Przeciw monopolowi

Przeciw monopolowi

Włodzimierz Czarzasty, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji:

– Jakie racje przyświecały Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, gdy pracowała nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji?
– Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to banalnie: chodziło nam m.in. o ochronę pluralizmu i demokracji. Nie chcemy pozwolić, by powstała taka sytuacja, że jeden podmiot będzie posiadał kilkadziesiąt rozgłośni radiowych, rozgłośnię ogólnokrajową, telewizję. I jak będzie chciał coś przeforsować, to w tych wszystkich rozgłośniach, w 50 miejscach, będzie powtarzane jedno zdanie, będzie wtłaczane ludziom do głowy, że jest to zdanie mądre i obiektywne. Przedsmak takiej sytuacji mamy teraz – nieprawdziwe informacje dotyczące projektu ustawy powielane są dziesiątki razy. Wczoraj usłyszałem w muzycznym Radiu Pogoda zamiast muzyki publicystykę atakującą ustawę. To radio należy do Agory, chyba najbardziej zaangażowanej w sprawę. Co to pokazuje? Że jak przychodzi konieczność, taki moment historyczny, żeby wszystkie armaty, które mamy, użyć, to po prostu je używamy i mówimy społeczeństwu jedno konkretne zdanie.
– Agora, czyli wydawca „Gazety Wyborczej”, jest przeciwko ustawie, bo uważa, że godzi ona w interesy spółki.
– Ustawa nie jest wymierzona przeciwko Agorze. Ona nie powstała dlatego, że Agora ma w tej chwili kawał rynku mediów i go powiększa. Ale dlatego, że jest dobry moment, by ją wprowadzić.
– Dlaczego?
– Gdybyśmy na początku lat 90. wprowadzili podobną ustawę, która dotyczyłaby prasy, nie mielibyśmy dziś takiej sytuacji, że 70% prasy regionalnej jest w rękach dwóch koncernów. To dobrze? Teraz stoimy przed kolejną falą koncentracji. Weźmy wspomnianą Agorę – to jest „Gazeta Wyborcza”, 11 czasopism Prószyńskiego, chęć zakupu PWN, chęć zakupu Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, chęć zakupu Polsatu. To także rozgłośnie radiowe, których oficjalnie jest 19, ale Agora prowadzi rozmowy w sprawie kupna następnych, np. w Szczecinie, Poznaniu, Zielonej Górze, we Wrocławiu i w Opolu.
– Agora kupując to wszystko, i tak nie zdobędzie monopolu, bo są przecież publiczna telewizja i publiczne radio.
– Media publiczne to inna bajka. One powinny być silne, bo potrzebne są demokracji. Musi być w nich miejsce na refleksję, na dobry program, dobry teatr, na to, co nazywamy misją. I co nie jest zawsze dobrze w TVP realizowane. Ale po to jest nasza ustawa, żeby to poprawić.
– Jak?
– Chociażby poprawiając ściągalność abonamentu. Dzięki temu zasilimy media publiczne większą ilością środków finansowych. W związku z tym będziemy mogli wprowadzić – zapisaliśmy to w ustawie – zakaz emisji reklam w mediach publicznych w określonym dniu, na przykład w święta albo w określonych godzinach. W tym momencie te reklamy i pieniądze pójdą do mediów prywatnych. W ostatecznym rachunku wzmocnimy media publiczne, bo zmusimy je, by były lepsze, misyjne. A mediom prywatnym damy możliwość większego zarobku.
– Media prywatne, te największe, jak wynika z dyskusji, bardziej są zainteresowane tym, żeby móc się łączyć. Bo inaczej, jak argumentują, gdy wejdziemy do Unii, ulegną wielkim koncernom międzynarodowym.
– Te same media nie tak dawno walczyły o to, by jak najszerzej otworzyć kraj na kapitał zagraniczny. Teraz mówią, że są przeciw… Zapominają, że jak wejdziemy do Unii, to przepisy, które proponujemy, będą wciąż obowiązywały i będą dotyczyły także tego kapitału. I Murdoch, i Bertelsmann, i inni także będą mieli zakaz koncentracji.
– Byłoby więc lepiej, gdyby Polsat kupił Murdoch a nie Agora?
– Nie chcę się do tego odnosić, bo nie wiem, czy za 10 lat Agory nie kupi Murdoch. Chodzi mi o to, by ten, kto kupi Polsat, nie miał 60 rozgłośni krajowych, radia ogólnokrajowego i monopolu na przekaz informacji. Ważne, żeby zachować decentralizację rynku idei. Żeby było wiele podmiotów mówiących o tym samym wydarzeniu różnym językiem i różnie go oceniających.

 

Wydanie: 13/2002, 2002

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy