Rytm pożądania

Rytm pożądania

Les deux amies-The two friends, 1923 Oil on canvas,130 x 160 cm. Author: Tamara de Lempicka (1898-1980). Location: Musee du Petit Palais, Geneva, Switzerland.

Tamara Łempicka uznała, że bycie artystką stanowi usprawiedliwienie dla każdego zachowania, na jakie przyjdzie jej ochota Coraz dalej i dalej niosło Tamarę Łempicką przekonanie, że jest w stanie podbić Paryż twórczością i osobowością. Po tworzeniu bezpiecznych martwych natur i portretów sięgnęła po elektryzującą tematykę aktu. Negliż cieszył się popularnością i w rozbuchanym życiu, i w rozbuchanej sztuce lat 20. Malowanie aktów coraz powszechniej przyjmowało się wśród artystek. Tworzyły je Émilie Charmy, Suzanne Valadon, Jacqueline Marval, María Blanchard, Alicja Halicka, Maria Marevna. W 1922 r. w Paryżu otwarto wystawę aktu w sztuce europejskiej, która dodatkowo ośmieliła artystki do eksperymentów. Wzorem dla Łempickiej i innych stał się zwłaszcza Gustave Courbet. Za jego przewodem malarki przedstawiały nagość bez upiększania, bez subtelności, za to z pewną dozą brutalności. Co ciekawe, Łempicka wpisywała się w dwa ówczesne stereotypy dotyczące twórczyń, które zawodowo zajmują się nagością. Po pierwsze, że pozują im prostytutki. Artystka buszowała w poszukiwaniu modelek po Lasku Bulońskim, miejscu oblężonym przez kobiety do wynajęcia. Po drugie, że autorki kobiecych aktów to lesbijki. A interesuje je głównie uprawianie seksu pod przykrywką uprawiania sztuki. Cóż, Łempicka bardzo zręcznie godziła obie aktywności. „Wypręż twarz – mówiła, więc patrzyłam na nią twardo, a moje rysy nagle stawały mi się obce.  – Wyobraź sobie, że się kochamy. Zasypiasz. Budzisz się. I już”, narratorka z powieści „Ostatni akt” ujmuje relację na linii malarka-modelka bez zbędnych niedomówień. Już w pierwszych recenzjach obrazów wspominano o pasji artystki do prezentowania wizerunków amazonek (jak określano wtedy lesbijki). Malarka przedstawiała jednak kobiecy homoerotyzm pozbawiony plotkarskich uproszczeń właściwych stereotypom. Obrazowała go z powagą. Przełomowo. W czasach, gdy wymalowała „Dwie przyjaciółki”, wciąż dominowało przekonanie, że kobiety wyłącznie bawią się w lesbijską miłość. Nie były od niego wolne i artystyczne kręgi. Awangardowi twórcy mile widzieli w kółkach wzajemnej adoracji skandalistki, o ile one skandalizowały wedle ich pragnień. Łempicka zaś pozostawała samodzielna. Do imprez nie potrzebowała towarzystwa awangardzistów. A miała tych imprez po kokardę. Szaleństwo I wojny odreagowywano coraz to nowymi szaleństwami. (…) Ten okres w życiu malarki przypominał epizod manii w chorobie dwubiegunowej: spotęgowanie energii, wzmożenie aktywności seksualnej, zmniejszenie potrzeby snu, a przy tym wzrost ambicji i wyostrzone, twórcze myślenie, które powoduje większą produktywność. Godząc role studentki, malarki, żywicielki domowego stada i rozpustnicy, Łempicka wspomagała się trzema paczkami papierosów na dzień. A także, w zależności od potrzeby, kokainą na rozbudzenie albo walerianą na uspokojenie. W połowie 1923 r. André Lhote, malarz, i André Gide, pisarz, przybyli do pracowni artystki, żeby obejrzeć prace, które miała zamiar zaprezentować na Salonie Jesiennym. Dzięki ich wpływom „Dwie przyjaciółki” prężyły się w bardzo dobrym miejscu na wystawie. Przemyślany zabieg, w połączeniu z atakującym publiczność pazurem erotyzmu, sprawił, że obraz wyróżnił się i wybił spomiędzy kilku tysięcy innych. Liczba relacji prasowych o dziele początkującej artystki była imponująca. Czy raczej artysty, Łempicka bowiem podpisała płótno jako Lempitzky. W połowie lat 30. wyjaśniła, że używała tej formy przez pierwsze lata kariery, ponieważ pragnęła szacunku, który budziła męska wersja jej nazwiska. (…) Tymczasem apatia pana Łempickiego trwała. Nawet kiedy wreszcie otrzymał posadę w Banque de Commerce w Paryżu, dokuczało mu poczucie wykorzenienia. Zyskiwał na pewności siebie wtedy, kiedy czuł przynależność do danej kultury. Od żony nie dostawał zrozumienia. Kiedy wracał do domu, popijał alkohol i zwijał się w fotelu. Gasnącego męża Łempicka traktowała protekcjonalnie. Nie martwiła się o córkę Kizette. Ta znajdowała się pod zaufaną opieką ojca, babki bądź gosposi, na którą wreszcie było stać małżonków. Artystka poświęcała dziecku czas podczas późnego śniadania – przy rogaliku, kawie z mlekiem i cukrem, soku pomarańczowym rozmawiała z małą o aktualnościach (!) – a następnie udawała się na zajęcia w pracowni. Po ich upływie kierowała kroki do kawiarni, żeby podyskutować i poznać plotki. Tak zastawał ją wieczór, kiedy od nowa szykowała się na nocną rundkę. Im więcej szalona malarka mówiła o wolności, tym więcej szanowny małżonek mówił o prowadzeniu domu w tradycyjnym stylu. O ile po ucieczce do Paryża rzeczywiście

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 46/2022

Kategorie: Kultura