Lewica, będąc u władzy, nie broniła interesów ludzi pracy
Z należnym panu profesorowi szacunkiem przeczytałem tekst Longina Pastusiaka „Lewica ludzi pracy” (PRZEGLĄD nr 3). Wynurzenia znakomitego amerykanisty zrobiły na mnie wrażenie. Zakończył je bowiem autor takim akapitem: „Przed SLD stoi ogromne, trudne i długotrwałe zadanie systematycznego utrwalania w polskim społeczeństwie poglądu, że tylko lewica broni autentycznych interesów ludzi pracy. Dlatego na ostatnim posiedzeniu Rady Krajowej SLD w grudniu ub.r. proponowałem powołanie grupy roboczej, która wypracuje nowy kształt partii i konkretny program działalności spójnej z jej kręgosłupem ideowym.” Abstrahując od „systematycznego utrwalania” i od „spójności z kręgosłupem ideowym”, najbardziej radykalny pomysł Longina Pastusiaka upatruję w propozycji powołania grupy roboczej. Toż to cymes prawdziwy! Ileż to razy po wyprowadzeniu sztandaru opracowywano w ostatnim ćwierćwieczu programy? Najpierw SdRP chciała walczyć o demokratyczny socjalizm, potem SLD złagodniał i chciał kapitalizmu z ludzką twarzą, następnie poproszono, aby Andrzej Celiński z demokratycznej opozycji pomógł w wypracowywaniu „nowoczesnego programu”, potem był pomysł obrania „trzeciej drogi” à la Blair i Schröder, wreszcie, już bez sformułowania programowego, nastąpiło rzeczywiste pogodzenie się z „kulawym, a często drapieżnym kapitalizmem” w neoliberalnym kształcie.
Trzeba w tym miejscu zapytać: co to znaczy „z często drapieżnym”? Kapitalizm z istoty swej jest drapieżny. I w opanowanej od początku przez rodzimą odmianę Chicago boys ekonomice demokratycznej Polski było to aż nadto widoczne. Co dotkliwie odczuwali wywoływani przez autora LUDZIE PRACY. W Polsce systematycznie utrwalał się pogląd, że lewica ich „autentycznych interesów” właśnie nie broni. Nawet wtedy, gdy dwukrotnie nasi socjaldemokraci byli u władzy. Lewica nie chciała, jak to obrazowo przyznał jako premier Marek Belka, „kopać się z koniem”. Ona też równała w prawo. Owszem, wyrażała empatię dla doli dużej części ludu pracującego miast i wsi, ale jako formacja, mając ku temu dwukrotnie okazję, realnie nie zrobiła nic. Jako trzykrotny poseł do Sejmu i marszałek Senatu autor w tym nicnierobieniu brał udział i razem z naszymi socjaldemokratami tracił „ideowy kościec”. A co teraz jako „dojrzała partia lewicowa” (!) SLD powinien robić? Odpowiedź Longina Pastusiaka brzmi: powołać grupę roboczą.
Czy taką radę znakomitego w swoim fachu amerykanisty, którego dorobek naukowy jest imponujący, można traktować poważnie? I co z tą grupą? Ma może pod przywództwem Leszka Millera zająć się prekariatem? Autor przywołuje zdanie socjologów, że „mniej więcej 40% polskiego społeczeństwa podziela w gruncie rzeczy wartości utożsamiane z wartościami lewicy”, i narzekając, że lewica jest rozdrobniona (nazywa to lewicowym planktonem), chce wypracować „nowy kształt partii”, aby móc długofalowo zadbać o interesy ludzi pracy. Mogą się Czytelnicy zdziwić, ale ja bym raczej postawił nawet na panią Ogórek. Przynajmniej ładna jest.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy