Scenarzystę trzeba dopieszczać

Scenarzystę trzeba dopieszczać

Na co skarżą się sami scenarzyści?

– Na wiele kwestii, np. producent prosi autora, by mu coś napisał za darmo, nie chce przedstawić umowy, czyli scenarzyści muszą pisać za darmo, a projekt jest kupowany albo nie. Boją się negocjować. To czas i praca, które człowiek zainwestował, ale nie ma za nie pieniędzy. A scenarzyści, którzy nie piszą dla telewizji, raczej nie mają pieniędzy. Albo niekończące się poprawki, których liczba też nie jest określona w umowie. Inna kwestia: umowa tak niekorzystnie sformułowana, że scenarzysta oddaje wszelkie prawa do pomysłu i potem nawet gdy ktoś inny pisze, on nie ma z tego żadnych korzyści, tantiem. Zgłaszają się również do mnie scenarzyści bardzo źle traktowani – producenci zwracają się do nich niekulturalnie, wyzywają ich, poniżają, nie szanują ich czasu pracy. Brakuje partnerskiego podejścia i niewielu producentów szanuje scenarzystę.

Ale sama pani mówiła, że coś się zmienia.

– Miałam szczęście pracować z kilkoma producentami, którzy scenarzystę szanują, rozumieją, że pracownik kreatywny musi mieć spory komfort pracy i czas, że ma być dopieszczony. Teraz coś się zmienia, wielu młodych producentów, którzy ruszają lub parę lat temu ruszyli z firmami, pojeździło po warsztatach na świecie i zaczyna funkcjonować według zachodnich reguł, na zasadzie partnerstwa, wzajemnego szacunku. Jeśli scenarzysta zapyta: „A gdzie umowa?”, a producent odpowie: „Nie żartuj, jaka umowa, nie mam kasy”, trzeba sobie samemu odpowiedzieć, czy warto zdecydować się na pracę z kimś takim.

Można żyć z pisania scenariuszy?

– Poza stosunkowo nieliczną grupą piszących seriale są tacy, którzy biedują, choć piszą świetne rzeczy, bo nie mają siły przebicia, szczęścia. Scenarzyści telewizyjni spokojnie mogą „z tego żyć”. Najpierw dostaje się wynagrodzenie za każdy napisany odcinek, do tego są później przychody z tantiem – czyli dodatkowe pieniądze, które wysyłają ZAiKS lub ZAPA (Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych – przyp. red.). Scenarzyści telewizyjni nie narzekają. Ale niewiele jest osób, które naprawdę mogą powiedzieć, że godnie żyją z pisania scenariuszy fabularnych. Autorzy scenariuszy do filmów artystycznych raczej potrzebują innego źródła dochodu.

W tej sytuacji nie dziwi, że ktoś się boi negocjować umowę i jest gotów przyjąć niższą stawkę.

– Oczywiście zdarzają się sytuacje, że autor poprosił o umowę, a producent powiedział: „Tu jest kolejka do pisania”. Jeśli jednak producent chce pracować z konkretnym autorem, to dlatego, że wie, jak on pisze. W serialach nie ma takich problemów, bo są ustalone stawki za odcinek i odpada trudny etap negocjacji. Są standardowe umowy, jednakowe stawki, zwłaszcza w serialach codziennych. W tych emitowanych raz w tygodniu dochodzi do negocjacji, jedni dostają więcej, drudzy mniej, ale nie bywa tak, że przy tym samym projekcie ktoś otrzymuje pięć razy mniej od kolegi za tę samą robotę. Generalnie widełki są spore – od stawek za pisanie scripted-docu (to serial paradokumentalny, inaczej docu-soap – przyp. red.), które można porównać do przeciętnej pensji nauczyciela, do stawki za scenariusz filmu pełnometrażowego, która pozwala na zakup nowego samochodu średniej klasy.

Brakuje wam silnej reprezentacji środowiska.

– Nie ma u nas gildii scenarzystów. Działa tylko koło scenarzystów przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, ale nie mamy niezależnej instytucji, która byłaby związkiem zawodowym. Potrzebne jest to do podniesienia jakości scenariopisarstwa, ale też do poprawienia scenarzystom samopoczucia, podbudowania ich wiary w siebie i naprawienia relacji między scenarzystami a producentami.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2014, 49/2014

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy