Kiedy Samoobrona miała po kilka procent poparcia, w warszawskim biurze partii wrzało jak w ulu. Tak jest i teraz, tyle że kiedyś na korytarzach wiodących do gabinetu Leppera stali ludzie spracowani, zmęczeni i biedni rozmawiający o blokadach. Dziś ich miejsce zajęli panowie w eleganckich garniturach i białych koszulach, kłaniający się sobie: witam pana prezesa, witam pana wiceministra. Dostępu do biura bronią zaś rosły ochroniarz i bramka wykrywająca metal.
Najwyraźniej Samoobrona przechodzi na drugą stronę blokady.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy