Przegląd Turystyczny

RODZINNY RAJ

Dzieci nie zawsze chcą zwiedzać zabytki i leżeć na plaży, dla nich więc wymyślono parki rozrywki

Wystarczy kilka godzin jazdy samochodem od polskiej granicy, by znaleźć się w jednym z najwspanialszych parków rozrywki, położonym w północnych Niemczech. Hansa Park jest otwarty od początku kwietnia do końca października. Jadąc autostradą A1, musimy skręcić na zjeździe nr 14 w kierunku Neustadt lub na zjeździe
nr 15 na Eutin. Jadąc koleją, trzeba wysiąść na stacji Sierksdorf. Dziesięć minut spacerem od niej zaczyna się świat zabawy dzieci i dorosłych. Co roku rozbudowywany park stał się z czasem największą atrakcją turystyczną niemieckiego wybrzeża Bałtyku.
Na najmłodszych gości czeka tu wszystko, czego dusza i ciało zapragną. Jak przystało na park nadmorski, ważną rolę odgrywają zabawy wodne. A więc trzeba spróbować szaleńczego zjazdu czółnami po jednej z gigantycznych zjeżdżalni: “Super-Splash”, “Wildwasserfarth”, “Barracuda-Slide”. Mało komu udaje się wyjść z tego na sucho, ale o to przecież chodzi. Małe, lecz niczym nie ustępujące oryginałom, łodzie wikingów zabiorą nas na krótki rejs po jeziorze. Na pirackim okręcie dostaniemy do ręki szablę lub pistolet, a na głowę prawdziwą piracką chustę z trupimi czaszkami. Drugi z żywiołów – powietrze – też jest tutaj do zawojowania. Dwie wielkie wieże wynoszą chętnych w górę, a potem zrzucają w dół. “Latający Rekin” siedmiokrotnie obraca przypiętych do foteli pasażerów do góry nogami. W “Latającym Holendrze”, jak sama nazwa wskazuje, również nie odpoczywamy, ale fruwamy w przestworzach. A jest jeszcze kolejka górska i symulator lotu. Na wszystkie te atrakcje można też popatrzeć ze stumetrowej wieży widokowej.
Gdy zejdziemy już na ziemię, okaże się, że to wcale nie koniec tutejszych atrakcji. Zwolennicy kajaków mogą popłynąć “Indiańską Rzeką”, kto woli jazdę konną, może popróbować swoich sił podczas przejażdżki na “prawie prawdziwych” pony.
Jest też wiele atrakcji znanych z innych lunaparków: łańcuchowe karuzele, elektryczne samochodziki, przejażdżki minikolejką parową, safari wśród sztucznych zwierząt, baseny z kolorowymi piłkami. A potem jeszcze wizyta w świecie “Dzikiego Zachodu”. Tutaj oprócz miasteczka pełnego kowbojów czeka nas jazda wagonikami kopalnianymi lub wirującymi beczkami. W innej części parku przenosimy się nad Zatokę Meksykańską. Po starym miasteczku meksykańskim przy dźwiękach latynoskiej muzyki przechadzają się “Meksykanie”. A nad wszystkim dominuje zapach tortilli.
Ten zapach przypomina nam, że trzeba coś zjeść. Żaden problem. Co krok czekają liczne knajpki, niekiedy bardzo pięknie stylizowane. Oprócz barów meksykańskich jest na przykład saloon westernowy z pieczonym chlebem i prażoną kukurydzą.
Jeszcze niedawno większość wycieczek do Hansa Parku stanowiły wyprawy jednodniowe. Teraz coraz więcej ludzi wybiera się tutaj na tydzień lub dwa. Już nie tylko do samego parku rozrywki, ale żeby wypocząć nad Zatoką Hochwater. Hansa Park jest jednym z tutejszych hitów, a nie celem wyjazdu. Najbliżej położony, leżący nad Zatoką Hochwahter kurort Weissenhauser Strand jest sam w sobie sporą atrakcją. Pomyślany dla tych, którzy lubią aktywnie spędzać urlop. Na zwolenników sportów wodnych czekają żaglówki, surfing i rowery wodne. Boiska do tenisa i squasha oraz pola golfowe to propozycja dla tych, którzy preferują sporty ziemne. Ścieżki rowerowe poprowadzone wokół całego terenu umożliwiają przejażdżki krótkie i dłuższe. Bardziej leniwi lub tylko zmęczeni mogą cały dzień spędzić w palmowym gaju, wśród najprawdziwszych agaw, skalnych grot i wodospadów. A umęczone ciała można zregenerować podczas masaży, w solarium lub poddając się biczom wodnym.
Ośrodek położony jest nad trzykilometrowej długości plażą, szeroką na 40 metrów. Do dyspozycji gości jest część hotelowa, apartamenty i bungalowy. Wszystko połączone przeszklonymi pasażami handlowo-gastronomicznymi. Centrum sportowe to hala o powierzchni 4 tys. m kw., mieszcząca korty tenisowe, sale do squasha, boisko do badmintona, batuty, stoły do bilarda i tenisa stołowego. Nie bez powodu gospodarze reklamują Weissenhauser Strand jako miejsce, gdzie można spędzić cztery pory roku. Chociaż oczywiście najładniej jest tutaj latem. Piękna plaża, egzotyczna przyroda wewnątrz ośrodka i bliskość Hansa Parku sprawiają, że ośrodek staje się powoli hitem letnich wakacji w północnych Niemczech.

ADAM GĄSIOR

Kort tenisowy
23 DEM/godz.

Sala do squasha
15 DEM/45 min.

Boisko do badmintona
16 DEM/godz.

Stół do tenisa stołowego 6 DEM/1 godz.

Minigolf w hali
5 DEM/godz.

Minigolf na zewnątrz
4 DEM/godz.

Sauna 14 DEM/1,5 godz.
lub 22 DEM/karta dzienna.
Wstęp do Hansa Parku: Do lat 4 – wstęp wolny.
4-12 lat – 30 DEM. powyżej 12 lat – 35 DEM.


KONKURS

Wspólnie z Biurem Podróży BUJAK TRAVEL  ogłaszamy konkurs dla Czytelników “Przeglądu Turystycznego”
Nagrodą jest wycieczka dla dwóch osób (1 osoba dorosła + dziecko) we wrześniu do kurortu Weissenhauser Strand. Obejmuje ona przejazd, cztery noclegi i wyżywienie w ośrodku, bilety wstępu do Hansa Parku. Fundatorami nagrody są: Weissenhauser Strand, Hansa Park i Bujak Travel.
Odpowiedzi na zadane poniżej pytanie prosimy nadsyłać do 11.06.2001 r. na kartach pocztowych na adres

“Przegląd” 00-258 Warszawa,
ul. Brzozowa 35
lub e-mailem: przeglad@medianet.pl

ogłoszenie wyników 18.06.2001 r.

PYTANIE KONKURSOWE

Jak nazywa się zatoka bałtycka, nad którą położony jest ośrodek Weissenhauser Strand?


Chcę wyjechać na wieś

Zamiast wypoczynku w hotelach warto  wybrać  wczasy tańsze i zdrowsze 

Swojsko brzmiące “wczasy pod gruszą” zastąpione zostały znamionującym nowoczesne podejście do tematu słowem “agroturystyka”, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo: odpoczynek w ciszy, spokoju, blisko natury, z dala od miejskiego zgiełku.
Biura podróży niechętnie zajmują się taką formą turystyki, bo za kiepski to dla nich interes. Jedynym chwalebnym wyjątkiem jest “Gromada”. Właśnie ta firma zorganizowała już po raz dziesiąty Jarmark Agroturystyczny. Tym razem pogoda dopisała i imprezę odwiedziło wielu warszawiaków. Nic dziwnego. Ta forma wypoczynku zdobywa coraz więcej zwolenników, a i informacja na temat wiejskiego wypoczynku jest coraz lepiej dostępna. Coraz więcej folderów. Wydaje je Federacja Turystki Wiejskiej “Gospodarstwa Gościnne”, Fundacja Agroturystyki, Ośrodki Doradztwa Rolniczego “Gromada”, poszczególne gminy i związki gmin.
Podczas Jarmarku zaś można było zapoznać się z ofertą “u źródeł”. Zjechali się przedstawiciele wszystkich regionów. Współorganizatorem imprezy było województwo kujawsko-pomorskie i oferta tego regionu była najobszerniejsza, ale mimo to w propozycjach z całego kraju można było przebierać. Nawet będące jeszcze kilka lat temu białymi plamami na mapie agroturystyki Mazowsze i ziemia łomżyńska mają się czym pochwalić.
W większości gospodarstw istnieje możliwość wykupienia noclegów razem z posiłkami, ale uważajmy: nie ma wtedy szans na letnie odchudzanie. Wiejskie jedzenie jest na ogół smaczne i obfite.
Co robić oprócz spania i jedzenia? Coraz częściej gospodarze zapewniają gościom dodatkowe atrakcje. Nierzadko w ofercie możemy znaleźć przejażdżki konne lub powozami, korzystanie ze sprzętu pływającego, możliwość wędkowania lub grzybobrania. Wzrasta u mieszczuchów zainteresowanie kulturą i tradycją ludową, często korzeniami rodzinnymi. Podczas “urlopu pod gruszą” poznajemy to wszystko za pośrednictwem gospodarzy, którzy z pewnością są bardziej autentyczni od etatowych przedstawicieli okazjonalnych cepeliad. Urlop na wsi to także okazja do uczestniczenia – choćby w minimalnym stopniu – w “życiu wiejskim”. Dzieci mogą się przekonać, że mleko nie bierze się z kartonika.
Urlop na wsi ma jeszcze jedną zaletę. Nie ma tutaj turnusów (np. od soboty do soboty). Można wyjechać na tydzień lub dwa, można na dwa-trzy dni albo przywieźć rodzinę i samemu wpadać do niej na weekendy. Często można zabrać swojego czworonoga, uważajmy jednak wtedy na zwierzęta gospodarzy i liczmy się z tym, że nasz ulubieniec oszaleje z powodu nagłej swobody i nadmiaru przestrzeni.
Niebagatelną zaletą wyjazdów agroturystycznych jest to, że nie ma tutaj tłoku znanego z hoteli i domów wczasowych, panuje raczej rodzinna atmosfera. Warto w naszym zwariowanym świecie przynajmniej przez kilka dni odpocząć z dala od dobrodziejstw cywilizacji. Taniej to i zdrowiej.

Adriana Krzysztofik


Ceny: noclegi – 20-60 zł od osoby;
60 zł za domek.
Śniadania: od 10 zł.
Obiadokolacje: od 15 zł.
Wyżywienie całodniowe: już od 20 zł.

Adresy i telefony:
Polska Federacja Turystyki Wiejskiej “Gospodarstwa Gościnne”, Warszawa, tel. 0-602 459 137, 0-602 305 330.
Szczecińskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Węgorzyno, tel. (0-91) 39 71 380.
Koszalińskie Stowarzyszenie Agroturystyczne “KOSA”, Sarbinowo, tel. (0-94) 31 65 560.
Gdańskie Stowarzyszenie Agroturyzmu, Gdańsk, tel. (0-58) 76 29 685. gsa@kaszuby.web.pl.
Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Gierzwałd, tel. (0-89) 64 72 082.
Suwalska Izba Rolniczo-Turystyczna, Suwałki, tel. (0-87) 56 65 494.
“EKOROZWÓJ-MAZURY” Stowarzyszenie Gospodarstw Agroturystycznych, Kruklanki, tel. (0-87) 42 17 077.
“Ziemia Sejneńska” Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Sejn i Sejneńszczyzny, Sejny, tel. (0-87) 51 63 400, stow-zs@su.home.pl.
Stowarzyszenie Agroturystyczne “Sworacy”, Swornegacie, tel. (0-52) 39 81 434, federgg@polbox.com.
Poznańskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Poznań, tel. (0-61) 42 74 803, rybitwy7@poczta.onet.pl.
Towarzystwo Rolnictwo i Turystyka, Strzelce Dolne, tel. (0-52) 38 17 088.
Mazowiecko-Podlaskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Hołowczyce, tel. (0-83) 35 98 829.
Toruńskie Stowarzyszenie Agroturystyki, Górzno, tel. (0-56) 49 89 250.
Podlaskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Sokółka, tel. (0-85) 71 20 049.
Gorzowskie Stowarzyszenie Agroturystyki, Międzyrzecz, tel. (0-95) 74 11 858.
Lubuskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Zielona Góra, tel. (0-68) 45 33 371.
Lubelskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Wojciechów, tel. (0-81) 51 77 210,info@agroturystyka.pl.
Nadbużańskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Wola Uhruska, tel. (0-82) 59 15 230, uhruska@agroturystyka.pl.
Śladkowskie Stowarzyszenie Agroturystyczne “Gospodarstwa Gościnne”, Śladków, tel. (0-41) 35 42 778.
Podkarpackie Stowarzyszenie Agroturystyczne Ziemi Ropczycko-Sędziszowskiej, Brzeziny, tel. (0-17) 22 33 206.
Wrocławskie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Oborniki Śl., tel. (0-71) 31 01 104.
Sudeckie Towarzystwo Turystyki Wiejskiej, Jelenia Góra, tel. (0-75) 64 23 125.
Sudeckie Stowarzyszenie Agroturystyczne “Masyw Śnieżnika”,
Lądek Zdrój, tel. (0-74) 81 47 653, jurkiewicz@sudety.info.pl.
Stowarzyszenie Agroturystyczne “Słowiniec”, Smołdzino, tel. (0-59) 84 63 279.
Galicyjskie Gospodarstwa Gościnne, Kraków, tel. (0-12) 42 21 192, at.ggg@inetia.pl.
Galicyjskie Gospodarstwa Gościnne “Bieszczady”, Lesko, tel. (0-13) 46 98 010.
Stowarzyszenie Gospodarstw Gościnnych “Pomezania”, Dzierzgoń, tel. (0-55) 27 62 501.
Słupskie Stowarzyszenie Agroturystyczne “Pomorzanie i Kaszubi”, Smołdzino, tel. (0-59) 81 17 455.
Stowarzyszenie Agroturystyczne “Wisła-San”, Gwizdów, tel. (0-15) 84 25 621.
Podkarpackie Stowarzyszenie Agroturystyczne “Dolina Strugu”, Chmielnik, tel. (0-17) 22 96 804, kornel@intertele.pl.
Biebrzańsko-Narwiańskie Towarzystwo Agroturystyczne “Łoś”, Wizna, tel. (0-86) 21 96 083.
Podkarpackie Stowarzyszenie Agroturystyczne “Gospodarstwa Gościnne” Leżajsk, tel. (0-17) 24 20 345.
Sudeckie Stowarzyszenie Turystyki Wiejskiej “Zdroje”, Lewin Kł., tel. (0-74) 86 98 969.
Nowosądeckie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Nowy Sącz, tel. (0-18) 44 14 155.
Mazowieckie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Brwinów,tel. (0-22) 72 96 336.


CHCIAŁABYM TU WRÓCIĆ

Tin Pan Alley? Nie, dziękuję… – opowiada Halina Frąckowiak

– Nigdzie indziej…
… tylko w górach powietrze jest tak czyste i przejrzyste. Wspomnienie porannego spaceru w górach jest jednym z najpiękniejszych… Ciężki plecak nie przeszkadzał iść na spotkanie przygody. W górach wszystko jest wielkie. Jak burza, to prawdziwa burza! Jak słońce, to bardzo słoneczne…

– Gdy idę ulicą…
… przeszkadzają mi spaliny. Nie lubię chodzić pieszo po ulicach, chyba że zapowiada się spacer po Tin Pan Alley. Jednak żarty na bok. Wolę spacerować górskimi szlakami albo leśnymi ścieżkami…

– Szczególnie polecam…
… spacery od schroniska do schroniska. Jeżeli ktoś chce traktować wyjazd w góry rekreacyjnie, to powinien zapomnieć o spotkaniach w kawiarniach na Krupówkach! Lepiej wziąć „podróżny, stary worek” i pójść wysoko w góry. Najlepiej trasę wędrówki ułożyć tak, by każdą noc spędzać w innym schronisku. Muszę przyznać, że już dawno tego nie robiłam. Zazwyczaj zatrzymuję się w schronisku nad Morskim Okiem. To jest moja baza wypadowa na wszystkie wycieczki.
– Tylko tu…
… w górach, szczególnie na trudnych, wysokich szlakach ludzie są dla siebie mili. Wszyscy pozdrawiają się przy spotkaniach. Gorzej jest ze szkolnymi wycieczkami, które wyjazd w góry traktują jak ucieczkę przed zajęciami szkolnymi. Poza tym w górach czuję się bezpieczniej niż na ulicy. Wiem, że ludzie, których tu spotkam, nic złego mi nie zrobią, bo są tacy jak ja. Oni przecież też kochają góry.

– Na moim talerzu…
… nie ma wielkich zmian, chociaż w górach staram się jeść więcej serów, pieczywa i miodu, czyli naturalnych produktów. Oczywiście, nie gardzę też góralską specjalnością, jaką są oscypki. Zauważyłam, że w górach mam wielki apetyt! Nie martwię się jednak, że się objadam. Nawet czekolada w plecaku ma swoje wytłumaczenie. Pamiętam z dzieciństwa, jak moja mama mówiła, że przy wysiłku fizycznym czekolada jest niezbędna!

– Będąc tam, należy uważać na….
… wszystkie zagrożenia, jakie czyhają na człowieka. To chyba już jest truizm, jednak ostrzeżeń nigdy za wiele. Każdy wie, że pogoda w górach jest bardzo zmienna, jednak niektórzy ignorują to i idą na szlak przy nie sprzyjających warunkach. Pół biedy, jeżeli nie zbaczają z utartych ścieżek, ale czasem zdarza się, że grupy nie chodzą wyznaczonymi szlakami. Może się to skończyć prawdziwą tragedią, przy której spotkanie oko w oko z niedźwiedziem jest spotkaniem czysto towarzyskim.

Wysłuchał
Paweł Sobulski


Dotknąć Andaluzji

Południowa Hiszpania to nie tylko słoneczne plaże, to także zabytki, taniec, wspaniałe jedzenie

Andaluzja kojarzy się nam przede wszystkim z plażami Costa del Sol, które co roku oblegają tysiące Polaków. Jednak w gęstwinie nowoczesnych hoteli trudno odnaleźć klimat prawdziwej południowej Hiszpanii. Aby go dotknąć, trzeba wyruszyć w głąb lądu do Granady, Kordoby, Ubedy i Baezy.
Andaluzja jest regionem, w którym oddziaływały na siebie różne kultury. Poczynając od Iberów, Greków, Fenicjan i Rzymian, poprzez Wizygotów, Arabów, po chrześcijan, wszyscy pozostawili tam swój ślad. Mieszały się ludzkie rasy, style architektoniczne i języki. Widać to na każdym kroku.

W Kordobie

Śladem po Rzymianach jest most, wprawdzie kilka razy przebudowywany, ale ciągle używany. Poniżej, w dolinie rzeki do dziś pozostały mury arabskich młynów opanowane przez ptaki, dla których stworzono tam rezerwat. Po drugiej stronie rzeki Gwadalkiwir za renesansowymi kamieniczkami wznosi się Mezquita – dawniej meczet, dziś robiąca olbrzymie wrażenie katedra. Miasto było ongiś centrum kulturalnym i naukowym niezależnego kalifatu, jedynego bodaj, w którym zgodnie żyli Arabowie, Żydzi i chrześcijanie.
Z tamtych czasów także w Granadzie pozostały do dziś wspaniałe pamiątki architektury. Pałace i ogrody Generalife i Alhambry co pół godziny przyciągają kolejne 3 tys. szczęśliwców, którym udało się zdobyć bilety. Niestety, tylko 30% biletów sprzedawane jest indywidualnym turystom, a dostać je to prawdziwa sztuka (można je rezerwować przez Internet lub kupić w Banco Bilbao). Nieliczni niepunktualni muszą odejść z kwitkiem, ponieważ strażnicy rygorystycznie przestrzegają wydrukowanych na biletach godzin wejścia. Jednak jeśli nie uda się dostać do Alhambry, można wybrać się na spacer po wąskich uliczkach Albaicin (dawnej arabskiej fortecy), by obejrzeć panoramę ogrodów i pałaców. Nieopodal, w dzielnicy Sacromonte zamieszkiwanej niegdyś przez Cyganów, można wieczorem obejrzeć jeden z pokazów flamenco. Warto je zobaczyć, tym bardziej że właśnie z flamenco wywodzą się tradycyjne andaluzyjskie tańce sevillanas. Pełny przegląd stylów i grup tanecznych najlepiej oddaje odbywający się w początkach lipca Międzynarodowy Festiwal Gitarowy w Kordobie.

Oliwkowy raj

Jadąc z Kordoby do Jaen, przez całą drogę – gdzie okiem sięgnąć – widać gaje oliwne. Oliwa z oliwek jest bowiem głównym źródłem dochodów całej prowincji. Zbiory zaczynają się w grudniu i trwają przez 30-40 dni. Owoce zrywa się ręcznie, by ich nie uszkodzić, ale wzorem innych krajów coraz częściej wykorzystuje się też maszyny strząsające dojrzałe owoce. Najlepszy wyrób z pierwszego zimnego tłoczenia ma prawo do nazwy virgen extra. Oceną jakości zajmują się specjalnie wyselekcjonowani kiperzy (jak w przypadku wina). Charakterystycznym dla Jaen rodzajem oliwy jest picual – mniej słodka niż katalońska, ma lekko gorzkawy smak, z delikatnym posmakiem fig, a z drzew uprawianych w górach – posmak migdałów. Jeśli nie stoi na słońcu, to swe właściwości zachowuje przez trzy lata. Później utlenia się i kwaśnieje. Kupując ją jako upominek dla znajomych, warto wybierać oliwę w ciemnych butelkach.
Banos Arabes, czyli arabskie łaźnie w Jaen, nie dorównują potęgą swym poprzednikom, ale są kolejnym świadectwem bogatej arabskiej kultury. Górująca nad miastem arabska twierdza (dziś zwana Castillo de Santa Catalina) dowodzi zaś, że chrześcijanie opanowujący te tereny nie zawsze obracali w ruinę wszystko co arabskie, lecz umiejętnie dostosowywali budowle do swych potrzeb (współcześnie dobudowano obok stylowy parador, czyli luksusowy hotel). Dzisiejsze Jaen jest miastem, w którym załatwia się interesy, a nie przyjeżdża turystycznie. Nieopodal Jaen znajdują się dwa przepiękne, zabytkowe miasteczka.

Ubeda i Baeza

Nie sposób ich pominąć, jeśli poszukuje się najpiękniejszych przykładów renesansowej architektury hiszpańskiej. W położonej na malowniczym wzgórzu starej Ubedzie koniecznie trzeba pospacerować wąskimi uliczkami i okalającą starówkę aleją, z której roztacza się piękny widok na okolicę porośniętą drzewami oliwnymi.
Baeza była pierwszym miastem, które w XIII wieku chrześcijanie na stałe odebrali Arabom. Później stało się siedzibą rycerzy kastylijskich. O świetności miasta świadczy dziś nie tylko piękna, XVI-wieczna katedra ze złoconym ołtarzem i rzeźbą przedstawiającą Ostatnią Wieczerzę, ale też jedne z pierwszych uniwersytetów.

Andaluzja zza stołu…

Śniadanie pracującego w mieście Andaluzyjczyka kończy się zwykle na kawie z grzanką, ostatnio coraz częściej umaczaną tylko w oliwie. Goście hotelowi mają oczywiście szerszy wybór, ale szybko nabierają hiszpańskich przyzwyczajeń. W Andaluzji bowiem jedzenie jest popołudniowym rytuałem, na który poświęca się kilka godzin. Następnego dnia za poranną przekąskę wystarczą więc słodkie paluszki churros, smakujące jak polskie pączki.
W ciągu dnia można wyskoczyć na chwilę do pobliskiej knajpki na tortillę, czyli po polsku – zapiekankę. Ich sława rozciąga się na całą Hiszpanię. Do niewielkiej Baezy na obiad w restauracji “Juanito” ściągają całe tłumy. Podobną opinię ma w centrum Granady restauracja “Chikito”.
Uczta obiadowa w Andaluzji trwa zwykle długo. Główny posiłek dnia poprzedzają entradas lub ensaladas. Może to być kilka plasterków suszonej na sposób iberyjski szynki jamon iberico lub nieco tańszej – jamon serrano. Do wyboru jest jeszcze wiele innych wędlin – choćby chorizio, salchichon czy kaszanka zwana tu morcilla. Coraz chętniej je się też różnego rodzaju sałaty. Najpopularniejszą w gorącym klimacie zupą jest gazpacho, czyli chłodnik, którego głównym składnikiem jest przecier ze świeżych pomidorów, pokruszony na drobno chleb, jeden lub dwa ząbki czosnku, kilka plasterków ogórka i oliwa. Wszystko to po dokładnym zmiksowaniu i ochłodzeniu daje znakomity efekt. Główne danie nie musi być tak potężne jak w Polsce. Bardzo popularne są grillowane ryby i mięsa, w tym wołowina (także duszona), a prawdziwym rarytasem duszony ogon byka – rabe de toro.

… i zza baru

Przed obiadem na zaostrzenie apetytu koniecznie należy spróbować sherry (najlepsze z Montilla-Morile i Malagi). Dość mocne, bo mające 15% alkoholu, charakterystyczne dla Andaluzji sherry fino dojrzewa w otwartych beczkach i dzięki temu ma rześki smak. Do obiadu podaje się głównie lżejsze wina miejscowe (Castillo de San Diego, El Conadado, Marques de la Sierra) lub wszechobecne w Hiszpanii wina Rioja z północy kraju. Z mocniejszych trunków godne polecenia są brandy de jerez – winiaki o charakterystycznym, słodkawym smaku i lekko waniliowym aromacie. Do najlepszych należą: 1886, Conde de Osborne, Luis Felipe i Magno. Można je pić same lub z… kawą. Taki napój nazywa się carajillo, a smakuje nieprzeciętnie – jak cała Andaluzja zresztą.

Krzysztof Mich

Ceny: 100 peset (ptas) = 2,12 zł

chleb = 120 ptas,
bułka = 60 ptas,
mleko = 108-245 ptas/litr,
oliwa = 340-700 ptas/litr,
margaryna = 240 ptas,
jogurt = 70 ptas,
sok = 240 ptas,
woda = 80-120 ptas/litr,
pomidory = 304 ptas/kg,
owoce = 400-600 ptas/kg,
ser żółty = 1600-1800 ptas/kg,
ryby = 1700-3000 ptas/kg,
mięso = 800 ptas/kg,
wędlina = 1400-2300 ptas/kg,
szynka serrano = 1300-1700 ptas/kg,
zakąski w restauracji = 800-2200 ptas,
sałatki = 400-850 ptas,
zupy = 600-1000 ptas,
dania główne – rybne = 1100-3000 ptas,
dania główne – mięsne = 900-2500 ptas,
wino (butelka) = 1200-5000 ptas,
brandy (lampka) = 350-2000 ptas,
benzyna = 240-360 ptas/litr.


Dziecko w podróży

Jeśli już dojrzejemy do tego, żeby pociechy zabrać ze sobą na wakacje, postarajmy się uczynić ten wyjazd jak najwygodniejszym dla dziecka i dla siebie. Jeszcze przed wyjazdem trzeba przestudiować zarówno katalogi biur podróży, jak i informatory o hotelach oraz foldery przewoźników. Coraz więcej w nich informacji dla rodziców chcących podróżować z małymi dziećmi.

Biura podróży

Większość z nich oferuje najmłodszym klientom (do 2 lat) darmowe imprezy. Czasem w grę wchodzą zniżki tylko za pobyt (np. Exim) lub cena stała za dziecko (Rainbow Tour – 150 zł). Za dzieci do lat 12 zazwyczaj płacimy 50% ceny. W tym przedziale wiekowym również stosowane są stałe ceny (Triada – 100-400 zł) oraz zniżki dochodzące niekiedy do 80%. Kiedy jedziemy z dwójką dzieci, możemy znaleźć ofertę, w której za pierwsze dziecko płacimy 30%, a drugie jedzie za darmo. Najwięcej korzystnych propozycji dla rodzin z małymi dziećmi znajdziemy wśród wycieczek do z ciepłych krajów (Grecja, Tunezja, Turcja, Cypr). Warto też przejrzeć ofertę wyjazdów do parków rozrywki: EuroDisneylandu we Francji, Hansa Parku i Heidi Parku w Niemczech, Waterloo w Belgii czy Legolandu w Danii.
Hotele

Hotelarze dbają, by dzieci miały co robić podczas wakacji. Specjalnie z myślą o najmłodszych gościach organizuje się minikluby, w skład których wchodzą sale telewizyjne, baseny, brodziki, zjeżdżalnie wodne, boiska, korty tenisowe. Bogaty program animacji zapewnia nie tylko zabawy, ale i zajęcia aerobiku i gimnastyki. Niekiedy w klubach można zostawić dzieci na cały dzień pod opieką doświadczonych instruktorów. W hotelowych restauracjach na ogół dostępne są wysokie krzesełka dla maluchów. O udogodnieniach dla dzieci w poszczególnych obiektach informują piktogramy w katalogach biur podróży.

Sklepy

Warto przed wyjazdem zaopatrzyć się w pomocne akcesoria. Nie zapomnijmy o pielęgnacji dziecka (chusteczki jednorazowe, pieluchy) i przede wszystkim o bezpieczeństwie. Jadąc samochodem, pamiętajmy, że do przewożenia małych dzieci wymagany jest dodatkowy fotelik (ceny od 335 zł do 359 zł dla wagi do 13 kg). Często fotelik ten może służyć jako nosidełko lub kołyska. Nosidełko na plecy trzeba koniecznie kupić, jadąc z dzieckiem w góry. Zapewni nam swobodę ruchów, dziecku zaś bezpieczeństwo i kołysanie do snu.
Samolot

Linie lotnicze prześcigają się ostatnio w pomysłach, jak maluchom uatrakcyjnić podróż. Regułą są prezenty rozdawane na średnich i długich dystansach. Sabena i Air France dają kolorowe nalepki i zestawy rysunkowe; American Airlines – baloniki i odznaki; Skandynawskie Linie Lotnicze – maskotkę Ole. LOT oferuje walizeczki z kredkami i zeszytami do kolorowania oraz pisemko “Tęcza”. Na najdłuższych trasach pociechy mają do dyspozycji oddzielne kanały audio i wideo. Coraz częściej podczas lotów czarterowych załogi proponują dzieciom wizytę w kabinie pilotów.
Jeśli zaś maluch podróżuje samotnie, określany jest w żargonie lotniczym jako UM (Unaccompanied Minor). Pasażer w wieku do 5 lat musi mieć oddzielną stewardesę. Do lat 12 może już podróżować sam, ale z saszetką zawierającą dokumenty na szyi. Rodzice muszą też przed podróżą wypełnić formularz, podając nie tylko dane personalne, ale i ulubione dania.

Joanna Kwiatkowska


Moje plany wakacyjne

Jacek Bromski,
reżyser
Nie mam na razie planów, ale ostatnio chętnie jeżdżę do Chin. W ramach Stowarzyszenia Filmowców jestem ekspertem prawa autorskiego, które tam jeszcze na dobrą sprawę nie istnieje. W Chinach podoba mi się np. kuchnia. Kto jej choć raz spróbował na miejscu, ten dostrzeże różnicę między tym, co się proponuje w Europie. Lubię też ludzi potrafiących skumulować masę energii wewnętrznej. Widać to także w ich kulturze. Bardzo mi to imponuje. Polecam więc wszystkim wyjazd turystyczny do Chin. To trzeba zobaczyć samemu, pooddychać tamtejszym powietrzem, to zresztą bardzo ważna część świata. Nie wolno jej ignorować.
Eugeniusz Priwieziencew,
aktor
Co będę robił w te wakacje, jeszcze nie wiem. W czasie długiego pobytu we Francji zwykle wyjeżdżałem na Korsykę. To było bardzo tanie, bo spędzałem czas pod namiotami, łowiłem małże, żeglowałem. Są tam kempingi i prywatne pola namiotowe, ale można biwakować na dziko. Wyspa jest skalista, ma piękne zakątki, można tam jechać w ciemno. Francuzi mają zwykle urlopy w lipcu i sierpniu, ale w czerwcu i wrześniu zostają w domach, a na Korsyce – rewelacja. Ciepło, długi sezon, fajni ludzie. Oni niekiedy z zemsty strzelają do siebie, ale nie w turystów. Tam jest całkiem bezpiecznie. Szczególnie wyróżniłbym okolice Propriano. Wspaniałe. Sąsiednia Sardynia jest kompletnie płaska, a na Korsyce – góry i wodospady. Wspaniały kraj.

BT


Wyspa trędowatych

Leżąca u wybrzeży Krety mała wysepka Spinalonga ma krótką, ale dość ciekawą historię. Wenecjanie zbudowali na niej małą fortecę. Później Turcy wykorzystywali ją jako bazę przemytniczą. W 1903 r. Grecy urządzili na Spinalondze kolonię trędowatych, czynną aż do r. 1953. Dla trędowatych zbudowano małe miasteczko z kościółkiem, piekarnią i cmentarzem. Obsługa piekarni i pralni przypływała z Krety. Trędowaci żyli w izolacji od reszty społeczeństwa Krety; tutaj się rodzili, brali śluby i umierali. Władze greckie, niejako w poczuciu winy – XX wiek i taka izolacja – starały się, by życie na wyspie było jak najbardziej znośne. Spinalonga stała w pewnym czasie najbardziej nowoczesną miejscowością w okolicy, bardzo wcześnie ją zelektryfikowano, podczas gdy wioski na Krecie pozostawały wciąż bez prądu. Teraz organizowane są na wyspę rejsy statkami z Agios Nikolaos. Przejażdżka w jedną stronę trwa godzinę, zwiedzanie trzy kwadranse, potem powrót z odpoczynkiem na plaży, kąpielą i barbecue. Taka przyjemność kosztuje 28 USD od osoby.
AG


Muzeum starych samochodów

W tym muzeum nie ma starszych pań, pilnujących, by nie dotykać eksponatów. Nikt nie każe zakładać miękkich kapci, ani w nabożnym skupieniu słuchać przewodnika. Może się natomiast zdarzyć, że o poszczególnych eksponatach opowie nam umorusany mężczyzna w drelichu mechanika.
20 km od Warszawy jest miejsce, które powinien odwiedzić każdy miłośnik motoryzacji. Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach (przy drodze Warszawa-Pruszków-Podkowa Leśna) państwa Mikiciuków to ponad 300 samochodów, motocykli, rowerów, autobusów, czołgów oraz kilka tysięcy rekwizytów związanych z motoryzacją.
W zbiorach są takie perełki jak pierwszy montowany w Polsce samochód
Praga-Oświęcim, ZIS Stalina, czy buick kardynała Stefana Wyszyńskiego. Co ciekawe, 95% eksponatów jest “na chodzie”. Przywraca je do życia sztab mechaników. Dzięki temu muzeum może zarabiać na dalsze funkcjonowanie, wypożyczając stare samochody nowożeńcom, na imprezy okolicznościowe czy do filmów. Eksponaty z Otrębus grały w takich filmach jak “Lata 20., lata 30.”, “Vabanque” czy “Przedwiośnie”.
W muzeum są jednak i nowsze modele. Między innymi dwa jaguary – jeden należy do Grażyny Szapołowskiej, drugi do Bogusława Lindy. Można też obejrzeć pancernego peugeota, którym jeździł Wojciech Jaruzelski.
Muzeum jest otwarte siedem dni w tygodniu w godzinach 10-17. Na miejscu jest kawiarenka z napojami i przekąskami. Wstęp: bilet normalny 5 zł, ulgowy 3 zł. Więcej informacji uzyskamy pod numerem (0-22) 758 50 67 lub w Internecie pod adresem: www.muzeum-motoryzacji.com.pl.

Marcin Adamus


Kolumny przygotował: Adam Gąsior

Wydanie:

Kategorie: Przegląd poleca

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy