Przerabianie polskiej duszy

Przerabianie polskiej duszy

Skąd ta siła niechęci milionów ludzi do PiS, poczucie, że to, co się dzieje w Polsce, to katastrofa? Wielu nie rozumie istoty zdarzeń, ale ludzie intuicyjnie czują, że „dobra zmiana” chce zniszczyć to, co w nas jest głęboko ugruntowane, bez czego trudno nam żyć, że to rodzaj rewolucji w myśleniu o człowieku i o świecie. I odbierają to jako gwałt. Świetnie nazwał istotę rzeczy Paweł Śpiewak w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

„W Polsce władza prowadzi odwróconą, totalną rewolucję kulturową. Istotą tego przełomu – jak sama deklaruje – są wyrażone w programie PiS dwa elementy: antyliberalizm jako sposób myślenia o świecie, nie tylko np. w gospodarce czy polityce, oraz zakwestionowanie idei osobowości ludzkiej pojmowanej na sposób liberalny, czyli jako indywidualnej, ekspresyjnej, poszukującej, krytycznej. Zamiast tego władza i media propagują kolektywistyczny obraz świata: jesteśmy Polakami, przede wszystkim mamy być Polakami, mamy jako Polacy specjalną misję. Stąd bierze się wyłożona bardzo jasno teza, że państwo musi ograniczyć rolę tzw. sztuki dekonstrukcyjnej, która komplikuje świat, wprowadza ironię, niechęć do patosu. Ta wizja jest wpajana ludziom za pomocą coraz potężniejszych środków – systemu edukacji, mediów publicznych, instytucji kultury”.

Znam dobrze Pawła, znamy się od dziecka, a od jakiegoś czasu podziwiam jego przenikliwość. Tym bardziej zdumiewało mnie, że przez lata nie doceniał skali zagrożenia ze strony PiS. A skupiał się na krytyce Platformy, do której należał i którą się rozczarował. Można oczywiście mówić, że błędy i słabości PO doprowadziły PiS do władzy. Ale rozwodzenie się teraz nad tym jest jałowe. Mamy inny problem, wielki problem, który urasta do wymiaru dramatu narodowego.

Można się pocieszać, że nie da się dzisiaj stworzyć dla mas szczelnej fikcji, bo jest internet i są tysiące kanałów telewizji. Wydawnictwom nie da się nałożyć kagańca, by wydawały książki tylko zgodne z pisowską doktryną. Nie da się też zmusić dobrych nauczycieli, by nie mówili prawdy uczniom. Trzeba by uruchomić na wielką skalę represje, a to trudno sobie wyobrazić w środku Europy. Na tej całej nędzy intelektualnej PiS nie wyrosną wielkie umysły. Ich reżyserzy nie będą tworzyć filmów, które da się oglądać, to będą kicze narodowe, ich pisarze nie urosną na nacjonalizmie, tylko skarleją. Tu cudów nie ma.

Dostaję od promocji wydawnictwa wiadomość, że TVP Kultura ma mówić o mojej książce. Ogarnia mnie trwoga, niemożliwe, to przecież telewizja rządowa. Ja jestem liberał, a książka „Rzeka podziemna” jest rozpasana obyczajowo (fragmenty na s. 50 – przyp. red.). Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Zobaczyłem. Więc myśl, że pewnie trudno zapanować nad tak dużym obszarem, a robienie list autorów zakazanych źle się kojarzy. Za rok jednak takie przeoczenie będzie już niemożliwe.

Coraz bardziej żyjemy w różnych światach, żyjąc w tym samym kraju. Chora sytuacja. W ogóle nie oglądam publicznej telewizji, odruchowo myślę o niej, jako o reżimowej. Tę peerelowską oglądałem, bo nie miałem wyboru. Teraz mam wybór. Jeszcze mam. Ci z tamtej strony, czyli oni, z kolei nie oglądają „Faktów” TVN czy Polsatu, tylko telewizję rządową. Jeśli miałem jakichś znajomych, którzy popierają PiS, wyeliminowałem ich z listy kontaktów albo oni sami wyszli z mojego kręgu. Na mojej stronie na Facebooku, chociaż mam tysiące znajomych, nie pojawiają się już inne treści niż antypisowskie. Trwa tam jakiś obsesyjny antypisowski sabat. Wszędzie wokół widzę, jak niechęć przybiera obsesyjny charakter. A niechęć, która zmienia się w obsesję, to zawsze jest bieda, bo zabiera rozum.

A my ciągle nad Bałtykiem, w kaszubskiej wsi, gdzie pogoda nam nie sprzyja. Więc jedziemy na Półwysep Helski, do Kuźnicy, by spotkać się ze znajomym. Trudno tam wjechać, takie korki, jest tylko jedna droga, ale dopiero wyjazd skaże nas na wielogodzinne stanie. Nazajutrz w Dębkach, miło ze znajomymi, ale koszmar tej miejscowości, tłok, epidemia straganów. A było to kiedyś miejsce znane z tego, że dzikie i puste. Wszędzie jednak widać to, co można nazwać rozwojem, są nowe restauracje lub rozrastają się stare. Nawet po roku widać różnicę.

Niepokój naszego gospodarza, Kaszuba, bo część gości wyjeżdża, wszyscy byli mocno antypisowscy, a nie wie, jakie poglądy polityczne mają ci, którzy przyjadą. A z pisowcami nie wytrzyma. Świetnie to rozumiem. Gdyby moja żona popierała PiS, musiałbym się rozwieść, a nie mam na to czasu ani siły. Już to, że ojciec żony popiera tę „religię”, jest uznane za nieszczęście w rodzinie.

Nasz gospodarz opowiada swoje losy rodzinne, widać, jak poplątana była historia, nie tylko tutaj, gdzie są ziemie poniemieckie. Jeszcze do lat 60. zeszłego wieku ludzie bali się tu budować, inwestować z lęku, że Niemcy wrócą i zabiorą. W tej opowieści są supły naszej historii. A teraz, kiedy brakuje nam wroga zewnętrznego, co jest niezwykłe w naszej historii, fundujemy sobie zimną wojnę domową.

Wydanie: 2016, 33/2016

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Komentarze

  1. wszyscy manipulują
    wszyscy manipulują 24 sierpnia, 2016, 09:22

    „Skąd ta siła niechęci milionów ludzi do PiS, poczucie, że to, co się dzieje w Polsce, to katastrofa? „. Prymitywna socjotechnika. Można wstawić za PiS nazwę jakiejkolwiek partii i też będzie się zgadzać.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 24 sierpnia, 2016, 09:25

    To zależy od od tego, za którym kolektywem trzyma wyraziciel opinii.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. matti
    matti 25 sierpnia, 2016, 23:27

    do neoarch,Nie bylo warto.niedlugo bedzie ;jedna partia jeden narod jeden wodz !!!

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Piotr
    Piotr 16 września, 2016, 06:47

    a ja myślę, że jednak Pan neoarch niczego nie pojął. Różnica jest oczywista i widoczna przez (myślącą) część społeczeństwa. Nie było za czasów PO reżimowej telewizji i nie było kolektywistycznej wizji świata. Nie było czystek w TV, nie było czystek w spółkach Skarbu Państwa, nie było wstydu na arenie zagranicznej, nie było rujnowania naszej gospodarki itp, itd. Szkoda czasu na wyliczanie… mam znajomego sycylijczyka. Wstydził się bardzo Berlusconiego. Teraz mi współczuje. Ale choroby zwykle mijają – a jeśli nie – to pacjent umiera. Szkoda, że w tym wypadku pacjent to Polska.

    Odpowiedz na ten komentarz
  5. Anonim
    Anonim 17 września, 2016, 14:39

    Panie Tomku… Wrocław pozdrawia serdecznie

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy