował wtedy współzałożyciel Lima Wojciech Tremiszewski, oceniając poczucie humoru rodaków. – Polacy to spięty i zakompleksiony naród. Ale to się zmienia. Ciągle jednak skecze są mylone z publicystyką czy manifestem. A przecież nikt z nas nie próbuje wbić dzidy w serce albo krzyż, ale rozbawić. A jeśli komuś się nie podoba, niech nie kupuje biletu – tłumaczył komik.

Czy po niemal dekadzie coś się zmieniło? W lipcu 2022 r. na Festiwalu Kabaretu w Koszalinie grupa Neo-Nówka pokazała skecz „Wigilia 2022”, w którym przede wszystkim oberwało się rządzącym i ich wyborcom. I choć znowu podniosło się larum, skecz cieszy się powodzeniem. Świadczy o tym 11 mln wyświetleń w serwisie YouTube. Co tak kontrowersyjnego padło ze sceny? Właściwie to same oczywistości, było m.in. o „wywaleniu 70 mln na wybory kopertowe” czy „tępej propagandzie w TVP”. Dlatego nie dziwi, że oburzyła się głównie jedna strona sceny politycznej. Ale komikom trzeba oddać, że nie oszczędzają w skeczu nikogo. – Jesteśmy obserwatorami życia społecznego. Takie są sytuacje – codziennie – w polskich rodzinach. Tak się dzieje – podkreślał na antenie TOK FM współtwórca Neo-Nówki Roman Żurek. Co ciekawe, skecz „Wigilia” jest grany przez kabaret od ponad pięciu lat. Poprzednia wersja również znalazła się na YouTubie. Przez cztery lata obejrzało ją 24 mln osób i nikt nie zgłaszał skarg.

Globalizacja

Co w takim razie bawi Polki i Polaków? Czy istnieje coś takiego jak typowo polskie poczucie humoru? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Niektóre badania wskazują, że rozumienie żartów zależy od przynależności pokoleniowej, a nie od szerokości geograficznej, samo zaś poczucie humoru zglobalizowało się. – Gdy patrzy się na nasze wyniki i zmieniający się świat, widać, że z poczuciem humoru związana jest bliskość kulturowa, ale rozumiana jako płaszczyzna wspólnych doświadczeń. Sporo osób na świecie ogląda teraz te same platformy streamingowe, mamy dostęp do podobnych mediów, zarazem żyjemy w różnych bańkach. Dlatego z jednej strony humor robi się bardzo uniwersalny i polskie nastolatki śmieją się z tych samych rzeczy, które bawią amerykańską młodzież. Z drugiej nie każdy korzysta z tych samych mediów, więc śmieszą go inne rzeczy – tłumaczy dr Natalia Banasik-Jemielniak, kierowniczka Zespołu Badań nad Językiem i Humorem w Instytucie Psychologii Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. – Jeśli chodzi o humor i o ironię, to 20-latkowie z Polski będą bardziej podobni do 20-latków tureckich niż do polskich 30-latków, więc to wiek jest czymś, co nas bardzo różnicuje. Koreluje ze skłonnością do użycia ironii i zdradza, jakie ktoś ma poczucie humoru.

Młodsze pokolenie spopularyzowało wśród Polek i Polaków internetowe memy. Memiarze, czyli osoby oglądające i przesyłające sobie śmieszne obrazki, mogą mieć tak samo 50, jak i 18 lat. Memowym fenomenem jest tygodnik „Nie”, który zrobił furorę w social mediach, i to w grupie odbiorców, która nigdy nie czytała tego pisma i prawdopodobnie nigdy go nie kupi, a jednak codziennie zagląda do jego mediów społecznościowych w poszukiwaniu kolejnych memów wyśmiewających polską rzeczywistość.

– Humor staje się elementem tak wielowarstwowym i złożonym, tworzonym równolegle w wielu kanałach, intertekstualnym i ciągle zmiennym, że nam, badaczom i badaczkom, dość trudno nadążyć z narzędziami, których stworzenie wymaga staranności i czasu. Na przykład humor memowy wymaga znajomości wielu kontekstów – jeden obrazek będzie miał odniesienie i do politycznych aktualności, i do popkultury. Tutaj trzeba dodać kilka rzeczy. Weźmy mem z Lordem Vaderem z „Gwiezdnych wojen” mówiącym: „Taki mamy klimat”. Nagle okazuje się, że to połączenie jest komentarzem do pandemii i braku respiratorów – wyjaśnia Natalia Banasik-Jemielniak.

Namiętne poszukiwania i wymiana memów wiele mówią o Polakach. Większość humorystycznych obrazków opiera się na wyśmiewaniu albo polityki, albo określonych grup społecznych. Polak czuje się lepiej, kiedy ktoś jest od niego głupszy, mniej zaradny lub ma w życiu gorzej. Dlatego w internecie znajdziemy pełno memów o „Sebixach”, czyli dresiarzach, oraz „Januszach” i „Grażynkach” mających reprezentować Polskę B jak z serialu „Świat według Kiepskich”. Kolejnymi bohaterami są oczywiście celebryci, o których akurat w danej chwili jest głośno.

Zespół Badań nad Językiem i Humorem zauważa, że jeśli chcielibyśmy zdefiniować polski humor, to trzeba zaznaczyć, że mówienie o humorze narodowym jest bardzo dużym uproszczeniem. – W obrębie jednego społeczeństwa istnieje wiele grup, kultur, norm czy wyznawanych wartości. Często humor polski bywa rozumiany jako skłonność do komentowania sceny politycznej. Polacy deklarują też, że lubią używać ironii w różnych sytuacjach. Jedną z interpretacji tej skłonności jest fakt, że kiedyś trzeba było mówić niedosłownie, aby obejść cenzurę. Jednak to, że ludzie poprzez humor radzą sobie z tym, co trudne, nie jest typowo polskim zjawiskiem – przypomina dr Banasik-Jemielniak.

I rzeczywiście, gdy obserwujemy najpopularniejsze polskie profile humorystyczne w internecie, to zajmują się one przede wszystkim komentowaniem wydarzeń politycznych. Wystarczy wspomnieć chociażby Sekcję Gimnastyczną, której twórca wpuszcza do sieci memy z cytatami z polityków doklejonymi do kadrów ze starych polskich filmów, m.in. Stanisława Barei.

Z duchem czasów

Do lamusa, mimo usilnych starań stacji telewizyjnych, odchodzą powoli kabarety. Polsat i TVP 2, które mają cotygodniowe pasma kabaretowe, konsekwentnie odnotowują spadek oglądalności. Obecnie promowany przez Telewizję Polską „Kabaret. Super Show Dwójki” nie może się pochwalić nawet połową oglądalności hitu z 2016 r. „Dzięki Bogu już weekend”, który średnio oglądało 847 tys. osób. Powodem może być znudzenie widzów oklepaną formułą. Kabaret padł poza tym ofiarą własnego sukcesu – stał się komercyjny, a więc musiał dostosować się do szerokiej publiczności. Nie ma w nim miejsca na wysublimowanie. Musi być mocno, głośno i dosłownie.

W niepamięć odchodzą też tzw. kawały z brodą (albo wąsem). To stare, znane wszystkim od lat dowcipy. Widać ich powolny zanik – coraz mniej osób je opowiada. Prof. Jerzy Bralczyk wyjaśnia, skąd się wziął w tych żartach zarost. – Dowcip, jeśli ma być dobry, powinien być świeży, nawet zaskakujący. Jeśli ktoś opowie czy zrobi stary kawał, to może znaczyć, że nie docenia odbiorcy – albo że sam jest niezbyt dowcipny. Ale wprost powiedzieć o dowcipie, że stary, jest mało dowcipne. Zatem przyprawia się dowcipowi brodę, co ma pokazać, że stare z nas wróble i na plewy nie damy się złapać.

Im młodsze pokolenie, tym większym niesmakiem reaguje na seksistowskie czy ksenofobiczne żarty. I chociaż kultura opowiadania sobie dowcipów ciągle funkcjonuje, słychać wyraźnie, że niektóre nie przetrwały próby czasu. – Zmienia się świat i wrażliwość. Dlatego część żartów, jak i uznanych klasyków, nie nadąża za tymi zmianami – dodaje Natalia Banasik-Jemielniak.

Żarty na stojąco

Młodsze pokolenia Polaków chętnie oglądają stand-up, czyli solowe wystąpienia komików, którzy nie tyle opowiadają wyuczone żarty, ile dzielą się z publicznością swoimi przemyśleniami i obserwacjami dotyczącymi życia. Ta forma zadomowiła się na polskiej scenie w 2008 r. Pierwsi swoich sił próbowali jeszcze w latach 90. znani kabareciarze, którzy pokazywali się w programie „Na stojaka” stacji HBO. Program nie wzbudził jednak większego zainteresowania ze względu na zgraną formułę kabaretowych monologów. Dopiero nowe pokolenie komików z ich świeżym podejściem do snucia opowieści było w stanie przyciągnąć publiczność na dłużej. Stand-uperzy, niegdyś wypełniający pewną niszę, są dziś gwiazdami. Najpopularniejsi jeżdżą po całym kraju, zapełniając duże sale. Spora część regularnie występuje w telewizji. Nie tylko w roli komików, ale również jako komentatorzy życia publicznego.

Pozostaje jeszcze bardzo wąska grupa odbiorców, która tęskni za humorem abstrakcyjnym, pełnym absurdu w stylu brytyjskiego Monty Pythona. Osoby lubujące się w nonsensie często wybierają występy grup improwizacji komediowej. To spektakle oparte na sugestiach widzów, bez scenariusza ani scenografii. „Impro” nad Wisłą jest zadziwiająco popularne. Dziś w każdym większym mieście można obejrzeć występ jakiejś grupy czy to w klubie, czy w miejskim domu kultury.

I mimo że świat idzie do przodu, nieraz słychać głosy tęsknoty za kabaretami takimi jak Tey, Dudek czy Hrabi, które bawiły się abstrakcją. Według dr Agnieszki Fanslau z Zakładu Psychologii Społecznej Uniwersytetu Gdańskiego do uprawiania nonsensu potrzebne jest mocne osadzenie w demokracji. Pewnego rodzaju psychiczna stabilność, pewność, że system działa. Dopiero na takim gruncie może się pojawić rozrywka dla samej rozrywki, gdy można bawić się słowem i nonsensem. Jeśli przyjmie się tę interpretację, nie dziwi stępienie się ostrza kabaretowego żartu w ostatnich dziewięciu latach. Politycy boją się satyry. Dość wspomnieć, że w 2004 r. z Telewizji Polskiej wyrzucono Kabaret Olgi Lipińskiej. PiS po przejęciu TVP poszło podobnym torem – w 2016 r. skasowano w Telewizji Polskiej programy kabaretowe na pięć lat. W jakiej formie wróciły, każdy widzi.

Dlaczego jednak Polki i Polacy łykają serwowany im festyniarski kicz? Dobrze wyjaśniają to słowa Olgi Lipińskiej: – Nasze społeczeństwo duchowo się nie rozwija. W każdym kraju kultura właśnie dlatego ma prestiż, bo jest ważnym spoiwem narodowym. To, co proponuje się Polakom w mediach jako kulturę, to tandeta. Kultura, która kształci i wygładza obyczaje, nie ma obecnie żadnego prestiżu.

Polacy wolą stać tyłem do zwierciadła satyry i śmiać się z innych. Prawdopodobnie nigdy się nie odwrócą, bo musieliby wreszcie spojrzeć na samych siebie.

k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Neo-Nówka TV/YouTube

Wydanie: 05/2023, 2023

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy