Proste rezerwy satysfakcji

Proste rezerwy satysfakcji

Niewielka reorganizacja przeprowadzona przez państwo obniżyłaby koszty mieszkań o nawet 12-15%

Trudno wierzyć w szybką poprawę położenia materialnego wielkich rzesz ludzi. Może za kilka lat, gdzieś tak od 2007 r. zaczniemy krok po kroku doświadczać poprawy. W wiek produkcyjny wejdzie niż demograficzny, społeczeństwo się starzeje, zatem będzie relatywnie więcej pracy. Ale ujawni się też wówczas deficyt funduszy emerytalnych, więc budżet, spłacający także coraz większe raty zadłużenia, nie stanie się aktywniejszym instrumentem generowania wzrostu gospodarczego. Więcej będzie inwestycji, zwłaszcza komunalnych, w sektorze publicznym, a to z uwagi na dopływ pieniędzy z Unii Europejskiej. Od 2007 r. przez kolejnych sześć lat średnio około 10 mld euro. Możliwość wykorzystania tych pieniędzy wymagać będzie jednak ogromnego wysiłku budżetów lokalnych.
Mam nadzieję, że uda nam się w tym roku zreformować system finansów publicznych, zapewniając finansowanie wydatków lokalnych własnymi przychodami ich budżetów. Pełnoprawne uczestnictwo w Unii, przy wciąż dość wygłodzonym, także technologicznie rynku, powinno przyczynić się do wyraźniejszego wzrostu inwestycji. Ale pamiętać też trzeba, że sąsiedzi – Czesi i Słowacy – mają bardziej obfite instrumenty pomocy publicznej dla inwestorów. Kiedy

kolejno przegrywaliśmy inwestycje

Toyoty, Citroëna, a teraz zapewne przegramy MG Rover, to z tego właśnie powodu. Napięcia budżetu, o których wspomniałem, wynikające z konieczności pokrycia zobowiązań wobec funduszy emerytalnych, spłaty i obsługi zadłużenia, absorpcji funduszów strukturalnych i regionalnych, nie pozwolą zapewne na przełamanie pozycji południowych konkurentów do materialnych inwestycji typu green field w Polsce.
Będzie więc lepiej, jeśli idzie o materialne położenie ludności, ale nie od razu i nie tak szybko. Niż demograficzny, jakieś nowe inwestycje, ożywiony ruch ludności poszukującej pracy w innych krajach Unii – wszystko to zmniejszy poziom bezrobocia. Pogłębi więc też popyt. Ogromny deficyt mieszkań oraz dramatycznie rozrzutny system organizacji i finansowania mieszkalnictwa ujawnia wielki obszar rezerw rozwoju inwestycji w branży szczególnej dla kraju na dorobku. Branży absorbującej relatywnie więcej produkcji krajowej niż zewnętrznej i kreującej, z jednej strony, wiele nowych potrzeb, a z drugiej strony, oszczędności. Aby wyzwolić ten potencjał, potrzebna jest aktywność państwa. Przede wszystkim do wykorzystania prostych rezerw tkwiących w rozrzutności dzisiejszego systemu mieszkalnictwa. W dziedzinie zagospodarowania gruntów, obrotu gruntami, nowych instrumentów finansowania mieszkalnictwa dla gmin, developerów i inwestorów prywatnych.
Dotykamy właśnie sedna. Jeśli nie widać przed nami oszałamiającego skalą i tempem wzrostu gospodarczego, to aktywność i jakość państwa w kreowaniu warunków rozwoju gospodarczego decydować będzie o przyszłości. Na niej trzeba się koncentrować.
Pozostanę przy szczegółowej kwestii mieszkalnictwa. Dostrzec tam trzeba głębokie rezerwy grzebane

w chaosie gospodarki gruntami,

w mikrej skali poszczególnych projektów developerskich powiększającej koszty infrastruktury i pogarszającej jakość środowiska zamieszkania, w multiplikowanych kosztach finansowych gmin, developerów i inwestorów. Nie wspominając już o marży spekulacji gruntami, płaconej ostatecznie przez inwestorów. Bierność gmin w przygotowaniu gruntów pod zabudowę nie tylko tworzy chaos przestrzenny, ale i powiększa koszty inwestycji, bowiem renta z podwyższonej w jej efekcie wartości gruntu trafia do sprzedającego. Płaci inwestor, płaci podatnik, np. za nowe drogi, a korzysta – sprzedający ziemię.
Niewielka reorganizacja przeprowadzona w skali kraju, a więc przez państwo, obniżyłaby koszty jednostkowe mieszkań nawet o 12-15%. Oznaczałoby to wejście na rynek dodatkowych kilkudziesięciu tysięcy rodzin rocznie.
Zdaje się czasem, iż mimo upływu tylu lat od transformacji ustrojowej państwo nasze nie zauważyło oczyma swoich wyspecjalizowanych instytucji, że jedyną dziś barierą rozwoju mieszkalnictwa jest bariera popytowa. Wszystkie inne są jej pochodnymi. Zamiast szukać wyjaśnień niskiego popytu w biedzie współobywateli, myśleć trzeba o kosztotwórczych czynnikach organizacyjnego niedowładu. Produkcja w małej skali, a już szczególnie prototypów, droższa jest od produkcji wielkiej serii. Inaczej kosztują sto razy prowadzone media aniżeli raz poprowadzone do stu jednostek. Lepiej jest raz kupić wielki kawał gruntu (gmina), po podzieleniu i wybudowaniu elementarnej infrastruktury odsprzedać w jakichś kawałkach developerom, którzy z kolei odsprzedadzą go wraz z mieszkaniem indywidualnym inwestorom niż budować po polsku, każdy sobie. Jeden kurnik, drugi pałac. Wszystko można by objąć „kroczącymi” instrumentami finansowymi, pomyśleć o przejęciu przez państwo gwarancji na „ryzyko kursowe” – dziś to czysty i nieuprawniony inaczej niż przez bierność państwa

zysk banków.

Nie wspominam nawet o estetyce przestrzeni zabudowywanej z głową albo bez głowy.
To była ilustracja. Tak jak jedynie państwo ma dziś instrumenty podobnej do zarysowanej reorganizacji procesów budownictwa mieszkaniowego w Polsce, tak ono jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo obrotu gospodarczego (to, a nie podatki, jest dziś pierwszym hamulcem wzrostu), za jakość służb państwowych (11 lat po ustawie o służbie cywilnej z partyjnego klucza obsadzane są niekiedy stanowiska woźnych i kierowców), za plany zagospodarowania przestrzennego (jeden z najważniejszych czynników określających okoliczności i warunki potencjalnej inwestycji), za nadzór właścicielski potentatów polskiej gospodarki, gdzie państwo wciąż ma pokaźne udziały, za audyt wydatków publicznych.
Tu wciąż są proste rezerwy wzrostu gospodarczego. Tu też kryją się rezerwy wzrostu satysfakcji obywateli z własnego państwa. Jeśli rządzący wciąż są leniwi w sięganiu po te rezerwy, rządzeni odpłacają się brakiem entuzjazmu w akceptacji polityki. Ona bowiem jest, jaka jest.

Autor jest wiceprzewodniczącym SLD

Wydanie: 17/2003, 2003

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy