Ptasi kalendarz

Ptasi kalendarz

Kawki, gawrony, sroki, wrony są elitą intelektualną wśród ptaków, potrafią świetnie się dostosowywać do warunków

Dr Andrzej Kruszewicz – ornitolog, dyrektor warszawskiego ogrodu zoologicznego

Czy na podstawie zachowania ptaków można prognować pogodę albo zmiany klimatyczne?
– Do zmian klimatycznych bym się nie odnosił, ale z zachowań ptaków można wywnioskować krótkoterminowe zmiany w pogodzie. Na przykład w październiku każdego roku, kilka dni przed nadejściem fali mrozów ze wschodu, słonki starają się uciekać na zachód. Energicznie lecą przez Warszawę, a niektóre nawet rozbijają się o wysokie budynki. Podobnie jest z rudzikami. Po prostu lecą zbyt nisko, a przy padającym deszczu jest słaba widoczność.

Skąd wiedzą, że idzie mróz?
– Być może dżdżownice, którymi się żywią, zaczynają już przymarzać i ptaki nie mają nic do jedzenia. Obserwacje migracji ptaków dają wiele do myślenia. Zwiastują przyjście zimna lub ciepła. Dla przykładu bociany pojawiają się w kwietniu kilka dni przed wiosennym ociepleniem. Lecą z południa na swoje lęgowiska, ale ostatni odcinek pokonują dosyć niespokojnie, wyraźnie się śpieszą i już nie czekają na ciepłe prądy z południa, które pomagają im szybować bez wysiłku. Samce w locie mocno machają skrzydłami, by pokonać opór powietrza i przed samicami przybyć do gniazd. Wyraźnie zwiastują ciepłą wiosnę, która raz przychodzi wcześniej, raz później.

Ludowe przysłowie mówi, że jedna jaskółka nie czyni wiosny. Lepiej obserwować bociany?
– Tak. Spośród jaskółek zwykle jako pierwsze przylatują dymówki, które są najbardziej odporne na zimno. One też najdłużej zostają u nas przed zimą. Widać je jeszcze w październiku. Pozostałe odmiany – oknówka i brzegówka – są bardziej ciepłolubne.

Doświadczenie mówi, że kiedy jaskółki latają nisko, zbliża się deszcz.
– Być może latają niżej z powodu owadów, które przed deszczem schodzą niżej. Rzecz w tym, że owady trudniej obserwować niż ptaki.

Czy odloty bocianów zwiastują także nadejście zimy?
– W mniejszym stopniu, bo odbywają się wcześniej. Tutaj obowiązuje ścisły kalendarz. Jest koniec lata, zwykle początek trzeciej dekady sierpnia. Wtedy nietrudno o ciepłe prądy wstępujące, które pomagają ptakom wznieść się wysoko. Jeszcze bardziej rygorystycznie traktują datę odlotu jerzyki. One odlatują z miast bez względu na pogodę, nie czekają jak bociany na kominy termalne, nawet pozostawiają swoje nie dosyć jeszcze odchowane dzieci w gniazdach, i już ich nie ma.

Teraz częściej mamy do czynienia z anomaliami klimatycznymi spowodowanymi globalnym ociepleniem. Co i raz wieją u nas np. huraganowe wiatry. Co na to ptaki?
– Ostatnio pojawia się u nas coraz więcej ptaków przygnanych z Ameryki, ale nie wiemy, czy ma to związek z wichurami, czy po prostu coraz więcej jest różnych hobbystów obserwujących zachowanie ptaków. Być może wpływ ma jedno i drugie. Są też zjawiska niekorzystne, bo np. znikają głuszce i cietrzewie, charakterystyczne dla lasów iglastych. Konkretną przyczynę ich znikania trudno podać. Podejmowane są oczywiście próby powstrzymania tego procesu, choćby poprzez hodowle w Puszczy Augustowskiej czy w górach. Niby jest ocieplenie klimatu, a znika z naszej przyrody dzierlatka, ptak ciepłolubny. Najwyraźniej dzieje się coś niedobrego. Przybywają natomiast inne ciepłolubne – żołny, a przed kilkoma tygodniami fala ochłodzenia na wschodzie przygnała do nas orzechówki, które zwykle mieszkają w tajdze. A dlaczego żurawie przebywały na bagnach biebrzańskich nawet do pierwszych listopadowych przymrozków? Może nie śpieszyły się, bo wciąż miały dobre żerowisko.

A jak reagują na nasz klimat ptaki egzotyczne w warszawskim zoo? Czy jakoś dostosowują się do naszych warunków, czy kompletnie się gubią?
– Te zamknięte w ogrzewanych pomieszczeniach żyją w oderwaniu od rzeczywistości, przez cały rok nie wychodzą na zewnątrz. Ale mamy tutaj aż tysiąc ptasich osobników i trafiają się także lepiej przystosowane do naszych warunków. Jednak wiele gatunków przystępuje do lęgów zgodnie z własnym kalendarzem. Te z Ameryki Południowej czy z Australii właśnie szykują się do lęgów, bo u nich jest teraz wiosna. Także pingwiny przylądkowe z Afryki tak się zachowują.

Pomagacie im jakoś w podtrzymaniu gatunku?
– Rozmnażamy mnóstwo gatunków, nawet te wymarłe w naturze. Gołębiak kasztanowaty, szpak balijski i paw kongijski występują już tylko w ogrodach zoologicznych. Nikt takiego pawia nie widział w Kongu i istnieje podejrzenie, że może go już w ogóle nie ma. Szpak balijski jest przywracany, także gołębiak kasztanowaty. Do meksykańskiego ogrodu zoologicznego Africam Safari trafiły pierwsze trzy pary uratowane dzięki zoo. Cała populacja tych gołębiaków w Europie liczyła 100 osobników, z czego 17 urodziło się w Warszawie. Rozmnaża się u nas także wymarły w naturze bażant annamski. Na szczęście w Wietnamie powstanie stacja reintrodukcji tych ptaków.

Moglibyście otworzyć sklep i sprzedawać co ciekawsze okazy.
– To niemożliwe. Ptaki należące do ginących gatunków objęte są specjalnymi programami hodowlanymi. Każdy osobnik jest wpisany do księgi rodowej, istnieje też komitet hodowlany. Prowadzimy w naszym zoo 10 takich ksiąg. Aby sprzedać ptaka objętego programem, potrzebna jest zgoda koordynatora. Zdarzają się jednak sytuacje wyjątkowe.

Na przykład?
– Zgłosił się wódz plemienia indiańskiego i poprosił o pióro jednego z rzadkich ptaków. Otrzymał je, ale uprzedziłem, że i tak nie wyjedzie z nim z Polski, bo wywóz obejmuje zakaz zawarty w międzynarodowej konwencji.

Wyjechał?
– Nie śledziłem dalszych losów wodza.

Dlaczego najpopularniejszymi ptakami w Warszawie są teraz krukowate – kawki, gawrony, sroki, wrony?
– Jeszcze niedawno w samym Lasku Bielańskim zimowało ich aż 250 tys. Teraz jest tyle w całej Warszawie. Mam nadzieję. Są także w Parku Praskim i na terenie zoo. To typowe dla wielkich miast. Krukowate są elitą intelektualną wśród ptaków, potrafią świetnie się dostosowywać do warunków, wynajdywać pożywienie, obsiadać wysypiska śmieci i osiedla ludzkie. Te, które teraz zimują w Warszawie, przyleciały z Białorusi i z Rosji, a nasze krukowate na zimę przenoszą się do Niemiec i są tam masowo zabijane. W Niemczech dopuszcza się również odstrzał kilku tysięcy łabędzi, które my chronimy, zresztą tak samo jak krukowate. Przepisy unijne są w tej kwestii niespójne. Oni za pieniądze Unii Europejskiej strzelają, a my za jej pieniądze chronimy.

Absurd?
– Napisałem książkę „Ornitologia nie tylko dla myśliwych”, w której ujawniam wszystkie bzdury, jakie się dzieją w Europie. Na przykład Francuzi na ludowych festynach pieką w gorącym oleju skowronki i ortolany. To się dzieje w XXI w. W tej samej cywilizowanej Francji strzela się do kulików, których każde jajo jest u nas otoczone szczególną troską. U nas nie ma wielkiej tradycji polowań na ptaki, ale wiele z nich ginie przez brak dbałości i złe przepisy. W sieciach bałtyckich rybaków przy ujściach rzek ginie ok. 200 tys. dzikich kaczek. Nie są nawet kierowane do kuchni, ale jako niepotrzebny „przyłów” po prostu się je wyrzuca. Podobnie ginie wiele fok, które zaplątują się w sieci. Łapczywość wykańcza przyrodę.

A smog nie działa odstraszająco na ptaki?
– Na pewno odczuwają skutki zanieczyszczenia powietrza, bo wiele ma objawy pylicy płuc i worków powietrznych. Widzimy to podczas sekcji niektórych padłych osobników. Ptaki zjadają też dzikie owoce w miastach pokryte warstwą kurzu i osadu smogowego. Ale w sumie żyją dużo krócej od ludzi i nie widać, by masowo przedwcześnie ginęły.

Ponoć kruki żyją nawet 100 lat.
– Po pierwsze, kruki żyją raczej poza miastami, a po drugie – 100 lat to przesada.

Czy może pan na podstawie badania ptaków powiedzieć, czy zima będzie śnieżna i mroźna?
– Tak, ale nie wiemy jeszcze gdzie.

A wiosna będzie wczesna, czy się spóźni?
– Będzie wczesna, ale także nie wiemy jeszcze, gdzie to będzie. Do Barcelony przyjdzie już w lutym. A u nas jak zwykle w lutym będzie pewnie kilka mroźnych dni, a potem gwałtowne, krótkotrwałe ochłodzenie przyjdzie w maju. Sadownicy będą się skarżyć, że wszystkie zawiązki owoców zamarzły, a potem będzie klęska urodzaju i jabłka po 30 gr za kilogram.

Może do przepowiadania pogody przydałby się w zoo taki amerykański świstak, którego przebudzenie jest w Stanach Zjednoczonych odbierane jako zwiastun wiosny?
– Nie mamy i nie chcemy mieć nieświszcza, bo taka jest jego poprawna nazwa. Kopie norki i pół roku śpi, nie jest przy tym gatunkiem zagrożonym wymarciem.

Czekamy zatem na pierwsze bociany.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 04/2019, 2019

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy