Pułkownik broni Generała

Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 682 dni (mniej niż dwa lata).

W piątek ukazały się pierwsze informacje o materiałach dotyczących stanu wojennego dostarczonych Amerykanom przez płk. Kuklińskiego i odtajnionych przez CIA. Czy w tych informacjach jest coś ciekawego? Moim zdaniem, jest i zobaczymy, jak odniosą się do tego głoszący tezę, że w grudniu 1981 r. Polsce nic już ze strony ZSRR nie zagrażało. Ta teza nie budziłaby wielkich sporów, gdyby nie to, co się za nią kryje w myśleniu jej zwolenników i propagatorów, bez względu na fakty. A kryje się na ogół przyjmowana niedwuznacznie teza, że brak zagrożenia oznaczał gotowość zaakceptowania przez ZSRR każdego rozwoju sytuacji, włącznie z upadkiem systemu komunistycznego w Polsce. Gdyby tak było, to gen. Jaruzelskiego można by uznać za człowieka, który swym czynem zagrodził Polakom drogę do wolności i niepodległości. Można by go wtedy uznać zasadnie za wyrzutka, człowieka wyklętego. Ale tak nie było i raporty Kuklińskiego, nawet w tych opublikowanych fragmentach, to potwierdzają.
Są one kubłem zimnej wody na głowy zwolenników takiej interpretacji postawy ZSRR w końcu 1981 r., choć wątpię, by cokolwiek zmienili w swych przekonaniach. Jaruzelski musi być diabłem i jeszcze gorzej. A pułkownik pisze, że rosyjska inwazja ustalona już na 8 grudnia 1980 r. została trzy dni wcześniej odłożona, dlatego że rząd PRL oraz kierownictwo PZPR „wydają się zdecydowane użyć bezpośrednio polskich wojsk dla uśmierzenia wewnętrznych niepokojów”. Jest prawie pewne, dlaczego tak się stało. 5 grudnia w Moskwie było posiedzenie Układu Warszawskiego i to tam prawdopodobnie strona polska przekonała, że załatwi sprawę sama, co wstrzymało 18 dywizji gotowych do wejścia pod pozorem ćwiczeń.
Drugi fragment mówi o stanie ducha gen. Jaruzelskiego: „był w depresji po zapoznaniu się z zawartością dokumentów o stanie wojennym”. „Jaruzelski powiedział, że w najciemniejszych zakamarkach swego umysłu nie mógł znaleźć myśli, że można wprowadzić coś takiego jak stan wojenny w Polsce”. Jak to się ma do tez, że prawie błagał na kolanach, aby to Rosjanie rozwalili „Solidarność”? Przecież było jasne, że „coś takiego” jak inwazja będzie o wiele gorsze. Psychologia zaprzecza oskarżycielom, że nie pragnął niczego bardziej od wejścia Ruskich.
Następny ciekawy fragment. W lipcu Kukliński pisze, że „Jaruzelski jest przekonany, iż postulaty Solidarności prowadzą bezpośrednio do demontażu struktur rządowych, co toruje drogę do wymknięcia się władzy z rąk PZPR”. „W tym kontekście następuje znaczące usztywnienie postawy Jaruzelskiego i jego gotowości do wprowadzenia stanu wojennego”. Znaczące usztywnienie postawy, to znaczy, że wcześniej była inna, a zmiana była też zrozumiała – lipiec 1981 r. to początek tzw. marszów głodowych, gwałtowny wzrost napięcia w kraju po załamaniu się systemu kartkowego na mięso. Można było się spodziewać najgorszego.
Kolejny fragment. „Marszałek (Wiktor) Kulikow (dowódca wojsk Układu Warszawskiego – PAP) wywiera rosnącą presję na Jaruzelskiego, aby wprowadził sowieckich doradców wojskowych do polskich sił zbrojnych”. To mowa o tym człowieku, który już po upadku ZSRR zaklinał się, że gdzie tam Rosjanie w ogóle nie zamierzali nic w Polsce robić. I dla „psów na Jaruzela” on jest jak Wiktor Ewangelista. Pytanie, czy gen. Jaruzelski wprowadził tych doradców do jednostek wojskowych. Chyba jednak nie wprowadził, bo na kilka dni przed 13 grudnia żalili się, że Jaruzelski kluczy i wodzi ich za nos, nie mówiąc, kiedy ruszy.
W październiku kolejne potwierdzenie, jak ZSRR rozumiał, że nie będzie interweniował w Polsce. Kukliński informuje o „licznych rozmowach telefonicznych (sekretarza generalnego KPZR Leonida) Breżniewa z Jaruzelskim, które były podobno nieprzyjemne”. A teraz najciekawsze. Fragment raportu z połowy czerwca 1981 r. „Sowieci chcieliby uniknąć wojskowej interwencji w Polsce za wszelką cenę. Sowieckie dokumenty wojskowe wskazują jednak, że ZSRR czyni bardzo intensywne i konkretne przygotowania do interwencji militarnej”. To jest zdanie, które dezawuuje tę ewangelię tropicieli szefa WRON, którą jest stenogram z posiedzenia Biura Politycznego KPZR z 10 grudnia 1981 r. Jest oczywiste, że Rosjanie nie chcieli interweniować. I jeszcze bardziej oczywiste jest, że nie pozwoliliby na upadek komunizmu w Polsce, do czego szło.
12 grudnia 2008 r.

 

Wydanie: 2008, 51/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy