Od bardzo dawna żaden polski film tak nie poruszył mnie i nie dał mi tyle do myślenia co Popiół i diament Wajdy, wyemitowany w TV Polonia. Oczywiście, oglądałam ten film wielokrotnie po raz pierwszy, gdy tylko wszedł na ekrany, w drugiej połowie lat 50. Mieszkaliśmy wówczas z mężem w Lublinie, a Popiół i diament wyświetlano w dość szczególnym miejscu: była to sala po 1956 r. udostępniona dla publiczności w siedzibie UB. Na widowni zasiadały też chyba osoby z grona byłych pracowników osławionej bezpieki. Może i dlatego na wszystkich widzach aż takie wrażenie zrobiła scena przesłuchiwania młodziutkiego konspiratora z oddziału Wilka. Na pytanie, ile ma lat, chłopak odpowiada: Sto, a spoliczkowany za tę bezczelność i powtórnie indagowany o wiek, mówi: Sto jeden. Mam w uszach głuche milczenie, jakim przyjęto ten dialog jakby ludziom dech w piersi zaparło.
W Zniewolonym umyśle Czesław Miłosz, szkicując wizerunek Jerzego Andrzejewskiego (vide rozdział IV Alfa, czyli moralista), określił Popiół i diament jako
powieść o starym komuniście
i zdemoralizowanej młodzieży. Jego zdaniem, autor na litość pozwolił tam sobie w ramach bezpiecznych od zarzutów cenzury i zyskał uznanie, upraszczając obraz stosownie do życzeń władzy.
Trudno kwestionować tezę, że Andrzejewski, pisząc Popiół i diament w 1946 r., nie przekazał prawdy, tylko prawdy i całej prawdy o tamtych dramatycznych czasach. Wypominając byłemu przyjacielowi wygodę umysłową, czyli po prostu oportunizm, Miłosz nie mógł przewidzieć, że za parę lat na podstawie tej półprawdy młody wówczas reżyser stworzy jedno z najważniejszych dzieł powstającej właśnie polskiej szkoły filmowej.
Jak wiadomo, Andrzejewski i Wajda, pracując nad scenariuszem Popiołu i diamentu, wprowadzili zasadnicze zmiany w stosunku do powieści. W ogóle zniknął jeden z głównych wątków: sprawa sędziego Kosseckiego, który w hitlerowskim obozie załamał się, został sztubowym, znęcał się nad współwięźniami i nawet przyczyniał się do ich śmierci. Bohaterami filmu stali się przedstawiciele zdemoralizowanej młodzieży Maciek, Andrzej, Krystyna oraz Drewnowski, na ekranie pozbawiony imienia (w powieści syn praczki, Franek).
Bohaterowie tragiczni, Maciek i Andrzej to żołnierze AK, uczestnicy Powstania Warszawskiego; filmowy Drewnowski,
karierowicz, tchórz i błazen,
jako ich współkonspirator bierze udział w zamachu, którego ofiarą zamiast sekretarza komitetu wojewódzkiego PPR, Szczuki, padają młodzi robotnicy. Nie ma co ukrywać, że komunistyczny świątek, istny Frasobliwy Szczuka oraz plakatowe postacie aprobujących go robotników (robociarzy…) to trybut spłacony ówczesnej poprawności politycznej, a zapewne warunek powstania takiego właśnie filmu. Bo w całości Popiół i diament Wajdy to apologia młodych akowców, którzy za okupacji dali z siebie wszystko, by po zakończeniu wojny okazać się zaplutymi karłami reakcji. Jeśli wybrali pozostanie w podziemiu i walkę z nową władzą i Nową Wiarą tropiono ich, aresztowano, skazywano. Gdy próbowali się jakoś przystosować do rzeczywistości szykanowano ich i spychano na margines.
Tak było. I chyba właśnie oddanie sprawiedliwości pokrzywdzonym tak poruszyło ogromną większość Polek i Polaków, także tych, którzy, jak ja, nie byli związani z AK (na kresach południowo-wschodnich, skąd pochodzę, Armia Krajowa była znacznie mniej obecna niż w Polsce centralnej). Do sukcesu dzieła przyczyniły się oczywiście wielkie kreacje aktorskie i nowoczesny język filmowy.
Obecne średnie pokolenie, córki i synowie Kolumbów, a cóż dopiero nasze wnuki, nie zdają sobie sprawy, jakim przełomem były wydarzenia październikowe 1956 r. i co z nich wynikło dla polskiej kultury. A wynikło nie tylko otwarcie intelektualne na Zachód (co wyrażało się m.in. licznymi przekładami z najnowszej literatury amerykańskiej, angielskiej, francuskiej), ale przede wszystkim nastąpił niebywały rozkwit rodzimego filmu, teatru, literatury, muzyki i plastyki choćby słynna polska szkoła plakatu! Pod presją obecnej poprawności politycznej i nieoficjalnej neocenzury nie mówi się o tym, wspominając cały okres PRL-u jako jedną wielką czarną dziurę. W rezultacie dotychczas nie odpowiedziano na pytanie, dzięki czemu doszło do tamtego kulturalnego cudu nad Wisłą i dlaczego po 1989 r. nic podobnego się nie powtórzyło. Czy to tylko
kwestia mecenatu, którego zabrakło,
czy też w grę wchodzą znacznie głębsze przyczyny? A jeśli tak to jakie?
Andrzejewski, a za nim Wajda sięgnęli po cytat z Norwida: Czy popiół tylko zostanie i zamęt / Co idzie w przepaść z burzą? czy zostanie / Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament / Wiekuistego zwycięstwa zaranie….
Popaździernikowy film Wajdy chyba dlatego tak mnie dziś poruszył, bo jeśli mam być szczera… odnoszę wrażenie, że obecnie w życiu codziennym, w polityce, w kulturze dominują popiół i zamęt. Czy to wiek mnie zamroczył, chyląc ku ziemi poradlone czoło i takie widzę świata koło, jakie tępymi zakreślam oczy? Czy w istocie dzieje się z nami coś niedobrego i z tej racji nie może powstać film, który dla naszych wnuków stałby się tym czym dla nas, Kolumbów, i dla starszych od nas był Popiół i diament?…
Nadzieja chyba w tychże wnukach, którzy nie ujawnili jeszcze tak naprawdę, kim są i na co ich stać…
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy