Proboszcz w tasiemcach

Proboszcz w tasiemcach

Serialowy ksiądz cieszy się większym poważaniem niż miejscowy kapłan

O tym, że serial lub telenowela powinny mieć swojego księdza bądź inną osobę duchowną, producenci i scenarzyści na świecie wiedzieli od lat. Twórcy rodzimych tasiemców odkryli to stosunkowo niedawno.
Zanim nastała moda na polskie telenowele, perypetie bohaterów w habitach można było oglądać w filmach zachodnich. Polacy najlepiej zapamiętali nakręcony w 1983 r. przez Daryla Duke’a amerykański serial „Ptaki ciernistych krzewów” z Richardem Chamberlainem w roli katolickiego duchownego Ralpha de Bricassarta. Jego romans z Meggie Cleary O’Neil, graną przez Rachel Ward, do dziś należy do najpopularniejszych i najbardziej lubianych seriali telewizyjnych.
W Polsce moda na filmowe tasiemce nastała w połowie lat 90. Początkowo osoby w habitach odgrywały w nich role epizodyczne. Dzisiaj niemal każda popularna produkcja serialowa ma swojego kapłana lub zakonnicę. Czy można się dziwić?
Zdaniem dr Jadwigi Kwiek, specjalistki w zakresie psychologii i socjologii mediów z UAM w Poznaniu, jeśli serial chce być blisko związany z rzeczywistością, powinien pokazywać wszystkie jej aspekty. – Osoba duchowna jest mocno zakorzeniona w polskim pejzażu. Coraz większa popularność duchownych w telenowelach wynika również z tego, że wartości duchowe zawsze odgrywały w naszym społeczeństwie ważną rolę – mówi dr Kwiek.
Ich pojawianie się w telenowelach było czymś nowym nie tylko dla widzów, ale i Kościoła. – Na początku przyjęliśmy te produkcje z pewną dozą nieufności – mówi salezjanin Piotr Sosnowski. – Zastanawialiśmy się, na ile prawdziwy obraz księdza i osoby duchownej pokażą. Czy akcja nie potoczy się według zasady: przyłożyć czarnym? Po pewnym czasie przyzwyczailiśmy się, zaakceptowaliśmy, a nawet polubiliśmy obraz filmowego duchownego.
Zdaniem ks. Sosnowskiego, tasiemce pokazują kapłana przez pryzmat zwykłego człowieka. – Nie jako osobę związaną z tabu, ale człowieka, który ma swoje problemy, dobre i złe dni.
Może dzięki tej „normalności” widzowie polubili ks. Leskiego ze „Złotopolskich” (granego zresztą przez prawdziwego duchownego, ks. Kazimierza Orzechowskiego), zakonnicę Dorotę Lubicz z „Klanu”, proboszcza Grabiny z serialu „M jak miłość” czy wreszcie duchownych z „Plebanii” w Tulczynie.

Ksiądz w roli księdza

W „Złotopolskich” ksiądz pojawił się w sposób naturalny, bo serial bardzo mocno akcentuje wątek wiejski. – A trudno wyobrazić sobie wieś bez kapłana – podkreśla Jan Purzycki, który od początku wymyśla perypetie postaci z tego serialu.
Ks. Leski to jedna z najważniejszych postaci telenoweli. Wścibski, ciekawski, a z drugiej strony ciepły i uczynny. Nie odmówi kieliszka dobrej nalewki, przy której Dionizy Złotopolski potrafi przegadać uroczego klechę. Dialogi seniora Złotopolskiego i miejscowego proboszcza należą do najciekawszych i najzabawniejszych scen. – Pamiętam, jak w jednym z pierwszych odcinków do umierającego Dionizego zawołano księdza. To akurat wziąłem z życia – mówi Purzycki. – Kiedyś mój ojciec źle się poczuł i leżał na łożu boleści. „Nie chcę tego darmozjada!”, krzyczał, kiedy powiedzieliśmy, że przyjdzie ksiądz. Gdy proboszcz pojawił się w domu, zza drzwi słyszeliśmy słowa ojca: „Witam i proszę dobrodzieja” – uśmiecha się Purzycki.
Widzowie „Złotopolskich” w roli kapłana oglądają ks. Kazimierza Orzechowskiego, który był aktorem, a w wieku 33 lat postanowił wstąpić do seminarium. – Na początku nie chciano mnie przyjąć. Bano się, że skoro jestem aktorem, to pewnie za dwa miesiące wylecę i będzie tylko skandal. Na szczęście prymas Wyszyński się zgodził – wspomina.
– W warszawskich parafiach ludzie znają mnie i moje kazania. Ale podejrzenia są. Na ulicach bardzo często zdarza mi się słyszeć dialogi, w których ktoś przekonuje: „A ja pani mówię, że to nie jest prawdziwy ksiądz, tylko przebrany aktor” – opowiada z uśmiechem ks. Orzechowski.
Kiedy księdza gra kapłan, ludzie zastanawiają się, czy np. po ślubie udzielonym przed kamerą aktorzy nie są prawdziwym małżeństwem.
O sakramencie nie ma jednak mowy. – Aby sakrament ślubu był ważny, niezbędne są formalne dokumenty oraz wola współmałżonków. Scena filmowa to markowanie – tłumaczy ks. Sosnowski. Ale jego zdaniem, niezręczna jest sytuacja, kiedy ślubu udziela aktor na co dzień będący księdzem. – Z tego względu jestem przeciwny udziałowi księży w serialach. Niech rolę filmowego kapłana odrywa aktor – mówi salezjanin.
Twórca „Złotopolskich” chwali sobie jednak współpracę z księdzem aktorem. – Fakt, że pracuję z prawdziwym księdzem, daje mi przewagę przy tworzeniu trudnych sytuacji. Gdyby księdza grał cywil, pewnie wiele wątków by się nie pojawiło. A tak wiem, jak daleko mogę się posunąć i jednocześnie nikogo nie urazić. Wiem też, że nikt nie może mi powiedzieć, że prawdziwy ksiądz by tak nie postąpił – zauważa Purzycki.

Zakonnica klanu Lubiczów

Kapłana nie mogło też zabraknąć w serialu, który po emisji kilku początkowych odcinków zaskarbił sobie sympatię widzów. W „M jak miłość” w nowej dla siebie roli pojawił się Maciej Damięcki, grający proboszcza miejscowej parafii. W przeciwieństwie do swego odpowiednika ze Złotopolic trzyma się z boku najważniejszych wydarzeń. Odgrywa rolę przewodnika duchowego, który pomaga bohaterom przezwyciężać moralne rozterki. To on przeprowadza poważną rozmowę z Piotrkiem Zduńskim, kiedy jego dziewczyna jest operowana. To on uspokaja seniora rodu, Lucjana Mostowiaka, gdy we wsi po kilkunastoletniej nieobecności zjawia się jego dawny rywal.
O tym, że duchowieństwo w telenowelach to nie tylko ksiądz, przekonuje od dobrych kilku lat siostra zakonna Dorota Lubicz z „Klanu”, grana przez Agnieszkę Wosińską. Jest najmłodszą córką Marii i Władysława. Ukończyła studia medyczne. Po dramatycznym zerwaniu zaręczyn podjęła decyzję o wstąpieniu do zakonu, bowiem zawsze chciała swoją pracą służyć bliźnim. Dłuższy czas spędzała na misji w Rwandzie, a obecnie prowadzi hospicjum pod Warszawą. Jest sumieniem klanu Lubiczów. Do niej przychodzi się po radę, żeby się wyżalić i wypłakać. To ona walnie przyczyniła się do powrotu do rodzinnego grona siostry Moniki. To jej radziła się filmowa Elżbieta, kiedy po kilkunastu latach małżeństwa chciała się rozstać z mężem. Właśnie u Doroty schroniła się siostrzenica Beata opuszczona w błogosławionym stanie przez Rafalskiego. To zaledwie kilka z wielu wątków z siostrą Dorotą w roli głównej. Zawsze radosna, uśmiechnięta, potrafi poradzić i znaleźć lekarstwo na każde zmartwienie.
O duchownych nie zapomnieli też producenci serialu „Miasteczko” nadawanego przed kilkunastoma miesiącami w TVN. Widzowie oglądali młodego kleryka, przez którego jedna z parafianek próbowała popełnić samobójstwo.

Podpatrzone na plebanii

Jednak najbardziej wyraziste są postacie duchownych w „Plebanii”. Pomysł o umiejscowieniu akcji serialu na wiejskiej plebanii zrodził się w 1999 r. – Po dokładnej analizie emitowanych seriali doszedłem do wniosku, że nie ma telenoweli, która od A do Z byłaby osadzona na wsi – mówi pomysłodawca Stanisław Krzemiński. – Zauważyłem również, że brakuje telenoweli, która w sposób organiczny łączyłaby życie codzienne i jednocześnie dawałaby możliwość zajmowania się pytaniami natury etycznej czy moralnej. Trochę niespodziewanie wyszła też zwykła, naturalna ciekawość podpatrywania miejsc, do których nie ma się wstępu – tłumaczy Krzemiński.
Plebania to w każdej wiejskiej społeczności coś wyjątkowego. Jest nie tylko przedsionkiem do sacrum, ale przede wszystkim miejscem, w którym ogniskuje się większość lokalnych zdarzeń i problemów.
Pierwsze skrzypce w serialu gra proboszcz Antoni. – Obawiałem się tej roli – mówi Włodzimierz Matuszak. – Najpierw były długotrwałe zdjęcia próbne, w czasie których sprawdzano, czy pasuję do serialu. Podchodziłem do tego z rezerwą. Dopiero kiedy przeczytałem odcinki pilotowe, zaczęło mi na tej roli zależeć. Takiego księdza chciałem grać.
Jak wspomina, wcielił się w postać bardzo płynnie. – Szukałem cech typowo ludzkich, wrażliwości, chciałem pokazać księdza potrafiącego słuchać – opowiada Matuszak.
Od samego początku bardzo ważną rolę odgrywały sprawy techniczne. Opanowanie obrządków chrztu, pochówku i ślubu. – Nie było łatwo, chociaż na planie są konsultanci, więc w razie czego ma nam kto służyć pomocą.
Przed pierwszymi zdjęciami Matuszak pojechał też do Krasiczyna, gdzie przez kilka dni obserwował życie na plebani i uczestniczył w nabożeństwach.
Przeciwieństwem proboszcza jest młody, niepokorny wikary Adam. Przystojny, wysoki mężczyzna. Nosi się młodzieżowo, najczęściej występuje w markowych dżinsach i skórzanej kurtce. Jeździ na luksusowym motorze. Sutannę zakłada tylko wtedy, kiedy musi. Mało w nim księżowskiej pokory. Zapalczywy, szybko podejmuje decyzje. Lubi ryzyko.
Księża z tulczyńskiej parafii są jak dwa bieguny. Jednak dzięki temu znakomicie się uzupełniają.
Krzemiński podkreśla, że obawiał się reakcji na serial zarówno z prawej strony, jak i lewej. – Z prawej – żeby nie być posądzonym o świętokradztwo, z lewej – aby nie wyjść na tego, który chce zamknąć kawałek programu w kruchcie – tłumaczy pomysłodawca „Plebanii”.
Władze Kościoła patrzyły na serial nieufnie, ponieważ widziały w nim potencjalne zagrożenie. – Obawiano się taniej sensacji, czyli tego, co odsuwa od sacrum. Udowodniliśmy, że wszystko można pokazać. Rzecz w tym, w jaki sposób to się przedstawia – podsumowuje Krzemiński.

Bez wchodzenia na piedestał

Dla aktorów odtwarzających w serialach postacie duchownych najciekawsze jest zetknięcie się z rzeczywistością. Grający rolę proboszcza w „Plebanii” Włodzimierz Matuszak śmieje się, że na ulicy ludzie mówią mu „Szczęść Boże”. – Kiedy się dowiedziałem, że będę grał księdza, zacząłem oglądać mnóstwo filmów z kapłanem w roli głównej. Zobaczyłem duchownego, który odgradza się od społeczeństwa i wchodzi na piedestał. Ja starałem się zrobić z mojej postaci kapłana ludzkiego. Dzięki temu ludzie traktują mnie jak swojego człowieka. I to jest dla mnie największa satysfakcja.
Jak pokazują najnowsze badania przeprowadzone przez OBOP w czerwcu tego roku, większość Polaków (71%) deklaruje zaufanie do Kościoła katolickiego. Niestety, wskutek nie najlepszych doświadczeń z przedstawicielami Kościoła w rankingu zawodów ksiądz cieszy się dziś mniejszym poważaniem niż nauczyciel, pielęgniarka czy dziennikarz. Jednak gdyby oceniać duchownych tylko z perspektywy bohaterów seriali, wynik byłby zapewne dużo lepszy.
– Dzięki serialom lepiej się poznajemy. Do tej pory najczęściej mówiło się i pisało o duchownych w perspektywie negatywnego zjawisk pedofilii czy alkoholizmu – zauważa ks. Sosnowski.
Czy jednak serialowy obraz duchownego nie jest nieco wyidealizowany?
– Niewątpliwie mamy do czynienia ze zjawiskiem idealizowania tych osób. Ale nie jest to negatywne, ponieważ budowanie pozytywnych autorytetów jest dzisiaj pożądane. Te seriale spełniają swoją funkcję, ponieważ wiele osób odbiera rzeczywistość upozorowaną jak prawdziwą – mówi dr Jadwiga Kwiek.
Jak twierdzi Włodzimierz Matuszak, duchowni wnikliwie śledzą losy filmowych bohaterów w habitach. – Myślę, że robimy dla Kościoła rzecz niezwykle cenną. Dajemy materiał do przemyśleń. Często spotykam księdza, który mówi mi, że przejmuje pewne wzorce z serialu. To świadczy o swoistym fenomenie.

 

 

Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Media
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy