PPK – droga donikąd

PPK – droga donikąd

Polacy nie nabrali się na emerytalne pomysły PiS

Polacy odrzucili pisowski pomysł oszczędzania na emeryturę i wbrew prognozom rządu wypisują się z pracowniczych planów kapitałowych. Nie pomogło automatyczne zapisywanie do programu kolejnych grup pracowników w wieku od 18 do 55 lat ani oferowanie zachęt przez państwo. Jak ujawnił raport przygotowany przez Instytut Emerytalny i kancelarię prawa pracy Wojewódka i Wspólnicy, wypisało się z niego średnio 60% pracowników dużych – zatrudniających ponad 250 osób – firm, którzy do PPK włączeni zostali w lipcu. W niektórych firmach było to zaledwie 5%, ale w innych aż 94%.

Ich składki nie zasilą funduszu PPK, co miało się stać już w listopadzie. Jeśli podobnie postąpią pracownicy mniejszych firm, którzy do programu zostaną włączeni w przyszłym roku, a potem ci z sektora publicznego, włączeni w roku 2021, rząd będzie musiał obejść się smakiem. Jeśli bowiem ktoś złożył oświadczenie o rezygnacji z PPK, ponownie zostanie automatycznie zapisany do programu dopiero po czterech latach. Tymczasem projektodawcy systemu zakładali, że z PPK zrezygnuje zaledwie 25% z 11 mln zapisanych.

Ludzie wypisują się z PPK z wielu powodów. Pierwszym jest to, że po prostu nie chcą mniej zarabiać na rękę. Pracownik ma bowiem wpłacać do funduszu od 2% do 4% swojego wynagrodzenia brutto. Pracodawca doda do tego od 1,5% do 4% jego wynagrodzenia brutto, a państwo dla zachęty dorzuci 250 zł na dzień dobry i 240 zł rocznie. Zebrane pieniądze można będzie wypłacić dopiero po osiągnięciu 60 lat. Jeśli będzie się chciało wycofać je wcześniej, trzeba będzie zwrócić wpłatę powitalną i dopłaty roczne oraz zapłacić należne podatki i składki ZUS.

Drugi powód to ciągłe majstrowanie przy emeryturach przez kolejne rządy. Wprowadzenie OFE, likwidacja OFE, wprowadzenie PPK, a ostatnio pomysł likwidacji limitu wysokości opłacanych składek jako 30-krotności średniej pensji – wszystko to powoduje nieufność przyszłych emerytów.

I trzecia kwestia – coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że przekazanie emerytur w ręce prywatnych instytucji finansowych oznacza brak społecznej kontroli nad nimi i uzależnienie przyszłych wypłat od wszelkich zawirowań na rynku. Zgromadzone w PPK środki mają być bowiem inwestowane w aktywa finansowe (akcje, obligacje i inne). Skoro na emeryturę odkłada się przez 35-40 lat, można być niemal pewnym, że w tym czasie zdarzy się poważny kryzys finansowy czy krach na giełdzie.

Ciąg dalszy prywatyzacji emerytur

PPK stanowią kontynuację zapoczątkowanego w 1999 r. procesu prywatyzacji emerytur podjętego w Polsce w ramach neoliberalnych reform gospodarczych. Istota tej prywatyzacji sprowadza się do ograniczenia publicznego systemu emerytalnego, w którym emerytury są wypłacane ze składek pobieranych od wynagrodzeń pracowników. W nowym systemie emerytury mają być wypłacane przez prywatne instytucje finansowe i pochodzić z inwestowania składek emerytalnych w różne aktywa finansowe (akcje, obligacje i inne). By przeprowadzić taką prywatyzację, rządzący, przy wsparciu mediów, starali się przede wszystkim podważyć zaufanie społeczne do publicznego systemu emerytalnego, powtarzając, że stanie się on niewypłacalny z powodu starzenia się społeczeństwa. Chodziło o wywołanie strachu o przyszłe emerytury i pokazanie na tym tle, jak korzystnym rozwiązaniem mogą być niezależne od państwa emerytury pochodzące z rynku finansowego.

Nieuczciwość przeprowadzonej w 1999 r. w Polsce reformy polegała na tym, że świadomie, choć bez informowania społeczeństwa, dokonano wtedy redukcji emerytur z ZUS o ponad połowę. Społeczeństwo było natomiast przekonywane, że dzięki reformie emerytury wzrosną, a emerytów stać będzie na egzotyczne wczasy „pod palmami”. Miało to być możliwe zwłaszcza dzięki ustanowieniu przymusowego drugiego filara w postaci otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Najpierw więc celowo drastycznie obniżono państwowe emerytury, by następnie podawać je jako uzasadnienie dla OFE, a teraz dla PPK, i apelować do społeczeństwa o gromadzenie prywatnych oszczędności na stare lata.

Wprowadzenie OFE zakończyło się całkowitą klęską. W ciągu pierwszych 15 lat z tego powodu powstało ponad 330 mld zł dodatkowego długu publicznego, gdyż państwo musiało zaciągać pożyczki, by pokryć Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych ubytek składek emerytalnych, idących na spekulacje giełdowe zamiast na wypłatę bieżących emerytur. Gdyby nie zmiany w OFE wprowadzone w 2011 i 2014 r., Polska mogłaby się stać niewypłacalna, bo już w 2010 r. roczny koszt (z odsetkami) dla budżetu utrzymywania drugiego filara sięgnął 40 mld zł. Redukcja OFE i przeniesienie połowy środków do ZUS nie zostały społeczeństwu wyjaśnione, w efekcie wciąż dominuje pogląd, że była to grabież, gdy tymczasem grabieżą i zamachem na finanse publiczne było właśnie stworzenie OFE. Można jedynie wyrazić żal, że poprzedni rząd nie zlikwidował OFE w całości. Niedawno przedstawiony został projekt ustawy zakładającej przeniesienie wszystkich środków z OFE do IKE (indywidualne konta emerytalne), po potrąceniu tzw. opłaty przekształceniowej (15%) mającej trafić do budżetu państwa. Opłata taka nie zostałaby potrącona w przypadku osoby, która złoży wniosek, by jej środki zgromadzone w OFE przekazać do ZUS. Na razie w mediach przeważają głosy krytyczne wobec opłaty przekształceniowej, nie zwraca się uwagi na to, że przekazanie do IKE pieniędzy publicznych, a takimi są środki z OFE, będzie prywatyzacją, za którą polskie państwo nic nie dostanie w zamian. Będzie to po prostu wielka darowizna dla instytucji finansowych, które otrzymają nowe źródło zysku, a finanse publiczne zostaną pozbawione pieniędzy, które powinny być wykorzystywane na cele publiczne. Istotne jest też to, że do IKE przekazane zostaną same aktywa OFE, natomiast dług publiczny, który Polska zaciągnęła, by te aktywa sfinansować, pozostanie na barkach całego społeczeństwa i dalej będzie obciążać budżet państwa. Poza tym zanim za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat członek OFE będzie mógł skorzystać z aktywów przekazanych do IKE, będą one narażone na wszystkie zawirowania na rynku finansowym, a ostateczny efekt tej zmiany jest absolutnie nieprzewidywalny.

Za stratę nikt nie odpowie

Propaganda na temat PPK, poza wskazywaniem niskich emerytur z ZUS, koncentruje się na pokazywaniu tego, o ile może być wyższa emerytura po kilkudziesięciu latach przekazywania składek do tego programu. Chodzi bowiem o to, by jak najwięcej osób w nim pozostało. Zupełnie pomijane są natomiast zagrożenia związane z inwestowaniem na rynku finansowym, a są one wielorakie. Przede wszystkim wartość środków przekazywanych do PPK może znacznie spaść w wyniku kolejnych załamań giełdowych i kryzysów finansowych. Okres aktywności zawodowej młodego obecnie człowieka może wynosić ponad 40 lat. W tym czasie takich załamań i kryzysów może być wiele. A instytucje zarządzające PPK generalnie nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności za to, czy w ogóle wypłacą jakieś pieniądze uczestnikom systemu po osiągnięciu przez nich wieku 60 lat – jeśli nawet tak, to nie wiadomo, jak duże będą te wypłaty. Przewidziane w ustawie łagodne wymogi ostrożnościowe, wiążące politykę inwestycyjną PPK z wiekiem uczestnika, nie są w stanie ochronić wartości rynkowej aktywów gromadzonych w PPK. Na wynik wpływ będą mieć nie tylko kryzysy finansowe, ale także opłaty, które firmy zarządzające mogą sobie potrącić z aktywów.

Kluczowe znaczenie ma również to, że w odróżnieniu od ZUS PPK nie podlegają żadnej demokratycznej kontroli. Natomiast podobnie jak w OFE inwestycje PPK nie podlegają żadnej kontroli celowościowej. Nie ocenia się więc, czy przeprowadzenie danej operacji było słuszne z punktu widzenia uczestnika PPK. Zarządzający mogą dokonywać praktycznie dowolnych transakcji, także w różnej formie przekazywać pieniądze osobom, firmom i instytucjom, z którymi łączą je różne więzi ekonomiczne, polityczne i inne. Możliwe są więc różne defraudacje pieniędzy powierzonych im do zarządzania. Jeśli PPK będą ponosić straty, to zarządzający zawsze mogą powiedzieć: taki mamy rynek. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze inflacja, która, nawet jeśli jest niewielka, przez dziesięciolecia może niszczyć realną wartość aktywów zgromadzonych w PPK.

Irracjonalność opierania emerytur na systemowym inwestowaniu w aktywa finansowe wynika też z tego, że napływ kolejnych składek do PPK będzie się przyczyniał do tworzenia bańki spekulacyjnej na giełdzie. Załamania giełdowe mogą drastycznie zredukować wartość akcji. W długiej perspektywie rysuje się natomiast szersze zjawisko, które podważa w ogóle sens rozwiązań typu OFE czy PPK, a wiąże się z oczekiwaną mniejszą populacją ludzi aktywnych zawodowo i rosnącą liczbą emerytów. Różne badania pokazują, że mniej liczne młode pokolenie oznacza mniejsze wpłaty do takich funduszy, z kolei większa liczba osób przechodzących na emeryturę to wyższe wypłaty i związane z tym spieniężanie zgromadzonych w funduszach aktywów finansowych. Skutkiem tego będzie większa podaż aktywów niż popyt na nie, a w efekcie spadek ich wartości rynkowej. Emerytury rynkowe nie dają więc potrzebnego zabezpieczenia na starość, tworzą jedynie złudzenie takiego zabezpieczenia. Sektor finansowy lobbujący za prywatnymi emeryturami forsował przez lata ideę, że na rynku finansowym ceny akcji w długim okresie mogą tylko rosnąć, bo tak wynika z analizy dotyczącej przeszłości. Teraz jednak działają czynniki, które powodują, że ten mechanizm będzie się kręcić w drugą stronę.

Wraz z wiekiem uczestnika coraz więcej środków PPK będzie inwestowanych w polskie obligacje skarbowe, co oznacza, że poprzez PPK rząd będzie pożyczał od obywateli, by finansować coraz wyższe wydatki budżetowe. Jeśli duża część aktywów tych funduszy będzie ulokowana w papierach skarbowych, to emerytury z tego programu będą tak samo zależne od państwa jak emerytury z ZUS. Będzie można je wypłacić w przyszłości tylko wtedy, gdy państwo będzie w stanie wykupić obligacje, a przedtem regularnie przekazywać odsetki od nich na rachunki PPK. Odsetki od obligacji to wielki ciężar dla budżetu państwa, ale zwiększą wartość aktywów PPK, a zarządzający nimi będą się chwalić, jak to pomnażają emerytury Polaków. Ten irracjonalny mechanizm jest jednym z filarów PPK, ale dzięki niemu instytucje finansowe przez dziesiątki lat mogą ciągnąć dodatkowe zyski. A na koniec i tak trzeba będzie podnieść podatki, by wykupić obligacje znajdujące się w portfelach PPK.

Mając świadomość, że społeczeństwo krytycznie odnosi się do wiązania emerytury z ryzykiem na rynku finansowym, twórcy PPK zastosowali zasadę automatycznego zapisu pracowników do tego programu. Na ogół bowiem niewiele osób samodzielnie podejmuje kroki, by do czegoś takiego się zapisać. Jeśli natomiast wszyscy zostaną do takiego programu włączeni automatycznie, większość w nim pozostanie. Automatyczny zapis służy przezwyciężeniu inercji i niechęci ludzi do podejmowania jakichkolwiek działań. Jest jednak rodzajem przymusu zastosowanego wobec człowieka, który w normalnych warunkach sam nie zapisałby się do danego programu, m.in. dlatego, że nie akceptuje związanego z nim ryzyka ani kosztów. To, że taki automatyczny zapis zastosowano w niektórych krajach, wskazuje przede wszystkim na ogromną siłę lobby finansowego i słabość demokracji. Wielka grupa ludzi zostaje bowiem potraktowana przedmiotowo, wstawiona jak rzecz do systemu, którego faktycznym celem jest zapewnienie zysków niewielkiej grupie społecznej powiązanej z instytucjami finansowymi. W tej sytuacji wszelkie oficjalne, górnolotne uzasadnianie potrzeby tworzenia dodatkowych oszczędności, rozwoju inwestycji i gospodarki stanowi jedynie przykrywkę dla rzeczywistych celów, związanych z przechwytywaniem dochodu przez najbogatszą część społeczeństwa kosztem wielkich grup pracowniczych.

Państwo traci, kapitał zarabia

PPK stworzą nowe obciążenia dla finansów publicznych, przede wszystkim dlatego, że z pieniędzy publicznych będą finansowane składki powitalne i dopłaty roczne, a także składki, które od 2021 r. będą pobierane od wynagrodzeń pracowników zatrudnionych w jednostkach sektora finansów publicznych. W przedstawionej przez rząd 8 lutego 2018 r. ocenie skutków ustanowienia PPK wskazano, że w ciągu 10 lat wpływ PPK na sektor finansów publicznych będzie ujemny i wyniesie ponad 29 mld zł (w cenach stałych z 2017 r.). Mimo że część wydatków publicznych na PPK (składki powitalne, dopłaty roczne) sfinansuje się z Funduszu Pracy, nie zmienia to faktu, że nowe wydatki publiczne związane z PPK, a także niższe wpływy podatkowe do budżetu, przyczynią się do wzrostu zadłużenia publicznego Polski, choć nie na taką skalę, jak to miało miejsce w przypadku OFE. W sytuacji gdy w budżecie państwa jest ciągle deficyt, każdy nowy wydatek powoduje wzrost tego zadłużenia. Oznacza to, że część oszczędności gromadzonych poprzez PPK na przyszłe emerytury jest w istocie finansowana długiem publicznym, co również podważa racjonalność programu.

Doświadczenia wielu krajów świata pokazują, że tylko publiczny system emerytalny jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo finansowe starszemu pokoleniu. Nie mogą tego dać programy rynkowe. Nie rozwiązują one żadnych problemów systemu emerytalnego, co więcej – przyczyniają się do wzrostu nierówności społecznych. Kontynuacja prywatyzacji emerytur w Polsce prowadzi do tego samego. Jak wiele czasu musi upłynąć, by ludzie zrozumieli, że emerytury rynkowe to droga donikąd? To kosztowna ucieczka od podjęcia decyzji o takim podziale dochodu narodowego, który starym ludziom zapewni godne emerytury, a nie rzuci ich na pastwę rynku finansowego, tworząc iluzje typu PPK.

Prof. dr hab. Leokadia Oręziak jest kierownikiem Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie


Doświadczenia innych krajów

Nieuczciwe jest prezentowanie systemów rynkowych jako jakiejś akceptowalnej alternatywy dla publicznego systemu emerytalnego. Z badań dotyczących różnych krajów wynika, że im wyższy udział dochodu z aktywów finansowych w ogólnym dochodzie emeryta, tym dłużej musi on pracować przed przejściem na emeryturę i tym większe jest ryzyko, że na starość będzie żył w ubóstwie. W Wielkiej Brytanii wraz ze wzrostem roli emerytur rynkowych i ograniczaniem emerytur publicznych wzrasta od kilkudziesięciu lat ubóstwo wśród emerytów. I przeciwnie – kraje takie jak Finlandia czy Belgia, w których dochody emerytów niemal w całości pochodzą z publicznego systemu emerytalnego, są też krajami o najniższych wskaźnikach ubóstwa w tej grupie społecznej.

Z dużą nieufnością do emerytur pochodzących z inwestowania na rynku finansowym odnoszą się Niemcy. Wynika to głównie z traumatycznych doświadczeń związanych z hiperinflacją, która w XX w. dwukrotnie dotknęła niemieckie społeczeństwo. Obawy przed drastycznym spadkiem wartości pieniądza powodują przywiązanie tego społeczeństwa do publicznego systemu emerytalnego jako podstawy bezpieczeństwa finansowego w okresie starości i brak poparcia dla jakichkolwiek projektów dotyczących nawet częściowej prywatyzacji tego systemu bądź przekształcenia go w system emerytur kapitałowych. Funkcjonujące w Niemczech różne dobrowolne formy inwestowania na rynku finansowym na cele emerytalne traktowane są przez dużą część społeczeństwa z rezerwą, a często z niechęcią, nie tylko z uwagi na wysokie na ogół koszty administracyjne, ale głównie z powodu związanego z nimi ryzyka.

Odpowiednikiem PPK w USA jest system gromadzenia oszczędności emerytalnych określany jako 401(k). Jak niedawno wskazał prof. Jacob S. Hacker z Uniwersytetu Yale, 40-letni eksperyment z systemem 401(k), czyli z korzystających z preferencji podatkowych rachunków emerytalnych sponsorowanych przez pracodawców, to ogromne marnotrawstwo pieniędzy podatników, realizowane, by wzmocnić bezpieczeństwo emerytalne bogatych. Oczywistym rozwiązaniem w tej sytuacji jest zdaniem Hackera wzmocnienie systemu zabezpieczenia społecznego (Social Security).

Najgorsze doświadczenia ma Chile, gdzie w 1981 r. sprywatyzowano cały system emerytalny. Już wiele lat temu było widać, że ten sprywatyzowany system nie jest w stanie zapewnić nawet minimalnych emerytur większości swoich członków. Trwające niedawno w całym Chile masowe protesty przeciw przeprowadzonym kilkadziesiąt lat temu neoliberalnym reformom dotyczyły też prywatyzacji emerytur. Ludzie żądają całkowitej likwidacji funduszy emerytalnych AFP i przywrócenia publicznego systemu emerytalnego.


Fot. Adam Chełstowski/Forum

Wydanie: 2019, 48/2019

Kategorie: Opinie