Ptasia biżuteria

Ptasia biżuteria

Uprawnienia do obrączkowania ptaków ma mniej niż 300 osób w Polsce

Na początku września spędzałem rodzinny urlop na Wyspie Sobieszewskiej. O świcie uciekałem na wagary i podglądałem ptaki. Przy tej okazji udało mi się spisać kilka znaczników ornitologicznych – obrączek i flag. Jakże się ucieszyłem, gdy trzy tygodnie później znalazłem w internecie zdjęcie łęczaka, którego spisałem. Radość trwała krótko, pod fotografią masa komentarzy, w których obrączkarze są nazywani sadystami i mordercami. Wszelkie próby wyjaśnień kwitowane są falą wyzwisk, bez próby zrozumienia, po co ptakom zakłada się „biżuterię”, jak slangowo nazywamy obrączki. Słowem, typowe polskie piekiełko.

Początki obrączkowania

Dawniej wierzono, że ptaki na zimę zapadają się na dno zbiorników wodnych i tam śpią do wiosny. Ślad tych wierzeń znajdziemy w „Balladynie” Juliusza Słowackiego. Tak też to wyjaśnił Olaus Magnus, XVI-wieczny arcybiskup Uppsali. Przy okazji podbojów kolonialnych europejskie mocarstwa dokonały odkryć geograficznych i przyrodniczych. Wówczas zrozumiano także, gdzie ptaki zimują, ale ciągle niewiele było wiadomo o trasach ich przelotów, a naukowe obalenie biskupiego sądu nastąpiło dopiero po 200 latach, co anegdotycznie opisał Stanisław Łubieński w książce „Dwanaście srok za ogon”. W 1899 r. duński nauczyciel Hans Mortensen wpadł na pomysł założenia obrączek szpakom. Zaobrączkował 165 ptaków numerowanymi obrączkami z adresem. Korespondował ze znalazcami z różnych krajów, a w lokalnych gazetach z miejsc odnalezienia obrączek zamieszczał krótkie artykuły. Dbał również o to, by ptaki nie ucierpiały.

Obrączki były wykonane z aluminium, metalu bardzo lekkiego (dziś są to materiały bardziej odporne na ścieranie), które przed założeniem dawał zaufanym uczniom, by nosili w kieszeniach, w pudełkach z piaskiem. Chodziło o wytarcie ostrych krawędzi, by nie raniły nóg ptaków. Obrączkowanie stało się szybko powszechną metodą zdobywania informacji o ptakach. Już w 1903 r. niemiecki ornitolog Johannes Thienemann założył pierwszą stację obrączkującą ptaki na Mierzei Kurońskiej.

Na polski odpowiednik musieliśmy czekać do 1931 r. Wprawdzie mieliśmy znakomitych przyrodników światowej sławy, ale kraj, który dopiero wyłonił się z zaborów, zniszczony wojnami i wstrząsami politycznymi, nie mógł sobie pozwolić na budowę stacji. Niemniej od tamtej pory jej współpracownicy nieustanie obrączkują ptaki, z krótką tylko przerwą na czas wojny (wznowienie prac nastąpiło w 1945 r., jeszcze nim umilkły działa). Powstała ona w Warszawie, skąd została w 1957 r. przeniesiona na Wyspę Sobieszewską. Obecnie jest częścią Muzeum i Instytutu Zoologii PAN. W czasie jej istnienia zarejestrowano w niej niemal 4,5 mln ptaków i uzyskano niemal 750 tys. informacji zwrotnych. Co roku obrączkowanych jest ok. 150 tys. kolejnych ptaków. To olbrzymia ilość danych, dających niezliczone informacje nie tylko o przelotach, ale też o ekologii ptaków, a także o tym, jak zmienia się nasz świat. Z danych tych korzystają naukowcy i społecznicy krajowi i zagraniczni (a nasi badacze i działacze korzystają z danych innych central). W 2019 r. nasza stacja udostępniła informacje wnioskującym m.in. z Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec, Szwecji, Czech i USA.

Polska stacja wiele wniosła do świata nauki w dziedzinie obrączkowania ptaków. Kluczową rolę odegrał w tym Władysław Rydzewski, który badaniem ptasich wędrówek zajął się jeszcze przed wojną. Wziął w niej udział, najpierw jako oficer w wojnie obronnej 1939 r. (ciężko ranny), następnie w szeregach ZWZ i AK. W powstaniu warszawskim dowodził VI batalionem Zaremba-Piorun walczącym w Śródmieściu, gdzie ponownie został ranny. Za warszawskie męstwo otrzymał Virtuti Militari, ale po wojnie nie mógł wrócić do kraju. W Wielkiej Brytanii zaczął wydawać czasopismo naukowe (początkowo biuletyn naukowy) „The Ring”, pierwsze poświęcone problemom obrączkowania ptaków. Prof. Rydzewski wrócił do Polski w 1960 r., a z nim redakcja czasopisma.

Innym znaczącym polskim wkładem w światowy standard badania ptaków było opracowanie metody przyżyciowego określania zapasów tłuszczu oraz sposób pomiaru skrzydeł, które od 1971 r. są zalecane w europejskich badaniach. To ważne, by ocenić kondycję ptaka, jego możliwości przeżycia i przemieszczania się, natomiast ludziom, których przyroda nie interesuje, badania nad ptakami dostarczają informacji o zmieniającym się środowisku, w którym żyjemy. A zmienia się ono w sposób niekorzystny dla nas.

Po co cały ten ambaras?

To proste – by lepiej poznać ptaki. I by lepiej je chronić. Dzięki obrączkowaniu znacznie lepiej poznaliśmy trasy wędrówek ptaków. Przynajmniej w Europie, bo tu mamy najwięcej odczytów. Danych z Afryki jest mniej, głównie dlatego, że nie ma tam komu odczytywać danych i ich przesyłać. Podobnie jest na słabo zaludnionych obszarach Azji, więc nawet jeśli wiemy, że ptaki od nas lecą właśnie tam, otrzymujemy niewiele informacji powrotnych. Niemniej jednak dzięki obrączkowaniu wiele wcześniejszych podejrzeń zostało zweryfikowanych. Dzięki znakowaniu ptaków zauważyliśmy też zmiany tras ich wędrówek. Sztandarowym przykładem jest kapturka. Te pokrzewki zimują w Afryce i południowej Europie, głównie na Bałkanach. Miejsce zimowania i trasa przelotu są zależne od części Europy, w której ptaki się lęgną. W Wielkiej Brytanii zaczęto w latach 60. zimą łapać ptaki zaobrączkowane w Europie Zachodniej i Skandynawii – o ich pochodzeniu wiemy z obrączek.

Do niedawna odczyty zwrotne wiązały się z ponownym schwytaniem ptaków przez ornitologów lub znalezieniem martwych. W tym drugim przypadku informacje pochodziły głównie od myśliwych, rzadziej od przypadkowych znalazców. W znacznej mierze tak jest do dziś, dzięki temu wiemy, że 8% polskich kulików wielkich kończy życie za sprawą myśliwych w zachodniej Francji. Niby co kraj, to obyczaj, ale mowa o ptaku, którego zostało nam w kraju najwyżej 250 par, zagrożony jest również w skali Europy, globalnie zaś uznawany jest za bliski zagrożenia; do jego ochrony Unia dopłaca polskim rolnikom. Rzecz jasna, takie dane są argumentem nacisku na Paryż i Brukselę, by zmieniły prawo.

Równie ciekawy wątek ochroniarski wynikł z dużych badań prowadzonych we Francji i Belgii nad przyczynami śmiertelności ptaków. W ramach wspólnego projektu badawczego zaobrączkowano mnóstwo pospolitych ptaków, a następnie śledzono ich losy. Trzy przyczyny najliczniejszych zgonów zaklasyfikowano jako antropogeniczne, czyli spowodowane przez człowieka, i w tych trzech chodziło o liczby większe niż we wszystkich pozostałych razem wziętych. Owa wielka trójka to polowania (Francuzi jedzą wiele drobnych ptaków wróblowych), kolizje z budynkami i drapieżnictwo kotów. Kolejność różniła się nieco w zależności od kraju i środowiska, ale zawsze te trzy przyczyny były w pierwszej trójce. Wcześniej badania wskazywały te zagrożenia jako główne, ale dopiero dzięki obrączkowaniu ustalono ich skalę.

Z krajowego podwórka – dzięki naszym obrączkarzom ustalono, że przez zmiany klimatu bogatki w latach 60. i 70. przystępowały do lęgów tydzień wcześniej niż w latach 30. Takie ustalenia były możliwe, ponieważ przy okazji zakładania obrączek mierzy się parametry życiowe ptaków: długość skrzydła, stan rozwoju upierzenia itp. W przypadku piskląt dzięki tej metodzie można precyzyjnie ustalić czas klucia i składania jaj.

Innym polskim akcentem na styku obrączkowania i pomiaru ptaków oraz ocieplenia klimatu, w dużym projekcie międzynarodowym, były badania nad biegusami rdzawymi. Ptaki te lęgną się w Arktyce, ale przelatują przez północną i zachodnią Europę, w tym przez polskie wybrzeże, na zimowiska w Mauretanii i z powrotem. Pomiary wykonane m.in. przez obrączkarzy z Grupy Badawczej Ptaków Wodnych KULING, a zarazem z Uniwersytetu Gdańskiego, wykazały, że ptaki mają krótsze dzioby. Jest to wpływ niedożywienia, na co z kolei wpływa ocieplenie klimatu. To zły znak i dla nas, bo podobny problem może dotyczyć ryb, którymi się żywimy. Jeszcze poważniejsze są konsekwencje dla biegusów rdzawych, które dziobów nie są w stanie wydłużyć w późniejszym życiu, zbyt krótkie zaś ograniczają ich możliwości zdobycia pokarmu na afrykańskich zimowiskach.

Pozyskać więcej danych

Jak wspomniałem, metalowe obrączki, zwłaszcza małe, są odczytywane głównie przez ornitologów chwytających ptaki oraz post mortem. By zwiększyć liczbę odczytów, wprowadzono m.in. obrączki kolorowe, flagi, czyli obrączkę z odstającą tabliczką, znaczki skrzydłowe (kolorowe przypinki do skrzydeł), a dla łabędzi i gęsi obroże szyjne. Wszystkie te metody znacząco pomnożyły odczyty, także od przypadkowych obserwatorów. W sukurs przychodzi również technologia, w latach 90. pojawia się możliwość śledzenia ptaków za pośrednictwem satelity, a nieco później także systemu GPS, z przekazywaniem danych za pośrednictwem karty telefonicznej. To bardzo obniżyło koszt i zwiększyło liczbę informacji. Co ważne, nadajniki tanieją, a jednocześnie stają się trwalsze i lżejsze. To też istotne, ponieważ nie można ptakom zakładać nadajników przekraczających 3% ich masy, aby ich nadmiernie nie obciążyć. To mogłoby mieć fatalne skutki dla samych ptaków.

I tu odpowiedź krytykom „zabawy w ptasich jubilerów”, jak nazywają oni obrączkarzy. By zostać obrączkarzem, trzeba lubić ptaki, bo to nie fabryka, do której się przychodzi i odwala szychtę. Obrączkarzami są albo naukowcy, albo hobbyści współpracujący z naukowcami. Bodaj żadna inna gałąź nauki nie może liczyć na taką armię wolontariuszy, którzy przebywają na obozach ornitologicznych w warunkach dalekich od motelu bez gwiazdki. Ta część, która zajmuje się obrączkowaniem, to elita. Sam jestem ornitologiem, jednak nie mam uprawnień do zakładania obrączek. Posiada je mniej niż 300 osób w Polsce. Wielu to po prostu miłośnicy ptaków, tak jak jeden z moich znajomych, na co dzień profesor kardiochirurgii.

Wracając do nowych technologii, skala możliwości śledzenia ptaków jest niesamowita, choć ograniczona do rozmiaru małych ptaków drapieżnych. Nie ma dzisiaj szans zaopatrzenia w nadajnik wróbla, kosa czy grubodzioba, ale na większych ptakach daje to znakomite rezultaty.

Przykładem mogą być orliki krzykliwe z Puszczy Knyszyńskiej. Okazało się, że ptaki te, dawniej żerujące na polanach puszczy, dziś muszą latać znacznie dalej za pokarmem dla piskląt, niekiedy ponad 20 km. To zmniejsza szanse na wychowanie młodych. Jest też sygnałem dla służb i organizacji zajmujących się ochroną przyrody, że należy zachować ekstensywnie utrzymane łąki wewnątrz puszczy, te bowiem zostały porzucone, ich koszenie jest nieopłacalne dla właścicieli. Innego ciekawego przykładu dostarczają ostrygojady znakowane przez Fundację Ptasie Horyzonty. Poznaliśmy ich trasy wędrówek, a to wskazuje nam, które miejsca na trasach przelotu należy chronić. Fundacja zajmuje się poza tym ratowaniem dorosłych osobników, piskląt, a nawet jaj! Niedawno miłośnicy tych ptaków na Facebooku poznali losy Zbuka. Otrzymał to dziwne imię, ponieważ został znaleziony jako jajko, na wpół zasypane i wychłodzone na wiślanej wyspie, która była zalewana. Instynkt kazał działaczom zabrać jajo i włożyć do inkubatora, wbrew nadziei, że coś może się z niego wykluć. Ku zaskoczeniu opiekunów było ono żywotne, a Ptasie Horyzonty informują o losach Zbuka w drodze na zimowiska.

Ważne jest też znakowanie ptaków wypuszczanych z azylów, po udzieleniu im pomocy. Niestety, nie jest to standard, choć według badaczy tak właśnie powinno być. Wiele ośrodków współpracuje jednak z obrączkarzami, a uzyskane tą drogą informacje są zarazem świadectwem sukcesu azylów (choć rzecz jasna nie wszystkim uratowanym ptakom później się powodzi), jak i źródłem danych. Przykładem dobrej współpracy jest azyl w Opolu. Jeden z gawronów, uratowany zresztą przez obrączkarza na początku ubiegłego roku, został ponownie stwierdzony po niemal roku. Znów w Opolu, choć prawdopodobnie w międzyczasie był z dala od stolicy polskiej piosenki, może nawet w Rosji (przypuszczalnie był to ptak tylko zimujący w Polsce), może nawet udało mu się odbyć lęgi?

Gdy zobaczymy ptaka z obrączką

Jeśli uda się Wam zobaczyć ptaka z obrączką czy innym znacznikiem, warto zapisać kolor, numer, a także na której łapie się znajduje (lub skrzydle, jeśli to znacznik). Niekiedy kolorowe obrączki mogą być na obu łapach albo może być ich więcej, to również warto zanotować, a następnie zgłosić za pośrednictwem strony: ring.stornit.gda.pl. Zapamiętanie tego adresu może być trudne, sam zawsze wpisuję w wyszukiwarkę „zgłoś obrączkę ptaka”, strona stacji wyskakuje jako pierwsza.

A jeśli lubicie ptaki i chcecie pomóc w ich znakowaniu, warto się zgłosić na któryś obóz obrączkarski do pomocy. Nie trzeba znać się na ptakach, na miejscu są specjaliści, którym przyda się pomoc przy wyciąganiu ptaków z pułapek. Wszystkiego zostaniecie nauczeni na miejscu. Ważne jednak, by nie pojawiać się w takich miejscach bez uprzedzenia, bywają okresy, kiedy chętnych jest nadmiar, ale są i takie, gdy brakuje rąk do pracy. To może być początek zaangażowania w ptasie sprawy i nowej przygody. Ornitolodzy to w większości bardzo mili ludzie, szybko uznają Was za swoich, nawet jeśli dopiero stawiacie na tej drodze pierwsze kroki.

Dziękuję wszystkim koleżankom i kolegom oraz osobom, których do tej pory nie znałem, za pośpieszenie z licznymi podpowiedziami do niniejszego artykułu. Nie jestem w stanie wymienić Was choćby z imienia, lista zajęłaby kolejną kolumnę. Stokrotnie dziękuję!

Fot. Małgorzata Genca/Polska Press

Wydanie: 2021, 45/2021

Kategorie: Zwierzęta

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy