Prawie jak zwycięstwo

Iran ma głowice nuklearne, Chiny największy na świecie przyrost gospodarczy. Polska? Politykę historyczną. Stosuje ją obecna ekipa rządząca wewnątrz umęczonego już kraju. Kraj jednak wiele przeżył, to i taką politykę pewnie zniesie. Niestety polityka historyczna wystrzeliwana jest też na zewnątrz.
Nie udało się krajowym organizacjom „pozarządowym” obalić reżimu Łukaszenki. Zapewnił on sobie dalszą prezydenturę, wygrywając znacząco, choć niedemokratycznie. Na nic finansowane przez rząd polski antyłukaszenkowskie, białoruskie radio. Szkoda pieniędzy, szeptano w korytarzach sejmowych po posiedzeniu komisji przyzwalającej rządowi na taki wydatek. Szkoda pieniędzy, bo radio nie będzie słuchane na Białorusi przez młodzież, tylko tamtejsze „moherowe berety”. Emerytki, które na Łukaszenkę i tak zagłosują. Gdyby uruchomić z Polski telewizję, wolną i komercyjną, to efekt antyłukaszenkowski może by i był. Ale europejski przetarg na takie przedsięwzięcie wygrali Niemcy, Litwini i Rosjanie. Pieniądze i sława obalaczy reżimu przeszły koło polskiego nosa.
Po wygranych, niestety, przez Łukaszenkę wyborach ucichło o antyreżimowych liderach Związku Polaków na Białorusi. Skupionych wokół Andżeliki Borys. Nieuznawanej przez władze białoruskie, zatem niemogących prowadzić związkowej działalności. Wspierać szkolnictwa i polskiej kultury. Oczywiście mogą oni tworzyć „niezależne” struktury. Krzepiąco prezentujące się jedynie w sprawozdaniach, bo każdy znający białoruskie realia wie, jak tam jest to trudne. Jednocześnie władze polskie bojkotują uznawane przez Białoruś kierownictwo ZPB i prezesa Józefa Łucznika. W efekcie cały związek zamiera. Bo ludzie Andżeliki Borys nie mają prawa do użytkowania domów polskich, działalności w szkołach. Ekipie Józefa Łucznika zaś strona polska wstrzymała dofinansowanie. Za parę lat związek uschnie albo skazany na białoruskie dotacje straci wszelką suwerenność. Zresztą już może być niepotrzebny. Na Białorusi nie warto być obecnie Polakiem, bo w rządowej propagandzie polskość to obca agentura. Niechęć, antypolskość odczuwają też polscy biznesmeni kooperujący z Białorusią. Coraz częściej zdarza się, że kontrakty nie zostają im przedłużane. A polskie tiry już są długo i wnikliwie kontrolowane na granicy.
Warszawa nie poddaje się. Rząd od dawna zabiegał o wprowadzenie restrykcji Unii Europejskiej wobec prezydenta Łukaszenki i najgorliwszych jego urzędników. Udało się. Jak zwykle prawie. Unia zamrozi aktywa finansowe i ekonomiczne ponad 30 funkcjonariuszom. Polska chciała ten zbiór znacznie rozszerzyć. Unia i rząd polski liczą się z białoruskimi retorsjami. Czyli kontrolami granicznymi, konfiskatami polskich samochodów i towarów oraz mających taki sam efekt kontrolami polskich firm na terenie Białorusi.
Walka o demokrację na Białorusi musi kosztować, argumentowali zgodnie posłowie PiS i PO podczas dyskusji Komisji ds. UE o antybiałoruskich sankcjach. Pragnę demokracji na Białorusi. Tylko dlaczego główny ciężar obalania reżimu Łukaszenki mają ponosić polska mniejszość i polski biznes? Pozostałe kraje UE nie są tak aktywne w antyłukaszenkowskiej propagandzie, nawet te położone daleko od Mińska. Poza tym owo rozporządzenie zawiera furtkę umożliwiającą krajom UE złagodzenie sankcji
Skoro walka o demokrację na Białorusi musi kosztować, niech politycy PiS i PO opodatkują się na nią. A rząd, jak deklarował wiceminister spraw zagranicznych Stanisław Komorowski, spróbuje zrekompensować naszym biznesmenom wynikłe z retorsji straty. Solidarność zobowiązuje.

Wydanie: 2006, 22/2006

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy