Poszukiwany, poszukiwana
A może od razu dać ogłoszenie co gazety? “Średnio młodego, przystojnego, nieskorumpowanego, bogobojnego, religijnego, ale nie do przesady, niekłótliwego, moralnego, ewentualnie inteligentnego potrzeba na przywódcę polskiej prawicy od zaraz”.
Można jeszcze zaoszczędzić na ogłoszeniu, poczekać. A nuż się uda?
Może przewodniczący Krzaklewski zechce się odspawać od fotela Wielkiego Przewodniczącego i wrócić do mozolnej, szarej, codziennej pracy związkowej. Walczyć o lepszą płacę obecnie zatrudnionych, o wyższy wskaźnik rewaloryzacji dla emerytów, o uzwiązkowienie w licznych prywatnych przedsiębiorstwach, pozostających nadal bez żadnych związków ze związkami zawodowymi.
Można, wysilając wyobraźnię, wykreować taką wizję. Tylko wtedy powstanie pytanie: skoro nie Marian przewodniczący Krzaklewski, to kto?
No właśnie. Można jeszcze zaoszczędzić na ogłoszeniu, poczekać i poprzeglądać zasoby ludzkie polskiej prawicy. Zaczynając od góry.
Marszałek Płażyński – nie. Bo naraził się środowiskom katolicko-narodowym swymi antyuwłaszczeniowymi wypowiedziami. Bo naraził się radykałom głosowaniem przeciwko ustawie dekomunizacyjnej. I Liga Republikańska już marszałka nie lubi. No i naraził się politykom-związkowcom; “śrubokrętom”, jak ich partyjniacy zwą, bo rył pod przewodniczącym Marianem.
Jeśli nie marszałek Płażyński, to może Jan Maria Rokita. Ale ten podwójnie naraził się “śrubokrętom”. Ma zupełnie przechlapane w środowiskach katolicko-narodowych, ale dla “Spółdzielni” im. Janusza Tomaszewskiego jest zwykłym agentem Unii Wolności.
Jeśli nie Rokita, to może wicemarszałek Zając. No, nie przesadzajmy. Kudy wicemarszałkowi do dostojeństwa marszałka. To tak jakby Jasło z Gdańskiem porównywać. Zresztą sam wicemarszałek Zając prezesem ZChN-u został, wyścig wygrywając ledwo o parę włosów. To już Wawak lepszy od Zająca. Zając może być wystawiony jedynie jako zając.
Jeśli nie Zając, to może Tokarczuk. Samo nazwisko godne, bo purpurą biskupią podszyte. Ale co więcej? Jaki jest prezes Tokarczuk, każdy widzi, a ostatnio nawet usłyszeć każdy mógł. To co? Może lepiej od razu dać ogłoszenie do gazety?
Przepraszam, pominąłem grono wybitnych liderów RS AWS. Jacek Rybicki, Kazimierz Janiak, Piotr Żak. Że co? Że tylko nazwisko Żak Państwu coś mówi? Turnieje brydżowe PROKOM-u i inne różne. A dlaczego nie Rybicki? Z tych samych powodów co Janiak? Zapomnieliśmy o premierze, Jerzym Buzku.
Może pan premier? Przepraszam, to rzeczywiście był nietakt. O premierze rzeczywiście najlepiej zapomnieć. Czyli jednak ogłoszenie w gazecie?
Nie, są jeszcze młodzi. Lech Kaczyński, brat Jarosława. Niezwykle popularny ostatnio minister sprawiedliwości, jedyny chyba akceptowany przez społeczeństwo w tym rządzie. Jest Marek Biernacki, też minister. Sprawdził się jako likwidator zlikwidowanego majątku po PZPR. No i Michał Kazimierz Ujazdowski. Miał być ministrem sprawiedliwości, partia dała go na kulturę, może być przywódcą prawicy. Tak świetnym jak ministrem. Chyba się zagalopowałem. Może jednak ogłoszenie.
Jest jednak kandydat, który łączy prawicowe środowiska antyintelektualne i intelektualne. Nie, to nie pan Mariusz Kamiński, wódz Ligi Republikańskiej. To człowiek, wedle profesora Śpiewaka Pawła, “nie uwikłany w przeróżne koterie, gry finansowe, przepływy dużego strumienia pieniędzy”. To idol moralny profesora Ireneusza Krzemińskiego. Pan poseł Wiesław Walendziak. Co prawda publicznie niedawno obiecywał, że w razie przegranej Krzaklewskiego „zajmie się pisaniem książek”. Ale kto zwraca uwagę na prawicy na to, co liderzy mówią?
Już, już widać, jak wzlatuje były szef sztabu Krzaklewskiego, grabarz przewodniczącego Maryjana. Wiesław, Wiesław, Wiesław, słychać skandowania i burnyje apładismienty.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy