Przerwijcie ten napad!

W leczeniu migreny coraz częściej stosuje się stymulację mózgu za pomocą pola magnetycznego lub prądu stałego

Na migrenę cierpi już 11-12% mieszkańców Europy i Stanów Zjednoczonych. W Polsce problem dotyczy ponad 4 mln ludzi. Trzy czwarte wszystkich migreników to kobiety, u których ta przypadłość zaczyna się najczęściej pojedynczymi epizodami napadowych bólów głowy w okresie dojrzewania – zwykle między 14. a 16. rokiem życia. Z czasem napadów jest coraz więcej, zwiększa się również natężenie bólu, który im towarzyszy.
– W przedziale wiekowym 25-35 lat na migrenę cierpi co trzecia kobieta – podkreśla prezes Polskiego Towarzystwa Bólów Głowy, dr hab. Jacek Rożniecki z Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. U większości kobiet migrena ustępuje w okolicach pięćdziesiątki, po okresie klimakterium.

Nie tylko ból głowy

Napad migreny może trwać od kilku godzin do trzech dni. U niektórych osób dzień lub dwa przed napadem pojawiają się pewne zwiastujące go dolegliwości: rozdrażnienie, nadmierna senność, zmęczenie, przygnębienie, sztywność karku, nudności, rozmazany obraz przed oczami. Kiedy pojawia się ból, jest on rwący, pulsujący, na ogół obejmuje jedną stronę głowy, choć z czasem może przejść w ból obustronny. Jest bardzo silny, wręcz obezwładniający. Towarzyszą mu nudności, wymioty, zawroty głowy, nadwrażliwość na hałas, światło i zapachy. – W tym stanie każda aktywność fizyczna nasila ból i nudności. W dniu napadu migreny chorzy są praktycznie wyłączeni z pracy zawodowej lub nauki, nie mogą nawet wykonywać prostych obowiązków domowych. Rezygnują z życia towarzyskiego i rodzinnego – opisuje doc. Rożniecki.
Ataki migrenowe mogą mieć różną częstotliwość. Niektórym migrenikom zdarzają się raz na kilka miesięcy, innym kilka razy w miesiącu. W najgorszej sytuacji są jednak ci, którzy cierpią na migrenę przewlekłą (transformowaną). U nich bóle głowy to niemal codzienność. Doskwierają im częściej niż 15 dni w miesiącu, a średnia według ekspertów od leczenia bólów głowy wynosi 20-25 dni w miesiącu. Takich ludzi jest w Polsce ok. 800 tys. Nie dość, że są skazani na bardzo częste i bardzo silne bóle, to jeszcze nie zawsze daje się je uśmierzyć za pomocą leków. Zawodzą nawet tzw. tryptany – leki uważane za złoty standard w leczeniu migreny, których skuteczność w doraźnym leczeniu bólu głowy wynosi 84% (w leczeniu profilaktycznym, które ma zapobiec wystąpieniu napadu migrenowego, pomagają co drugiemu choremu). Mechanizm ich działania polega na pobudzaniu niektórych receptorów serotoninowych, zwłaszcza 5-HT1D, w celu przerwania napadu i usunięcia jego objawów: bólu głowy, nudności i wymiotów, światłowstrętu, nietolerancji hałasu i zapachu. Efektem jest m.in. kurczenie się naczyń krwionośnych głowy oraz zahamowanie procesu zapalnego opon mózgowych, czaszki i nerwu trójdzielnego (rozszerzenie naczyń i proces zapalny otaczających je tkanek leżą u podstaw napadu migreny).

Jeśli nie leki, to co?

Tryptany nie są jedynymi lekami stosowanymi w zwalczaniu migreny. W zależności od towarzyszących jej objawów chorym potrzebne są jeszcze środki przeciwwymiotne, beta-blokery, leki przeciwpadaczkowe, blokery kanałów wapniowych czy niesteroidowe leki przeciwzapalne (np. aspiryna, paracetamol, ibuprofen). Przyjmowanie ich przez dłuższy czas zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia działań niepożądanych. Beta-blokery obniżają ciśnienie krwi i zwalniają akcję serca, niektóre leki przeciwpadaczkowe mogą uszkodzić wątrobę, niesteroidowe leki przeciwzapalne powodują chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy, tryptany są niebezpieczne dla osób z chorobą wieńcową. U niektórych leki stosowane w leczeniu migreny wywołują nadmierną senność, znaczący przyrost masy ciała, zaburzenia pamięci i koncentracji, wypadanie włosów, łamliwość paznokci, zmiany skórne.
Chorym, którzy nie odnoszą żadnych korzyści z przyjmowania leków przeciwmigrenowych albo nie mogą ich stosować (ze względu na uciążliwe skutki uboczne lub przeciwwskazania), medycyna jest dziś w stanie zaproponować inne, niefarmakologiczne metody leczenia, polegające na blokowaniu lub stymulowaniu pewnych struktur nerwowych mających związek z powstawaniem bólu migrenowego. Są one lepiej tolerowane przez pacjentów, ponieważ nie wywołują tylu objawów ubocznych co leki.
– W grupie metod blokujących transmisję bodźców bólowych najpoważniejszą pozycję zajmuje toksyna botulinowa – informuje łódzki neurolog, dr hab. Jacek Rożniecki. – Wstrzykiwana w bardzo ściśle określone punkty na głowie i szyi zmniejsza zarówno liczbę dni z bólem głowy w miesiącu, jak również liczbę epizodów migrenowych – dodaje.
Metoda wstrzykiwania toksyny botulinowej przeznaczona jest dla osób dotkniętych przewlekłą migreną. Od kilku lat z powodzeniem korzystają z niej Europejczycy i Amerykanie. W Polsce również jest dostępna, ale w bardzo ograniczonym zakresie, ponieważ nie jest refundowana, a chcąc pokryć koszt zabiegu z własnej kieszeni, trzeba się przygotować na wydatek ok. 1,2 tys. zł. Efekty zabiegu utrzymują się przez trzy miesiące, potem trzeba go powtórzyć.
W pomaganiu pacjentom z migreną lekooporną oraz tym, którzy mają przeciwwskazania do tradycyjnej terapii, coraz powszechniej stosuje się metody stymulacji wybranych nerwów obwodowych w obrębie głowy i szyi. – Część tych metod jest inwazyjna, gdyż wymaga wszczepienia do mózgu elektrod, podobnie jak w leczeniu choroby Parkinsona lub padaczki – przyznaje prof. Jean Schoenen, belgijski neurolog z uniwersytetu w Liège, specjalizujący się w badaniu i leczeniu bólów głowy. Ale oprócz nich stosowane są nieinwazyjne techniki przezczaszkowej stymulacji mózgu za pomocą pola magnetycznego (Transcranial Magnetic Stimulation – TMS) lub prądu stałego (Transcranial Direct Current Stimulation tDCS).

Z opaską na głowie

Od niedawna w Polsce dostępna jest jeszcze jedna metoda niefarmakologicznego leczenia migreny – elektrostymulacja nerwu trójdzielnego za pomocą pola elektromagnetycznego. Do tego celu wykorzystuje się urządzenie przypominające opaskę, podłączane do samoprzylepnej elektrody umieszczonej poziomo na czole, na wysokości brwi. Wytwarza ono mikroimpulsy, które stymulują zakończenia górnej gałęzi nerwu trójdzielnego. Ich intensywność i odczuwane mrowienie stopniowo powinny rosnąć, tak by przed zakończeniem 20-minutowej sesji osiągnęły maksymalną wartość. – Im bardziej intensywny impuls, tym większa skuteczność sesji – przekonuje polski dystrybutor urządzenia, jednocześnie uspokajając, że wytwarzana przez nie dawka pola elektromagnetycznego jest mniejsza niż ta, którą się otrzymuje podczas oglądania telewizji.
W Belgii, Francji, Holandii, Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie opaskę antymigrenową Cefaly stosuje się już od sześciu lat. Jej skuteczność została potwierdzona w badaniach klinicznych, w których wzięło udział ponad 2,3 tys. osób przyjmujących leki przeciwmigrenowe. 71% wyraziło zadowolenie z działania urządzenia, dzięki któremu średnio o 37% spadło zużycie leków, a o 22% zmniejszyła się częstotliwość bólów głowy. Spośród pacjentów, którzy regularnie zakładali opaskę na czoło, zadowolonych było 81%, ich zużycie leków spadło o 75%, a częstotliwość, z jaką pojawiał się ból migrenowy – o 77%.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to u 4,5% pacjentów zaobserwowano działania niepożądane, polegające głównie na nietolerancji impulsu wytwarzanego w trakcie sesji. Najcięższym była alergiczna reakcja skóry na elektrodę przyklejoną do czoła. Wydaje się więc, że jedynym mankamentem opaski antymigrenowej jest jej cena – ok. 1,2 tys. zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszt akcesoriów, w tym wymiennej elektrody, za którą w zestawie trzech sztuk trzeba zapłacić 89 zł (zwykłe) lub 99 zł (hipoalergiczne).

Wydanie: 2014, 42/2014

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy