Pożegnanie z lublinami i honkerami

Pożegnanie z lublinami i honkerami

Bank, jeśli mu na tym zależy, potrafi szybko zniszczyć każdą firmę

Jak można skutecznie doprowadzić do upadku dobrze prosperującą firmę? Wydaje się, że sztukę tę doskonale opanowały banki działające w Polsce. Nagła zmiana warunków kredytowania potrafi wywrócić każde przedsiębiorstwo. Dlaczego jednak bank miałby niszczyć zakład, który kredytuje, dobrze przecież na tym zarabiając? Na przykład, dlatego, by doprowadzona do ruiny firma zwolniła miejsce na polskim rynku dla konkurenta, pochodzącego z tego samego kraju co bank. A ponieważ prawie wszystkie polskie banki zostały już przejęte przez zagranicznych właścicieli, mogą one skutecznie pilnować swych narodowych interesów. Wbrew bowiem znanemu powiedzeniu, kapitał jak najbardziej ma narodowość i umie o nią dbać.
W ubiegłym roku upadł ważny producent aut dostawczych wytwarzający samochody Lublin i Honker. Zapewne najbardziej skorzysta na tym Fiat (modele Ducato i Professional) oraz jego marka Iveco. Mechanizm bankructwa był podobny jak w przypadku znanych zakładów Malma produkujących makarony. Na upadku Malmy skorzystała włoska firma Barilla. W obu przypadkach upadłe przedsiębiorstwa były kredytowane przez włoski (kiedyś polski) bank Pekao SA.

Rosjanie wrócili

Lublin to marka znana od ponad półwiecza. W 1938 r. zapadła decyzja o budowie fabryki samochodów ciężarowych, ale wojna przerwała prace. Na początku lat 50. w Lublinie rozpoczęto produkcję lekkiej ciężarówki GAZ 51 na licencji radzieckiej, której dano nazwę miasta nad Bystrzycą. Zastąpiły ją potem polskie już lubliny, a także żuki (w latach 1959-1998 wyprodukowano prawie 600 tys. aut tej marki).
Reformy Balcerowicza doprowadziły zakład na skraj upadku, by się ratować, fabryka rozpoczęła montaż osobowego Peugeota 405, skonstruowano także zupełnie nowego, dostawczego Lublina. W 1995 r. zakłady kupił koncern Daewoo. Rozpoczęto wytwarzanie kolejnych wersji nowego samochodu dostawczego (Lublin II i Lublin III), montowano osobową Nexię, terenowe Musso i Korando, z Poznania przeniesiono produkcję wojskowego Honkera.
W 2001 r. koreański gigant zbankrutował, a zakłady w Lublinie ogłosiły upadłość. Ich syndykiem przez cały czas pozostaje Leszek Liszcz. Niewykluczone, że do powierzenia mu tej atrakcyjnej funkcji przyczynił się fakt, że jest mężem Teresy Liszcz, w 2001 r. senator z Lublina, przedtem wpływowej posłanki z AWS, Porozumienia Centrum, a wcześniej ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego.
W upadłej firmie wytwarzanie lublinów wznowiła najpierw andrychowska Andoria. W 2003 r. przetarg na sprzedaż praw do produkcji tych samochodów wygrało konsorcjum Intrall z rosyjskim kapitałem, które powołało spółkę-córkę Intrall Polska. W ten sposób po ponad 50 latach Rosjanie znowu zaczęli produkować auta w Lublinie.

Miłe złego początki

Z taśm produkcyjnych, wydzierżawionych przez Intrall Polska od syndyka Leszka Liszcza, zjeżdżały dostawcze lubliny III i wojskowe honkery, ale już w 2004 r. stworzono Ośrodek Badawczo-Rozwojowy, gdzie skonstruowano prototyp nowoczesnego auta dostawczego Lubo. Anatolij Lejrich, przewodniczący Rady Nadzorczej Intrallu, zapowiadał, iż wkrótce rozpocznie się produkcja seryjna nowego pojazdu, która doprowadzi do powstania całej rodziny różnych wersji samochodów Lubo. Zatrudnienie, wynoszące w 2006 r ponad 500 osób, w 2009 r. miało się zwiększyć do ok. 1,6 tys. osób. W Lublinie rosła konkurencja dla włoskich modeli…
Od początku swej działalności spółka Intrall Polska korzystała z usług włoskiego banku Pekao SA. Współpraca układała się pomyślnie, bo spółka uzyskiwała kredyty obrotowe w oczekiwanej wysokości – i terminowo je zwracała. Intrall Polska, wytwarzający prawie 2 tys. aut Lublin III rocznie i otrzymujący ok. 13 mln zł odnawialnego kredytu obrotowego na bieżącą działalność, był najważniejszym klientem Pekao SA w Lublinie.
Uruchomienie produkcji nowego samochodu Lubo wymagało niemałych nakładów. Pekao SA, spośród kilku innych banków, zaoferował spółce Intrall Polska najlepsze warunki udzielenia kredytu inwestycyjnego. Sporządzono biznesplan, a w lipcu 2006 r. obie strony podpisały warunki finansowania nowej inwestycji. Dokument przewidywał, że bank weźmie na siebie refinansowanie części środków własnych wyłożonych przez spółkę przed otrzymaniem kredytu. Spółka miała zaś oddać w zastaw cały majątek oraz własność intelektualną: opracowania dotyczące Lublina III i nowoczesnej rodziny samochodów Lubo. Bank mógł rozwiązać umowę kredytową w każdej chwili, gdyby uznał, że sytuacja spółki się pogarsza, a spółka musiałaby wtedy niezwłocznie zwrócić otrzymany kredyt. Ustalono, że z nakładów inwestycyjnych mających wynosić 105 mln zł Pekao SA sfinansuje 80% (84 mln zł), a Intrall Polska, standardowo, wniesie 20-procentowy wkład własny (21 mln zł). Wcześniej, spółka-matka International Truck Alliance wydała ponad 50 mln zł na tę inwestycję.

Potrzebny był każdy grosz

Jeszcze przed podpisaniem ostatecznej umowy kredytowej spółka zaczęła inwestować z własnych środków, wydając prawie 8 mln zł. Zbudowano prototypy samochodu dostawczego Lubo, które we wrześniu 2006 r. odniosły bardzo duży sukces na targach w Hanowerze – dystrybutorzy z kilku krajów zamówili wstępnie ponad 6 tys. sztuk nowego auta. Jednocześnie okazało się, że w ostatnim kwartale 2006 r. wzrósł znacznie popyt na samochody Lublin III. Wiązało się to z tym, że w następnym roku wchodziła w życie zaostrzona unijna norma czystości spalin, a samochody, które ją spełniały, były droższe. Uruchomienie nowych kredytów – inwestycyjnego i obrotowego – stało się więc sprawą pilną i obiecującą duże zyski.
Bank Pekao SA zaproponował spotkanie poświęcone kredytom. Do Lublina przyjechał Dariusz Chrastina, dyrektor departamentu klientów korporacyjnych w centrali Pekao SA. Podczas rozmów przeprowadzonych w październiku 2006 r. przedstawiciele Pekao SA zmienili warunki udzielenia kredytu inwestycyjnego i zrezygnowali ze swej wcześniejszej oferty. Bank postanowił sfinansować nie 80%, ale tylko 50% kosztów inwestycji. Zmniejszył też wysokość refinansowania nakładów poniesionych wcześniej przez Intrall Polska. Oznaczało to, że spółka musiała w trybie nagłym znaleźć ok. 35 mln zł, których oczywiście nie miała. Bankowcy tłumaczyli, że koniunktura gospodarcza może się pogorszyć, a inwestycja zostanie obarczona zwiększonym ryzykiem.
Przedstawiciele Intrall Polska chcieli, by chociaż zamiast klauzuli umożliwiającej bankowi w trybie jednostronnym i w dowolnym czasie rozwiązanie umowy o kredyt inwestycyjny wpisać sformułowanie, iż umowę można rozwiązać, jeśli to biegli powołani przez sąd uznają, że sytuacja spółki się pogorszyła. Bank Pekao SA odmówił, Intrall Polska zrezygnował z zaciągnięcia kredytu inwestycyjnego na tak niekorzystnych warunkach – i tym samym plany ekspansji lubelskiej fabryki i rozwoju produkcji nowoczesnych aut dostawczych odpłynęły w nieokreśloną przyszłość.

Czekanie na kredyt

Udzielenie kredytu obrotowego na pozór nie wywoływało kontrowersji. Przedstawiciele Pekao SA mieli zapewnić, że bank pożyczy ponad 5 mln zł na finansowanie bieżącej działalności, co pozwoli wyprodukować dodatkową partię lublinów III, na które czekali dystrybutorzy. Firma napisała więc wniosek kredytowy i z własnych środków rozpoczęła zakupy najważniejszych podzespołów. Mijały jednak tygodnie, a w Pekao SA wciąż nie podejmowano decyzji o uruchomieniu kredytu obrotowego. Samochody trzeba było zaś wyprodukować jak najszybciej, firma pracowała na trzy zmiany, bo Intrall Polska dostał specjalną zgodę Ministerstwa Transportu na wytwarzanie do końca 2006 r. aut niespełniających zaostrzonych norm emisji spalin.
Skutki opóźnienia w udzieleniu kredytu okazały się katastrofalne. W listopadzie 2006 r. Intrall Polska musiał zatrzymać linie produkcyjne, bo zabrakło drobnych elementów koniecznych do końcowego montażu. Całe zakłady były zastawione prawie gotowymi lublinami III, firma zadłużała się u dostawców części. A potencjalni klienci, zamiast lublinów III kupowali inne auta dostawcze.
Tymczasem zaś komitet kredytowy banku Pekao SA podjął decyzję, że pożyczy Intrallowi Polska 63 mln zł na cele produkcyjne i inwestycyjne – ale na zaostrzonych warunkach, takich, jakie proponowano już w październiku. Intrall Polska ponownie odmówił, oceniając, że są to „warunki lichwiarskie”, a propozycja zagraża bytowi spółki, bo umożliwia Pekao SA zerwanie umowy kredytowej i przejęcie zastawionego majątku firmy praktycznie w każdym momencie wybranym przez bank. W rezultacie Intrall Polska pod koniec listopada 2006 r. otrzymał z Pekao SA pismo stwierdzające: „Bank nie udziela zgody na dodatkowe finansowanie w postaci kredytu obrotowego w wysokości 5,3 mln PLN”. Bank wprawdzie przedłużył do 31 marca 2007 r. termin spłaty kredytów wcześniej zaciągniętych i wykorzystanych przez spółkę (13 mln zł), ale poinformował jednocześnie, że nie udzieli firmie ani kredytu inwestycyjnego, ani obrotowego. Oznaczało to, że Intrall Polska zostanie pozbawiony środków na dalszą działalność produkcyjną.
– To było okazanie nacisku na naszą spółkę poprzez ograniczenie bieżącego kredytowania, celem zmuszenia nas do zawarcia umowy o kredyt inwestycyjny na niesprawiedliwych i niewykonalnych dla nas warunkach – twierdzi Stanisław Szelestow, prezes Intrall Polska. W dodatku dziwnie się złożyło, że Leszek Liszcz, od 2001 r. syndyk masy upadłościowej po zbankrutowanym Daewoo, akurat w tym czasie podniósł aż o 100% czynsz za pomieszczenia wynajmowane przez Intrall Polska (z 300 do 600 tys. zł miesięcznie).
Przewodniczący Rady Nadzorczej Intrallu, Anatolij Lejrich, postanowił interweniować u prezesa Pekao SA, Jana K. Bieleckiego, oraz u dyr. Dariusza Chrastiny. Napisał: „Mogłoby wydawać się, że nieudzielenie dodatkowego kredytu obrotowego pod zwiększone zamówienia, stawiające Intrall Polska w sytuacji trudnej, jest wykorzystywane jako środek wpływania na nasze stanowisko w rozmowach o kredycie inwestycyjnym. Nie możemy w to uwierzyć”. Na pisma nie dostał odpowiedzi.
Intrall Polska, postawiony pod ścianą, kieruje do Pekao SA kolejny wniosek o przyznanie 5,3 mln zł kredytu na produkcję lublinów III. W odpowiedzi bank, piórem dyr. Anity Krawczyk z lubelskiego centrum klientów korporacyjnych Pekao SA, prosi o informację, „jakie firma ma plany odnośnie inwestycji w nowy produkt Lubo (chodzi o terminy kolejnych etapów inwestycji)?”. Nie wiadomo dlaczego w piśmie dotyczącym kredytu obrotowego na samochód Lublin III bank domaga się informacji o planach inwestycyjnych dotyczących zupełnie innego, przyszłościowego samochodu. Wiadomo natomiast, że byłaby to wiedza bardzo istotna dla potencjalnych konkurentów lubelskiej fabryki. Intrall Polska oczywiście jej nie udziela, po czym w grudniu 2006 r. dyr. Anita Krawczyk informuje, że: kredyt obrotowy 5,3 mln zł będzie przyznany, ale już jako nieodnawialny, a termin spłaty części wcześniejszych kredytów (6,7 mln zł) zostaje skrócony do 15 stycznia 2007 r. (z 31 marca 2007 r.).

Ostatni etap

Opóźnienie w przyznaniu 5,3 mln zł kredytu przez Pekao SA sprawiło, że Intrall Polska nie mógł zrealizować wszystkich zamówień na lubliny III. Lubelska fabryka, która wszystkie pieniądze przeznaczała na bieżące koszty firmy i na zapłatę dla dostawców, rozpaczliwie potrzebowała każdego grosza. Najważniejsza była oczywiście spłata kredytów zaciągniętych w Pekao SA, bo bank dysponował prawem zastawu na majątku firmy.
Jednocześnie syndyk masy upadłościowej po Daewoo rozwiązał z Intrallem umowę dzierżawy obiektów. – W naszej umowie jest punkt, że trzykrotne spóźnienie się z zapłatą czynszu może skutkować wymówieniem umowy. Skorzystałem z tej możliwości – oświadczył Leszek Liszcz. Tymczasem, zdaniem przedstawicieli Intrallu, umowy z syndykiem stanowiły pakiet i nie można było samowolnie rozwiązywać jednej z nich – zwłaszcza że z syndykiem firma zawarła porozumienie, które zrealizowała, wypłacając całą umówioną sumę, tylko z dwudniowym poślizgiem.
Spłata należności spowodowała, że spółka Intrall Polska już nie miała pieniędzy na finansowanie produkcji i zakup części. Nie było za co sfinansować homologacji samochodów z nowymi silnikami, spełniającymi zaostrzone normy czystości spalin. Jeszcze do czerwca 2007 r. udawało się płacić podatki i wypłaty dla pracowników, ale bank Pekao SA nie udzielił nowych kredytów.
W 2007 r. wstrzymano produkcję samochodów, załoga straciła pracę. Zaprzestano współpracy z ponad 300 kooperantami w całej Polsce, z czego dwudziestu kilku produkowało wyłącznie na potrzeby Intrallu. Dla nich także oznaczało to olbrzymie problemy – przykładem jest firma Auto Tools Warszawa, która nie doczekała się zapłaty 17 mln zł za zamówione przyrządy tłoczne i zbankrutowała, a jej główny księgowy zmarł.
15 października 2007 r. sąd ogłosił upadłość spółki lntrall Polska. Bankructwo lubelskiej fabryki oznaczało zniszczenie ostatniego rodzimego segmentu motoryzacji, z własnymi konstrukcjami rozwojowymi. Nie będzie już nowych lublinów, honkerów ani lubo.

Firma pod prasą

Syndykiem upadłego Intrallu została Teresa Włodarczyk, która bardzo surowo ocenia poczynania szefa spółki: – Działania upadłego są nakierowane na przewlekanie procesu upadłościowego i opóźnianie sprzedaży składników mienia spółki. Prezes Stanisław Szelestow chciał wyprowadzić majątek spółki na Ukrainę, zawarł umowę barterową mającą doprowadzić do zbycia jej mienia – mówi pani syndyk.
– Niczego nie chciałem sprzedawać ani wyprowadzać za granicę, a po ogłoszeniu upadłości Intrallu nie próbowałem zawierać żadnych umów – zaprzecza Stanisław Szelestow. Umowa barterowa była zawarta przed ogłoszeniem upadłości Intrallu, dotyczyła zapłaty niektórymi maszynami za części do produkcji samochodów i nie weszła w życie.
Ze swej strony prezes Szelestow zarzuca, że pani syndyk wyprzedaje majątek firmy za grosze, z wolnej ręki, bez przetargów. Przykładem są prasy produkcyjne, których wartość ustalono na 720 tys. zł. – Dysponujemy niezależną wyceną biegłych, że prasy te są warte prawie 3 mln zł – twierdzi Stanisław Szelestow.
– Jak prasy mogą być tyle warte, skoro w 2004 r. spółka Intrall Polska kupiła je od upadłego Daewoo za 800 tys. zł. Przez parę lat tak zyskały na wartości? Na 720 tys. zł wycenił je sąd upadłościowy – odpowiada syndyk Teresa Włodarczyk.
– Kupowaliśmy cały zakład i wtedy szacowano, że prasy są częścią jego majątku, wartą 800 tys. zł. Ale tak nie wolno liczyć, bo przecież teraz prasy są sprzedawane oddzielnie i ich wartość jest większa. Zwłaszcza jeśli będą sprzedane na przetargu – ripostuje prezes Szelestow.
– Sędzia komisarz zgodził się, żebym sprzedawała majątek spółki z wolnej ręki, bez przetargów. Przetargi kosztują i wydłużają postępowanie upadłościowe, a im dłużej trwa upadłość, tym większe koszty – stwierdza Teresa Włodarczyk. I stara się, by proces upadłości i sprzedaż składników lubelskiej fabryki dobiegły końca jak najszybciej.

Szczególni i prestiżowi klienci

Gdy upadła Malma, jej władze obciążyły odpowiedzialnością bank Pekao SA, wskazując, że działał on na rzecz włoskiego producenta makaronów, konkurującego z malborską firmą. Bank Pekao SA zdecydowanie odrzucił oskarżenia.
Gdy upadła fabryka samochodów w Lublinie, władze Intrallu oświadczyły: „Analizując zdarzenia, nie możemy uciec od przypuszczenia, że ogółowi działań i zaniechań ze strony banku mógł przyświecać cel umyślnego wyrządzenia szkody Intrall Polska, jako szybko rozwijającej się spółce, zdolnej konstruować i produkować konkurencyjne samochody, i, czego nie wyłączamy, że dokonywało się to w interesach osób trzecich – konkurentów Intrall Polska”.
Bank Pekao SA zdecydowanie odrzucił oskarżenia. „Pracownicy Banku zaangażowani w obsługę firmy wykonywali swoją pracę rzetelnie i lojalnie wobec Spółki. Spółka Intrall Polska była traktowana przez Bank w sposób szczególny i prestiżowy i jest nam niezmiernie przykro, że wieloletnia współpraca nie spełniła oczekiwań Spółki”, głosi oświadczenie Pekao SA, wydane w kwietniu br.
Oświadczenia zostały, tylko zakładu brak.

 

Wydanie: 2008, 24/2008

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy