Rozmaitości Eryka Lipińskiego

Rozmaitości Eryka Lipińskiego

Do domu ZAIKS-u w Zakopanem przyjechała własnym nowiutkim samochodem Krystyna Cierniak, żona reżysera filmowego Kuby Morgensterna. Był to jej debiut w roli kierowcy, bo prawo jazdy otrzymała zaledwie przed tygodniem. Witając ją serdecznie, poradziłem:

– Kochanie! Wóz masz prześliczny, ale musisz koniecznie pojechać zaraz do stacji obsługi, by napompować opony górskim powietrzem. Inaczej nie dasz rady tutaj jeździć. Warszawskie powietrze jest za ciężkie. Krysia spojrzała nieufnie, ale ziarnko niepokoju zostało zasiane. Za chwilę bowiem zaczęła wypytywać innych znajomych, czy z tym górskim powietrzem to prawda? Czy też Eryk jak zawsze żartował?

Ale uprzedzeni przeze mnie oczywiście to wszystko potwierdzali. Toteż Krysia nie zwlekając, wsiadła do samochodu i ruszyła na stację. Trzeba było widzieć miny obsługujących stację, kiedy usłyszeli żądanie:

– Proszę wypuścić to powietrze z kół i napompować je powietrzem górskim.

Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Macieja Daniela, akurat w dniu, gdy telewizja rozpoczęła nadawanie programu w kolorze. Nie było go jednak w domu, telefon przyjęła teściowa. I diabeł mnie podkusił.

– Czy państwo dobrze odbierają program kolorowy? – zapytałem uprzejmie. – Przecież od dziś telewizja jest kolorowa.

Teściowa, starsza pani, włączyła aparat i poinformowała mnie, że obraz jest czarno-biały.

– To trzeba tam z tyłu przesunąć taką gałką w lewo i będzie kolor – uprzejmie poinformowałem.

Kiedy Daniel wrócił do domu, zastał teściową i swojego małego synka pochylonych nad całkowicie zdemontowanym telewizorem – szukali owej gałki, która miała zapewnić im kolorowy obraz. (…)

Pewnego razu Jerzy Jurandot przyjął telefon z ambasady ZSRR. Zapraszano go wraz z żoną Stefanią Grodzieńską na spotkanie z radzieckim satyrykiem, przepraszając, że go zawiadamiają tego samego dnia, ale ów satyryk niespodziewanie przybył do Warszawy. Jurandot podziękował za zaproszenie i obiecał, że się zjawią razem z żoną. Kiedy Grodzieńska dowiedziała się treści telefonu, zawołała:

– Nigdzie nie pójdziemy! To na pewno kawał Eryka! Żadna ambasada nie zaprasza tego samego dnia. – I Jurandotowie zostali w domu.

Następnego dnia telefon z ambasady:

– No, panie Jurandot, my na was czekali, wy obiecali, ale wy nie przyszli…

Był to mój największy sukces jako żartownisia, zwłaszcza że dowiedziałem się o nim od Jurandotów.

Fragmenty książki Eryka Lipińskiego Pamiętniki, Iskry, Warszawa 2016

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 15/2016, 2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy