Protest ratowników medycznych

Protest ratowników medycznych

Ratownicy medyczni z Warszawy postanowili walczyć z niskimi wynagrodzeniami. Trwa właśnie protest. Część ratowników wzięła wolne, inni poszli na zwolnienia lekarskie. W konsekwencji w stolicy przez pierwszy tydzień września do pracy nie przyjdzie 30 z 80 zespołów ratunkowych, a na karetkę mieszkańcy Warszawy będą czekać dłużej niż dotychczas.

Skąd ten kryzys? 1 lipca ministerstwo zdrowia wprowadziło ustawę regulującą zarobki w ochronie zdrowia. Natychmiast głośno zrobiło się o podwyżce dla lekarzy na poziomie 19 zł brutto. Okazało się jednak, że dotyczy ona osób z najwyższym stopniem specjalizacji. Rzecz ma się zupełnie inaczej, jeśli chodzi o resztę pracowników ochrony zdrowia.

Pracownicy pogotowia ratunkowego dostali coś, co można nazwać odwrotnością podwyżki. Według nowych stawek większość ratowników medycznych od początku lipca pracuje za 500-600 zł mniej niż wcześniej. Pisaliśmy o tym w tekście „Miska ryżu dla budżetówki”, który ukazał się w 35. numerze PRZEGLĄDU z 2021 r.

Warszawscy ratownicy postanowili pokazać, co się stanie, gdy ich zabraknie. Przez pierwszy tydzień września idą masowo na zwolnienia lub biorą urlopy. Z 80 zespołów medycznych zostało 50, a to oznacza, że mieszkańcy stolicy będą dłużej niż do tej pory czekać na karetki. Być może na papierze te dane nie wyglądają groźnie, jednak sprawa jest poważna.

Sytuację w Warszawie skomentował w swoich mediach społecznościowych aktywista miejski Jan Śpiewak: „Uwaga stan wyjątkowy w Warszawie i okolicach. Ponad połowa karetek (nawet 40 z 68) nie wyjechała dzisiaj na ulice Warszawy i całego regionu warszawskiego. Każdy czerwony punkt to jedna karetka bez obsady. To jest prawdziwa katastrofa.

Ratownicy masowo rezygnują z pracy i wypowiadają umowy. Od lat są zatrudnieni na barbarzyńskich warunkach. Każdy ratownik ma własną firmę i podpisuje kontrakt z pogotowiem. Za swoją ciężką pracę bez etatu dostają po dwadzieścia kilka złotych za godzinę. Zaraz będziemy mieć 4. falę pandemii, a nasz system ochrony zdrowia dosłownie umiera”.

Nie jest to pierwsza taka zmasowana akcja. Na ostrzu noża sytuację postawili ratownicy z Gorzowa Wielkopolskiego. Wszyscy pracownicy tamtejszego pogotowia złożyli wypowiedzenia. Jeśli ministerstwo zdrowia nie pójdzie na ustępstwa, to już pierwszego października miasto nie będzie miało pogotowia w ogóle.

 

fot. camilo jimenez/Unsplash

Wydanie:

Kategorie: Z dnia na dzień

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy