Rockman z misją

Rockman z misją

Bono prowadzi kampanię na rzecz głodującej Afryki. Od niego reżyser Wim Wenders pożyczał książki Kapuścińskiego o tym kontynencie

Jest poetą. Jest filozofem. A wczoraj wieczorem chyba widziałem, jak chodził po wodzie – żartował Mick Jagger przedstawiając sześć lat temu podczas gali MTV laureata nagrody Free Your Mind. Cóż to za święty? Jeden taki, który od lat prowadzi kampanię na rzecz walki z głodem i AIDS w Afryce oraz handlu bez ograniczeń. Biega od jednego prezydenta do drugiego premiera, namawiając bogate państwa do hojności i zredukowania długów państw Czarnego Lądu. Może więc powinien dostać Nagrodę Nobla? A owszem, był już kandydatem dwa lata temu. Tyle że aura świętości kłóci się nieco z kontrowersjami jakie wywoływał w swojej karierze zachowaniem i wypowiedziami. Bo z zawodu jest… wokalistą największego zespołu rockowego świata – U2. Mowa o Bono, który wraz z zespołem po raz drugi wystąpi w Polsce 5 lipca.

Głaszcząc przywódców

Zanim jednak Paul Hewson – bo tak brzmi nazwisko lidera U2 – wystąpi w Chorzowie w ramach trasy promującej najnowszy krążek grupy „How to Dismantle an Atomic Bomb”, zagra wraz z kolegami podczas Live8. Gigantyczna impreza to koncerty w ośmiu miastach świata 2 lipca i 6 lipca w Edynburgu. Udział w nich weźmie aż sto gwiazd muzyki, a celem jest zwrócenie uwagi przywódców państw grupy G8 na kwestię umorzenia długów i zwiększenia pomocy dla głodującej Afryki. Dla Bono takie akcje to nie pierwszyzna. Od lat wiedzie życie na pograniczu rock and rolla i polityki. Gdy inni muzycy wykorzystują światowe trasy koncertowe na zwiedzanie, on promuje swoją kampanię na rzecz Afryki. Podobno nawet koledzy z U2 – choć sami angażują się w różne przedsięwzięcia – mają wątpliwości, czy to nie szkodzi image’owi grupy.
Bono ma opinię faceta, który potrafi przekonać każdego. Mówi o Czarnym Lądzie nie jak o czarnej dziurze rozpaczy, ale jako kontynencie przygody i wielkich szans. Jak sam twierdzi, robi wokół tej sprawy to, co potrafi najlepiej – show. W notesie ma telefony m.in.: Kofiego Annana, Billa Clintona, George’a Sorosa, Billa Gatesa, Nelsona Mandeli, George’a W. Busha, całych zastępów muzyków i aktorów. To od niego reżyser Wim Wenders pożyczał książki Ryszarda Kapuścińskiego o Afryce. Kilka lat temu w Watykanie przyjął go także Jan Paweł II. Amerykańska administracja zaprzyjaźniła się z nim do tego stopnia, że chodziły słuchy, że mógłby zająć wakat szefa Banku Światowego – ale w taką bajkę wierzyły chyba tylko bardzo małe dzieci.
Zanim został lobbystą, konsultował się m.in. ze znanym ekonomistą Jeffreyem Sachsem. „Nalegał, żeby przyprowadził jakiegoś kolegę konserwatystę, żeby mógł poznać opinię drugiej strony”, wspomina wykładowca Harvardu. To jedna z jego strategii – rozmawiać z każdym. „Mogę pogadać z Jezusem albo z kasjerką w supermarkecie. Pogadam z każdym”, stwierdził kiedyś. Zamiast głosić kazania ze sceny i dzwonić w trakcie koncertów do amerykańskiego prezydenta – wiele razy próbował dodzwonić się do Busha seniora, ale trafiał na telefonistkę – przerzucił się na negocjacje w zaciszu gabinetów. Nie tylko protestuje i krytykuje polityków, lecz także ich chwali. Na całego poszedł na ubiegłorocznej konwencji brytyjskiej Partii Pracy. Połechtał Tony’ego Blaira i Gordona Browna, porównując ich do… Paula McCartneya i Johna Lennona światowej sceny rozwoju społecznego.
Potrafi też wykorzystać to, jak ważna jest dla niego religia: cytując Biblię doprowadził do łez ultraprawicowego republikańskiego senatora. A przecież w latach 80. obruszał się gdy amerykańska prasa ochrzciła U2 specjalistami od chrześcijańskiego rocka, uważał, że to frazes. Muzyk zdaje sobie jednak sprawę, że ryzykuje własną wiarygodność, gdy politycy wykorzystują jego poparcie do swoich celów.

Chcieli mu oddać dzieci

Bono nie ukrywa, że jego zaangażowanie wynika z poczucia winy – znany jest z hojnych datków dla żebraków. Społecznikostwo zaczęło się udziałem U2 w koncercie Live Aid w 1985 r., na rzecz głodujących w Etiopii. Ale gdy później większość gwiazd wróciła spokojnie do swoich zajęć, Bono i jego żona pojechali do tego kraju. Sześć tygodni pracowali w sierocińcu. „Wychodziło się z namiotu i można było liczyć ciała martwych, porzuconych dzieci. Albo ojciec podchodził do nas z dzieckiem na ręku, próbując nam je oddać, bo jeśli będzie nasze, to nie umrze”, wspomina wokalista.
Potem muzycy U2 zaczęli udzielać się w Amnesty International, wspólnie z Greenpeace walczyli przeciwko budowie fabryki przetwarzającej odpady atomowe w Sellafield. Zagrali na koncertach Net Aid, Self Aid, War Child i wielu innych, a singiel „Walk On By” dedykowali demokratycznej opozycjonistce z Birmy, Aung San Suu Kyi.
Bono został rzecznikiem kampanii na rzecz umorzenia długu biednych państw afrykańskich, Jubilee 2000, później przemianowanej na Drop the Dept. Założył też organizację DATA, mającą na celu przeprowadzenie czegoś na kształt planu Marshalla dla Afryki. „Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które naprawdę może coś zrobić z „głupią” biedą sprawiającą, że dzieci umierają z głodu w świecie nadprodukcji żywności, a matki umierają z braku leku za 20 centów, który dla nas jest oczywistością”, pisał w „The Boston Globe” w lipcu ubiegłego roku.

Irlandia, śmierć i religia

Paul Hewson przyszedł na świat w katolickiej Irlandii 45 lat temu, 10 maja. Mieszkał i chodził do szkoły w Dublinie. Jego matka Iris była protestantką, a ojciec Bobby – katolikiem. Ma starszego brata. Iris Hewson zmarła z powodu wylewu, gdy Bono miał 14 lat. Śmierć matki, religia i trudne relacje z ojcem wpłyną na jego twórczość jako tekściarza. „Jedyną osobą, która mówiła do mnie Paul, był mój ojciec, więc imię kojarzy mi się z sytuacją, gdy nabroiłem”. Nic dziwnego, jako dzieciak często brał udział w bójkach – choć podobno wychodził z nich zwycięsko. Edukację skończył na szkole średniej, ale wielu biografów podkreśla jego szeroką wiedzę socjologiczną, polityczną, a także na temat religii i sztuki.
Pseudonim Bono (Bono Vox podobno od nazwy wzmacniaczy, choć są różne wersje jego pochodzenia) przyjął już jako wokalista U2. Zespół zawsze zabierał głos w ważnych sprawach. Bono śpiewał o rasizmie, wojnie, prawach człowieka, religii, śmietniku popkultury. Piosenka „Sunday Bloody Sudany” opowiada o tragicznych wydarzeniach w Irlandii Północnej, a utwór „New Year’s Day” poświęcony był polskiej „Solidarności”.
Zaczęło się w 1976 r. od ogłoszenia wywieszonego w szkole przez 14-letniego Larry’ego Mullena, późniejszego perkusistę zespołu. Mullen, gitarzysta David Evans (znany jako The Edge), basista Adam Clayton i wokalista Paul Hewson (nie grał na żadnym instrumencie) utworzyli najpierw zespół Feedback, potem The Hype, a wreszcie przyjęli nazwę U2 – od amerykańskiego samolotu szpiegowskiego. W 1980 r. ukazał się ich debiutancki album „Boy”, rok później „October”, a następnie „War” i „The Unforgettable Fire”. Odnieśli sukces także za oceanem. Podczas występów Bono przyciągał uwagę, wspinając się kolumny nagłośnieniowe, huśtając na krawędzi balkonów w salach koncertowych albo odwracając tyłem do publiczności, aby potem rzucić się jej na ręce. W 1987 r. U2 wydało „The Joshua Tree”, swoje arcydzieło. Potem była dużo słabiej oceniania płyta „Rattle and Hum”. A w następnej dekadzie odsłonili nowe oblicze albumem „Achtung Baby”. W latach 90. wydali jeszcze płyty „Zooropa” i „Pop”, a cztery lata temu „All that You Can’t Leave Behind”. Sporo zamieszania narobił Bono swoimi alter ego, prezentowanymi na koncertach. Jednym z nich był MacPhisto, skrzyżowanie diabła z Elvisem (przylizane włosy, czerwone rogi, pomalowana twarz i złoty garnitur) czy The Fly (Mucha) z charakterystycznymi czarnymi okularami.
W 1982 r. Bono ożenił się z Alison Stewert, miłością z lat szkolnych, która początkowo dała mu kosza. Mają czwórkę dzieci, a pani Hewson woli zacisze domowe od świateł jupiterów. Jej twarz znana jest głównie Irlandczykom, ale gdy trzeba, Alison zakasuje rękawy i walczy przeciw fabryce odpadów atomowych albo jedzie na Białoruś z darami dla dzieci Czarnobyla.

Lepiej być gwiazdą

„Przepraszam, jeśli wyglądam na zdenerwowanego, ale jestem przyzwyczajony do występowania przed tłumem nie mniejszym niż 80 tys. ludzi”, zaczął Bono swoje przemówienie dla członków Partii Pracy. Bo słynny Irlandczyk to przede wszystkim facet w ciemnych okularach i skórzanej kurtce, najbardziej wpływowa postać w muzycznym światku. Jak żartował niedawno tygodnik „Time”, jesteś naprawdę sławny, jeśli zapominasz, że na lunch przychodzi światowy przywódca. Ponoć pewnego ranka zdumiona żona Bono zobaczyła na progu Michaiła Gorbaczowa z ogromnym misiem dla ich najmłodszego synka. Mąż zapomniał o spotkaniu…
Znany dowcip dobrze opisuje pozycję Bono. Kurt Cobain idzie do nieba i św. Piotr oprowadza go, pokazując, że jest tam sporo gwiazd rocka. Pomiędzy Hendriksem, Morrisonem i Joplin Cobain dostrzega Bono. „Ale przecież on żyje!”. „Nie przejmuj się – mówi św. Piotr – to tylko Bogu wydaje się, że jest Bono”. Jeden z jego słynnych cytatów brzmiał: „Chcemy zastąpić zespoły które są na listach przebojów. Uważam, że jesteśmy lepsi”. Wokalista sam przyznaje, że ma ogromne ego i jest salonowym lobbystą, który lubi poimprezować ze sławami. Kilka lat temu „Time” opisał ponoć charakterystyczną dla takich przyjęć scenkę – gdy wokalista przeholowuje z winem i udaje się strategicznie do łazienki, The Edge dyplomatycznie stwierdza, że Bono ma alergię na wino…
Jeffrey Sachs twierdzi, że jeśli Bono nie jest najważniejszym politykiem na świecie, to jest „zdecydowanie numerem dwa”. Ale Irlandczyk nie ma zamiaru zmienić zawodu i rezygnować z tego, co, jak twierdzi, przychodzi mu najłatwiej, czyli z muzyki. „Seks i muzyka to dla mnie miejsca, w których można dostrzec Boga”. A spekulacje o prezydenturze Irlandii uciął stwierdzeniem, że nie potrafiłby żyć za mniejszą pensję i w mniejszym domu. Zadebiutował niedawno jako producent filmowy („Million Dollar Hotel”), a uczestnicy aukcji w londyńskim Christies mogli ocenić, jak maluje – licytowano jego ilustracje do bajki dla dzieci. W najnowszej biografii – „Bono in Conversation” – opisał, jak wyobraża sobie swój pogrzeb: „Chciałbym, żeby było dużo płaczu i lamentowania. Musi być również dobra muzyka – Bob Dylan śpiewający „Death Is Not The End” i Luciano Pavarotti z „La Traviatą””.
Kampania, której jest najgłośniejszym adwokatem, przynosi efekty. Na początku czerwca tego roku natomiast ministrowie finansów państw G8 zgodzili się na odpisanie ponad 40 mld afrykańskiego zadłużenia. Bono: „Dobrze wiem, jaki to absurd, gdy gwiazda rocka mówi o umorzeniu długów albo AIDS w Afryce. Ale jeśli nie ja, to kto?”.

 

Wydanie: 2005, 26/2005

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy