Radiowe złogi moczarowskie

Radiowe złogi moczarowskie

Wiceprezes publicznego radia, przesławny Jerzy Targalski, w ostatnim tygodniu rozwinął skrzydła swej inkwizytorskiej bezczelności, jednak szybko mogą mu je zwinąć – w chwili zamykania tego numeru „Przeglądu” wszystko wskazywało na to, że może stracić stanowisko lada dzień. Jest szansa, że jego odwołanie wpisze się w trwające właśnie radiowe przetasowania: ze stanowiskiem dyrektora Jedynki pożegnał się Marcin Wolski, który przechodzi do pracy w TVP, a jego miejsce zajmie teraz Jacek Sobala, który dotychczas „czyścił” Radio Bis. Pracę stracił też szef Informacyjnej Agencji Radiowej, Maciej Łętowski, podobno za krytykę… Targalskiego.
Już chyba nikt, nawet radiowi koledzy Targalskiego z PiS-owskiego nadania, nie mają złudzeń, że nazywanie dziennikarek starymi babami, opowieści, że nawet w obozie koncentracyjnym ludzie zżyliby się z miłym głosem znanego prezentera Jedynki, a także twierdzenie, że on, Targalski, czyści radio ze „złogów gierkowsko-gomułkowskich” – to bezprecedensowy skandal. Za sprawą Targalskiego, byłego członka PZPR przefarbowanego później na opozycjonistę, a dziś neofickiego lustratora, w Polskim Radiu, owszem, ujawniają się złogi, tyle że moczarowskie.
W ramach zwolnień grupowych z radiem pożegnają się 264 osoby; pracę stracą m.in. znana dziennikarka muzyczna, Maria Szabłowska, i legendarny głos „Sygnałów dnia”, Tadeusz Sznuk, nie usłyszymy też więcej Ewy Szumańskiej, sławnej Młodej Lekarki, znanej od ponad 30 lat słuchaczom Trójki i Jedynki. To właśnie Szabłowska usłyszała od Targalskiego wiązankę o złogach i starych babach, Sznuk został powiązany z obozem koncentracyjnym, Szumańska zaś odmówiła podpisania oświadczenia lustracyjnego, bo – jak stwierdziła – nie chciała udowadniać, że nie jest wielbłądzicą. Targalski, o czym mówią lub w strachu szepczą ludzie radia, wyspecjalizował się w poniżaniu, obraźliwych tyradach i obsesyjnej nienawiści do „komunistów”, którzy zamieszkują jego pokaleczoną wyobraźnię. W rozmowie z Agnieszką Kublik z „Gazety Wyborczej” stwierdził: „Ma mnie pani za kanalię i chama”. Nikt w radiu nie byłby chyba dziś w stanie zaprzeczyć tym samokrytycznym słowom.
Styl – czy raczej jego brak – Targalskiego postawił na baczność polityków wszystkich opcji, nawet tych z PiS, którzy otwarcie przyznali, że należy się go z radia pozbyć. Tadeusz Cymański powiedział nawet, że jego zachowanie „świadczy nie tylko o braku kultury, może świadczyć o głupocie”. Podobnego zdania jest Stowarzyszenie Wolnego Słowa, Elżbieta Kruk, szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także prezes Polskiego Radia, Krzysztof Czabański, który wprawdzie jest współautorem radiowych czystek, ale zwrócił się do Rady Nadzorczej PR o zbadanie sprawy i zawieszenie swojego kolegi, rada zaś gotowa jest go odwołać. Sam Targalski nie poczuwa się do winy, wszystkiemu zaprzecza, grozi procesami za „bezprzykładny, personalny i wyjątkowo niehonorowy atak” i… wybrał się na, jak twierdzi, zaplanowany urlop.
Ale… Odwołanie Targalskiego to tylko gest taktyczny. Czystki dokończy się w bielszych już rękawiczkach. Nie zmieni się nic.

Wydanie: 17-18/2007, 2007

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy