Roboty idą na wojnę

Roboty idą na wojnę

Czy walczące maszyny zastąpią na polu walki ludzi?

Czy wojna XXI w. będzie toczona przez roboty? W każdym razie największe potęgi militarne zamierzają „zautomatyzować” pole walki. Także Europa nie chce pozostawać w tyle.
Pionierem wojskowej robotyki są Stany Zjednoczone. Pentagon planuje przeznaczyć na wyposażenie sił zbrojnych w automaty fantastyczną kwotę 170 mld dol. w ciągu najbliższych 20 lat.
Zgodnie z zaleceniami Kongresu, w 2015 r. jedna trzecia pojazdów w US Army powinna być bezzałogowa. Na program automatyzacji armii „Nowe systemy walki” władze ustawodawcze Stanów Zjednoczonych przeznaczyły do tej pory 29 mld dol. Inżynierowie z National Robotics Engineering Center (NREC) Carnegie Mellon University w Pittsburghu (Pensylwania) skonstruowali masywny pojazd pancerny nazwany Crusher, czyli „zgniatacz”, który łamie na swej drodze drzewa, miażdży krzaki, pokonuje bez trudu metrowe rowy, i to bez załogi. „Tego rodzaju urządzenia sprawią, że w przyszłości żołnierze nie będą ryzykować życia podczas wykonywania brudnych i niebezpiecznych zadań”, zapewnia Steve Welby, dyrektor ds. technologii taktycznej agencji badawczej Pentagonu (DARPA). Departament Obrony wyasygnował na konstrukcję Crushera 35 mln dol. Na razie „zgniatacz” jest zdalnie sterowany, jak gigantyczna zabawka. Poprzednik Crushera, Spinner, wyposażony był w swego rodzaju elektroniczny mózg i mógł autonomicznie podejmować niektóre decyzje. Co więcej, Spinner jechał nawet wtedy, gdy przewrócił się na plecy. Ale ten automatyczny pojazd okazał się zbyt powolny i kosztowny, dlatego wybrano tańszy „zgniatacz”. Ten pancerny dżip także ma otrzymać wyposażenie umożliwiające samodzielne działanie. System ten składać się będzie z ośmiu laserowych dalmierzy, dokonujących 100 tysięcy pomiarów na sekundę. W ten sposób w rzeczywistym czasie Crusher stworzy sobie obraz terenu. Kilka kamer umożliwi mu rozpoznawanie kolorów. Odróżnienie zielonego krzaka od brunatnej skały jest bardzo ważne. Pierwszą przeszkodę pancerny dżip może rozjechać, drugą zaś ominie. Pierwsze testy polowe z autonomicznym pojazdem rozpoczną się zapewne za dwa lata. Crusher weźmie też udział w wyścigu, który DARPA urządza co pół roku dla bezzałogowych pojazdów bojowych. Trasa prowadzi przez niezwykle trudny teren, pełen skał, strumieni i trzęsawisk. Pojazd rozwijający prędkość 30 km na godzinę otrzyma cyfrową mapę terenu, stworzoną na podstawie zdjęć lotniczych i satelitarnych, z wytyczonym startem i celem. Jeśli się zgubi, może zażądać informacji o swym położeniu od systemu nawigacji satelitarnej GPS. Przypuszczalnie już za pięć lat Crusher będzie wspomagać amerykańskich żołnierzy jako automatyczny pojazd rozpoznawczy, eskortujący konwoje czy też transporter broni i amunicji. Minie jednak co najmniej dekada, zanim zostanie użyty do walki bezpośredniej, czyli jako robot strzelający do wroga.
Taki bezzałogowy zabójca od dawna był marzeniem generałów. Od początku operacji w Iraku amerykańscy żołnierze wykorzystują stalowe roboty typu Talon, zdalnie sterowane za pomocą dżojstika. Talony poruszają się na gąsienicach, mogą przedzierać się przez zasieki z drutów kolczastych czy nawet wjeżdżać na schody. Wyposażone w cztery kamery i noktowizor pełnią przede wszystkim misje rozpoznawcze. Inżynierowie Pentagonu pragną mieć jednak wersję bojową. Tak powstał Talon Sword, czyli „miecz”, z którego platformy po prostu zdjęto kamery i zastąpiono je karabinem maszynowym lub małą wyrzutną rakiet. Miecze są obecnie poddawane testom, wojskowi nie podjęli jeszcze decyzji co do użycia ich na placu boju.
Europejczycy usiłują dotrzymać pola Amerykanom. W maju na poligonie armii niemieckiej w Hammelburgu odbył się pierwszy europejski pokaz robotów polowych (European Land-Robot Trial, Elrob), w którym wzięły udział 22 zespoły z ośmiu krajów, demonstrujące postępy europejskiej robotyki w dziedzinie militarnej (następny Elrob odbędzie się we wrześniu 2007 r. w Szwajcarii). Automaty musiały zademonstrować swe zdolności, pokonując pole kartoflane, strome wzniesienia, szalejący ogień i głębokie kałuże czy też penetrując ciemne budynki. Nie wszystkim się udało. Kiedy rozpętała się burza z piorunami, trzeba było zatrzymać zdalnie sterowany, opancerzony pojazd Gecko firmy Ten Systems, wystąpiły bowiem zbyt duże zakłócenia łączności. „Nasza robotyka znajduje się dopiero w powijakach”, przyznał niechętnie generał Bundeswehry, Reinhard Kammerer. Europejskie roboty szukają min, wykonują zadania rozpoznawcze, ale nie walczą. Wynika to z założeń białego dokumentu (White Paper), opracowanego w 2004 r. przez ekspertów NATO, którego zasady przyjął także Elrob. Biały dokument przewiduje, że próby skonstruowania „strzelających” robotów autonomicznych nie będą podejmowane. Samodzielnie działająca maszyna wymaga skomplikowanego i niezwykle kosztownego „mózgu”, ponadto nigdy nie ma pewności, czy automat nie zacznie strzelać do swoich. Wojskowi NATO podkreślają jednak, że na przyszłość nie rezygnują z walczących robotów zdalnie sterowanych.
I do nich wszakże droga jeszcze daleka. Na razie operator musi wydawać polecenia oddzielnie każdemu stawowi automatu, co trwa długo. Trwają próby skonstruowania stalowych żołnierzy, którym wystarczy tylko polecić, co mają chwycić, aby sami sterowali ruchami swoich stawów.
Największe postępy w tej dziedzinie poczynili Amerykanie. Na zlecenie DARPA firma Boston Dynamics przy współpracy wielu innych instytucji i przedsiębiorstw skonstruowała kroczący automat zwany BigDog, czyli „duży pies”. Dyrektorzy Boston Dynamics mówią skromnie, że to najbardziej zaawansowany robot na świecie. BigDog ma metr długości, 70 cm szerokości i masę 75 kg, może przenosić nawet 40-kilogramowe ładunki. Robot może zostać objuczony dosłownie jak muł.
Źródłem napędu jest jednocylindrowy silnik benzynowy, który poprzez system hydrauliczny wprawia w ruch kończyny. Urządzenie sprawnie pokonuje nawet 35-stopniowe wzniesienia, skomplikowany system elektroniczny koordynuje ruch wszystkich czterech kończyn, z których każda funkcjonuje niezależnie. BigDog jest wyłącznie pokazową konstrukcją eksperymentalną, generałowie Pentagonu mają jednak nadzieję, że już za kilka lat pojawią się kroczące bezzałogowe czworonogi, a później także dwunogi, noszące za żołnierzami broń, lekarstwa, żywność, amunicję. Sceptycy twierdzą jednak, że takie prace nad automatycznymi mułami pochłaniają miliony, a ich rezultat jest niepewny. Znacznie taniej wynająć tragarza…
Automaty z pewnością będą pełnić coraz więcej funkcji w najnowocześniejszych armiach świata. Ale wiele jeszcze czasu upłynie, zanim samodzielnie operujący mechaniczni zabójcy pojawią się na placu boju.


Koreańskie automaty
Władze Korei Południowej zleciły przeprowadzenie studium, w jakim stopniu roboty nadają się do wykonywania zadań policyjnych i wojskowych.
Seul wciąż obawia się inwazji ze strony nieprzewidywalnej Północy, szuka więc różnych środków obrony. W razie pomyślnych wyników planuje się skonstruowanie bezzałogowca w wersji patrolowej oraz bojowej, czyli „strzelającej”. Koreański robot ma mieć sześć do ośmiu kół. Przewiduje się zdalne sterowanie za pomocą szybkiego bezprzewodowego strumienia danych.

Wydanie: 2006, 31/2006

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy