Robocop pod Somosierrą

Zostałam zaproszona na c h a t do Wirtualnej Polski; każde dziecko wie, że chat to pogawędka w Internecie. Świetna rzecz, robiona przez fachowców. Ukryci za pseudonimami ludzie zadają ostre pytania, w niczym nie przypominające grzecznych rozmówek w pismach. Byłoby jeszcze wspanialej, gdyby można było od razu uzyskać połączenie. Gdy rządzi monopolista TP SA, jest drogo i kiepsko. Kable namokły i już masz problem. Młodzi internetowcy dokonywali cudów, by połączyć mnie, czyli gościa, z tymi, co pytają. Udało się. Pytań było bardzo dużo, a dotyczyły pisania, feminizmu, kuchni, mężczyzn i polityki. Dlaczego jestem w komitecie wyborczym Kwacha. Pani też? I dlaczego sama nie kandyduję. Słowo daję, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo nawet nie wpadło mi do głowy, by zmienić mój wolny zawód (herbata, komputer, herbata, gapienie się w okno, komputer, leżenie i wymyślanie nowych rzeczy, spotkania z wybranymi ludźmi) na służbę społeczeństwu. To się może przyśnić! Te uroczystości, otwarcia, wizyty, które musisz przyjąć, aż dziw, że nie brakuje chętnych do tej katorgi, a chętni walą drzwiami i oknami.
Uderzono w dzwony, ogary poszły w las. Wiesław Walendziak przejął dowodzenie kampanią wyborczą Mariana Krzaklewskiego. To przedsięwzięcie militarne z całą pewnością odbiera chleb prawdziwemu generałowi, kandydatowi Wileckiemu. Swą tajną bronią (choć nie Bronia to, ino Maryla, wystylizowana na Sienkiewiczowską bohaterkę: “Jędruś, ran twoich nie godnam całować”), wytrąci również oręż z rąk Jamesa Bonda wywiadu gospodarczego. Lepper z kosą i Kalinowski z chłopskim wąsem też mogą mu nagwizdać. Jak również Kwaśniewski, zwierzchnik sił zbrojnych, wyposażony tym razem w żonę Jolantę, błogosławieństwo papieskie oraz niebotyczne poparcie publiczności. Czarno-biały Wałęsa, wystąpił w roli pingwina. Oświadczył publicznie, że czarne jest czarne, białe jest białe, a obecny prezydent z powodu nieuprawnionej pielgrzymki do papieża wzbudza w nim odruch antysemicki. Czy dziś podałby prezydentowi “nogie”? O nie, niedoczekanie. Lechu zapomniał, komu było dane przejechać się papamobile. Co tam jednak papież, Wałęsie nikt nie podskoczy. Tym razem przeskoczył nawet samego siebie. To był skok głową w dół. Czego jednak się nie robi, by zagospodarować trochę czarno-brunatnych głosów, odebrać je Mańkowi.
Do potyczek Krzaklewskiego najęta została husaria, mająca szumem skrzydeł przerazić kontrkandydatów. Na tym nie koniec, są w tej armii wyborczej również szwoleżerowie, przywołani przez przewodniczącego jako wzór do naśladowania. Chce on, jak by mu było wszystkich tytułów mało, zostać nowym Kozietulskim, głównodowodzącym z Kolbuszowej. Dobrze poinformowani twierdzą, że ma w Kolbuszowej korzeń, jakiego inni nie mają. Dlatego wierzy w zwycięstwo nad przeważającą siłą. Uzbrojony jak Robocop poprowadzi swą wyborczą armię do walki pod Somosierrą, mając na dodatek do dyspozycji szablę na bolszewika. Szabli ci u nas dostatek, ale i tę przyjmę, zażartował skromnie Marian K., bez oporu wchodząc w szaty króla Jagiełly. W. Jagiełło, ustami Sienkiewicza, wypowiedział te słowa do wrogów, a nie do przyjaciół z AWS-owskiej młodzieżówki. Wstępując na ścieżkę wojenną prowadzącą do Somosierry, kandydat ma nadzieję, że historia się powtórzy. Oczywiście, jako antybolszewik nie może znać Marksa, który twierdził, że historia się powtarza, lecz już tylko jako farsa.
W telewizyjnym sprawozdaniu ze spotkania wyborczego mieliśmy okazję zobaczyć i usłyszeć te wspaniałości, a więc najazd Maryli powozem, i jej krzyk rozpaczliwy: – Dziękuję Kolbuszowej za takiego męża!, husarię szumiącą skrzydłami oraz szablę z wygrawerowaną zachętą bicia bolszewika.
Jedno tylko powinno zaniepokoić pogromcę bolszewizmu. Jest to mianowicie ksywa, jaką nadali mu przyjaciele ze zgrupowania. Na niebieskim tle koszulek, duże, czarne litery. Panuje teraz moda na małpowanie Kwacha, zwanego przez swych fanów i wrogów również Kwasem. Otóż więc ktoś podczas burzy mózgów w sztabie Krzaklewskiego wymyślił hasło: Kwas – pas, Krzak – tak.
Czy wiecie, co to jest krzak? Wiemy, wiemy, zakrzykną wszyscy, wszak KRZAK to określenie kiepskiej firmy, każdy zetknął się choć raz w życiu z firmą KRZAK, bo się ich ostatnio namnożyło. Wpłacił człek pieniądze, miał otrzymać towar albo pracę, a może wyjechać na wakacje, dał zaliczkę, a firma krzak, jak to krzak, zwinęła się i adieu Fruziu! Wal głową o zabite dechą wrota. Pogratulować pomysłu! KRZAK TAK? Mój Boże, NIE! Zakrzykną wyborcy. I to będzie dobre! O powiedzonku, wygląda jak pół dupy za krzakiem, nawet nie wspomnę.

Wydanie: 2000, 29/2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy