Rywin-Michnik: co się kryje za tą aferą?

Rywin-Michnik: co się kryje za tą aferą?

W sprawie Rywina przede wszystkim nie zgadzają się daty. Spotkanie Michnik-Rywin miało miejsce 22 lipca. Kilka dni wcześniej, 15 lipca, z Rywinem rozmawiała Wanda Rapaczyńska, prezes Zarządu Agory. To właśnie wtedy zaproponował on „Gazecie Wyborczej” swój deal – ustawa za łapówkę. A konkretnie wprowadzenie do nowelizowanej ustawy o radiofonii i telewizji zapisu, który pozwalałby Agorze kupić Polsat. Tymczasem przynajmniej od 5 lipca i Wanda Rapaczyńska, i Adam Michnik wiedzieli, że zapis, o który tak walczyli, mają już w kieszeni. A gwarantują go im pilotująca w rządzie sprawę ustawy Aleksandra Jakubowska oraz sam premier Leszek Miller. 26 czerwca Miller i Jakubowska spotkali się z nadawcami prywatnymi, by wysłuchać ich zastrzeżeń do ustawy. Powodem spotkania, a także jego efektem była decyzja premiera, by „prywatnym”, a zwłaszcza Agorze, iść na rękę. Na polecenie premiera Aleksandra Jakubowska zredagowała autopoprawkę rządu. Punkty dotyczące możliwości kupienia Polsatu przez Agorę Jakubowska pisała de facto wspólnie z Rapaczyńską. – Siedziałyśmy razem przy tym stoliku i krok po kroku zmieniałyśmy sporne zapisy – mówi dziś Jakubowska, pokazując na okrągły stolik w jej gabinecie w Ministerstwie Kultury. W piątek, 5 lipca, przekazała autopoprawkę do Kancelarii Premiera. W następnych dniach, gdy minęły rządowe zawirowania związane ze zmianami na stanowiskach ministrów finansów, kultury i sprawiedliwości, wciąż poprawiała interesujące Agorę zapisy. W projekcie, który rząd wysłał wiosną do Sejmu, zapis antykoncentracyjny głosił, że można mieć tylko jedno medium ogólnopolskie. Więc jeżeli się miało ogólnopolską gazetę, nie można było posiadać ogólnopolskiej stacji radiowej albo telewizyjnej. W pierwszej wersji autopoprawki, którą Jakubowska przesłała 5 lipca do rządu, złagodzono ten zapis. Ogólnopolska gazeta mogła mieć ogólnopolską telewizję, pod warunkiem że jej udział w rynku nie przekracza 20%. Bo wówczas staje się podmiotem dominującym. Jednakże okazało się, że udział „Gazety Wyborczej” w rynku dzienników ogólnopolskich wynosi 47%. Dlatego Jakubowska zmieniła stosowny zapis, wprowadzając pojęcie „rynku gazet codziennych”, czyli ogólnopolskich i regionalnych razem wziętych. Pisała o tym 19 lipca „GW”: „Porozumieliśmy się w tej sprawie z nadawcami – cytowała słowa Jakubowskiej. – Chcemy wprowadzić barierę 30%, ale liczoną w udziale w całym rynku dzienników, a więc bez dzielenia na regionalne i ogólnopolskie”. Ta poprawka praktycznie finalizowała przyjętą na przełomie czerwca i lipca decyzję premiera, że nowa ustawa o radiofonii i telewizji nie będzie barierą dla zakupu przez Agorę Polsatu. De facto Rywin chciał więc sprzedać Agorze to, co już od kilkunastu dni miała. Gdzie tu logika? Czy Rywin wiedział, jak wygląda stan prac nad ustawą? Czy wiedział, że rząd ustąpił Agorze niemal we wszystkim? Jest jasne, że wiedzieli o tym i Michnik, i Rapaczyńska. Dlaczego zatem wpadli w taki popłoch, gdy przyszedł do nich Rywin ze swoją propozycją? Podobnych pytań jest więcej. Dlaczego Michnik nie ujawnił zapisu rozmowy z Rywinem do razu? Na co czekał? Oficjalna wersja „GW” głosi, że gazeta prowadziła własne dziennikarskie śledztwo. I także dlatego (mówi o tym w „Trybunie” minister sprawiedliwości, Grzegorz Kurczuk) jej szefowie nie złożyli do prokuratury zawiadomienia o próbie korupcji bądź wyłudzenia. Tylko że czytając materiał zamieszczony w „Gazecie”, trudno dostrzec, by rzeczywiście przeprowadzono tam wnikliwe dziennikarskie śledztwo. Dlaczego więc „Gazeta” tak długo zwlekała z opublikowaniem całego materiału? Czy było tak, jak pisze „Trybuna”, że „Michnik i jego współpracownicy używali opowieści o „Rywingate” jako narzędzia nacisku”? Dlaczego opublikowała go właśnie teraz? Co takiego się wydarzyło? Wojna o ustawę Zdecydowana większość naszych rozmówców twierdzi, że odpowiedź na to pytanie pośrednio padła 17 grudnia podczas konferencji prasowej nadawców prywatnych. Konferencja zakończyła się apelem do premiera, by zaniechał prac nad ustawą. Występująca w imieniu nadawców Rapaczyńska mówiła, że nie walczą oni z nowelą ustawy dla sportu, ale że jest to dla nich „sprawa życia i śmierci”. Zapowiedziała też, że będzie walczyć przeciwko nowelizacji ustawy „wszelkimi dopuszczalnymi w cywilizowanym społeczeństwie środkami”. A czasu na tę walkę nie było zbyt wiele – bo w Sejmie prace nad nowelizacją ustawy dobiegały końca, w styczniu miała być głosowana, a wejść w życie miała w lutym. Tymczasem artykuł o Rywinie podziałał jak bomba. Marszałek Borowski zamroził prace nad ustawą na miesiąc – ma być ona

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2003, 2003

Kategorie: Media