Prezydent na herbatce, czyli wizyty bez zaproszenia

Prezydent na herbatce, czyli wizyty bez zaproszenia

Oho, PiS wkracza do międzynarodowej polityki. Najmocniej zrobił to Jarosław Kaczyński. Nie, nigdzie nie wyjechał, on się trzyma domu, ale swoje rzucił w świat.
Zaczął Bill Clinton, ten sam, który witał Polskę w NATO i w 1997 r. przemawiał na placu Zamkowym. Teraz powiedział: „Polska i Węgry to kraje, które uznały, że z demokracją jest za dużo kłopotu. Więc chcą przywództwa w stylu Putina”.
Na te słowa bardzo obruszył się Jarosław Kaczyński, który ripostował: „Jeśli ktoś twierdzi, że dzisiaj w Polsce nie ma demokracji, to znaczy, że jest w stanie, który trzeba by zbadać metodami medycznymi”.
Czyli odpowiedział (kogo to dziwi?) po radziecku. W Związku Radzieckim przez kilkadziesiąt lat istniała instytucja psychuszki. Za wymagające psychiatrycznego leczenia uznawano osoby, które – jak mówił art. 190 Kodeksu karnego – „rozpowszechniały obelżywe wymysły, szkalujące ustrój radziecki”, „hańbiły godło lub flagę” i „organizowały lub aktywnie uczestniczyły w działaniach grupowych zakłócających spokój”.
Była w tym jakaś logika – za wariata uznawano każdego, komu ustrój się nie podobał. Tak wspaniały przecież. No i Jarosław idzie tą drogą. Bo w Polsce jest pięknie, demokratycznie i trzeba być wariatem, żeby tego nie dostrzegać. Tak?
Jarosław nie wyjechał w świat, za to Andrzej Duda, prezydent – owszem. Wziął w podróż małżonkę i udał się do Kanady. Tylko że – jak się okazało – Andrzeja Dudy nikt do Kanady nie zapraszał. Więc on zaprosił się sam. Nasz ambasador w Ottawie wysłał do ichniego MSZ pismo, że w dniach takich i takich do Kanady przyjedzie prezydent RP, prosimy zatem o zwyczajowe potraktowanie wizyty. Czyli o VIP-owskie potraktowanie po przylocie oraz ochronę.
Ambasada załatwiła mu poza tym spotkanie z gubernatorem Kanady i premierem. Gubernator przyjął go chętnie, jak głowa państwa głowę państwa. Oficjalnie jest reprezentantem królowej brytyjskiej, uprawnień żadnych nie ma, więc musi czymś zabić nadmiar wolnego czasu.
Gorzej było z premierem Justinem Trudeau. Premier przyjął Dudę nie w swojej siedzibie, ale w parlamencie, nie zaprosił na lunch, tylko przy herbatce spędził z nim parę minut. Spotkanie minimum.
Tyle Dudowego pobytu w Kanadzie, że spotkał się z Polonią i pojechał nad wodospad Niagara. Popatrzeć.
Tusk miał jednak większą fantazję. Każdy przyzna, że Niagara to banał przy Machu Picchu.
Duda jeździ z żoną, Beata Szydło – sama.
Nasza premier była w Ameryce, też niezapraszana. Skorzystała z tego, że na sesji ONZ podpisywano konwencję klimatyczną. Zanim dotarła do Nowego Jorku, odwiedziła „amerykańską Częstochowę” oraz spotkała się z Polonią. I odwiedziła Wall Street. Szału nie było, ale parę zdjęć będzie miała.
Nie mówiąc już o zdjęciach z papieżem. Bo w Watykanie została przyjęta przez papieża Franciszka. Na tę okoliczność się przebrała – za muzułmankę. Było to jakieś zaskoczenie, bo widzieliśmy z wizytą u papieża żony polskich prezydentów, żony premierów i wyglądały normalnie.
Na dodatek wybuchła afera dyplomatyczna, bo po spotkaniu z papieżem Beata Szydło relacjonowała: „Mówiłam mu, opowiadałam mu”. Wciąż określała papieża: on. To chamstwo – komentował później Jan Wojciech Piekarski, były szef Protokołu Dyplomatycznego.
Czyli paru rzeczy premier Beata musi się nauczyć – od ubierania się po wysławianie.
Trzymamy kciuki.

Wydanie: 2016, 21/2016

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy