Są granice robienia z ludzi bałwanów

Są granice robienia z ludzi bałwanów

Referendum konstytucyjne to absurd

Aleksander Kwaśniewski

Panie prezydencie, są rzeczy ważniejsze od polityki. Kto będzie w finale mistrzostw świata?
– Potencjał, ostatnie wyniki i dobra organizacja dają przewagę Niemcom, Hiszpanom, Francuzom, Brazylijczykom, choć tam gorzej z organizacją… Ja bym chciał, żeby dobry wynik osiągnęła Argentyna, bo kibicuję Messiemu, jemu należy się spektakularny rezultat. Ale obawiam się, że tam drużyny nie ma, po prostu. W tej grupie trzeba szukać finalistów.

A co będzie z Polską?
– Tu rzeczywiście jestem w kropce. Uważam, że optymiści nie doceniają siły naszej grupy, naszych przeciwników, a każda z tych drużyn jest naprawdę dobra. Pesymiści z kolei nie doceniają pracy Nawałki ani istniejącego potencjału. Ale będzie ciężko. Od wyjścia z grupy poczynając. A każdy kolejny krok trzeba będzie traktować jako wielki sukces. Dużo wyjaśni mecz z Senegalem.

Zmiana, ale kiedy?

Wróćmy do rzeczy łatwiejszych. Czy nie jest tak, że przed polską polityką duża zmiana? Mamy chorobę Kaczyńskiego, która wpływa na działania PiS, mamy narastający spór Tusk-Schetyna, który wpływa na Platformę, no i mamy lewicę, która chyba budzi się z długiego snu. Będzie gorąco?
– Przede wszystkim są zjawiska obiektywne, które niczym się nie różnią od tego, co znamy z przeszłości. Mogę je wymienić: połowa kadencji, zużycie władzy, błędy władzy, grupy interesów walczące między sobą, słabnące przywództwo, czasami słabnące ze względów politycznych, czasami ze względów zdrowotnych itd. Tu nie ma nowości.

PiS idzie ścieżką poprzedników. To zjawisko obiektywne.
– Z kolei pytanie o czynniki subiektywne jest takie: na ile PiS, które ma dzisiaj skonsolidowany, twardy elektorat na poziomie 30% i go nie traci, zderzy się we wszystkich nadchodzących wyborach z czytelną, dobrze zorganizowaną, wiarygodną alternatywą polityczną? W wyborach samorządowych z urzędującymi prezydentami, ruchami samorządowymi, w wyborach europejskich – z listami proeuropejskimi.

A w wyborach parlamentarnych?
– Tu mogą być różne warianty. Mogą być dwie koalicje, centrowo-liberalna i lewicowa, może być jedna, poszczególne partie mogą startować oddzielnie… Dziś trudno cokolwiek przewidzieć. Ja oczekuję zmiany. Szanse, moim zdaniem, dużo bardziej się wyrównały, głównie ze względu na te czynniki obiektywne. Ale nie byłbym przekonany, że to już oznaka nadchodzącej wielkiej zmiany. Bardzo bym chciał, żeby ten eksperyment związany z rządami PiS zakończył się po czterech latach, ale szanse na to oceniam na 50 do 50, ze wskazaniem jednak na PiS ze względu na jego zasoby administracyjne, medialne, a także finansowe.

Kolano prezesa

A czy to nie jest kolos na glinianych nogach? PiS to partia składająca się z grup interesów spojonych kunsztem Kaczyńskiego, partia jednego trenera. I w przypadku zawirowań na tym polu zaczyna się problem. Dziś wewnątrz PiS mamy brutalną wojnę wielu ośrodków.
– Gdybym dowcipnie chciał to skomentować, mógłbym powiedzieć, że wszystkie rządy potykały się o własne nogi, a ten potknie się o kolano prezesa. A co do PiS… Po pierwsze, żadna partia rządząca do tej pory Polską nie była tak uzależniona od jednego lidera, tak hierarchicznie ustawiona, czyli zanikło coś, co nazywało się życiem wewnątrzpartyjnym, które lepiej lub gorzej, ale wszędzie istniało. Najlepszym dowodem jest to, że ci prezesi się zmieniali. Niektórzy niespodziewanie. Po drugie, PiS ma ewidentnie skłonności do działań niedemokratycznych i pozakonstytucyjnych. Czyli te wszystkie elementy checks and balances, które myśmy wprowadzili w konstytucji, czy dyskusja z opozycją – to wszystko zostało zawieszone, tego nie ma. Do tego, po trzecie, dochodzi psychologia. W PiS są różni ludzie, mają bardzo rozbieżne interesy.

Walczą więc między sobą.
– Ten bój jest spowodowany chorobą prezesa, ale również, w moim przekonaniu, pychą. Przekonaniem, że wszystko już jest ich. I że nie będzie to miało żadnego wpływu na wynik wyborczy, bo to nasz kraj i możemy robić, co nam się podoba. Ale czy jest to już nieuchronna droga do klęski? Tu byłbym ostrożniejszy.

Skąd ta ostrożność?
– Po pierwsze, prezes może wyzdrowieć. Po drugie, w tak zhierarchizowanej partii kryzys można opanować dosyć twardymi decyzjami. Oczywiście będzie to pudrowanie rzeczywistości i nie zadziała na długo, ale może wystarczyć do wyborów parlamentarnych. Proszę też pamiętać, że PiS po raz drugi w historii okazuje się partią szczęśliwą, bo trafiło na koniunkturę gospodarczą. Tak było w latach 2006-2007 i tak jest dzisiaj. Niewiele wskazuje, by ta koniunktura, w sensie światowym, europejskim, miała się wyczerpać przez dwa lata. Do wyborów powinna trwać.

Niespodziewanym problemem staje się rosnąca liczba żądań społecznych. PiS wychodzi z założenia, że jest bardzo dobrze dzięki jego rządom, więc wiele grup społecznych mówi: ale nam nie jest dobrze! Ileś grup poszło w zarobkach do przodu, a budżetówka została w miejscu. Służba zdrowia, strażacy… I to jest największy problem, jaki PiS będzie miało przed wyborami samorządowymi.
– Polska jest dziś ewenementem w skali światowej, mamy 26 lat ciągłego wzrostu PKB, kwartał do kwartału. Mamy 26 lat wzrostu, ale też ciągle rosnący dług publiczny. W związku z tym wydawanie pieniędzy musi być racjonalne i ograniczone.

A jest?
– W momencie kryzysu z niepełnosprawnymi obietnica 300 zł na wyprawkę szkolną na każde dziecko jest rozdawnictwem politycznym pod wybory samorządowe. Każdy tak to czyta. Błąd PR-owy, który zrobił rząd. Trwa protest niepełnosprawnych, mówi się o pieniądzach, które w moim przekonaniu tym ludziom się należą, oni są w ogóle w najtrudniejszym położeniu, dlatego że to jest sytuacja rodziców wychowujących dorosłe dzieci, które nigdy nie uzyskają samodzielności. Dodatkowo więc jest ten strach: a co będzie, kiedy my odejdziemy? Ale w czasie tego protestu premier jedzie i mówi, że będziemy budować 22 mosty i przeprawy. Jeżeli jednym się mówi, że nie ma, to nie można otwierać kolejnego frontu i mówić, że się ma. Teza, że czekają nas kolejne protesty, jest więc trafna.

Żelazny wódz, żelazny elektorat

Zwłaszcza że władza sobie nie żałuje.
– Mamy niespotykane partyjniactwo, jeśli chodzi o nominacje kadrowe. Ludzie to sobie opowiadają, to są drastyczne przykłady. O powiązaniach rodzinnych, obsadzie spółek skarbu państwa, o komendancie straży pożarnej, który w ciągu paru miesięcy doszedł od kapitana do generała. Poprzednikom PiS można wiele zarzucić, ale były tam bardzo poważne hamulce, strach przed opinią publiczną. PiS tego strachu nie czuje. A to, co najbardziej mnie irytuje – w kulturze anglosaskiej nie mówi się o pieniądzach budżetowych, tam mówi się o pieniądzach podatników…

Bo rząd swoich pieniędzy nie ma, dysponuje tylko pieniędzmi pochodzącymi z naszych podatków.
– …tymczasem tutaj nastąpiło jakieś oderwanie od rzeczywistości. Podatnicy mają płacić, bo jak nie będą płacić, weźmiemy ich za łeb. A te pieniądze w budżecie to już są nasze. Nasze w rozumieniu, że pisowskie.

Ale wyborcom PiS to nie przeszkadza.
– PiS jest partią zorganizowaną nie wokół wartości demokratycznych, nie wokół obrony konstytucji, tylko wokół wizji, którą prezentuje Kaczyński: Polska katolicko-narodowa, walka z komunizmem i postkomunizmem do ostatniej cegły itd. To jest silniejszym spoiwem dla tego środowiska niż cokolwiek innego. Dlatego te 30-35% twardego elektoratu jeszcze długo będą mieli. Jeżeli nawet PiS przegra, elektorat zostanie. Wytłumaczy się mu, że wybory zostały przegrane ze względu na Unię Europejską, działanie obcych służb, złośliwość mediów, zagranicę i ulicę. Oni będą znowu ofiarami, bo chcieli dobrze, żeby Polska wstała z kolan, i znów zadano im cios w plecy.

Nie rozpadną się?
– Jeśli będzie Jarosław Kaczyński – nie rozpadną się.

Idée fixe Kaczyńskiego było trzymać pod kontrolą wszystko, co na prawo od PiS. Czy ten etap się nie kończy? I czy powstanie coś na prawo od PiS?
– Spekulując… Osobą, która mogłaby stworzyć coś na prawo od PiS, jest w tej chwili Antoni Macierewicz, wspierany przez dyrektora Rydzyka. Teoretycznie jest taka możliwość. Pamiętajmy, że poparcie dla PiS dzisiaj to też mocno zinstytucjonalizowane poparcie ze strony Kościoła. Nasuwa się więc pytanie, na ile Kościół będzie chciał pozwolić na taki eksperyment. Także oddziałując na Rydzyka. Być może PiS i Kaczyńskiemu przyjdzie zapłacić za taką rolę Kościoła wysoką cenę, w postaci zaostrzenia prawa antyaborcyjnego.

80% Polaków będzie wtedy przeciwko PiS.
– Kaczyński zdaje sobie z tego sprawę. Manewruje, ucieka od tego tematu.

Opozycja – mija czas lizania ran

Jakkolwiek więc patrzeć, opozycja ma wiele okazji punktowania władzy. Ale jakoś słabo do tego się zabiera.
– Opozycja, jaka jest, widzimy. Po wyborach miała typowy dla przegranych okres lizania ran. W SLD to lizanie ran trwa za długo, ale zostało tam popełnionych wiele błędów, o których już kiedyś mówiliśmy. Natomiast w przypadku PO to było osiem lat rządzenia. Trzeba też powiedzieć, że kiedy Tusk kierował Platformą, zrobił bardzo dużo, by wypłukać tę partię z postaci wyrazistych, znaczących, wpływowych. A to, że partia nie mogła dalej się rozwijać pod kierunkiem Ewy Kopacz, było dla wszystkich dość oczywiste.

Czy rany zarosły bliznami, pokażą wybory.
– Moja prognoza jest taka: wybory samorządowe generalnie są trudne do zinterpretowania, bo zakończą się typowym dla nich remisem. Każdy będzie mógł znaleźć coś, co będzie świadczyło o wielkim sukcesie. Oczywiście kluczowy będzie wynik w Warszawie. Gdyby nawet PiS przegrało wszędzie indziej, a wygrałoby w Warszawie, byłaby to istotna zmiana sytuacji politycznej. Kto wygra we Wrocławiu po Dutkiewiczu, jest ważne, ale krajobrazu politycznego to nie zmieni. Pytanie, czy utrzymają swoje pozycje wieczni prezydenci. To jest otwarta kwestia, bo tam również w sposób nieuchronny przychodzi zjawisko zmęczenia, zarówno kandydatów, jak i opinii publicznej. Wiele zależy od tego, jak ułożą się partie opozycyjne w wyborach do sejmików. Tam ze względu na ordynację wyborczą jest premia za wszystkie próby zjednoczeniowe.

Jeżeli nikt nie poniesie klęski, rozliczeń w partiach nie będzie.
– Nie oczekuję żadnych wielkich zmian kadrowych w partiach opozycyjnych po wyborach samorządowych. Uważam, że w ogóle w tej chwili nie ma co prowadzić gorących dyskusji na temat liderów partii opozycyjnych – z prostego względu, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Trzeba zacisnąć zęby i uznać, że liderów mamy takich, a nie innych. I wymagać od nich bardzo wiele. Żeby byli na tyle otwarci, by na listach umieścić nie tylko aparat tej partii, ale także ludzi, którzy mają jakieś znaczenie środowiskowe, swój dorobek. Żeby stworzyli na tyle silne listy, by uzyskały one w wyborach co najmniej tyle co PiS albo więcej. Bo to da możliwość stworzenia realnej koalicji rządzącej po wyborach parlamentarnych. Czy taka koalicja, złożona np. z PO, Nowoczesnej, a także SLD i PSL, przetrwa cztery lata? Raczej wątpię. Ale nawet jeżeli przetrwa tylko połowę kadencji, ale doprowadzi do tego, że wrócimy na tory demokratyczne i proeuropejskie, to już będzie wielki sukces. Ten scenariusz wydaje się dużo bardziej realny, niż gdybyśmy go rozwijali rok temu. Rok temu byliśmy bliżsi przekonania o sukcesie PiS i o jego kolejnej kadencji. Dzisiaj nawet w samym PiS mają coraz więcej wątpliwości, czy to możliwe do powtórzenia.

Można też zauważyć, że wszyscy ważniejsi w obozie PiS zaczynają grać na siebie.
– To nieuchronne. Prezydent i tak późno zaczął grać na siebie. Tak jakby obejmując urząd, nie przeczytał konstytucji i nie rozumiał, jakimi prerogatywami dysponuje. Przypadek Morawieckiego także jest łatwy do zrozumienia – to człowiek o kolosalnych ambicjach. Myślę, że motorem działania Morawieckiego są przede wszystkim jego ogromne ambicje, które sięgają stanowiska nie tylko premiera, ale i lidera obozu prawicy. Tyle że on nie rozumie jednego – premierem można zostać z woli prezesa partii, ale żeby zostać naprawdę legitymizowanym prezesem, trzeba mieć poparcie dołów, gdzie Morawiecki jest traktowany jako ciało obce. Gdyby zrobić dzisiaj w PiS sondaż popularności, to przecież przegrywa z Beatą Szydło w sposób zdecydowany. Oczywiście są różne grupy interesów, które się ujawniają, które zaczynają się troszczyć o jakieś gwarancje, szczególnie w czasach niepewnych, przy chorobie prezesa. Brudziński, nie bacząc, że mówimy o kontuzji kolana, już ogłosił, żeby delfini trzymali się daleko od centrum, że muszą mieć dużo cierpliwości, bo zostaną przepędzeni. Jest dużo sygnałów, które świadczą, że PiS mimo scentralizowania jest partią tak samo ambitnych i lubiących siebie, egoistycznych ludzi jak wiele innych partii, które znamy z przeszłości.

Referendum to czysty PR

A co pan sądzi o tym, co się dzieje wokół zapowiadanego przez Andrzeja Dudę referendum konstytucyjnego?
– Uważam to za absolutny skandal i absurd. Przypominam, że my nad konstytucją, którą Polacy przyjęli w referendum w 1997 r., pracowaliśmy de facto sześć lat. Od czasów komisji konstytucyjnej Sejmu I kadencji, z lat 1991-1993. Prace zostały zakończone w roku 1997, toczyły się przy otwartych drzwiach, z udziałem ekspertów i osób zainteresowanych. Konstytucja jest dziełem, które dobrze służy ponad 20 lat, ale oczywiście dziełem do dyskusji. I gdyby prezydent Duda powiedział, że chce otworzyć dyskusję konstytucyjną, i zaproponował ją na początku kadencji, dzisiaj bylibyśmy po dwóch latach takiej debaty. A tu nie ma żadnej debaty! Jeżeli referendum ma się odbyć jesienią, a mamy czerwiec, to oznacza, że chcą nam zaproponować za trzy miesiące rozmowę o jakichś pytaniach, których wstępną wersję znamy od niedawna.

Wygląda ona humorystycznie, jakby pisana była przez licealistę.
– Nawet tego ocenić nie można. Na tym polega absurd. A na czym polega skandal? Cała koncepcja referendum konstytucyjnego to czysty PR. Prezydent ogłosił ją dwa lata temu, kiedy szło mu słabo i miał potrzebę zaistnienia. Po roku to powtórzył, ale w międzyczasie nic się nie stało. Musi więc coś z tym zrobić. I zapewne będziemy mieli referendum jesienią. Ponieważ to jest absurd, ponieważ to jest skandal, uważam, że opozycja powinna w tej kwestii się zjednoczyć, z jednym prostym hasłem: bronimy konstytucji, bronimy demokracji, nie zgadzamy się na takie traktowanie obywateli, którym niczego się nie tłumaczy, bojkotujemy udział w tym referendum. Bo jeżeli obywatele są zwodzeni, oszukiwani? Mało tego! Jedyne konkretne pytanie, które się pojawia, jest jeszcze bardziej absurdalne, bo ono brzmi tak: czy w Polsce ma być system prezydencki, czy kanclerski? W sytuacji, kiedy od dwóch lat jesteśmy rządzeni systemem Nowogrodzkiej! O czym my mówimy? Czy jeżeli dodamy więcej uprawnień prezydentowi, to będzie miał więcej władzy? A jeżeli dodamy premierowi, to też będzie miał jej więcej? I tak cała władza pozostaje w rękach prezesa. Są granice robienia z ludzi bałwanów! I w przypadku tego referendum ta granica została przekroczona.

Z tego zdają sobie sprawę wszyscy, z Kaczyńskim włącznie. Każdy wie, że takie referendum zaraz się przekształci w plebiscyt za czy przeciw władzy.
– Zawsze w coś takiego się przeradza.

Dlaczego więc prezydent Duda to robi?
– Z prostego krótkookresowego pomysłu. A dziś prezydent Duda, który nie doprowadzi do referendum, będzie przegranym politykiem.

A jeśli doprowadzi i będzie miał 10% frekwencji?
– To będzie jeszcze bardziej przegrany. I tego boi się PiS.

Lewica w obronie godności

Dlaczego lewica jest ciągle ogrywana przez Platformę, która wyrywa jej wyborców, a czasami i polityków?
– Lewica popełniła kilka istotnych błędów. Jacek Raciborski słusznie je w PRZEGLĄDZIE punktuje. Taką ostatnią próbą otwarcia się na nowych wyborców miał być ruch Lewica i Demokraci. I do dziś uważam, że jego likwidacja była ogromnym błędem. Stawiam nawet tezę, że gdyby przetrwał te trudne momenty, dzisiaj byłby ugrupowaniem na poziomie dwudziestu paru procent. Ewidentnie traktowanym jako alternatywa. Oczywiście trzeba było przetrwać, nie wolno było wtedy poddać się szantażowi Napieralskiego, który w duchu jednolitofrontowym walczył z Olejniczakiem. Stało się, jak się stało. Zgadzam się też z drugą tezą prof. Raciborskiego, że od tego czasu lewicy chodzi już nie o rządzenie czy współrządzenie, ale o przetrwanie. Dlatego skonsolidowanie tej partii, przywrócenie zaufania, pokazanie powagi – ma znaczenie. Poza tym w czasach, kiedy mamy dyktaturę sondaży, najgorszy stan to huśtawka bycia raz pod progiem, raz nad progiem. Taka sytuacja jest zabójcza dla partii, ale i dla elektoratu. Dlatego że znacząca część wyborców zaczyna mieć silne podejrzenie, że ich głos może zostać zmarnowany. Szuka więc czegoś podobnego. Na szczęście SLD w sposób chyba trwały jest ponad tym pięcioprocentowym progiem. W sposób naturalny będzie więc skupiać tych, którzy kiedyś odeszli, którzy są bardzo przeciwni polityce historycznej PiS.

Polityka historyczna PiS ogromnie SLD pomogła.
– Takim momentem, kiedy drgnęło poparcie dla SLD, była ustawa degradacyjna. Nawet wyborcy niezwiązani z SLD uznali wtedy, że jeżeli ustawa ma dotyczyć grzebania w grobach ich dziadków, ich rodziców, wujków, to jest o wiele za dużo. A najbardziej wyrazistym obrońcą godności tych ludzi jest SLD. Jest to więc słuszny kierunek. Problemem, który SLD ma od rozwiązania LiD, jest młody wyborca, a w zasadzie jego brak. Tylko tu pojawia się pytanie, na ile tego młodego wyborcę, zorientowanego lewicowo, jest w stanie zagospodarować Razem? Gdyby ta partia potrafiła zbudować kontakt ze środowiskami młodych ludzi, dla których SLD jest zbyt obciążony historią, i przeszła próg wyborczy, traktowałbym to jako duży sukces.

Platforma ma swoje kłopoty

Czyli jest to wygodna sytuacja dla Platformy: mały SLD, Razem pod progiem…
– I tak, i nie. PO ma inne kłopoty, już zostawiając na boku liderów. Została skonstruowana niezwykle eklektycznie. Trochę konserwatywnie, trochę liberalnie, trochę lewicowo… Później polityka transferów spowodowała, że stała się eklektyczna również personalnie. Jak się słucha Arłukowicza, to jest inna Platforma niż Platforma Schetyny czy Ujazdowskiego. To jest pierwszy kłopot – będąc partią eklektyczną, napotyka się ciągle przeszkody wyrazistości. Na przykład wobec polityki historycznej. Bo przecież część antykomunistycznych szaleństw PiS Platformie bardzo odpowiada. Oni tu niewiele się różnią. Podobnie sprawy aborcyjne, stosunku do Kościoła itd. A drugi kłopot, który mają – to osiem lat rządzenia.

Kiedy straszyli Prawem i Sprawiedliwością.
– PO była mistrzem w usprawiedliwianiu różnych działań w odniesieniu do dwóch lat PiS. Cokolwiek by mówić, dwa lata PiS w odniesieniu do ośmiu lat PO to jednak inny spis zasług i przegięć. Czyli łatwo atakować Platformę w kategoriach: mogliście, ale nie zrobiliście. I to ciągle się odzywa. To zresztą jest największym ograniczeniem kandydowania Tuska w wyborach. Uważam, że są rzeczy, które dziś różnią pozytywnie dynamikę SLD od PO, np. kwestia 500+. To, co Czarzasty powiedział: „Wszystko, co wam dało PiS, zachowamy, wszystko, co wam zabrało – oddamy”. Bardzo dobry koncept. W przypadku PO jest 500+, ale zaraz z wahaniem, że może bogatym zabierzemy… I to już wzbudza wątpliwości. Dzisiaj najlepszą odpowiedzią opozycji na pytanie o 500+ jest: niczego nie ruszamy. Bo inna odpowiedź nie tylko konsoliduje elektorat PiS, ale jeszcze mobilizuje tych, którzy na głosowania nie chodzą.

Różne koalicje można sobie wyobrazić

Schetynowcy cały czas wołają, że tylko jedność opozycji jest w stanie zapewnić zwycięstwo nad PiS. A w realu oznacza to, że Schetyna jest liderem opozycji, a inni, jak pani Lubnauer…
– On jest politycznym zabijaką.

Więc jak sobie z nim poradzić?
– Trzeba zachować się inteligentnie. Nie ma materii, nie ma spoiwa do budowania jednej koalicji, bo spoiwo „my przeciwko PiS” jest niewystarczające. Ludzie tego nie kupią, przecież wiedzą, że różnice między partiami opozycji są bardzo duże. Ale w przypadku wyborów samorządowych jest możliwość budowania koalicji w stosunku do kandydatów w niektórych miastach, szczególnie w drugich turach. Jest możliwość budowania koalicji do sejmików, przy założeniu, że w sejmikach te partie się rozdzielają i są osobno. Podobnie w wyborach europejskich. Najtrudniej będzie w wyborach parlamentarnych. Połączenie PO i Nowoczesnej wydaje się oczywiste. A dalej?

Porozumienie SLD i PSL?
– Między tymi środowiskami jest dużo istotnych przeszkód. Choćby kwestie światopoglądowe. Ale można sobie wyobrazić różne koalicje. Jeżeli PO będzie w sondażach utrzymywała stale powyżej 20%, to będzie dość oczywiste, że ona stanie się ośrodkiem organizacji. A Schetyna musi być na tyle rozsądny, żeby skonstruować takie listy, które będą do zaakceptowania dla wszystkich partnerów. Oczywiście jego aparat będzie naciskał, że oni powinni mieć najlepsze miejsca, ale myślę, że będzie miał wystarczająco dużo mądrości, a jednocześnie siły, żeby się przed tym obronić. Bo będzie ryzyko braku porozumienia, a to może oznaczać, że część głosów zostanie stracona. Że powtórzy się historia roku 2015, gdy w istocie z powodu nieumiejętności Millera i Palikota i eksperymentu partii Razem zostało straconych w granicach 12% głosów. Wzmocniły one Kaczyńskiego. A 12% głosów to jest pozycja niezwykle silnej partii w parlamencie. Od tego poziomu zaczynał kiedyś SLD, ale także PO i PiS. Jest o co grać.

Wydanie: 2018, 25/2018

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Józef Brzozowski
    Józef Brzozowski 18 czerwca, 2018, 17:37

    Z całym szacunkiem dla prezydenta Kwaśniewskiego, ale nawoływanie do bojkotu referendum jest działaniem antydemokratycznym. Uważam że ten zestaw 15 pytań bardzo źle świadczy o obecnym prezydencie RP i jego doradcach, ale bojkot i maczuga to narzędzia dzierżymordy, nie demokraty. Na Fb bardzo mi się podobał komentarz do wszystkich pytań w wydaniu Pana Piotra Hajdy. Nie z wszystkimi w równym stopniu się zgadzałem, co do niektórych miałem odrębne zdanie, ale nikt nikomu nie narzucał swych poglądów ex cathedra.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Dubicki
    Dubicki 18 czerwca, 2018, 23:50

    Dowiedziałem się ,że Pan przepraszał żydów za Jedwabne – czy Pan tam był w tym okresie i pewny Pan jest ,że to Polacy mordowali skoro Policja była Niemiecka wraz z wojskiem. Daj Pan sobie spokój z polityką dużo ludzi Pan oszukał swoją postawą . Nie miał Pan prawa się wypowiadać w tej kwestii ,że to Polacy dopuścili się tego czynu , nie ma pojęcia odpowiedzialność zbiorowa Polaków .
    To co Pan zrobił jest haniebne.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Anonim
    Anonim 26 czerwca, 2018, 12:17

    tak pozdrowienia ze Szwajcarii dla wykołowanych

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy