Różne oblicza pożądania

Różne oblicza pożądania

O najnowszym filmie, o sobie i o molestowaniu seksualnym

Z Pedro Almodóvarem rozmawia Pedro Almodóvar

– W „Prawie pożądania” (1986 r.) transseksualista, grany przez Carmen Maurę, idzie do kościoła przy szkole, w której uczył się jako chłopiec. Odnajduje tam grającego na organach księdza. Ten pyta go, kim jest, Carmen zaś wyznaje, że dawno temu był uczniem w tej szkole, a sam ksiądz był w nim wtedy zakochany. Czy to stąd wziął się pomysł na „Złe wychowanie”?
– Mniej więcej. Na długo przedtem napisałem nowelę o transwestycie, który wraca do swej starej szkoły, by szantażować księży, którzy go molestowali. Podczas kręcenia „Prawa pożądania” przypomniałem sobie ten motyw i wpadłem na pomysł, by posłać postać Carmen do kościoła, gdzie spotka księdza, który był w nim niegdyś zakochany. Już wtedy zacząłem się bawić pomysłem rozwinięcia tego motywu.
– W „Prawie pożądania” pojawia się także postać reżysera filmowego.
– Tak, i również miesza on osobiste pragnienia z pracą zawodową – i płaci za to bardzo wysoką cenę. Zawsze interesował mnie temat artysty poświęcającego siebie na potrzeby dzieła. To fascynująca przygoda, nawet jeśli nie zawsze dobrze się kończy.
– W pierwszych wypowiedziach zaprzeczałeś pogłoskom, jakoby ten film był dziełem autobiograficznym.
– Ten film jest autobiograficzny, ale w głębszym znaczeniu tego słowa. Ja jestem w każdej z tych postaci, lecz nie opowiadam przy ich pomocy historii swego życia.
– Byłeś solistą w szkolnym chórze (tak jak molestowany bohater filmu)…
– Tak. Śpiewałem na wszystkich ceremoniach religijnych. Chyba nie szło mi najgorzej. Księża nagrali te pieśni i puszczali je w drzwiach świątyni, by przyciągnąć wiernych. A pamiętam, że kościół zawsze był pełen. Wiele bym dał, by odzyskać te nagrania, lecz niestety chyba już nie istnieją. W szkole zawsze najbardziej lubiłem właśnie ceremonie. Jestem agnostykiem, ale uważam, że olśniewające bogactwo katolickiej liturgii jest fascynujące i poruszające. Minęło jednak wiele czasu, od kiedy byłem na mszy.
– Czy ojciec Manolo (ksiądz pedofil – przyp. EL) istnieje naprawdę?
– Stworzyłem go na użytek filmu, choć parę scen zainspirowali księża z mojej szkoły.
– A konkretnie które sceny?
– Molestowanie nad rzeką i w zakrystii.
– To zapis prawdziwych zdarzeń?!
– Opowiedziało mi o tym dwóch kolegów ze szkoły. Gdy mieszkasz w internacie, wcześniej czy później dowiadujesz się o wszystkim.
– Zakładając, że księża, którzy zainspirowali cię do stworzenia postaci ojca Manolo, jeszcze żyją, nie boisz się, że mogą jakoś zareagować?
– Przyznanie się, że to do nich nawiązywałem w filmie, byłoby równoznaczne z samooskarżeniem. Jestem reżyserem i scenarzystą. Dla mnie ojciec Manolo jest zaledwie postacią. Nie jest to atak na Kościół katolicki. Nie stworzyłem ojca Manolo i jego wcielenia w świeckich szatach, pana Berenguera, by oskarżać Kościół. To elementy historii, które pozwalają mi opowiedzieć o różnych obliczach pożądania. Pożądanie, które czuje ojciec Manolo do chłopca, i nadużycie władzy, jaką posiada, czynią z niego oprawcę. Ale kiedy zrzucił habit i zakochał się tragicznie w Juanie, znalazł się po drugiej stronie barykady. Niegdyś kat, sam został ofiarą.
– Czy Juan (brat molestowanego w dzieciństwie chłopca, który wyrósł na ćpuna i transwestytę) jest czarnym charakterem tej opowieści?
– „Złe wychowanie” to przeciwieństwo filmów, w których jest podział na złych i dobrych. Nie jest dla filmu dobrze, gdy reżyser osądza swoich bohaterów, nawet jeśli robią oni straszne rzeczy. Juan jest facetem, który na drodze do zrealizowania swych ambicji nie cofnie się przed niczym. Jeśli będzie tego wymagała sytuacja, jest zdolny do morderstwa, uwodzenia i seksu tak z mężczyznami, jak i z kobietami, w zależności od potrzeb. Brak skrupułów daje mu niesamowitą siłę i czyni z niego ogromne zagrożenie. Jednak jeśli nie staniesz na drodze jego ambicji, to wyda ci się normalnym człowiekiem, który idealnie wtapia się w społeczeństwo, nieświadome destrukcyjnego potencjału, jaki w nim drzemie. Zakładając, że film ten jest „thrillerem”, postać Juana to typowa femme fatale (lub raczej enfant terrible), a to dlatego, że wiedzie wszystkich, którzy się z nim zetkną, ku zagładzie.
– Struktura „Złego wychowania” jest przynajmniej tak skomplikowana jak „Porozmawiaj z nią”…
– Jeśli nie bardziej. W „Złym wychowaniu”, podobnie jak w „Porozmawiaj z nią”, mamy do czynienia z filmem w filmie, lecz tu trwa on całe pół godziny, co jest jeszcze bardziej ryzykowne. Tak naprawdę ten film opowiada trzy historie, o trzech nachodzących na siebie trójkątach, które w ostateczności okazują się jedną opowieścią.
– Opowieścią o reżyserze/scenarzyście, szukającym tematu na nowy film…
– I odnajdującym go. Jak to powiedział Truman Capote, cytując św. Teresę, „więcej łez roni się za wysłuchanymi modlitwami niż za tymi niewysłuchanymi”…

(na podst. materiałów z Gutek Film opracowała Ewa Likowska)


Pedro Almodóvar urodził się w 1955 r., w Calzada de Calatrava, sercu najbardziej zacofanej prowincji Hiszpanii, La Manchy. Jego ojciec był poganiaczem bydła i obwoźnym handlarzem, matka zajmowała się domem (nigdy nie widziała żadnego z filmów syna). Nauki w szkole podstawowej i średniej pobierał u salezjanów i franciszkanów. W wieku 16 lat samotnie pojechał do Madrytu, by uczyć się w szkole filmowej, ale gen. Franco właśnie ją zamknął. Bez pieniędzy, pracy i znajomości imał się zajęć dorywczych, aż w końcu dostał etat w państwowej firmie telekomunikacyjnej, gdzie – w biurze obsługi klienta – przepracował 12 lat. Popołudniami zajmował się amatorsko teatrem i filmem, działał w podziemnych trupach i gazetach, pisał opowiadania i scenariusze. Międzynarodowe uznanie przyszło po „Kobietach na skraju załamania nerwowego” (1987 r.). Odtąd co film, to światowy sukces: „Zwiąż mnie!”, „Wysokie obcasy”, „Kika”, „Kwiat mego sekretu”, „Drżące ciało”, „Wszystko o mojej matce”, „Porozmawiaj z nią”. O najnowszym filmie „Złe wychowanie” mówi się, że to pewniak do Oscara.

Wydanie: 2004, 37/2004

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy