Najnowszy niepublikowany wiersz Tadeusza Różewicza
Pożegnanie z Raskolnikowem
Kelner udawał że wyciera stolik
chciałem zostać Napoleonem
powiedział niedbale Raskolnikow
zabiłem tylko wesz
postanowiłem działać
z rozmachem zdecydowanie
żeby utorować sobie drogę
do kariery
powietrze w barze mlecznym
było gęste i zjełczałe
na stoliku przy którym siedziałem
z „byłym” studentem prawa
stała szklanka mętnej herbaty
na talerzyku leżała wymięta
podstarzała napoleonka
zielonkawy krem wyłaził z ciasta
jak zaschnięta wydzielina
posypana pudrem
zapomniałem o Raskolnikowie
on zapomniał o mnie
każdy ma swoje sprawy
czarna mucha która przyleciała
znikąd ożywiła Raskolnikowa
odsunął szklankę z herbatą
i zaczął wymachiwać gazetą
w której był jego artykuł
wiedziałem że pała chęcią
żeby mi pokazać a może nawet
przeczytać swoją rozprawę
debiut debiut młodego
pisarza i naukowca w dalekiej
mglistej przyszłości
pamiętam to dziwne niezwykłe
uczucie dzieliłem je teraz
z Raskolnikowem uniesienie
moje nazwisko w druku!
młodość ma swoje prawa
Wybacz to było śmieszne
oczywiście chciałeś działać
z rozmachem więc siekierą
nie paznokciem (na paznokciu)
gdyby napoleon chciał
zabić wesz użyłby paznokcia
albo któregoś z swoich marszałków
śmiejesz się ze mnie powiedział
wiem że cała rzecz była zrobiona
po amatorsku i tandetnie
szczerze mówiąc zrobiłem
to z nudów
zabiłem we śnie
zabiłem we śnie wesz
ale siekiera była prawdziwa
wystrzeliłem z armaty
do wszy
taki ze mnie Schiller
Raskolnikow zamyślił się
potem wstał i odszedł
nie podając mi ręki
zostałem sam z napoleonką
zapłaciłem za herbatę
wyszedłem
Raskolnikow
stał jeszcze przed barem
w którą stronę pan idzie zapytałem
„ja? w odwrotną” powiedział
niedbale i wzruszył ramionami
szedł z opuszczoną głową
skręcił na prawo w Sienną
po chwili
usłyszałem jakieś wrzaski śmiechy
gwizdki dzwonki
obejrzałem się
Raskolnikow klęczał na jezdni
w kałuży błota śniegu
i końskich „kasztanów”
nowy cylinder który kupiła mu Sonia
postawił na kocich łbach
pocałował trzy razy bruk i zrobił znak krzyża
przeżegnał… rozległy się oklaski
jakiś łobuziak ukląkł obok Raskolnikowa
próbowałem go podnieść ale mnie
łagodnie odepchnął i wstał z kolan
wziął mnie pod rękę i powiedział poufnie
„Tu trzeba jak najmniej
rzucać się w oczy…
Szczegóły, szczegóły
to najważniejsza rzecz!
Właśnie szczegóły zdradzają
zawsze Wszystko…”
pan na prawo a ja na lewo
lub odwrotnie …adieu
mon plaisir… do miłego zobaczenia!
Już go więcej nie spotkałem.
2004-2005
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy