Samobójca Juliusz Cezar?

Samobójca Juliusz Cezar?

Wspaniałe popiersie wydobyte z dna Rodanu pokazuje zmęczonego, łysiejącego dyktatora

Francuscy archeolodzy penetrujący dno Rodanu dokonali pod Arles fascynującego odkrycia. Odnaleźli znakomicie zachowane popiersie Juliusza Cezara. Minister kultury Christine Albanel oznajmiła triumfalnie: „To najstarszy znany obecnie wizerunek Cezara”.
Prawdopodobnie starszy nawet od sławnej głowy Cezara z Tusculum, wyrzeźbionej prawdopodobnie w 44 r. p.n.e., w roku śmierci zdobywcy Galii. Niemieccy archeolodzy są bardziej sceptyczni co do datacji, zgadzają się jednak, że odkrycie zasługuje na europejską dyskusję.
Stojący na czele zespołu archeologów Michel L’Hour podkreślił, że artysta prawdopodobnie widział żywego Cezara. Popiersie zostało sporządzone w realistycznym stylu Republiki Rzymskiej. Rzeźby greckie zazwyczaj przedstawiały boskich młodych bohaterów. Także artyści cesarstwa rzymskiego idealizowali rysy portretowanych postaci. Dlatego wizerunki Cezara z czasów cesarstwa ukazują wodza i dyktatora w pełni sił, z bujnymi włosami. Ale portrety republikańskie przedstawiają bardzo realistycznie oblicza senatorów i konsulów. „Cezar z Rodanu” jest starzejącym się, zmęczonym mężczyzną.

Sieć głębokich zmarszczek

pokrywa twarz zwycięzcy w niezliczonych bitwach. Trudy wieloletnich wojen, długich marszów, nieustannego napięcia pozostawiły na obliczu „boskiego Juliusza” wyraźne ślady.
Kochanek królowej Kleopatry łysieje. Wizerunek zgodny jest więc z relacją biografa cesarzy rzymskich Swetoniusza, który tak napisał o Cezarze: „Bolał ogromnie nad szpetotą swojej łysiny, doświadczywszy nieraz, że go naraża na żarty zazdrośników. Dlatego zwykle zaczesywał rzadkie włosy od tyłu głowy ku przodowi. Ze wszystkich zaszczytów, jakie przyznał mu senat i lud, żadnego nie przyjął ani nie wykorzystał chętniej, jak prawa do stałego wieńczenia głowy wawrzynem”.
Wydaje się, że popiersie powstało w 46 r. p.n.e. Gwiazda Juliusza Cezara świeciła wtedy pełnym blaskiem. Dwa lata wcześniej zdobywca Galii pokonał pod Farsalos armię swego najgroźniejszego rywala, Pompejusza Wielkiego. Cezar zatriumfował w wojnie aleksandryjskiej i wziął do łoża Kleopatrę, sławną królową Egiptu. W błyskawicznej kampanii rozgromił wojska króla Pontu Farnakesa i dumnie oznajmił senatowi: „Przyszedłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”. Wreszcie w kwietniu 46 r. p.n.e. pod Thapus w Afryce zniszczył ostatnią armię walczącą za sprawę senatu. Po tej wiktorii Cezar stał się prawdziwym władcą Republiki Rzymskiej, którą pogardzał. Juliusz z rozmachem i ze zdumiewającą energią przystąpił do reformowania państwa. Zakładał miasta dla obywateli rzymskich, wielu weteranów ze swej armii osadził w nowo założonej kolonii Arelate (obecnie Arles) nad Rodanem, przyznał im hojne nadziały ziemi. Wdzięczni żołnierze uczcili swego wodza wspaniałym popiersiem. Możliwe także, że wizerunek powstał w 45 r. p.n.e., po bitwie pod Mundą w Hiszpanii, w której Cezar zadał druzgoczącą klęskę armii synów Pompejusza. Senat obsypał wtedy zwycięzcę niezliczonymi zaszczytami. Postanowiono m.in., że w każdym mieście powinien stanąć posąg Juliusza Cezara. Rzeźbiarze przystąpili wtedy dosłownie do masowej produkcji wizerunków.
Archeolog L’Hour przypuszcza, że popiersie wrzucono do Rodanu po zasztyletowaniu Cezara w senacie – wtedy dla jego zwolenników nastały niebezpieczne czasy. Sprzeciwia się temu niemiecki historyk i autor biografii Cezara, Martin Jehne. Przypomina on, że wkrótce po śmierci dyktatora doszło do ugody między spiskowcami a cezarianami. Ci pierwsi zyskali amnestię, ale postanowiono też, że wszystkie decyzje, a nawet plany dyktatora pozostają w mocy. Nie było więc wiele czasu na niszczenie posągów. Weterani w Arelate, oburzeni śmiercią swego wodza i dobroczyńcy, z pewnością nie pozwoliliby na to.
Nie wiadomo, dlaczego popiersie zwycięzcy spod Farsalos znalazło się w Rodanie. Nie można wykluczyć, że zdobiło ono prywatną posiadłość, a właściciel rzeźby, przerażony wieścią o tragicznym losie dyktatora, postanowił pozbyć się jej po kryjomu.
W każdym razie odkrycie potwierdza fakt, na który zwróciło uwagę wielu historyków – u schyłku życia Cezar (który zginął w wieku 56 lat) był już starym i znużonym człowiekiem. Być może popiersie z Rodanu stanie się argumentem dla tych, którzy twierdzą, że Juliusz, dręczony bólami głowy i atakami epilepsji, pragnął śmierci. Swetoniusz relacjonuje: „Niektórzy z przyjaciół Cezara odnieśli wrażenie, że nie chciał on już dłużej żyć… dlatego miał nie zważać na wymowę złych wróżb ani na ostrzeżenia przyjaciół”. Dlatego poszedł na posiedzenie senatu w idy marcowe (15 marca) 44 r. p.n.e., aczkolwiek wiedział, że tam już czekają spiskowcy

z ukrytymi sztyletami.

Nieudolni nobilowie nie potrafili rządzić rozległym państwem, ale nie pogodzili się z ogromną władzą Cezara. Wybitny prawnik Sulpicjusz Rufus tak pisał do słynnego mówcy Cycerona: „Pomyśl, jak fortuna obeszła się z nami, że nam wydarto, co ludziom nie mniej jak dzieci drogim być powinno, ojczyznę, uczciwość, godność, dostojeństwo”. Cyceron oskarżał Cezara: „Ten człowiek już nie broni się przed nazwą tyrana, więcej, właściwie tego żąda – i tym właśnie jest”.
Dumnych arystokratów najbardziej bolał fakt, że zwycięzca nawet nie zachowywał pozorów szacunku wobec republikańskiego ustroju. Senat obsypał Juliusza, chlubiącego się pochodzeniem od bogini Wenus, nadludzkimi niemal zaszczytami. Wyróżnienia te, jak stwierdził obrazowo dziejopis Florus, „przybrały Cezara w girlandy ofiarne”. Zapewne niektórzy senatorowie złośliwie głosowali za przyznaniem zwycięzcy Pompejusza niezliczonych honorów, w nadziei, że zbyt wielka władza ściągnie na niego zgubę. Cezar był panem Rzymu dzięki oddanej i potężnej armii, a jednak rozkazał wybierać się na kolejne lata na konsula. Został „prefektem obyczajów” z władzą cenzorską, nosił purpurową togę triumfatora, zasiadał na złoconym krześle, poprzedzali go liktorowie noszący złocone rózgi. Juliusz otrzymał nawet prawo wielożeństwa, aby zapewnić narodziny spadkobiercy. 14 lutego 44 r. p.n.e. senat wydał dekret, nadający Cezarowi tytuł dictator perpetuo, czyli dyktatora wieczystego.
Dyktator miał w republikańskim Rzymie najwyższą, niemal nieograniczoną władzę, lecz powoływano go tylko na krótki czas, zazwyczaj na sześć miesięcy, przeważnie w czasach największych zagrożeń. Dożywotnia dyktatura Cezara uświadomiła rzymskim nobilom, że nie odzyskają wpływów w państwie w dającej się przewidzieć przyszłości.

Gniew arystokratów

powodowały też pogłoski, że Juliusz zamierza ogłosić się królem. Tytuł królewski był od stuleci znienawidzony nad Tybrem. Cezar przygotowywał się do wielkiej wyprawy przeciwko Partom, już zgromadził liczną armię w Apolonii. 18 marca 44 r. p.n.e. zamierzał wyruszyć na wojnę. Zwolennicy Cezara rozpowszechniali przepowiednię sybillińską, zgodnie z którą Partów może pokonać tylko król. Arystokraci obawiali się, że zostanie ona wykorzystana, aby przyznać Juliuszowi władzę królewską, przynajmniej poza Italią. Uknuli więc spisek, skupiający, jak określił to francuski historyk R. étienne, „zbieraninę leciwych generałów i młodych wilków”, dawnych zwolenników Pompejusza oraz rozczarowanych stronników i dowódców Cezara. Na czele sprzysiężenia stanęli surowy arystokrata Kasjusz Longinus, jego szwagier Marek Brutus, potomek legendarnego Brutusa, który jakoby 500 lat wcześniej wygnał z Rzymu królów etruskich, oraz Decymus Brutus Albinus, do tej pory wypróbowany współpracownik Cezara. W spisku tych, jak się nazwali, wyzwolicieli wzięło udział około 60, może nawet
80 senatorów. Oczywiście przy takiej liczbie uczestników natychmiast rozeszły się wieści o sprzysiężeniu. W Rzymie zaczęły się mnożyć

złowróżbne znaki.

Trudno uwierzyć, aby Cezar o tym nie nie wiedział. A jednak zrezygnował ze straży przybocznej, złożonej z wojowników hiszpańskich. Senatorowie złożyli wprawdzie przysięgę, że będą bronić życia Cezara, ale ten cynik biegły w arkanach władzy z pewnością nie uwierzył. Wieczysty dyktator roztropnie i proroczo mawiał, że jeśli zostanie zabity, nie przyniesie to nikomu pożytku, bo wtedy w państwie nastanie chaos. Może Cezar chciał wypróbować rozsądek polityczny senatorów, którymi pogardzał. W każdym razie zdobywca Galii był zmęczony. Dwa lata przed śmiercią powiedział: „Moje życie było już dość długie – czy to względem lat, czy sławy”.
Włoski kryminolog, płk Luciano Garafano, który przebadał dokładnie wszystkie okoliczności zabójstwa Cezara, doszedł do wniosku, że dyktator wiedział o spisku, lecz poszedł na posiedzenie senatu. Epilepsja doprowadziła do zaburzeń psychiki znużonego wodza, który nie był do końca gotów na śmierć, lecz postanowił przyjąć każdy wyrok losu. Być może rodzajem samobójstwa miała być dla Juliusza również wyprawa partyjska, zaplanowana w sposób absolutnie niemożliwy do przeprowadzenia (Cezar zamierzał podbić Partię, przejść wzdłuż Morza Kaspijskiego i Kaukazu, obejść Morze Czarne, przemaszerować przez całą Germanię i przez Galię dotrzeć do Italii). Cyceron był pewien, że z tego pochodu wieczysty dyktator już nie powróci.
Żonę Cezara, Kalpurnię, dręczyły 15 marca nocne koszmary – we śnie trzymała zwłoki zabitego męża. Feralnego dnia na polecenie Cezara wieszczkowie

zabili liczne zwierzęta

ofiarne, lecz wszystkie znaki były niepomyślne. Wróżbici dobrze wiedzieli, co się święci w Rzymie. Cezar wtedy zawahał się, czy podążyć do senatu, lecz przekonał go Decymus Brutus.
Dyktator oskarżył o oszustwo etruskiego wieszczka Spurynnę, który przepowiedział mu nieszczęście w idy marcowe. Wróżbita odparł: „Idy marcowe jeszcze nie minęły”. Było to wyraźne ostrzeżenie.
Grecki retor Artemidoros z Knidos przecisnął się przez tłum i wręczył Cezarowi zwój, w którym opisał plany spiskowców. Zaklinał też dyktatora, aby pismo przeczytał osobiście i natychmiast. Grecki biograf sławnych mężów, Plutarch z Cheronei, pisze: „Cezar wziął więc ten zwój i chciał go przeczytać, ale mu ciągle ktoś z tłumu przeszkadzał, tak że ostatecznie, choć kilkakrotnie zabierał się do czytania, z tym jednym zwojem przyszedł aż do senatu”. Płk Garafano przypuszcza jednak, że Cezar zdążył przeczytać, ale nie zawrócił z drogi. Wkrótce potem leżał martwy u stóp posągu swego wroga – Pompejusza. Zginął śmiercią, jakiej zawsze pragnął – nagłą i niespodziewaną. Krew dyktatora płynęła obficie z 23 ran.

 

Wydanie: 2008, 22/2008

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy