Prawica trzyma się mocno

Prawica trzyma się mocno

Nie wolno ulegać złudzeniom. Na Nowy Rok pisałem w tej rubryce, że w świecie idzie może ku dobremu, skoro prezydent Brazylii Jair Bolsonaro nie zakwestionował wyniku wyborów. Myliłem się – 8 stycznia doszło w stolicy tego kraju do tego, czego świadkami byliśmy niedawno w Waszyngtonie. Tym razem obyło się bez ofiar, ale scenariusz był identyczny: pokonany prezydent szczuje, judzi i wzywa do działania, a po tragedii umywa ręce i potępia przemoc, choć jego sprawstwo kierownicze jest oczywiste. Wobec obu prezydentów wymiar sprawiedliwości ich krajów nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Że prawica w Polsce jest obrzydliwa, o tym wiem od dawna, ale że ta obrzydliwość istnieje na każdej szerokości geograficznej, to jednak jest jakąś nowością. Jak bowiem widać, prawica, skoro już doszła do władzy, nie może jej tak po prostu oddać. Wszak ma misję, którą musi zrealizować! Utrzymać władzę – choćby po trupach! A zatem z samej swej istoty jest prawica wrogiem demokracji. Owszem, możemy się pocieszać, że i w USA, i w Brazylii demokracja jednak wygrała. Lecz – po pierwsze – zobaczyliśmy, że nie jest ona dana raz na zawsze. Po drugie zaś – ani w USA, ani w Brazylii zwolenników Trumpa i Bolsonara nadal nie brakuje. Chciałoby się dać tym zwolennikom jak najsilniejszą nauczkę – wszak im większa kara, tym mniejsza szansa na recydywę. Lecz może stanie się wtedy odwrotnie? Może antydemokratyczna prawica potrzebuje swych męczenników? Może wyrastamy już z tego „najlepszego z ustrojów” i pogrążamy się w szaleństwie, które kiedyś zrodziło II wojnę światową?

W Polsce w tym roku mają się odbyć wybory, lecz co zrobi rządząca prawica, to wciąż jest zagadką. Bo pewne jest tylko jedno: że również u nas władzy łatwo nie odda. Nie odda, bo jest prawicą, ale nie odda też dlatego, że ma za dużo za uszami i za dużo do stracenia. Czy jednak nie jest mądrzejsza od dyletantów zza oceanu? Wszak przez lat siedem z okładem PiS zrobiło wszystko, by rewolta taka jak w Waszyngtonie i Brasilii nie była w Polsce konieczna. Radio i telewizja, z nazwy publiczne, realizują linię jednej partii. Dzienniki regionalne są własnością Orlenu. Do kampanii wyborczych zaprzęga się aparat państwa. Gdyby zaś nawet powinęła się PiS noga, to od czego znowelizowany Kodeks wyborczy? Od czego Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego? Od czego sam Sąd Najwyższy? No i zawsze niezawodny Trybunał Konstytucyjny? Czy zresztą – pod byle jakim pretekstem – wyborów nie można odwołać? Przesunąć na inny termin? Poczekać na czas korzystniejszy? Lecz jeśli nawet wybory odbędą się w terminie, to przecież w stworzonych przez władzę warunkach. Czyli i tak nie będą wolne. Oddanie władzy przez polską prawicę wciąż jest mało prawdopodobne i warto, by opozycja przestała wydawać już teraz okrzyki triumfu.

Przedwojenny wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski na złożoną mu w 1957 r. propozycję objęcia teki ministra przemysłu chemicznego miał odpowiedzieć: „Umiem zrobić jajecznicę z jajka, ale nie umiem zrobić jajka z jajecznicy”. W roku 1989 Polacy udowodnili, że potrafią dokonać nawet takiej sztuki, lecz gdyby dzisiaj zdołali usunąć PiS – czy może to im się udać po raz drugi? Wszak PiS to nie PZPR, która po roku 1989 lojalnie współpracowała z dotychczasowymi przeciwnikami. PiS po oddaniu władzy pokaże, czym jest „opozycja totalna”. Nie zawaha się podpalić Polski.

A może jednak nie będzie mu to potrzebne? Może wystarczy, by patrzyło, jak dzisiejsza opozycja kłóci się ze sobą i wdraża konieczne reformy? By czekało, aż koalicja się rozpadnie, a na reformach się wyłoży? PiS rządziło, korzystając z dorobku poprzedników. Dzisiejsza opozycja, jeśli będzie rządzić, to korzystając z dorobku pisowskiego. Niełatwo jest zrobić jajko z jajecznicy.

Chciałoby się wykrzyknąć do opozycji: panowie, mniej pracy nad PiS, więcej pracy nad sobą. Więcej samodyscyplinowania, samoograniczania, kompromisów. Jeżeli chcecie stworzyć kiedyś rząd koalicyjny, to spróbujcie koalicji już teraz. Ciekawe, że tylko lewica nie waha się przed pójściem w jednym szeregu z niechętnymi jej liberałami. Czyżby działał duch Okrągłego Stołu? Czy też lewica jest bardziej od innych zdolna do akceptacji partnera? Dziś w każdym razie linia podziału wśród opozycji przebiega między tymi, którzy pielęgnują swą tożsamość i odrębność, a tymi, którzy potrafią je położyć na ołtarzu dobra wspólnego. A tymczasem prawica jest nadal zjednoczona. I wciąż trzyma się mocno.

a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 05/2023, 2023

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy