Prawo i Ziobro

Prawo i Ziobro

Wyroki pod dyktando, sędziowie na baczność przed ministrem. To niezależność wymiaru sprawiedliwości według PiS

Czy sędzia może orzec, że dwa razy dwa jest sześć? Niezawisłość nie zwalnia sędziów od rozumu, logiki i zdrowego rozsądku – tak Zbigniew Ziobro wyraża się o sędziach. Tymi słowy ministrowie sprawiedliwości dotychczas raczej się nie wypowiadali o przedstawicielach trzeciej władzy.
Ale nic dziwnego, bo jest on wiernym uczniem Jarosława Kaczyńskiego. Lider Prawa i Sprawiedliwości niejednokrotnie zaś już określał swój stosunek do dwóch słów zawartych w nazwie partii. Polska więc, wedle słów szefa PiS, dzieli się na ludzi przyzwoitych i nieprzyzwoitych. Prawo i sprawiedliwość jest dla tych pierwszych. O tym, kto należeć będzie do tej grupy, decydują ludzie najbardziej zaufani, tacy jak właśnie Zbigniew Ziobro, wraz z gronem bezkompromisowych współpracowników.
Dla innych, tych nieprzyzwoitych, których są miliony – czyli przede wszystkim komunistycznych agentów, rosyjskich szpiegów, niewykrytych jeszcze przestępców – będą surowe wyroki sądów, odgórnie sterowanych przez ministra Ziobrę i jego ludzi. Będą konfiskaty mienia, ostracyzm ze strony tych przyzwoitych, będzie ograniczanie praw obywatelskich. Że nie ma dowodów? Znajdą się. Przecież właśnie do tego mają prowadzić zmiany w polityce karnej, które zaczynają właśnie wprowadzać minister Ziobro, wiceminister Andrzej Kryże i ich ludzie.
Nie oszukujmy się. W istocie wcale nie chodzi tu o konkretne zapisy dotyczące mniejszej lub większej surowości kar za rozmaite przestępstwa. Najważniejsze jest to, iż zmiany proponowane przez ministra w istocie prowadzą do pełnego uzależnienia wymiaru sprawiedliwości od partii i rządu, obywatela zaś znajdującego się w obliczu wymiaru sprawiedliwości (który przed ewentualnym skazaniem cały czas jest wszak człowiekiem niewinnym) stawiają w pozycji nieporównanie mniej korzystnej niż dotychczas. Wszystko to zagraża filarom wolności obywatelskich. Niestety, na razie wielu z nas jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę.
A do takich właśnie celów prowadzi ciągły atak ministra Ziobry na niezależność trzeciej władzy.
Krajowa Rada Sądownictwa (ciało broniące niezawisłości sędziowskiej) oraz stowarzyszenie sędziów Iustitia uznały, iż minister ośmiesza sędziów, godzi w ich niezależność, bezpodstawnie straszy postępowaniem dyscyplinarnym, z jednego zdania wyrwanego z uzasadnienia orzeczenia wyroku czyni narzędzie ataku na wymiar sprawiedliwości…
Minister ripostuje zaś, że to zemsta potężnego środowiska sędziów za chęć ograniczenia ich immunitetu i zapowiedź walki z korupcją.

Popierajcie swojego szeryfa

W ostrym konflikcie ze Zbigniewem Ziobrą jest już niemal cały świat prawniczy. Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego (12 naukowców, sędziów i prokuratorów) rozwiązała się, gdy premier na wniosek ministra odwołał prof. Stanisława Waltosia, przewodniczącego Komitetu Nauk Prawnych PAN, z funkcji szefa komisji. Profesor nie akceptował ciągłego zaostrzania kar, jakiego domaga się minister.
Jeszcze w grudniu, w ankiecie wśród ponad 4 tys. sędziów i prokuratorów, tylko kilkunastu z nich opowiedziało się za surowszymi sankcjami. Minister i jego współpracownicy zignorowali te wyniki.
Kilka dni temu apel protestujący przeciw działaniom ministra ogłosili prawnicy, wśród nich ponad stu profesorów (ramka).
– Pan minister Ziobro lekceważy nie tylko ekspertów akademickich, lecz także praktyków. Zapowiedział, że będzie słuchać nie sędziów i prokuratorów, lecz opinii publicznej, co wygląda jak kontynuacja kampanii wyborczej. Poziom lekceważenia środowiska naukowego przypomina praktyki z czasów min. Bafii (wczesne lata 70. – przyp. aut.). Obecnemu ministrowi znakomicie udało się zjednoczenie środowiska prawniczego – stwierdził rzecznik praw obywatelskich, prof. Andrzej Zoll, w ostatnim dniu urzędowania.
Rzeczywiście, nie zdarzyło się jeszcze, by plany szefa resortu budziły tak zdecydowane protesty naukowców, sędziów, adwokatów i nawet prokuratorów (choć ci ostatni z racji podległości ministrowi – prokuratorowi generalnemu wyrażają się bardziej enigmatycznie). Sytuacja, w której minister znajduje się w poważnym konflikcie z aparatem wymiaru sprawiedliwości i ze swym zapleczem intelektualnym, jest absolutnie wyjątkowa.
– Doszło do bezprecedensowej próby podważenia istoty niezależności sądu i niezawisłości sędziego przez przedstawicieli władzy wykonawczej. To bardzo niebezpieczny sygnał – twierdzi Maria T. Romer, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku.
Ale minister bynajmniej nie przejmuje się zjednoczonym frontem środowisk prawniczych, wymierzonym w jego politykę. Wie, że to tylko sprzyja rozgłosowi, jakim się cieszy. Natomiast w głosy opinii publicznej wsłuchuje się perfekcyjnie.

Ostrzej, mocniej, surowiej

Zapowiedź wysokich kar podoba się znacznej części wyborców. Zbigniew Ziobro jeszcze jako poseł PiS z wyraźną sympatią mówił o karze śmierci, niekoniecznie zresztą wykonywanej przez państwo. Postulował rozszerzenie granic obrony koniecznej, a gdy zasiadł w ministerialnym fotelu, zwolnił z aresztu mężczyzn, którzy właśnie taką karę wymierzyli 60-latkowi terroryzującemu Włodowo, oraz postanowił wyrzucić policjantów niereagujących wcześniej na jego wyczyny (i natychmiast zwołał konferencję prasową, by poinformować o swych decyzjach).
Kto nie lubi, jak władza karci bezczynnych funkcjonariuszy i popiera obywateli broniących swych rodzin? Komu mogłyby się nie spodobać zapowiedzi zdyscyplinowania adwokatów i braku tolerancji dla przeciągania przez nich postępowań? Jak nie przyjąć z aprobatą obietnic szybszego karania bandziorów złapanych na gorącym uczynku, całodobowej pracy sądów, zamknięcia do cel wszystkich czekających na odbycie kar (- Naprawdę, mamy gdzie ich izolować – zapewnia minister), ostrego traktowania sędziów jeżdżących po pijanemu czy zgoła bratających się z przestępcami?
Nic dziwnego, że Zbigniew Ziobro wszedł do Sejmu ze świetnym wynikiem, a jako minister jest, wedle ostatnich badań, najpopularniejszą po premierze twarzą rządu PiS. – Jestem tu, by służyć zwykłym ludziom, a nie po to, by zdobywać poklask liberalnie myślącej części elity – deklaruje często.
I może sobie protestować przeciwko jego metodom stu profesorów prawa. Wszystko, co napisali w swym proteście, to święta prawda. – Podstawą do obaw są nie tyle zapowiedzi różnych zmian, ile lekceważenie wyrażane przez ministra dla zasad praworządności. Niepokoi pogarda, z jaką minister wypowiada się o środowisku prawniczym. Z powodu rozmaitych nacisków powstaje niebezpieczeństwo pogorszenia naszego systemu sprawiedliwości. Stosunek min. Ziobry, prezydenta czy szefa największego ugrupowania do sądów i władzy sądowniczej budzi niepokój – wskazuje prof. Wiktor Osiatyński.
Jednak to, iż wolności te mogą zostać uszczuplone, jest zagrożeniem i enigmatycznym, i mało dolegliwym dla Polaków, którzy nad prawa obywatelskie przedkładają obietnice porządku oraz rządów silnej ręki.
Profesorowie i doktorzy mają wiedzę, doświadczenie, znajomość funkcjonowania systemów prawnych w innych państwach. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że metody, jakie chcą zastosować minister i bracia Kaczyńscy, nigdzie nie przyniosły rzeczywistego spadku przestępczości; że te propozycje to w sporej mierze humbug, obliczony z jednej strony na rozgłos medialny i zdobycie popularności społecznej, a z drugiej mający zapewnić obecnej ekipie jak najszerszą kontrolę nad sądownictwem i wymiarem sprawiedliwości.
Jak mówi specjalista prawa karnego, dr Andrzej Sakowicz, zapobieganie przestępczości to nie mechaniczne podwyższanie sankcji karnych, mające coraz częściej podłoże polityczne.
Ale naukowcy, ludzie, którzy z założenia mają wiele krytycznych uwag i do wszystkiego zgłaszają wątpliwości, to nie są bojownicy w walce o rząd dusz w społeczeństwie. – Musimy zapomnieć o poprawie naszego bezpieczeństwa, jeśli nie zaostrzymy prawa karnego – mówi Zbigniew Ziobro. I to jest jasny, czytelny przekaz, trafiający do serc i umysłów. Kto w tej sytuacji może skutecznie wykazać, że w rzeczywistości polskie prawo karne jest wystarczająco ostre? – Nasz kodeks karny z 1997 r. jest bardzo surowy i pokazał już swoje groźne oblicze, bo po jego wprowadzeniu zaczęły błyskawicznie pęcznieć kryminały. W pewnym okresie co 30 dni przybywało nam po 1000 więźniów. To nie jest liberalny kodeks – podkreśla prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, co oczywiście nie brzmi tak efektownie i zdecydowanie jak zapowiedzi ministra.
– Policja, prokuratura, sądy i więziennictwo powinny działać sprawniej, jednak nie wynika z tego, iż zwolennicy zaostrzania przepisów prawa karnego mają rację. Przepisy są wystarczająco ostre, ale kiepsko wykonywane. Z ostrości nic nie przyjdzie, jeśli kara dopadnie przestępcę po paru latach – dodaje prof. Stanisław Salmonowicz, specjalista od funkcjonowania systemów prawnych na przestrzeni dziejów.

Biada myślącym inaczej

Minister Ziobro nie ma specjalnych oporów w dezawuowaniu swych oponentów. Jednego z sygnatariuszy apelu prawników, prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, określił jako „towarzysza z PZPR, który był w jednym komitecie z panem towarzyszem Jaskiernią, kiedy moi koledzy siedzieli w więzieniu i wtedy słowem nie krzyczał o łamaniu zasad praworządnego państwa”. Profesorowi trudno udowodnić, że nie był wielbłądem, bo w istocie w latach 1972-1981 należał do PZPR i studiował na jednym roku z Jerzym Jaskiernią, z czego jednak nie wynika, iż popierał stan wojenny i był zwolennikiem łamania praworządności, gdyż ci, którzy go znają, wiedzą, że było dokładnie odwrotnie.
Chcąc okazać lekceważenie prof. Stanisławowi Waltosiowi, minister spowodował, że odwołanie z funkcji przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej zostało mu przekazane na komórkę przez młodego radcę z ministerstwa. Potem wyjaśnił, że w istocie stanowiło to przejaw kurtuazji, gdyż radca zadzwonił, żeby „pan profesor wskazał termin dla niego dogodny, by wiceminister Kryże wręczył mu rezygnację”. Zbigniew Ziobro oświadczył także, że na miejscu prof. Waltosia sam by zrezygnował, skoro przygotowany przez niego kodeks postępowania karnego był w ciągu siedmiu lat obowiązywania 25 razy nowelizowany, a jedna ze zmian miała 250 poprawek. – Gdyby to PiS, Lech Kaczyński i Zbigniew Ziobro przygotowali kpk, który byłby tyle razy poprawiany, bylibyśmy wdeptani w ziemię przez prof. Zolla i Waltosia – twierdzi minister, choć dobrze wie, że poprawek było mniej niż 250, a kodeks nie został uchwalony w kształcie zaproponowanym przez komisję, bo Sejm i Senat przerobiły szereg przepisów.
Ministra wsparł stosujący podobne metody argumentacji europoseł Michał Kamiński, podkreślając, że sędziowie prezentują „brutalną reakcję solidarności zawodowej ludzi, którzy poczuli się zagrożeni w swoich przywilejach i w swej bezkarności” i że nie mogą być jedyną grupą, o działaniu której nie można publicznie dyskutować. Zwłaszcza że społeczeństwo nie ufa wymiarowi sprawiedliwości, bo sędziowie są na przedostatnim miejscu w rankingu szacunku do zawodów. Ufać im zaś nie wolno, bo świat sędziowski w Polsce toczy poważna choroba, skoro „sędzia, który miał być odpowiedzialny za etykę i dyscyplinę prawną wśród swoich kolegów, jest oskarżony o nakłanianie do fałszywych zeznań”. Sędzią tym, wyjaśnijmy, jest Paweł Misiak, rzecznik dyscyplinarny Krajowej Rady Sądownictwa. Jak raz, akurat wtedy, gdy zaognił się spór między ministrem Ziobrą a KRS, z prokuratury białostockiej wypłynął – oczywiście przypadkowo – przeciek, iż mężczyzna oskarżony o przemyt ujawnił, że sędzia odwiedził go i nakłaniał do zmiany zeznań. I natychmiast podchwycił to pos. Kamiński, dotychczas niespecjalnie interesujący się problemami wymiaru sprawiedliwości.
Sędzia Misiak twierdzi że to nonsens i próba wyeliminowania go ze składu KRS. Oczywiście żadnego oskarżenia przeciw sędziemu nie ma, co jednak pos. Kamińskiemu nie przeszkadza w stawianiu takiego zarzutu.

Warto rozmawiać

Dyskusje między zwolennikami łagodniejszej czy ostrzejszej polityki karnej trwają w całym cywilizowanym świecie, obie strony przytaczają argumenty na poparcie swych poglądów, to, kto zwycięża, zależy od woli politycznej i rzeczywistości społecznej. Przykładowo, w Unii Europejskiej triumfuje system łagodniejszych kar, a poziom przestępczości jest mniejszy niż w Polsce oraz w USA, gdzie zwycięża surowsza polityka, wykonuje się dziesiątki wyroków śmierci rocznie, w więzieniu zaś siedzi co setny obywatel. Z drugiej strony – nie brakuje poglądów, że to właśnie dzięki surowym karom i traceniu wielu skazańców również i w USA zmniejsza się liczba przestępstw (choć specjaliści podkreślają, iż złożył się na to szereg czynników, łącznie ze spadkiem odsetka młodych ludzi w społeczeństwie oraz poprawą poziomu życia Afroamerykanów, a właśnie z nich się wywodząca młodzież to grupa dopuszczająca się największej liczby przestępstw w USA).
To wszystko jest jednak sprawą do dyskusji. A w Polsce mamy o czym rozmawiać, bo wymiar sprawiedliwości, podobnie jak inne struktury państwa, funkcjonuje nie najlepiej.
– Środowiska sędziowskie mają dużo wad i są obarczone wieloma grzechami. Nie zawsze przestrzegana jest powaga sali sądowej, problemem jest przedłużanie postępowania, dają o sobie znać grzech pychy i oportunizm – mówi prof. Andrzej Zoll, także sygnatariusz apelu prawników.
Słabości wymiaru sprawiedliwości można wymieniać długo: faktyczna bezkarność wielu tysięcy skazanych czekających w kolejce do celi, niedostatek innych nieizolacyjnych środków karnych, wciąż długotrwałe (choć w ostatnich latach prowadzone już dwa razy szybciej niż siedem, osiem lat temu) postępowania, brak możliwości dyscyplinowania adwokatów przeciągających procesy, za szeroki zakres immunitetu sędziowskiego, brak w praktyce należytej troski o interes ofiary (choć jej prawa uwzględnia kodeks z 1997 r.), niska skuteczność programów resocjalizacyjnych, słabość postępowań przygotowawczych często kończących się uniewinnieniem lub odesłaniem sprawy do ponownego rozpatrzenia.
– Wśród sędziów nie ma transparentnego mechanizmu samooczyszczania, efektywność ich pracy jest niewysoka. Dążenie do osiągnięcia jawniejszych procedur i efektywności nie może polegać jednak na zastępowaniu organów sądowych organami władzy wykonawczej. Zagrożenie, jakie stąd płynie, jest większe niż ze strony wad i niedoskonałości w działaniu wymiaru sprawiedliwości – przestrzega prof. Osiatyński.

Krytyka tylko konstruktywna

Problem polega na tym, że w Polsce właśnie przestaje istnieć forum dyskusji toczonej w środowisku prawniczym na temat zreformowania wymiaru sprawiedliwości. W miejsce rozwiązanej Komisji Kodyfikacyjnej powołana zostanie nowa, gromadząca prawników podzielających poglądy ministra Ziobry i braci Kaczyńskich.
– Każda następna Komisja Kodyfikacji Prawa Karnego będzie złożona z osób, które będą z góry akceptować pełną zależność od ministra, niezależnie od tego, czy będzie złożona z profesorów, młodych absolwentów studiów prawniczych czy urzędników. Tymczasem funkcją tej komisji jest przygotowanie projektów najbardziej zasadniczych ustaw, mających wymiar znacznie istotniejszy od innych aktów prawnych tej rangi i wkraczających nawet w materię konstytucyjną. Grupa ekspertów powołanych przez premiera musi cieszyć się autonomią i nie może przyjmować sugestii od konkretnego ministra, bo będzie to ośmieszaniem państwa – twierdzi prof. Rzepliński.
Minister zapowiedział także nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, tak by w jej składzie znalazło się mniej sędziów. W przyszłości do rady nie mogliby już wchodzić prezesi sądów. A ponieważ jej członkami mogą być parlamentarzyści (do obecnej KRS należą min. Ziobro oraz pos. Przemysław Gosiewski), więc proporcje między sędziami, z reguły mocno krytycznymi wobec pomysłów ministra, a posłami, którzy go popierają, zostałyby zmienione.
– Dziwię się, że członkiem KRS został pos. Gosiewski, skoro jest tak obciążony w Sejmie – martwi się prof. Rzepliński. – Będzie pracował z doskoku, a rada stanie się ciałem politycznym.
Dziś min. Ziobro mówi, że Krajowa Rada Sądownictwa tłumi krytykę. Znowelizowana według jego pomysłu rada z pewnością będzie ją konstruktywnie rozwijać.

Znajdziemy haki na wszystkich

Skoncentrowanie pracy resortu na działaniach wyraźnie zmierzających w kierunku ograniczenia samorządności i niezawisłości organów wymiaru sprawiedliwości powoduje, że ministerstwo chyba nie bardzo ma czas, by zajmować się rzeczywistymi problemami.
– Sukcesy ministra są sukcesami słownymi. Chciałbym zobaczyć jakikolwiek ruch organizacyjny, który został wykonany – mówi prof. Waltoś, wskazując, że nie zauważył, by min. Ziobro w ciągu czterech miesięcy urzędowania zrobił cokolwiek np. dla poprawy wyposażenia sądów, zwiększenia liczby kuratorów pilnujących, jak skazani zachowują się podczas warunkowego zawieszenia kary, czy zagwarantowania dopływu doświadczonych fachowców do zawodu sędziowskiego.
I minister Ziobro, i wiceminister Kryże, sam przecież sędzia, z pewnością liczą się z tym, że proponowane przez nich zmiany mogą w istocie przynieść niewielkie rezultaty, jeśli idzie o skuteczniejszą walkę z przestępczością.
– Wszyscy chcielibyśmy, aby było szybko, tanio, sprawnie. Społeczeństwo uważa, że to już przesądzone – i może się rozczarować. Orzekałam jeszcze pod rządami surowego kodeksu karnego z 1969 r. i obawiam się, że mimo być może najszczerszych chęci propozycje ministra nie przyniosą zapowiadanych skutków – ocenia sędzia Barbara Piwnik.
Oczywiście, wymiar sprawiedliwości mocniej uzależniony od rządu, surowszy, niepatyczkujący się specjalnie z prawami człowieka (zwłaszcza takiego, który miał pecha stanąć przed sądem), bardziej niż obecna polska rzeczywistość odpowiada scentralizowanej wizji państwa, wyznawanej przez braci Kaczyńskich.
– Podstawową zasadą demokracji jest podział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sadowniczą, teraz zaś istnieją przesłanki, że ma powstać jedno centrum dyspozycyjne państwa, wpływające na wszystkie te trzy władze – twierdzi prof. Zoll.
Realizacja takiego zamiaru może również sprzyjać skuteczniejszemu rządzeniu, rozumianemu w dość specyficzny sposób. – Jak państwo zobaczą za jakiś czas różnego rodzaju dokumenty, to lepiej państwo zrozumieją, co się w Polsce wyprawia z winy różnych ludzi – powiedział Jarosław Kaczyński, mając na myśli ludzi z PO. Oby więc skuteczne rządzenie nie przerodziło się w wynajdywanie na przeciwników politycznych haków, dostarczanych na zamówienie przez podległe władzy sądy i prokuraturę.

Apel prawników

Wyrażamy głębokie zaniepokojenie formą i treścią zmian wprowadzanych w prawie karnym i wymiarze sprawiedliwości. Działania te ignorują rzeczywistą sytuację w kraju, a także dorobek nauki. Wprowadzają opinię publiczną w błąd, są uzasadniane demagogicznie, a w efekcie psują prawo i naruszają zasady demokratycznego państwa prawa. Ich konsekwencją będzie nie tylko naruszanie elementarnych praw obywateli, ale także znaczny wzrost poczucia zagrożenia, a w perspektywie kilkuletniej rzeczywisty wzrost przestępczości. Odwołanie przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, prof. Stanisława Waltosia, oraz sposób tego odwołania, a także potraktowanie całej komisji budzi przekonanie, że osobom odpowiedzialnym za porządek, bezpieczeństwo oraz wymiar sprawiedliwości nie zależy ani na rzeczywistym usprawnieniu jego funkcjonowania, ani na poprawie bezpieczeństwa obywateli. Zarówno język, jak i sposób działania obecnych władz przypominają łudząco czasy PRL. W XXI w. nie da się rozwiązywać poważnych problemów społecznych, ignorując dorobek nauki. Nie mamy wątpliwości, że nasz apel nie wpłynie na stanowisko władz. Jednak naszym obywatelskim obowiązkiem, zgodnym ze społeczną rolą prawnika, jest w tej sytuacji zgłosić swój zdecydowany sprzeciw.

Pod apelem podpisało się 375 osób

Zaostrzenie kar

Za udział w bójce lub pobiciu ze skutkiem śmiertelnym:
Jest – od roku do 10 lat
Ma być – od 2 do 15 lat

Za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem:
Jest – od roku do 10 lat
Ma być – od 2 do 12 lat

Za rozbój:
Jest – od 2 do 12 lat
Ma być – od 3 do 15 lat

Za napad z bronią w ręku:
Jest – od 3 do 15 lat
Ma być – od 5 do 25 lat

Za czynną napaść na funkcjonariusza publicznego:
Jest – od roku do 10 lat
Ma być – od 3 do 15 lat

Za kierowanie związkiem przestępczym:
Jest – od roku do 10 lat
Ma być – od 3 do 15 lat

Za gwałt:
Jest – od roku do 10 lat
Ma być – od 2 do 12 lat

Za gwałt szczególnie okrutny:
Jest – od 2 do 12 lat
Ma być – od 5 do 25 lat

Pomysły ministra Ziobry

Propozycja ministra Opinie prawników

  1. Przyznanie ministrowi sprawiedliwości prawa mianowania oraz odwoływania prezesów sądów bez zasięgania opinii Krajowej Rady Sądownictwa lub zgromadzenia sędziów danego okręgu.

1a
Przepis uzależnia sądownictwo od władzy wykonawczej, jaką jest minister. To faktyczne ograniczenie niezależności sądownictwa.

  1. Zmniejszenie liczby członków Krajowej Rady Sądownictwa z 25 do 12, przyznanie ministrowi sprawiedliwości prawa obsadzania sześciu miejsc w KRS. Siódmym członkiem byłby on sam.

2a
Przepis zapewni ministrowi władzę absolutną nad KRS, doprowadzi do jej oddania we władanie jednej partii i ostatecznie zerwie z zasadą niezależności sądownictwa w Polsce. Kariera i awanse będą dostępne wyłącznie dla sędziów posłusznych ministrowi.

  1. Przyznanie nowych kompetencji Krajowej Radzie Sądownictwa. Miałaby ona zajmować się poprawnością orzecznictwa oraz oceną, czy sędziowie w sposób właściwy sprawują swój urząd.

3a
W sytuacji poddania rady dyktatowi ministra (o czym przesądza przepis przedstawiony powyżej) jest to gwarancja całkowitego już upolitycznienia sądownictwa i wyeliminowania jego niezależności. O winie i karze będzie w praktyce decydować minister sprawiedliwości – wysoki funkcjonariusz partii rządzącej.

  1. Wprowadzenie instytucji konfiskaty mienia, by państwo mogło odbierać gangsterom majątki zdobyte przez nich przestępczymi metodami.

4a
Konfiskata mienia została zlikwidowana, gdy Polska wychodziła z komunizmu. Wcześniej za często była stosowana jako narzędzie walki z przeciwnikami ustroju. Na razie brak konkretów, ponadto cały czas nie ma skutecznego sposobu prawnego, by podważyć legalność posiadania mienia przez osoby trzecie, związane z gangsterami. Sami przestępcy często występują bowiem jako ludzie pozbawieni formalnie jakiegokolwiek majątku.

  1. 24-godzinne dyżury w sądach, zatrudniających co najmniej 50 sędziów i 16-godzinne, gdzie pracuje od 30 do 50 sędziów. Rozpatrywać się tam będzie sprawy dotyczące osób schwytanych na gorącym uczynku i sądzonych w trybie przyśpieszonym (wyrok musi zapaść w trzy doby od chwili ujęcia, inaczej oskarżony zostanie zwolniony).

5a
Projekt mówi iż prezes takiego 24-godzinnego sądu powinien zapewnić jego sprawne funkcjonowanie. Sędziowie, prokuratorzy, obrońcy, policjanci mają nienormowany czas pracy, więc i o 4 w nocy nie będzie z nimi kłopotu. Nie wiadomo jednak, jak zapewnić obecność woźnych czy protokolantów. Jeśli zostaną zobowiązani do pracy nocnej, ktoś musi ich zastępować w dzień. Trzeba więc będzie zwiększyć liczbę zatrudnionych. Nieznane są łączne koszty tych rozwiązań. Przepis przewiduje jedynie wzrost wydatków budżetu o 2 mln zł rocznie dla obrońców z urzędu. Nie wiadomo też, jak skutecznie zapewnić stawiennictwo świadków na nocnych rozprawach. Być może świadkami byliby tylko policjanci – co jednak rodzi obawy, że wyroki zapadające jedynie na podstawie ich zeznań byłyby powszechnie zaskarżane i w rezultacie sądy miałyby w sumie więcej pracy. Inne niebezpieczeństwo polega na kłopotach ze zmieszczeniem się w trzydniowym terminie, co może spowodować, że wielu sprawców będzie zwalnianych.

  1. Wyeliminowanie ławników z większości rodzajów spraw. Niemal powszechnie mieliby orzekać jedynie sędziowie zawodowi.

6a
To ograniczenie konstytucyjnego prawa obywateli do udziału w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Ponadto na czysto zawodowe składy orzekające minister sprawiedliwości może wywierać większą presję za pomocą gróźb postępowania dyscyplinarnego. To kolejny krok prowadzący do ograniczenia niezależności sądownictwa.

  1. Przywrócenie pojęcia „chuligańskiego charakteru czynu”, istniejącego w czasach PRL od 1958 r. Właśnie takie sprawy mają trafiać do sądów dyżurujących przez 24 godziny.

7a.
Pojęcie to ma być teraz rozumiane jeszcze szerzej niż w dobie PRL, kiedy to nadużywano go z powodów politycznych. Niemal każde przestępstwo umyślne będzie mogło być uznane za czyn chuligański – i tym samym podlegać karze co najmniej roku więzienia (zasadą będzie wydawanie wyroków bez zawieszenia i niemożność odstąpienia od wymierzenia kary). Liczba osób, które będą musiały trafić za kraty, wyraźnie wzrośnie, z wszelkimi tego konsekwencjami.

8
Wprowadzenie jawności oświadczeń majątkowych sędziów i prokuratorów.

8a
Projekt słuszny, aczkolwiek rodzi niebezpieczeństwo nasilenia prób korupcyjnego wpływania na działania sędziów i prokuratorów, gdy ich stan majątkowy stanie się znany przestępcom.

  1. Możliwość karania obrońców grzywną 60 tys. zł za obrazę sądu i 30 tys. zł za utrudnianie postępowania. Przepis ma uniemożliwić adwokatom grę na zwłokę.

9a
Nie wiadomo dokładnie, co może zostać uznane za obrazę sądu, a co za próbę utrudniania. Ta uznaniowość będzie paraliżować działania adwokatów i spowoduje, iż przepis faktycznie ograniczy prawo do obrony i postawi oskarżonych w niekorzystnej sytuacji. Wysokie grzywny odbiją się na cenach usług adwokackich. Wzrośnie liczba obron z urzędów, finansowanych przez państwo, co sprawi, że wymiar sprawiedliwości będzie musiał więcej kosztować.

  1. Ograniczenie immunitetu sędziowskiego. Wyeliminowanie z jego zakresu przestępstw pospolitych (minister najczęściej wspominał o jeździe sędziów po pijanemu).

10a.
Projekt racjonalny, aczkolwiek jednostronność prezentowania go przez ministra sprawia wrażenie, jak mówi sędzia Barbara Piwnik, że 8 tys. polskich sędziów nie robi nic innego tylko prowadzi na bani. Ważne, by rzeczywiście z immunitetu wyłączono tylko przestępstwa pospolite, bo inaczej przepis stanie się instrumentem groźnego nacisku na sędziów.

  1. Pozbawienie samorządu adwokackiego prawa do prowadzenia postępowania dyscyplinarnego wobec członków korporacji. Mieliby oni podlegać takiej samej odpowiedzialności dyscyplinarnej jak sędziowie.

11a.
Projekt spowoduje możliwość wywierania nacisków na adwokatów ze strony resortu sprawiedliwości i w praktyce doprowadzi do ograniczenia prawa oskarżonych do obrony. Takie rozwiązanie nie jest stosowane w żadnym kraju europejskim. Nie ulega jednak wątpliwości, że dziś samorząd adwokacki w Polsce jest niesłychanie pobłażliwy dla swych członków.

  1. Likwidacja pionu sądownictwa wojskowego i prokuratury wojskowej.

12a
Zasilą oni sądy i prokuraturę powszechną. Jest to jednak grono zaledwie 300 osób, którzy będą kroplą w morzu potrzeb cywilnego wymiaru sprawiedliwości. Przestanie natomiast istnieć fachowa struktura, wyspecjalizowana w sprawach związanych z wojskiem.

13.

Likwidacja wydziałów rejestrowych, wyłączenie spraw związanych z wpisami do ksiąg wieczystych z kompetencji sądów.

13a
Projekt słuszny, pozwoli na przejście pewnej liczby sędziów do pracy w orzecznictwie, co odciąży sądy.

  1. Zainstalowanie komputerów we wszystkich salach sądowych, nagrywanie rozpraw techniką cyfrową.

14a
Projekt jak najbardziej słuszny, ale na razie mało realny z powodów finansowych.

  1. Wprowadzenie obrączek z chipami dla sprawców lżejszych przestępstw, by nie trzeba było szukać dla nich miejsc w więzieniach.

15a
Pomysł teoretycznie sensowny, ale kosztowny i w polskich warunkach trudny do wprowadzenia. Jeszcze nie stosowany powszechnie w żadnym kraju.

 

Wydanie:

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. as
    as 13 lipca, 2016, 18:20

    Dobrze, że wreszcie jest taki Ziobro

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy