Przegląd Turystyczny

Jeziora na każdą kieszeń

Na Mazurach można żeglować tanio

Mazury wciąż przyciągają turystów spragnionych żeglarskich przygód. Jeśli nie mamy jeszcze odpowiedniego sprzętu, łatwo możemy wypożyczyć jacht, motorówkę lub kajak. Ośrodków i wypożyczalni jest co niemiara, a największy wybór oferują miejscowości najbardziej znane: Giżycko, uznane nieoficjalnie za stolicę Krainy Wielkich Jezior, Mikołajki, również pretendujące do tego miana, ale starające się ugruntować swoją sławę jako wioska żeglarska, Węgorzewo, leżące na północnym krańcu Mazur, Ruciane-Nida – na południowym, Wilkasy koło Giżycka i Ryn, oddalony od głównego szlaku wodnego, wiodącego z Rucianego do Węgorzewa przez kanały łączące jezioro Tałty z Jagodnym.

Giżycko
ze swoimi licznymi przystaniami żeglarskimi – Yellow Mariną, Almaturem i LOK-iem oraz z rozbudowaną bazą hotelową i gastronomiczną, wita turystów nie tylko szerokim wachlarzem imprez (od żeglarskich, poprzez rozmaite koncerty do myśliwskich turniejów), ale też niemałymi cenami. Do ich obsługi wystarczy nawet jedna osoba. W środku jest tyle miejsca, że przebieranie się nie wymaga cyrkowych zdolności. Za zabranie na pokład psa niektóre wypożyczalnie każą sobie płacić dodatkowo 50 zł.
Jednak nawet w pełni sezonu można trafić w wypożyczalniach na znacznie tańsze

żaglówki:

sławetną Omegę, Oriona i ich starsze modele. Lekka Omega łatwo daje się ponieść pełniejszym wiatrom, przy ostrzejszych kursach nie stroni od bryzgów fal, przez co żeglowanie na niej staje się porywającą przygodą. Dziś na Mazurach rzadko spotyka się Omegi. Brak kabiny to ich główny mankament – trzeba wozić ze sobą namiot, a dobijając do brzegu, szukać miejsca na jego rozbicie. Ale za 500 zł za tydzień warto zakosztować prawdziwie żeglarskiej przygody.

Na wodzie

trzeba uważać na pędzące w szaleńczym tempie motorówki, których przybywa z każdym rokiem. Stojący za ich sterami niewiele sobie robią z żeglarskich przepisów. Co więcej, starają się żeglarzom urozmaicać wodną egzystencję, kręcąc się wokół jachtu i specjalnie robiąc trudną do opanowania falę. Sekundują im w tej wątpliwej zabawie skutery. Nikt jednak w robieniu fal nie dorówna tzw. białej flocie – stateczkom wożącym turystów z jednego krańca Mazur na drugi, z Węgorzewa do Rucianego-Nidy. Jednostkom tym należy jak najprędzej zejść z drogi, bo rzadko zmieniają obrany wcześniej kurs.
Mazury to nie tylko ogromny bezmiar wody, kojarzący się zwłaszcza z Niegocinem czy Śniardwami, nazywanymi „mazurskim morzem”, to także lasy, pełne jagód, malin, poziomek i grzybów. Nie brakuje w nich ptactwa i zwierzyny łownej. Organizowane są polowania na łosie, jelenie, sarny i dziki. Na Jez. Dobskim znajduje się Wyspa Kormoranów, którą łatwo rozpoznać po białych, bezlistnych drzewach i specyficznym zapachu.
Mazury to również pozostałości po krzyżackich i wojennych fortyfikacjach. Będąc w Krainie Wielkich Jezior, warto zobaczyć „Wilczy Szaniec” (w okolicach Kętrzyna) – byłą kwaterę Hitlera, gdzie w 1944 r. dokonano na nim nieudanego zamachu. Kilkumetrowej grubości mury schronów przeciwlotniczych, podpierane balami i zamaskowane roślinnością oraz potężne rozpadliska robią niezwykłe wrażenie.
Innym śladem niemieckiej bytności na Mazurach jest

Kanał Mazurski.

U jego wejścia, przy jez. Przystań, znajdują się niemieckie bunkry obronne Kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, oddalone od „Wilczego Szańca” zaledwie o 18 km. Prawdziwy skarb kryje się jednak w głębi kanału – to gigantycznych rozmiarów śluza. Miała ona, razem z mniejszymi jazami, umożliwiać przedostanie się U-bootów do Bałtyku. Podobno tą drogą Niemcy zamierzali przebić się z Mazur do morza, a na Mamrach miała się znajdować stocznia remontowa U-bootów, której zapleczem miały być bunkry.
Koło Giżycka znajduje się twierdza Boyen, XIX-wieczna budowla, razem z innymi umocnieniami zamykająca niegdyś dostęp od wschodu na teren Prus. A w Rynie warto zobaczyć krzyżacki zamek, gdzie pod koniec XIV w. komturem był znany dzięki Mickiewiczowi Konrad Wallenrod. W Sztynorcie czeka na turystów słynna tawerna Zęza. W dzień to tylko niepozorna piwnica, ale w nocy schodzą się tu żeglarze; lokal dla wielbicieli szant i piwa.
Aby w pełni zakosztować Mazur, niekoniecznie trzeba zamykać się w łodzi przestronnej i pełnej luksusów. Urok tej krainy traci bowiem wiele przy wszystkich wymyślnych technicznych ułatwieniach, a my tracimy każdego dnia więcej pieniędzy.

Iwona Pawlak

Ceny:

Wynajęcie Żaglówki od 200 do 500 zł za dobę, w zależności od typu jachtu.
Najczęściej żaglówki 5-, 6-osobowe, wyposażone w silnik, butlę gazową, sprzęt kuchenny, nierzadko w chemiczne WC (można je sobie zażyczyć – opłata ok. 100 zł za cały rejs) oraz w oświetlenie,
Tydzień na Sportinie 760 ok. 2800 zł,
Tango Family – ok. 2600 zł,
Sportlaki, Maki czy Sasanki, zwłaszcza najnowsze modele – ok. 3200 zł
Poza sezonem, czyli w czerwcu i w drugiej połowie sierpnia, ceny są niższe, a we wrześniu i październiku mogą spaść nawet o 50%. Jachty są ubezpieczone – od kradzieży silnika i rzeczy osobistych, od NNW dla załogi, mają też Casco OC.
Orion: za dobę zapłacimy do 100 zł, a z silnikiem o 10-20 zł więcej.

Opłaty za cumowanie łódki wynoszą ok. 5-8 zł za dobę (najdrożej jest w Mikołajkach i Giżycku),
prysznic – 5 zł, toaleta – 1 zł.
W Rynie, w niektórych ośrodkach, płacąc ok. 3 zł nie tylko za łódkę, ale też od osoby, za darmo można korzystać z pryszniców i z toalet.
W Mikołajkach, przy kei pod hotelem Gołębiewsk 5 zł za 10 minut prysznica.
Czas na prysznic nie jest limitowany w pensjonacie U Wallenroda w Rynie.


Koło za kołem

Sielpia Wielka koło Końskich to największa miejscowość wypoczynkowa województwa świętokrzyskiego. Położona nad 60-hektarowym, sztucznym zalewem na rzece Czarnej szczyci się nie tylko ośrodkami wypoczynkowymi, sosnowymi lasami, ale również… kołem.
Do roku 1924 działała w Sielpi walcownia, której maszyny były wprawiane w ruch przez największe w Europie koło napędowe o średnicy 8 metrów. W 1934 roku walcownię wpisano na listę zabytków i zaczęto gromadzić tu cenne, wycofywane z produkcji urządzenia. Podczas wojny prawie wszystkie wywieziono, z wyjątkiem wspomnianego koła, o którego los podobno dowiadywali się najwięksi dygnitarze III Rzeszy. Po wojnie w walcowni utworzono Muzeum Zagłębia Staropolskiego. Obecnie posiada ono największy w Polsce zbiór urządzeń do obróbki metalu.
Inne koło możemy zobaczyć w położonej w malowniczych lasach miejscowości Stara Kuźnica. Funkcjonuje ono do dzisiaj, wprawiając w ruch wielki młot kowalski. Budynek kuźni i jej wyposażenie przetrwały niezmienione od XIX wieku.
W czerwcu w Sielpi na dawnych terenach fabrycznych organizowany jest festyn „Kuźnice Koneckie”. Wystrzał armatni inauguruje imprezę, podczas której można obejrzeć pokazy wyplatania koszy, lepienia garnków, szycia ciżemek i sakw. Można też „uczestniczyć” w średniowiecznych torturach lub wybić sobie medal.

JOTKA

Informacje o festynie:
Starostwo Powiatowe w Końskich,
tel. 0-41 372-41-34;
Muzeum Zagłębia Staropolskiego w Sielpi, czynne w godz. 9-12 i 13-17, tel. 0-41 371-02-93;
Zakład w Starej Kuźnicy, czynny od wtorku do niedzieli.

Noclegi:
Ośrodek Rekreacji i Sportu Sielpia,
ul. Spacerowa 1, tel. 0-41 372-02-92;
Ośrodek Wypoczynkowy ZHP Sielpia,
ul. Spacerowa 21, tel. 0-41 371-02-24;
Ośrodek Wypoczynkowy Energetyk,
ul. Staszica 6, Sielpia, tel. 0-41 372-02-91
Hotel Kuczyński, Końskie, ul. Warszawska 24,
tel. 0-41 372-29-68.


“Zielone Miasto” Dolnego Śląska
Wrocław leży na szlaku łączącym miasta nie tylko w Polsce, ale i w Europie 

Często się zdarza, że podróżując autobusem lub pociągiem, musimy się przesiadać, czekać na następny środek lokomocji kilka godzin. Co zrobić z wolnym czasem? Jest na to rada – można zapoznać się z nową miejscowością i zwiedzić najciekawsze miejsca. Piękny Wrocław ma ich bez liku.
Już sam Dworzec Główny zasługuje na chwilę uwagi. To okazały budynek, zbudowany w 1856 roku, niedługo potem przebudowany i rozbudowany w stylu neogotyku angielskiego. W hali głównej mieszczą się kasy biletowe i punkt informacyjny. Są też kioski, sklepy z odzieżą, pizzerie i bar szybkiej obsługi, a nawet kino. W głębi za budynkiem mieści się pierwszy wrocławski peron, skąd 21.05.1842 r. w kierunku Oławy odjechał pierwszy na Śląsku pociąg osobowy.

Na spacer
Z dworca najlepiej udać się na Rynek, a stamtąd do najstarszej części Wrocławia, Ostrowa Tumskiego. Najprościej przejść wzdłuż przylegającej do dworca ulicy Piłsudskiego. Tutaj czeka na zgłodniałych turystów wiele punktów, w których można coś przegryźć. Tym o mniejszym zasobie portfela i niewielkiej ilości czasu polecam „Bar Turystyczny” (naprzeciwko dworca). Tutaj można kupić pierogi, bigos czy pyzy. Na dobre jedzenie nie potrzeba więcej niż 5 zł. Na bardziej wymagających czeka „Restauracja Europejska” 200 metrów dalej. Tutaj standard jest o wiele wyższy i ceny wahają się od 17 zł do 50 zł za obiad.
Skręcając w prawo w ulicę Świdnicką, najsłynniejszą wrocławską arterię spacerową, dochodzimy do placu Tadeusza Kościuszki. Już z dala rzuca się w oczy ogromny budynek – cud techniki lat 70. – najsłynniejszego niegdyś Państwowego Domu Towarowego. Największe wówczas centrum handlowe we Wrocławiu teraz mieści sieć gastronomii i butiki, także kręgielnię i nowoczesne kino z dziewięcioma salami.

Rynek
Przepięknym deptakiem spacerowym przemierzymy drogę do samego Rynku. Jego powstanie wiązało się z lokacją miasta i wytyczeniem szachownicowego układu przestrzennego, którego środek tworzy rozległy, jeden z największych w Polsce, prostokątny plac targowy. Jedenaście ulic łączy się z placem, pośrodku którego stanął z czasem Ratusz.
Zazwyczaj turystom najbardziej podoba się sama zabudowa Rynku – głównie zabytkowe kamieniczki, z których najsłynniejsze to „Jaś i Małgosia”. Są one połączone ozdobną bramką, pod którą nagminnie umawiają się wrocławscy zakochani. Do Rynku od strony południowej przylega urokliwy plac Solny, który na co dzień tonie w morzu kwiatów, oferowanych przez ogrodniczki.
Będąc w tych okolicach, nie sposób ominąć głównego gmachu uniwersytetu wrocławskiego i słynnej Auli Leopoldina, w której odbywają się najważniejsze uniwersyteckie imprezy. Ogromna ilość barów szybkiej obsługi, restauracji i pubów dla studenckiej braci w tej okolicy nie powinna nikogo dziwić.
Współczesność od zamierzchłej przeszłości dzieli Most Piaskowy, najstarszy z istniejących w mieście (z 1861 r.), łączący wyspę z lewobrzeżną częścią Wrocławia. Ostrów Piaskowy, dziś ujęty w kamienne i ceglane nadbrzeże, stanowił ongiś niewielką wyspę wśród rozlewisk Odry, przez którą biegł szlak handlowy nad Bałtyk. Tam znajdziemy jeden z najstarszych we Wrocławiu klasztor augustianów oraz monumentalny kościół Najświętszej Marii Panny z XIV-XV w., który do dziś pozostał w niezmienionej postaci.

Ostrów Tumski
W naszej wycieczce nie powinno zabraknąć Ostrowa Tumskiego, który jest jedną z atrakcji turystycznych Wrocławia i ulubionym miejscem spacerów mieszkańców miasta. Tutaj znajduje się największa gama zabytków piastowskich. Na placu Kościelnym mamy kościół Świętego Krzyża, jeden z najświetniejszych zabytków gotyckiej architektury Śląska. Dziś stanowi oryginalną, dwupoziomową świątynię. Pośrodku tego placu wznosi się pełen ekspresji, barokowy pomnik św. Jana Nepomucena. Na cokole pomnika widnieją płaskorzeźby, przedstawiające sceny z życia tego czeskiego świętego.
Ulicę zamyka monumentalna średniowieczna katedra św. Jana Chrzciciela. Jej dzieje wiążą się z ustanowieniem tu w 1000 roku biskupstwa (jednego z trzech pierwszych obok Krakowa i Kołobrzegu). Wieże katedry mają prawie 40 metrów wysokości i stanowią doskonały punkt widokowy. Już za 7 złotych każdy turysta może obejrzeć panoramę całego Wrocławia.
Zbaczając z trasy Dworzec Główny-Ostrów Tumski, można „zahaczyć” o słynne zoo Hanny i Antoniego Gucwińskich. Nieopodal mieści się ogromna, zbudowana na planie koła Hala Ludowa, w której swego czasu przemawiał Adolf Hitler. Obecnie jest to miejsce wielu imprez sportowych i artystycznych. Na uwagę zasługują także parki, którym Wrocław zawdzięcza nazwę „Zielone Miasto”.

Magdalena Dudek

Kamieniczki: „Pod Gryfami”, „Pod Złotym Orłem”, “Pod Złotym Jeleniem” czy „Pod Złotym Słońcem” to królestwa małych knajpek i kafejek.
Ceny:

kawa 3-6 zł
ciastka 4 zł
ciasto domowego wypieku 7 zł
piwo kuflowe 3,7-7 zł
śniadania
(kanapki, sałatka) 3-15 zł
zestawy lunchowe 12 zł


Kreta wyspa mitów

Kreta od kilku lat cieszy się największą popularnością spośród wysp greckich

Przeważająca liczba polskich biur podróży, które wysyłają swoich klientów na Kretę, korzysta z hoteli położonych dookoła Iraklionu i wzdłuż północnego wybrzeża, na wschód od stolicy wyspy, aż po Malię.
W bardzo wielu ofertach powtarzają się takie nazwy jak Chersonisos, Amudara, czy Sisi. Trudno zaprzeczyć, że trasa dojazdowa do tych miejscowości zawiera kilka urokliwych zakątków. Robią one wrażenie zwłaszcza na osobach po raz pierwszy odwiedzających tę piękną wyspę.

Ucieczka od nudy
Jednak kurorty Chersonisos (1) i Gouves (2) znajdują się prawdopodobnie w kreteńskiej czołówce miejsc, jeśli nie najnudniejszych, to na pewno pozbawionych wyrazu. Jedyne ich zalety to ceny hoteli i położenie na wyspie lubianej od starożytności ze względu na klimat. Naszym turystom, spędzającym czas w tych okolicach, pozostaje jedynie stoickie cieszenie się życiem albo czekanie na wietrzne dni, kiedy monotonna linia brzegowa nabiera niemal nadbałtyckiego dramatyzmu.
Ale jest jeszcze jedna propozycja. Można wypożyczyć samochód, a wymienione miejscowości traktować jak sypialnie. Wypożyczając samochód, należy zapomnieć o wielkich, renomowanych firmach, których nazwy widnieją na lotniskach. Ich ceny zaczynają się od ok. 12 tys. drachm za dzień i nie ma powodu, żeby tyle płacić. Najlepiej, po dokonaniu przeglądu ofert, wybrać najkorzystniejszą cenowo, jednak po odrzuceniu propozycji podejrzanie atrakcyjnych i nie obejmujących ubezpieczenia. Często się bowiem zdarza, że samochody i motocykle, od dawna używane do szaleńczych, wakacyjnych eskapad, odmawiają posłuszeństwa, tym bardziej że serwisowanie nie jest gorliwie praktykowane.

Moja cena, twoja cena
Jeśli wypożyczamy samochód na tydzień, możemy wytargować cenę 6-7 tys. drachm za dzień z pełnym ubezpieczeniem. Stawka dzienna za wypożyczenie na krótsze okresy jest oczywiście wyższa. Często usłyszymy zresztą propozycję: “Fix your price”, czyli: “Podaj swoją cenę”, w domyśle: “A my ją zaakceptujemy, ale może będziemy musieli dać mniej”. Warto więc się zastanowić i nie wybierać zbyt taniej oferty. W wakacje nie musimy przecież ciągle myśleć o własnym bezpieczeństwie. Nie okaże się to konieczne, jeśli nasz sprzęt będzie w dobrym stanie technicznym i ubezpieczony. Nie grozi nam również wówczas płacenie przy zwrocie samochodu za koło zapasowe, którego nigdy nie było.
Zanim wyruszymy w pierwszą podróż, warto również zadać sobie nieco trudu i nauczyć się greckiego alfabetu. Przyda się to w czasie nawigacji. Nazwy miejscowości i drogowskazy mają swoje łacińskie wersje, ale czasem ich pisownia niezbyt konsekwentnie oddaje zapis grecki i można przejechać przez pomyłkę 50 km, ponieważ dla Greków Mires i Moires to jedna i ta sama miejscowość.

Na dobry początek
Na pierwszą wyprawę możemy się udać do Eloundy (3) i na Spinalongę (4). Najpiękniejsza trasa dojazdowa prowadzi przez Fourni i Pines. Aby na nią wjechać, należy opuścić w Neapolis (5) główną drogę, wiodącą z zachodu przez Iraklion w stronę Agios Nikolaos (6) i skręcić na Eloundę. Czeka nas wtedy wspinaczka serpentynami, przejazd malowniczymi alejami przez płaskowyż przypominający miniaturowe Lasithi i wreszcie zjazd po drugiej stronie, w czasie którego możemy podziwiać wspaniały widok na zatokę.
O weneckiej twierdzy Spinalonga mówi każdy porządny przewodnik, ciekawsza będzie więc informacja, że można przejechać samochodem przez wąski przesmyk na półwysep po drugiej stronie zatoki i znaleźć od strony morza piękne, mało uczęszczane plaże. Nawiasem mówiąc, trasa z Neapolis do Eloundy warta jest przejechania w obie strony, a rolniczy płaskowyż, znajdujący się w połowie drogi, ma chyba więcej uroku od osławionego Lasithi – ciekawego przede wszystkim ze względu na niezwykłą panoramę, roztaczającą się z drogi dojazdowej. Słynne wiatraki systemu irygacyjnego wprowadzonego przez Wenecjan zostały zastąpione pompami spalinowymi i pozostały po nich tylko smutne szkielety.
Lasithi (7) warto odwiedzić choćby dlatego, że z pięknych, kamiennych wiatraków, strzegących jednej z dwu głównych przełęczy, wkrótce zostanie tylko rumowisko. Trzeba przyznać, że Grecy – mimo dumy z chlubnej przeszłości – mają do pomników historii nieco bezceremonialny stosunek. Świadczy o tym dość jarmarczna atmosfera jednego z najsławniejszych miejsc starożytności – jaskini, w której urodził się Zeus.
Jeśli naszym punktem wypadowym pozostaną okolice Iraklionu (8) i Malii, to na jednodniową, niezbyt męczącą wycieczkę doskonale nadają się miejscowości na południowym wybrzeżu: Matala (9), Moni Preveli (10) i – najmniej znane – Agios Pavlos (11). Można się tam dostać dwiema drogami.

Na południe
Po pierwsze, skręcając na wysokości Iraklionu w kierunku Mires. Po przejechaniu przez rzadziej odwiedzany środek wyspy, będziemy mieli okazję rzucić okiem z wysokości przełęczy na jeden z najżyźniejszych regionów Krety, czyli Nizinę Mesaras. Za Mires musimy się zdecydować, czy udajemy się do Matali, czy też przez Timbaki pojedziemy w stronę Agia Galini i Agios Pavlos. Widok z przełęczy na Nizinę Mesaras i możliwość odwiedzenia starożytnego Festos (w pisowni lokalnej również Phaistos) i Agia Triada to wystarczające powody wybrania tej trasy.
Jeśli jednak nie chcemy spędzić dnia w samochodzie, a bardziej kusi nas wizyta w Moni Preveli i Agios Pavlos, lepiej wybrać trasę okrążającą masyw Idy z drugiej strony i pojechać – lepszą zresztą drogą – do Rethimnonu. Moni Preveli odnaleźć można bez trudu. Natomiast droga do Agios Pavlos prowadzi przez Spili i za Akoumią w kierunku na Saktourię.
Nie na wszystkich mapach odnajdziemy Agios Pavlos, o którym tu mowa, ponieważ są i inne miejscowości o tej samej nazwie, naniesione na plany. Dobry przykład stanowi Agios Pavlos położone u wylotu wąwozu Samaria, jednej z głównych atrakcji Krety, także na południu wyspy. Nam chodzi jednak o Agios Pavlos za Spili i Saktourią. Z drogi dojazdowej roztacza się piękny widok na najwyższy szczyt Krety, Psiloritis.
W samym Agios Pavlos można znaleźć jedną z najpiękniejszych plaż wyspy, geologicznie bardzo różniącą się od plaż na północy. Jej dodatkowym atutem jest kameralny nastrój. Niewiele pozostało takich miejsc, warto je więc odwiedzić, zanim zrobi się tam tłoczno.

Roman Skrzypczak

Ceny: 1,35 zł = 100 GRD

Wycieczki:
Wąwóz Samaria 26 USD
Aquapark 22 USD
Wyspa Spinalonga 28 USD
Pałac w Knossos 26 USD

Jedzenie:
Horta 400 GRD
Tzatziki 350 GRD
Saganaki 600 GRD
Dolmudakia 600 GRD
Mussaka 800 GRD
Dako 350 GRD
Kalamarakia 800 GRD
Horiatiki 600 GRD
Ciastko 50 GRD
INNE:
pokój dwuosobowy
w pensjonacie 5000 GRD
nocleg na campingu 2000 GRD
hotel kat. C 20-35 USD
hotel kat. B 40-60 USD
hotel kat. A 90-120 USD
autobus 7000 GRD/10 km

Konsulat RP w Heraklionie,
30 Idomeneos Str.,
tel. 0-03081 221-786

Ambasada Grecji w Polsce, Warszawa, ul. Górnośląska 35, tel. 0-22 622-94-60, 622-94-61


Jak czytać bilet lotniczy

Zrozumienie treści biletu lotniczego nie jest sprawą prostą. Szereg cyferek i dziwnych sformułowań przyprawia niejednego pasażera o zawrót głowy. Rozszyfrowanie tego, co napisane jest na bilecie, ułatwia podróżowanie, gdyż nie denerwujemy się, czy my i nasz bagaż odlecimy właściwym samolotem.
Na bilecie możemy odczytać:
Nazwisko pasażera.
Nazwę przewoźnika, np. Lufthansa, LOT Polish Airlines, British Airways.
Przelicznik dolara – na niektórych biletach można odczytać, obowiązujący w dniu wystawienia biletu przelicznik dolara na złotówki.
Okres ważność biletu.
Datę wystawienia biletu.
Numer rezerwacji, np. HB4QF.
Nazwę wystawcy biletu – informację, gdzie, w jakim biurze, kupiliśmy bilet. Informacja oprócz nazwy musi zawierać adres i pieczątkę wystawcy.
Trasę podróży.
Obowiązkowe podatki i opłaty lotniskowe.
Cenę zawierającą obowiązkowe podatki i opłaty lotniskowe.
Sposób dokonania płatności za bilet, np. cash (gotówką), credit (kartą kredytową).
Numer biletu – pierwsze trzy cyfry są wizytówką danych linii lotniczych, np. 080-LOT.
Kalkulacja (część nie dla pasażera).
Kod przewoźnika, np. LOT, KLM. Kod oznacza m.in., do jakiego przewoźnika należy blankiet biletowy.
Numer rejsu, np. 007.
Klasę, czyli standard, w jakim odbywa się podróż. Klasy oznaczane są literami: F – klasa pierwsza, J – biznesowa, C – klubowa, Y – turystyczna.
Daty odlotów z poszczególnych portów.
Godziny odlotów z poszczególnych portów.
Status rezerwacji, np. SA
Kod zastosowanej taryfy lotniczej, np.YIDR1.

Należy zawsze pamiętać o potwierdzeniu rezerwacji biletu, jeżeli chcemy otrzymać miejsce w samolocie. Zaniedbanie tego obowiązku grozi skreśleniem z listy pasażerów. Rezerwacja miejsca na bilecie oznaczona jest przez litery OK. Z roztargnienia osób nie potwierdzających na czas rezerwacji cieszą się podróżni z tzw. listy oczekujących lub ci, którzy dokonali rezerwacji typu requestet (RQ), czyli nie uwzględnianej nawet na liście oczekujących.

Więcej informacji można znaleźć na stronach internetowych: www.amsite.hg.pl
www.porty-lotnicze.com.pl
Anna Znajewska


Zapraszamy do Muzeum Chleba

Chleb w wielu kulturach jest otaczany szczególnym szacunkiem. Jako codzienna podstawa pożywienia symbolizuje między innymi efekt trudnej, codziennej pracy. W wielu polskich domach do dziś zachowały się takie zwyczaje, jak żegnanie bochenka chleba znakiem krzyża czy całowanie kromki upuszczonej na ziemię. Niewielu jednak wie, jak powstaje chleb. Nie ten z piekarni francuskiej czy szwajcarskiej, pełen polepszaczy i spulchniaczy, ale prawdziwy polski chleb, z zaczynu, żytniej mąki, pieczony w specjalnie wybudowanym do tego piecu.
To wszystko można zobaczyć w jedynym w Polsce Muzeum Chleba. Zgromadzono w nim eksponaty związane z przygotowaniem i produkcją pieczywa oraz ciastek. Są tu piece chlebowe, wszelkie akcesoria potrzebne do przygotowania ciasta, jego formowania i wypieku. Właściciele muzeum szczególnie gorąco zapraszają dzieci i młodzież. To właśnie młodym ludziom chcą przekazać szacunek dla chleba. Dlatego zwiedzanie muzeum nie ogranicza się tylko do obejrzenia eksponatów. Grupy zorganizowane, po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym, mogą własnoręcznie przygotować i upiec chleb, przekonując się na własnej skórze, jak trudna jest praca piekarza. Kiedy już upieczemy własny bochenek, możemy obejrzeć drugą część ekspozycji, którą jest oryginalny fragment starej cukierni.
Muzeum Chleba mieści się w Radzionkowie, przy ul. Zofii Nałkowskiej 5. Bilet wstępu – 3 i 5 zł. Wszelkich informacji możemy zasięgnąć pod numerami telefonów (0-32) 387-17-60 lub 61. Muzeum ma własną stronę internetową – www.muzeum-chleba.pl

Marcin Adamus


Grób Bolesława Śmiałego

W południowej Austrii, w malutkiej miejscowości Osjach nad jeziorem o tej samej nazwie stoi barokowy klasztor dominikanów. Na jednej z jego bocznych ścian znajduje się tablica z napisem rozpoczynającym się słowami: „Bolesław Rex Pol…”
To grób polskiego króla, Bolesława Śmiałego, który po wygnaniu z Polski spędził tutaj swoje ostatnie lata. Grób jest zaniedbany i dopiero ostatnio podjęto starania o jego renowację. Rząd austriacki przeznaczył na ten cel 40 tys. szylingów, resztę postara się zgromadzić m.in. Fundacja Jan III Sobieski. Grób w Osjach jest bardziej znany wśród miejscowej ludności niż wśród polskich turystów, coraz liczniej przecież odwiedzających południową Austrię lub przejeżdżających odległą tylko o 20 km autostradą do Słowenii i Włoch.
AKA

Wydanie: 2001, 23/2001

Kategorie: Przegląd poleca
Tagi: Nr 6

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy