Sąd nad demonami wojny

Sąd nad demonami wojny

Wyrok Sądu Najwyższego z prawnego punktu widzenia jest przełomowy, ponieważ oznacza natychmiastowe wznowienie przynajmniej 32 procesów zawieszonych po negocjacjach pokojowych. Większość z nich dotyczyła tworzenia państwowego systemu tortur i prześladowań, za co odpowiedzialni byli najwyżsi rangą oficerowie wojska i służb oraz liderzy polityczni dyktatury. Podstawą do wniosków stron oskarżających był raport Salwadorskiej Komisji Prawdy, opublikowany na początku 1993 r. pod wiele mówiącym tytułem „Od szaleństwa do nadziei. Dwanaście lat wojny domowej w Salwadorze”. Według danych zgromadzonych przez śledczych pracujących dla komisji, spośród prawie 100 tys. zamordowanych, prześladowanych i zaginionych w latach konfliktu przeszło 90% było ofiarami działań dyktatury i wojska, podczas gdy jedynie 3% zbrodni przypisano lewicowym bojówkom. Po decyzji Sądu Najwyższego stało się jasne, że dla wielu sędziwych generałów i funkcjonariuszy służb nietykalność, wysoka pozycja społeczna i towarzyszący jej często komfort finansowy mogą stać się przeszłością.!

Teoria i praktyka

Na razie jednak nic nie wskazuje na szybkie przeprowadzenie procesów i skuteczne osądzenie winnych. Zresztą nawet jeśli to się stanie, duża ich część spędzi w więzieniu zaledwie kilka lat lub w ogóle tam nie trafi. Ze względu na (w większości) podeszły wiek dawni funkcjonariusze dyktatury w przypadku skazania trafią zapewne do aresztu domowego. Znacznie ważniejszy jest jednak symboliczny aspekt rozpoczęcia salwadorskiego procesu rozliczania się z przeszłością. Pokazuje on dobitnie, że nawet dekady po zakończeniu walk działacze praw człowieka i adwokaci są w stanie zmusić wymiar sprawiedliwości do rozpoczęcia ścigania dawnych zbrodni.

Niestety, salwadorska zmiana na lepsze nie jest powszechnie obowiązującym podejściem w regionie, który pod koniec zimnej wojny był areną bodaj najkrwawszych wojen satelickich między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Mimo generalnego przekonania o konieczności konfrontacji z przeszłością i rozliczenia zbrodni niedemokratycznych reżimów każdy kraj Ameryki Południowej i Środkowej zdawał się szukać własnej strategii w tym zakresie. W niektórych – jak Chile czy Argentyna – zaraz po transformacji rozpoczęły działania krajowe komisje prawdy, często przy wsparciu międzynarodowych ruchów, takich jak Amnesty International i Czerwony Krzyż. W wielu jednak, np. w Argentynie, zastosowano model salwadorski. Gdy do władzy doszli konserwatyści, często ogłaszali amnestie, jeśli nie dla wszystkich, to przynajmniej dla czołowych funkcjonariuszy i oficerów. Argumentowano to, jak w Peru i Brazylii, niedoborami kadrowymi w wojsku i zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju w przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego. Inni odwlekali reformy instytucjonalne.

Weźmy Chile, wskazywane jako przykład najskuteczniejszej i stabilnej transformacji ustrojowej w Ameryce Południowej. Mimo bardzo szybkiego powołania tzw. komisji Rettiga do wyjaśnienia zbrodni dyktatury Pinocheta, aż do 2001 r. (czyli 12 lat od transformacji) kraj nie doczekał się reformy konstytucyjnej. Co za tym idzie, przez ponad dekadę były dyktator i część niedemokratycznego reżimu zachowywali przywileje wynikające z ich dawnego statusu, w tym dożywotnie miejsce w Senacie.

Niebieskie Buenos

Nie uchroniło to jednak wielu krajów przed tzw. dziką lustracją. Kilkanaście lat temu postkolonialne dzielnice Buenos Aires zalała fala anonimowych graffiti – na podstawie informacji wyniesionych z archiwów czy wieloletnich obserwacji rodzin ofiar, pragnących zemsty za śmierć bliskich, nieznani sprawcy identyfikowali (nierzadko zmienione) dane osobowe i adresy byłych wojskowych. Następnie błękitnym sprejem (kolor często utożsamiany z opozycją z czasów dyktatury) wypisywali na drzwiach domów lub na blokach nazwiska funkcjonariuszy i ich przewinienia z czasów dyktatury. Rząd ówczesnego prezydenta Nestora Kirchnera, którego politykę wiernie kontynuowała później żona Cristina, nie pozostawał głuchy na społeczne żądania sprawiedliwości. W 2005 r. wycofał amnestię dla najważniejszych funkcjonariuszy junty, skazując dziewięciu z nich za państwowy terroryzm. W kolejnych latach ponad 700 osób związanych z dyktaturą zostało skazanych, a kancelaria prezydenta doprowadziła do powstania muzeum ofiar junty w dawnej szkole marynarki wojennej, która była głównym miejscem tortur i przetrzymywania opozycjonistów.
Rozliczanie się z niedemokratyczną przeszłością nie należy do procesów łatwych. Co więcej, często, gdy zajdzie za daleko, prowadzi do historycznego rewizjonizmu, próby przepisania historii na nowo, do zanegowania faktów i sukcesów na tym polu. W Ameryce Południowej na razie udało się tego uniknąć, choć w wielu krajach, tak jak w Salwadorze, wywlekanie na światło dzienne starych spraw dopiero się zaczyna. Najważniejsze jednak, że znaleźli się chętni, by wreszcie odpowiedzialnym za zbrodnie zafundować rzetelny proces.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 35/2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy