Przy metafizycznym zlewie

Przy metafizycznym zlewie

Dzień i noc w Bydgoszczy. Jak to miasto wypiękniało. Wieczór autorski w klubie… nie podaję nazwy, by mu nie zaszkodzić. Obliczono, że przyszło 140 osób. Nigdy nie zanudzam poezją, było więc wiele prozy i wspomnień. Jak to możliwe, że tomiki wierszy nie sprzedają się w księgarniach, skoro ludzie tak mocno reagują na wiersze? Tu jest jakiś błąd, ale nie wiem jaki. Mój przyjaciel wydawca też wymiguje się od druku moich wierszy. Mówię mu: „Sam sprzedam ci połowę nakładu”. On na to: „Ale co z drugą połową?”. I ja go nawet rozumiem, równie dobrze, jak rozumiem siebie. Tak się porobiło.

Noc w hotelu, gdzie była tylko rządowa telewizja. Zmusiłem się, by oglądać. Niesamowite, jak oni kłamią. Chyba dobrze, przynajmniej nie można mieć złudzeń. Te kłamstwa robią tym większe wrażenie, że czerwienią się na tle mediów niezależnych i naszej demokracji, która ma zadyszkę, ale jeszcze żyje. W TVP Info na pasku widniały słowa: „Wybór Tuska w interesie Niemiec”. A przecież w tym dniu wielkiego sukcesu PiS reżimowa telewizja jako pierwszą podała wiadomość, że w Niemczech ktoś kogoś zaatakował siekierą. Więc te Niemcy są jednak godne najwyższej troski. Niemiecka siekiera ważniejsza od Tuska. Dopiero na drugim miejscu wiadomość, że jest 27 do 1. Ale ta jedynka jaka piękna, swojska, nasza polska i heroiczna jak powstanie warszawskie, jak wszystkie polskie powstania i wiktoria pod Wiedniem. Byłem pewien, że wracającą z Brukseli premier Szydło wyniosą na noszach, a ona szła godnie na własnych nogach w stronę komitetu powitalnego, na czele którego prezes tonął w bukiecie kwiatów.

Czy jest taki absurd, którego nie zaakceptuje twardy elektorat PiS? Czy istnieje klęska, która nie zostanie przedstawiona jako sukces? Pani Szydło, jej prowincjonalizm w złym sensie tego słowa i zaśpiew kościelny w mowie – udręka dla ucha.

Na dworcu w Bydgoszczy – to kolejny nowy, ładny dworzec – czytam w „Gazecie Polskiej” tytuł: „Europa ugięła się pod niemieckim dyktatem”. I fotografia Merkel z kciukiem do góry. Znowu ogarnia mnie trwoga. Ci, którzy tak kłamią, mogą też mordować. Peerelowskie strachy Hupka i Czaja wracają w nowej postaci.

W pociągu mały konduktor o kartoflanej twarzy kasując mój bilet, mówi: „Oglądam pana w telewizji”. Ja na to: „Ale się porobiło”. Odpowiada: „Panie, paranoja, ale patrzy pan, jak przegrali – 1 do 27”. Na warszawskim peronie podaje mi dłoń na pożegnanie, w niej metalowy przecinak do biletów. Czuję w dłoni chłód braterskiej stali.

Ludwik Dorn w tym szaleństwie widzi metodę. Mówi: „Kaczyński może liczył na trochę inny wynik głosowania, np. 25 do 3. Ale łączę to z koncepcją polityczną powstałą w ostatnich miesiącach. Nie twierdzę, że ona przyniesie Kaczyńskiemu sukces, ale na pewno jest przez niego przemyślana. Ma to związek z wyborami prezydenckimi w 2020 r. Tylko wtedy w tym szaleństwie widzę sens. (…) Z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego bitwa o prezydenta w 2020 r. ma wymiar egzystencjalny. Teraz PiS pokaże, że idzie na nas unijna nawała, dowodzona przez Niemcy, a jej chorążym jest Tusk. I do wyborów będzie pracować największa machina kłamliwej propagandy i ogłupiania, jaką stworzono w III RP. Po to, by w 2020 r. Tusk przegrał”. Inni mądrzy ludzie też nie mogą się pogodzić z tym, że prezes, demiurg zła, mógł tak się pomylić. I widzą w tym ukryty perfidny plan, by Polskę z Unii wyprowadzić. Nie demonizowałbym aż tak Kaczyńskiego. Poślizgnął się, wstyd powiedzieć na czym. Ale faktem jest nasze odpadanie od Europy.

Biedne nasze dzieci… W szkole Antosia akademia ku czci „żołnierzy wyklętych”. Będzie tak już co roku, jak kiedyś obchody leninowskie. Antoś na początku myślał, że wyklęci są od wykluwać się. W sumie zrozumiał tyle, że oni poświęcali się dla ojczyzny. A ja też jestem żołnierz wyklęty. Urząd do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych uznał, że byłem represjonowany przez 12 lat i jestem kombatantem, potrzebny mi ten papier do emerytury. Kto by przypuszczał, że zasłużę sobie na taki honor.

Czytałem na spotkaniu w Bydgoszczy wiersz, tak nowy, że jeszcze ciepły. Pisałem go z myślą o naszym nienawistnym splocie, żeby się odtruć, z przekonaniem, że są rzeczy ważniejsze niż polityczne bagno. Zacząłem więc felieton od poezji i na niej kończę.

W otchłani
Zmywając naczynia
Licz do dziesięciu
Jakbyś wchodził po drabinie
Do nieba
I licz na to
Że stanie się cud
I nie trać nadziei
Znowu licz do dziesięciu
Wtedy zrozumiesz
To że istniejesz jest cudem
Innego nie będzie
Wstaw naczynia do szafki
I odejdź w milczeniu
Niosąc siebie jak walizkę
Pełną myśli
Ona świeci w otchłani
Jak gwiazda

Wydanie: 12/2017, 2017

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy