Różnorodność i podwójne standardy

Różnorodność i podwójne standardy

Mundial jest świętem zarówno sportu, jak i polityki

Mundial ledwo się rozpoczął, a lista kontrowersji dotyczących tego najdroższego turnieju piłkarskiego w historii szybko rośnie. Pomijając już alarm, który podniosły organizacje broniące praw człowieka i praw pracowniczych, gdy tylko okazało się, że to Katar został gospodarzem mistrzostw, sam start imprezy nie obył się bez przykrych niespodzianek.

To jednak nadal święto sportu, a kibice zgromadzeni na stadionach czy przed telewizorami oglądają zmagania swoich drużyn narodowych, kierując się nawoływaniem prezesa FIFA Gianniego Infantina, by nie mieszać sportu z polityką. W rzeczywistości sport i polityka są nierozerwalnie związane ze sobą, niezależnie od tego, jaki obraz próbują przedstawiać działacze organizacji sportowych czy kluby piłkarskie. Widać to choćby po liczbie polityków, którzy pojawili się na ceremonii otwarcia mundialu. Na trybunach stadionu Al-Bayt w mieście Al-Chaur zasiedli najbardziej znani liderzy świata arabskiego, w tym książę koronny Arabii Saudyjskiej Muhammad ibn Salman, egipski prezydent Abd al-Fattah as-Sisi, a nawet palestyński przywódca Mahmud Abbas, w towarzystwie prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana czy przywódców afrykańskich, południowoamerykańskich i azjatyckich.

Jednym z przejawów polityczności ceremonii był pokazywany wszędzie uścisk dłoni Erdoğana i As-Sisiego inicjujący pierwsze spotkanie tych polityków. Relacje między Ankarą a Kairem są napięte od 2013 r., kiedy gen. As-Sisi, wówczas minister obrony Egiptu, stając na czele wojska, odsunął od władzy demokratycznie wybranego prezydenta Muhammada Mursiego, ogłosił zawieszenie konstytucji i zapowiedział przyśpieszone wybory, zamykając przy tym także egipskie biuro Al-Dżaziry i aresztując setki działaczy Braci Muzułmanów, wspieranych przez Katar i Turcję. Liczni członkowie Braci zbiegli nad Bosfor, szukając tam schronienia, Ad-Dauha zaś od lat lobbuje za ponownym zbliżeniem turecko-egipskim. Dotychczas Erdoğan zapowiadał, że nie spotka się z As-Sisim, dopóki nie zostaną zwolnieni przetrzymywani w Egipcie więźniowie polityczni (których może być nawet 65 tys. według szacunków organizacji działających na rzecz praw człowieka). Niedawno jednak zaczął zmieniać zdanie i ogłosił, że po przyszłorocznych wyborach w Turcji może przemyśleć relacje z Egiptem. Tym bardziej nie dziwi szeroki uśmiech na twarzy katarskiego emira Tamima ibn Hamada al-Saniego, który udało się uchwycić reporterom w jednym kadrze ze ściskającymi dłonie Erdoğanem i As-Sisim.

W końcu, jak sam emir podkreślił w przemówieniu podczas otwarcia mundialu, „mistrzostwa świata zbliżają ludzi wszelkich wiar”, którzy „odkładają na bok to, co ich dzieli, by celebrować swoją różnorodność”.

Na stadionie wystąpił nawet hollywoodzki gwiazdor Morgan Freeman, który swoim spokojnym głosem opowiadał, że wspólnym wątkiem dla wszystkich narodów oglądających turniej są „nadzieja, radość i szacunek”. Występy te zostały pozytywnie przyjęte zwłaszcza w arabskich mediach społecznościowych, lecz nie brakowało oskarżeń, że Freeman się sprzedał, popierając organizatorów kontrowersyjnej imprezy, i „ma krew na rękach”.

Kto wypije to piwo?

Katarski mundial odsłania jednak nie tyle problemy samej monarchii Półwyspu Arabskiego, ile hipokryzję zachodnich organizacji i mediów. O podwójnych standardach świadczy choćby fakt, że liczne stacje telewizyjne i radiowe nagłaśniały raporty o naruszeniach praw człowieka czy śmierci wielu pracowników zagranicznych budujących stadiony i hotele, ale na samą imprezę wysłały korespondentów, którzy korzystają ze zbudowanych w ten sposób obiektów.

Nie znaczy to, że mistrzostw nie należy traktować jako okazji do dyskusji o problemach społecznych i politycznych Kataru, choć warto zwrócić uwagę na to, że obyczaje krajów arabskich różnią się od europejskich. Z tego wynikło choćby poważne nieporozumienie związane ze sprzedażą alkoholu na stadionach. Początkowo przedstawiciele FIFA zapewniali, że kraj, w którym alkohol jest zakazany, co wynika z surowych zasad szarijatu, na czas turnieju zrobi wyjątek. Kibice mieli się raczyć zimnym piwem, sponsor imprezy, amerykański koncern Anheuser-Busch InBev, producent marki Budweiser (nie mylić z popularniejszym w Polsce Budweiserem Budvarem produkowanym w czeskich Budziejowicach), zacierał ręce. A tu niemiła niespodzianka – przed samym otwarciem imprezy katarskie władze zmieniły zdanie, FIFA zaś im uległa i na stadionach dostępne są jedynie napoje bezalkoholowe. Na oficjalnym koncie twitterowym marki Budweiser pojawił się wpis wyrażający niezadowolenie producenta, który liczył na wysokie zarobki, a dziennikarze zaczęli się prześcigać w spekulacjach, czy mundial zakończy się wielkim pozwem. Niektórzy kibice również poczuli się oszukani. Pewnie byłoby inaczej, gdyby od samego początku zapowiadano, że procenty można spożywać wyłącznie w wybranych barach, hotelach i strefach kibica.

Z ulgą odetchnęli natomiast, jeśli wierzyć doniesieniom katarskiej Al-Dżaziry, kibice arabscy. W swojej witrynie internetowej i na antenie, zarówno po arabsku, jak i po angielsku, dziennikarze medium finansowanego przez rządzącą w Ad-Dausze dynastię Al-Sanich przekonują, że wizja zagranicznych kibiców spożywających alkohol na trybunach była dość niepokojąca dla arabskich rodziców udających się na turniej z dziećmi.

Budweiser jeszcze nie podjął decyzji, jak rozprawi się z FIFA, która ewidentnie nie wywiązała się z części umowy zapewniającej możliwość sprzedaży piwa. Poprzez media społecznościowe koncern podał informację, że zapasy piwa przygotowane na mistrzostwa przekaże temu krajowi, którego drużyna zdobędzie zwycięski puchar. Anheuser-Busch InBev może w ten sposób robić dobrą minę do złej gry, lecz nie wiadomo, czy to rozwiązuje potencjalny konflikt koncernu z FIFA.

Żydowskie bajgle w arabskim kraju

Nie tylko miłośnicy piwa krytycznie patrzą na to, że złamane zostały dane im obietnice. Światowy Kongres Żydów alarmował w pierwszych dniach mistrzostw, że żydowscy kibice, którzy tłumnie przybyli na mundial, mieli mieć dostęp do koszernego jedzenia i miejsc modlitwy, a ostatecznie mogą jedynie nabyć kanapki w bajglach i nie wolno im gromadzić się w celach religijnych. To o tyle ważne, że Katar zgodził się nawet na uruchomienie bezpośrednich lotów z Tel Awiwu do Ad-Dauhy, po to by samolotami przybyli Palestyńczycy i Izraelczycy, choć oficjalnie nie są utrzymywane żadne relacje dyplomatyczne między Katarem a państwem żydowskim.

Za koszerny catering odpowiedzialny jest urodzony w Izraelu chasydzki rabin Mendy Chitrik, będący jednym z liderów ultraortodoksyjnego żydowskiego ruchu Chabad-Lubawicz w Stambule, znany z udziału w podobnych przedsięwzięciach w innych krajach Półwyspu Arabskiego. To właśnie on, wraz z nowojorskim rabinem Markiem Schneierem, podjął decyzję o tym, by wypiekać bajgle, gdyż są one mało znane w tym regionie, choć popularne w Stanach Zjednoczonych i powszechnie kojarzone z Żydami. Marc Schneier w rozmowie z dziennikarzami Żydowskiej Agencji Telegraficznej podkreślił nawet, że „to najprawdopodobniej pierwsze koszerne bajgle wypieczone w Katarze”.

Mleko się jednak rozlało i media społecznościowe huczą od oskarżeń o dyskryminację i hipokryzję na turnieju, tym bardziej że FIFA postanowiła naciskać na sportowców, by tęczowych opasek One Love, które w Europie są często noszone przez kapitanów drużyn piłkarskich jako znak solidarności ze społecznością LGBT, gracze nie zakładali.

Ale sportowe zmagania zbliżyły regionalnych rywali. Po niespodziewanym zwycięstwie Arabii Saudyjskiej w meczu z Argentyną gratulacje Saudyjczykom złożył jeden z liderów jemeńskiego ruchu Huti – Daifallah asz-Szami, obecnie rzecznik Ministerstwa Informacji w Sanie. Jego zdaniem zwycięstwo saudyjskiej drużyny „umieści arabski futbol ponownie na mapie”. Do gratulacji przyłączyli się inni liderzy ruchu, co można by uznać za zwykłą grzeczność, gdyby nie fakt, że Rijad przewodzi międzynarodowej koalicji zwalczającej ruch Huti w jemeńskiej wojnie domowej, która pochłonęła setki tysięcy ofiar cywilnych. Sukcesy arabskich drużyn w turnieju, na Bliskim Wschodzie odbieranym często jako impreza zdominowana przez Zachód i podporządkowana zachodnim świętom i sezonom wakacyjnym (niezadowolenie wzbudziło przecież przesunięcie mundialu na jesień), mogą być w końcu okazją do promocji nie tylko dla Kataru, ale w ogóle dla świata arabskiego.

Polonia biegająca

Mundial jest też okazją do nawiązania nie tylko nowych znajomości, którymi w mediach społecznościowych chwalą się kibice z różnych krajów, ale i kontaktów z diasporami, które zamieszkują Katar.

Paweł Kułaga, prezes zarządu Katarsko-Polskiej Rady Biznesu, zwraca uwagę na to, że w Katarze funkcjonuje mniej więcej 500-osobowa polska diaspora: – Ich historia jest dość podobna jak w przypadku innych narodowości europejskich. Raczej mało kto przyjeżdża do Kataru, by osiedlić się na stałe. Katar ma niewielką populację, ale przez to, że jest bogatą gospodarką, przyciąga ludzi z wielu krajów. Spora grupa Polaków to pracownicy Qatar Airways, a także specjaliści w różnych dziedzinach pracujący na etatach dla korporacji międzynarodowych, dużych firm z regionu czy administracji rządowej, choć są i freelancerzy prowadzący mniejsze działalności związane ze sportem czy wypoczynkiem.

Sposób zatrudniania w Katarze pracowników z innych krajów wielokrotnie wywoływał kontrowersje, lecz jak podkreśla Kułaga, w ostatnich latach wiele się zmieniło za sprawą reform w systemie kafali, opartym na relacji pracownika z kafilem – sponsorem odpowiedzialnym choćby za wizę. – Ten system został mocno ograniczony. Nie nazwałbym go już klasyczną kafalą, co wynika z przygotowań do trwającego mundialu i prac instytucji międzynarodowych, które lobbowały na rzecz zmian. Spore reformy pojawiły się choćby dwa lata temu.

Jakie? Ograniczone zostały uprawnienia kafila do zatrzymywania paszportów pracowników i po raz pierwszy w historii emiratu wprowadzono płacę minimalną.

Zdaniem Kułagi trudno jednak mówić o tym, by polska diaspora była zorganizowana, właśnie ze względu na tymczasowy charakter pobytu wielu Polaków. Ale są okazje, które ją integrują. – Sztandarową imprezą jest bieg na 11 listopada, w tym roku można było się doliczyć ok. 200 osób, nawet dzieci. Jak na tak małą diasporę, to całkiem dużo. Również na organizowanych przez ambasadę uroczystościach z okazji polskich świąt pojawiają się Polacy. Polska społeczność cieszy się mundialem, wszyscy widzą ogromny wysiłek, jaki Katar włożył w organizację tej imprezy. Razem z ambasadą zorganizowaliśmy spotkania dla Polonii i przyjezdnych kibiców w dniach pomiędzy meczami, co będzie okazją do rozmów.

Mimo głośnej krytyki turnieju należy zauważyć, że jest on szansą nie tylko dla Kataru na promocję kraju, ale też dla kibiców i piłkarzy, którzy sprawdzą się w rywalizacji. A także dla licznych aktywistów i dziennikarzy, którzy mogą się przyjrzeć, jak wygląda narracja polityczna wokół takich imprez. Tym samym mundial staje się lekcją dla tych, którym wciąż się wydaje, że można utrzymać sport z dala od globalnych rozgrywek.

Fot. East News

Wydanie: 2022, 49/2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy