Seks i Ojczyzna

Seks i Ojczyzna

Człowiek emocjonalnie zimny nie będzie dobrym kochankiem i patriotą

Należę do pokolenia, które – jak się powszechnie sądzi – miało okazję do sprawdzenia swego patriotyzmu i próbę tę zdało. Pewnie też to różnie bywało, ale przecież pamiętam, że jako młody chłopiec bez wiedzy rodziców odniosłem na zbiórkę FON Funduszu Obrony Narodowej) swój złoty medalik i łańcuszek. Pamiętam jak mimo absurdalności sytuacji zbieraliśmy pieniądze na kupno karabinu maszynowego (!) dla armii, a potem uroczyście go przekazywaliśmy.
To mogłyby być przykłady bezkrytycznego „patriotyzmu”, może i nie bardzo sensownego – bo pewnie nieskutecznego. Ale patriotyzm ma to do siebie, że często bywa irracjonalny.
Pamiętam wybuch wojny – szok klęski – pamiętam ruch oporu, i ten zbrojny (bez większego sensu chyba?), i ten cywilny, który uchronił nas od czarnej dziury cywilizacyjnej jako efektu sześciu lat okupacji. Pamiętam powstanie warszawskie (pamiętam aż za dobrze!) z jego „a na tygrysy mamy visy”. Pamiętam i entuzjazm odbudowy o głodzie i chłodzie – odbudowy, której nie dokonałaby III Rzeczpospolita.
Miałem okazję pozostać na Zachodzie i pracować na Uniwersytecie w Kolonii, zarabiając wielokrotność tego co w Polsce. Nawet w dniach grozy przed i po wprowadzeniu stanu wojennego nie zawahałem się nigdy – bo TU JEST MÓJ KRAJ. (…)
Słyszy się o zaniku patriotyzmu. Może i jest zasadna taka wątpliwość. Ale najpierw: co to jest ten patriotyzm.
Patriotyzm to poczucie więzi ze swoim krajem, swoimi współplemieńcami. To poczucie dumy ze swej narodowości. To poczucie dumy z teraźniejszości – ale i przeszłości. Patriotyzm to wreszcie gotowość do ponoszenia ciężarów, trudów i ofiar na rzecz swego kraju.
Skąd się bierze patriotyzm?
W moim przekonaniu, bierze się przede wszystkim z potrzeby więzi, potrzeby emocjonalnego związku – potrzeby kochania. I tu widzę analogie do rozwoju erotycznego, który jest przedmiotem moich zawodowych i naukowych działań) – ponieważ człowiek, który jest emocjonalnie zimny, który nie umie kochać i jest mu to niepotrzebne, nie tylko nie będzie dobrym kochankiem ani członkiem rodziny, ale także nie będzie patriotą.
Potrzeba więzi nie jest czymś danym – jest to cecha rozwoju emocjonalnego, umiejętność, którą nabywa się we wczesnym okresie rozwoju – w niemowlęctwie.
Polega to na tym, że dziecko kochane i pieszczone (dużą rolę odgrywa tu dotyk) nabywa potrzebę, by być kochanym – i uczy się kochania. Najpierw będzie to matka, potem rówieśnicy, a potem partnerzy seksualni. Potem własna rodzina i własne dzieci.
Ale rozwój emocjonalny to także wrażliwość na ludzkie losy – umiejętność współczucia, solidarności, lojalności. To także wrażliwość na sprawy grupy, w której się tkwi – w tym poczucie więzi z krajem i współplemieńcami. Tu łączy się jakby rozwój erotyczny i patriotyczny. Wiem, że to brzmi może nieco dziwnie, może zaskakująco, ale jestem głęboko przekonany, że tak właśnie jest.
Człowiek zimny uczuciowo, człowiek emocjonalnie niedorozwinięty nie może być ani dobrym towarzyszem w pracy, ani patriotą. Tak jak niewidomy nie może rozróżniać kolorów. Pierwszym więc warunkiem wychowania patrioty jest wychowanie człowieka emocjonalnie rozwiniętego, takiego, który chce być kochanym – ale i kochać umie. To może być osiągnięte tylko w dobrej rodzinie, w stałym i trwałym kontakcie z matką (niekoniecznie biologiczną). Bez tego nie wychowamy patrioty.
Ogromną rolę odgrywać będzie tu przykład – najpierw matki jako tej najbliższej i pierwszej „partnerki emocjonalnej”. Jeżeli ona będzie patriotką (cokolwiek bym pod tym pojęciem rozumiał), to dziecko będzie nasiąkać miłością do swego kraju. Z upływem lat, ze wzrastaniem – coraz większą rolę będą odgrywać i inni – przykład ojca, nauczycieli, a nawet wpływ mass mediów.
Drugim – już bardziej specyficznym elementem kształtującym patriotyzm jest duma ze swego kraju. Umiłowanie jego krajobrazu, zabytków, dziejów. To oczywiście przychodzi później, ale początek bierze się już w wieku przedszkolnym. Pewnie ważne jest, by ktoś tę dumę budził, uzasadniał, pielęgnował, rozwijał. Tu wielkie pole do działania ma także szkoła, literatura, sztuka. Ale jest jeden warunek – wpływ szkoły zależeć będzie od osobowości nauczyciela, od jego postawy osobistej (nie tego, co mówi, a może nie przede wszystkim od tego, co mówi), od pozycji, jaką zajmuje w emocjach wychowanka. Bo jeżeli nauczycielka jest głupia – i za taką przez uczniów uważana – jeżeli jest nielubiana, nie cieszy się szacunkiem a bywa, że jest wprost znienawidzona, to jej wpływ jest żaden.
Być może obecnie dużą rolę odgrywają mass media. Przede wszystkim telewizja. Bo dzieci, a potem młodzież podlegają intensywnej indoktrynacji. Ubolewa się, że mało czytają, ale godzinami oglądają programy. Czy zawsze budzące szacunek i podziw dla swego kraju? Czy uczy się dumy z faktu, że jest się Polakiem? Do tego zagadnienia powrócę za chwilę.
Czy jest kryzys patriotyzmu? Tak ogłosiła miłościwie nam panująca Władza. Działania braci Kaczyńskich są tu konsekwentne. Nie drogi i mosty, ale Muzeum Powstania. Ubolewania nad zanikiem patriotyzmu i nad kryzysem wychowania. I remedium – Instytut Wychowania. Być może podręczniki szkolne, być może lekcje z nowego przedmiotu, szkolenie nauczycieli. I może cenzurki z patriotyzmu, certyfikaty dla nauczycieli.
Mnie także niepokoi problem patriotyzmu młodego pokolenia. Nie wiem – nie znam badań, wrażenia mogą być złudne. Ale zmienił się świat, zmieniły się warunki życia. Czy jeszcze patriotyzm rozumiany przez katoendecję jest możliwy? Celowy? Potrzebny? (…)
No i z czego mają być dumni? Z Sejmu, który jest bazarem, którego nikt nie rozumie. Z polityków, którzy gdy zeszli do opozycji, ukuli termin TKM, a gdy doszli do władzy, to dopiero pokazali, jakie w tym haśle tkwią możliwości!
Chcemy, by ludzie, zwłaszcza szczególnie krytyczna i spostrzegawcza młodzież, kochali kraj. Państwo, którego nie rozumieją. Którego porównanie z może upiększonymi i nie całkiem prawdziwymi obrazami zagranicy wypada tak żałośnie. A takie porównania życie i telewizja serwują nam codziennie…
Może i nie bez znaczenia jest fakt kryzysu rodziny. W sytuacji kiedy matka zbyt często nie zapewnia komfortu emocjonalnego – bo jej po prostu w domu nie ma. Bo jest w pracy. Postulat, który wydaje mi się czymś zasadniczym w mojej dziedzinie – wychowaniu erotycznym – by matka zapewniała kontakt, pieszczoty dziecku przynajmniej przez pierwsze trzy lata, jest niestety często nierealny. Jeżeli wyrośnie pokolenie ludzi uczuciowo, emocjonalnie niedorozwiniętych – nie pomoże żaden Instytut Wychowania.
Czy można zadekretować „wychowanie patriotyczne”? Czy potrzebny jest (kosztowny na pewno) instytut? Czy może to wpłynąć na rzeczywistość? Na rzeczywistość z punktu widzenia TKM – tak… Będą ciepłe posadki dla urzędników, dla znajomych królika. Będzie budżet na działalność pana ministra Sławińskiego, który już w ekipie Handkego wykazał, że potrafi działać, organizować, wydawać pieniądze.
Żadne programy opracowane przez instytut, żadne szkolenia nauczycieli, żadne szczególne działania tu nie są potrzebne.
Nie wiem, czy w Unii Europejskiej patriotyzm ma szansę. (…) Ale pewnie zostanie patriotyzm, przywiązanie do czegoś na wzór „małych ojczyzn”. Dla ludzi z katoendecji pewnie to za mało…
Co można zrobić? Po pierwsze – i najtrudniejsze – zapewnić wszystkim możliwie dzieciom komfort psychiczny, emocjonalny w okresie wczesnego dzieciństwa. To jest ważne w ogóle, nie tylko dla postaw patriotycznych czy erotycznych.
Po drugie – i też nieproste – walczyć o to, by obywatele mogli się czuć dumni ze swego państwa. To zadanie dla klasy politycznej. Władza, która zdominowała życie publiczne i państwowe, szła do wyborów pod pięknymi hasłami. Dziś już widać gołym okiem, że na hasłach się skończyło. Degrengolada, degradacja aparatu władzy postępuje – Sejm staje się pośmiewiskiem, kompromitacją narodu. Oczywiście, można zrozumieć, że po praktycznie dwu wiekach (z maleńką przerwą) braku niezależnego bytu państwowego trudno oczekiwać, by istniała odpowiedzialna klasa polityczna. Ale też nie ma się co dziwić, że coraz więcej ludzi – zwłaszcza młodych – nie identyfikuje się ze swoim państwem, wykazując postawy dalekie od patriotyzmu.
Po trzecie, istnieje pilna potrzeba wykreowania autorytetów moralnych. To bardzo ważne dla poczucia dumy z własnego narodu. Tymczasem tych autorytetów nie widać, a jeżeli nawet istnieją szanse na ich pojawienie się, natychmiast działa „polskie piekło”. Natychmiast pojawiają się zawistni konkurenci, bezczelni pismacy, wreszcie ludzie z dostępem do historycznych źródeł i „haków”, którzy kiełkujący autorytet oplują i zdołują. Bo jeżeli nawet istnieją ludzie o nieposzlakowanej osobowości i przeszłości, to komuś nie podobają się ich poglądy, postawy – i jest to już dostateczny powód do opluskiwania. Dobrym, choć przecież bardzo dyskusyjnym tego przykładem jest Lech Wałęsa, który choć marny prezydent – jest najbardziej znanym z żyjących Polaków na świecie.
Po czwarte – i najprostsze – trzeba uczyć młodzież dostrzegania piękna kraju i dorobku pokoleń. Jak sobie przypominam z dzieciństwa, wielką rolę odgrywała literatura historyczna – akurat pewnie dziś nie bardzo aktualna (dlaczego?) Gąsiorowskiego, czy taka bardziej prymitywna Przyborowskiego, czy przecież dziś nadal szanowanych Reymonta i Żeromskiego. Czy dziś ktoś może się wzruszać dziejami szwoleżerów? Nie wiem, ale dlaczego nie? A przecież są nowsze dzieła literackie. To już zagadnienie dla fachowców.
Pewnie dużą rolę może odegrać film – najbardziej trafiająca do świadomości i emocji forma przekazu.
Dla pana ministra Sławińskiego mam jeszcze pewną radę – sugestię. Nie trzeba nowego instytutu, natomiast trzeba wreszcie zacząć poważnie dbać o poziom nauczycieli. Musi się to odbywać już na etapie studiów – przecież my ciągle kształcimy nie nauczycieli wychowawców, ale matematyków, polonistów itp., którzy mają uczyć. A to całkiem nie to samo. Wiem, że to znowu trudne – choć może w sytuacji bezrobocia łatwiej zdobyć kandydatów do zawodu nauczyciela i można by dokonywać ostrzejszej selekcji. Boję się jednak, że owa selekcja będzie bardziej dotyczyć postawy polityczno-religijnej niż przydatności do zawodu. A dobry nauczyciel, będący WZORCEM OSOBOWYM, jest tym, który może wskazywać powody, dla których możemy być mimo wszystko dumni z tego, że jesteśmy Polakami.
I ostatnie – to środki masowego przekazu. Dobrze, że reagują na podłości, korupcję, afery i wszelkie zło. Ale nie można tworzyć obrazu jednostronnego. Nie jest tak, że poza zjawiskami negatywnymi w Polsce nic się nie dzieje. Mnie marzy się dziennik telewizyjny, w którym pokazano by mi coś, z czego mógłbym być dumny.
Nie mam, niestety, nadziei, by moje wywody wpłynęły na rzeczywistość. Jestem przekonany, że instytut powstanie, będzie przez najbliższe (oby nie!) cztery lata wydawał nasze pieniądze. Będzie plasterkiem na nowotwór, dziełem, które po kolejnej zmianie ekipy rządzącej zniknie – i nikt tego nie zauważy, nikt go nie będzie wspominał ani żałował. Bo nie będzie czego.

Autor jest profesorem, znawcą pedagogiki, medycyny szkolnej i seksuologii

 

Wydanie: 11/2006, 2006

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy