Seksting – nastoletnia pornografia

Seksting – nastoletnia pornografia

Nastolatki wysyłają sobie dziesiątki tysięcy nagich zdjęć i filmów. Korzystają na tym pedofile i szantażyści

„Wyślę siedem moich super seksownych fotek za doładowanie komórki w Simplusie za 10 zł”, pisze na forum internetowym Mala245. „Wyślę nagie fotki za doładowanie konta w Orange. Młoda atrakcyjna szczupła czarnula z ogolona pipka i srednim biustem. Tel…”, zachęca anonimowa internautka. „Odwarzne zdjęcia (pisownia oryginalna) i sexi filmiki za doładowanie telefonu. Napisz na gg”, przekonuje anons uwiarygodniony zdjęciem stojącej tyłem młodziutkiej dziewczyny w koronkowej bieliźnie.
Przez internet nie zweryfikujemy wieku autorek takich ogłoszeń. Tymczasem wiele z nich nie tylko nie jest pełnoletnich, ale nawet nie skończyło 15 lat. Seks-
ting (ang. sex i teksting, esemesowanie), czyli przesyłanie roznegliżowanych zdjęć drogą elektroniczną, przez telefon lub internet, jest coraz popularniejszy wśród polskich nastolatków. Na nowej modzie korzystają pedofile i szantażyści, podstępem namawiając coraz młodsze dzieci do udostępniania erotycznych fotografii.

Niepowołane ręce

– Seksting zaczął się od dorosłych, dzieci kopiują te wzorce – tłumaczy Jakub Śpiewak, założyciel Fundacji Kidprorect.pl. – Jeśli dwoje dorosłych ludzi chce sobie zrobić nagie fotki – ich sprawa. Kiedy żona wysyła mężowi, który jest w delegacji, kilka swoich rozebranych zdjęć, żeby zatęsknił, a on odsyła jej własne, w bieliźnie lub bez – w porządku, mają do tego prawo. Problem zaczyna się, gdy te zdjęcia wyciekną.
A w przypadku młodzieży wyciekają często. Tym bardziej że związki nastolatków rzadko bywają trwałe, pomysły zaś, jak dokuczyć byłej dziewczynie czy chłopakowi albo nielubianej koleżance, nie mają granic. Już cztery lata temu policja interesowała się jedną z pierwszych spraw tego typu, po przesłaniu przez maturzystkę z Bełchatowa kilku zdjęć chłopakowi. Jak dokładnie doszło do rozpowszechnienia fotek, nie wiadomo – prawdopodobnie do skrzynki mejlowej dziewczyny włamała się jedna z koleżanek i przekazała je kolejnym znajomym. W ciągu kilku dni fotografie obejrzano ponad tysiąc razy.
W Chełmży ofiarą sekstingu stała się w 2008 r. 14-latka. Uczennica gimnazjum, chcąc zaimponować starszemu koledze, zrobiła sobie w domu rozbieraną sesję fotograficzną. Zdjęcia wysłała mu przez komunikator Gadu-Gadu. Działanie było skuteczne, chłopak zainteresował się nią, a znajomość zaprowadziła ich do łóżka. Na tym jednak się nie skończyło – wkrótce potem nastolatek z dwoma kolegami zaczął rozsyłać zdjęcia 14-latki dalej i umieszczać je na stronach pornograficznych. Dystrybucja szybko wymknęła się spod kontroli. Zanim wszystko wyszło na jaw, a sprawą rozpowszechniania pornografii zajęły się policja i prokuratura, zdjęcia znalazły się na zagranicznych serwerach. W 2008 r. cała trójka dostała wyroki w zawieszeniu, a chłopak oskarżony o seks z nastolatką miał dodatkowo zapłacić grzywnę.
Zdarza się, że wyciekają zdjęcia, które fotografowany chciał zachować dla siebie i nawet nie zamierzał wysyłać ich rówieśnikom. Przed rokiem głośno było o 16-latce ze Strzelec Krajeńskich. Dziewczyna zostawiła telefon koleżance w czasie lekcji WF. Tamta przejrzała zawartość komórki i znalazła nagie zdjęcia 16-latki. Nie zastanawiając się długo, przesłała fotografie znajomym, a tamci szybko wysłali kolejnym… Wkrótce zdjęcia krążyły po całej szkole.
W Polsce nie ma dokładnych danych, jaka część młodzieży decyduje się na rozsyłanie takich fotografii znajomym i obcym. Wiadomo jedynie, że problem jest coraz częstszy i dotyczy przede wszystkim osób w wieku gimnazjalnym i licealnym. W USA, gdzie z sekstingiem walczy się na poważnie, Narodowa Kampania na rzecz Zapobiegania Niechcianym i Nastoletnim Ciążom przeprowadziła badania, z których wynika, że nawet co piąty nastolatek rozsyła swoje nagie zdjęcia za pośrednictwem internetu lub telefonu.
Oceń mnie

Najczęściej seksting wydaje się nastolatkom niegroźnym sposobem na wyrażenie uczuć. Niekiedy wiąże się też z wysyłaniem fotek na popularne portale z prośbą o ocenę piersi, pupy czy nóg. Przesyłanie drugiej osobie zdjęć – najpierw zwyczajnych, później coraz bardziej roznegliżowanych – jest także elementem poznawania się przez czat internetowy lub portale randkowe.
– Pierwszy raz spotkaliśmy się z tym zjawiskiem ponad rok temu – wspomina Kamila Raczyńska z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton”. – Trafiliśmy na portal, na którym dziewczyny, często przed 15. rokiem życia, umieszczały swoje mniej lub bardziej roznegliżowane zdjęcia. Logowanie się było płatne, a fotografie miały być oceniane i komentowane – zwykle przez znacznie starszych mężczyzn.
Kolejnym sygnałem był coraz częstszy wątek w prowadzonym przez Ponton telefonie zaufania. – Dzwoniły lub esemesowały do nas przede wszystkim dziewczęta, zastanawiające się, co zrobić w krępującej dla nich sytuacji. Zwykle albo chłopak nalegał, aby przysłały mu zdjęcia, albo były pod presją koleżanek, które tak postępowały, albo też same dostawały fotografie genitaliów partnerów i czuły, że to dla nich jakieś przekroczenie granic. Pytały, jak zareagować – opowiada Kamila.
– Wiele dziewcząt decyduje się na takie zachowania po długich namowach, z oporami. Stopniowo przełamują wstyd: najpierw wysyłają zwykłe zdjęcie, później np. w kostiumie kąpielowym, wreszcie w bieliźnie lub bez niczego. To często nie są osoby wyuzdane, na co dzień bywają raczej powściągliwe. Spytane o motywy takiego postępowania, nie potrafią odpowiedzieć – tłumaczy prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog. – Inne eksponują swoje wdzięki z premedytacją, żeby wzbudzić zainteresowanie, mieć więcej znajomych, zdobyć popularność. Towarzyszy temu nowy trend: nieważne, ilu masz przyjaciół w klasie, w szkole, liczą się znajomi na Facebooku i podobnych portalach.
Seksting, choć wydaje się młodzieży jedynie niegroźną zabawą, dodającą życiu emocji, może mieć tragiczne konsekwencje. W USA o problemie zrobiło się głośno po samobójstwie 18-letniej Jessiki Logan z Ohio w połowie 2008 r. Aktywna i radosna dziewczyna wpadła w depresję, gdy były chłopak rozesłał jej nagie zdjęcia wszystkim znajomym. Szkolna społeczność błyskawicznie obwołała ją dziwką i szmatą, każdy dzień w szkole był upokorzeniem. Po kilkumiesięcznych codziennych zmaganiach z otoczeniem dziewczyna nie wytrzymała – powiesiła się we własnym pokoju. Po tej historii w podobne sprawy bardzo mocno zaangażowała się policja – wielu nastolatków aresztowano za posiadanie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej, a także za obrazę moralności. Mimo to w kolejnych latach Amerykanie byli świadkami następnych samobójstw spowodowanych załamaniem nerwowym, po tym jak nagie zdjęcia trafiały w niepowołane ręce.
– Żyjemy w świecie, w którym stygmatyzowana jest ofiara, nie sprawca. Presja społeczna wśród nastolatków jest ogromna. Dziewczyna ma poczucie, że wysłanie zdjęć koledze jest czymś pozytywnym, że to podniesie jej wartość. Ale kiedy te zdjęcia zostaną upublicznione, to ona, a nie osoba rozsyłająca jest wystawiana na lincz – ostrzega Jakub Śpiewak.

Podziel się ciałem

Skąd się bierze rosnąca popularność robienia i przesyłania roznegliżowanych fotek? – Powodów jest pewnie tyle, ile rozsyłających zdjęcia nastolatków – zastanawia się Kamila Raczyńska. – Granice prywatności się zacierają, panuje tendencja, żeby wszystkim ze wszystkimi się podzielić. Wiele osób co 10 minut uaktualnia status na Facebooku, nie rozstaje się z komórką z dostępem do internetu. Młodzież ma poczucie, że technologia, możliwość robienia i przesyłania zdjęć jest czymś pozytywnym, z czego warto korzystać na wszelkie sposoby. W okresie dojrzewania zainteresowanie seksem rośnie, więc technologie i seks zaczynają się ze sobą łączyć.
Ale to nie wszystko. Jak twierdzi Jakub Śpiewak, to my, dorośli, zachęcamy dzieci do epatowania seksualnością. Nastolatek z każdej strony otrzymuje informację: ciało jest towarem na sprzedaż, pokazując je, zdobywam punkty w społecznej grze. – Kiedy nie wiadomo, jak sprzedać produkt, najlepiej zareklamować go seksem – tłumaczy. – Wciąż udowadniamy dzieciom, że ciało i seksualność są produktem. Nic dziwnego, że nastolatki łapią ten przekaz i wykorzystują go.
A przekaz to nie tylko filmy, programy czy strony internetowe dla dorosłych. To także informacje kierowane wprost do nich. – Kilkanaście lat temu na listach przebojów królowała stylizowana na lolitkę Britney Spears. Dziś erotyką sprzedaje się gwiazdkę Disneya, Miley Cyrus – mówi Śpiewak. – Pokazujemy konkursy miss nastolatek, dziecięcych miss, wymalowanych i ufryzowanych. Tym samym udowadniamy, że najbardziej liczy się ciało.
Nic dziwnego, że coraz głośniej mówi się o konieczności ograniczenia dzieciom i nastolatkom dostępu do niektórych treści. Mike Stock, amerykański producent muzyczny (wypromował m.in. Cliffa Richarda i Kylie Minogue), zaskoczył niedawno swoje środowisko, kiedy powiedział w jednym z wywiadów, że nie chciałby, aby jego dzieci oglądały współczesne teledyski muzyki pop, i że okładek wielu magazynów i płyt nie powinno się podsuwać najmłodszym. Być może ma rację, ale czy to ograniczenie dostępu jest dziś wykonalne?

Wszystko na sprzedaż

Skoro ciało jest towarem – można je sprzedać. Szybko okazało się, że łączenie seksu z najnowszymi technologiami może przynieść nastolatkom wymierne profity. Cytowane na początku ogłoszenia to codzienność na forach, niekoniecznie erotycznych, czatach i w serwisach społecznościowych.
Najczęstszą walutą w handlu zdjęciami jest doładowanie telefonu. To prostsze niż podawanie numeru konta, które wymaga zdradzenia imienia i nazwiska. Kiedy na Naszej Klasie wpisuję w wyszukiwarce słowa „fotki” i „doładowanie”, wyświetla mi się ponad 80 kont użytkowników. Zamiast danych – tylko imię lub pseudonim. Czasem od razu w rubryce „imię i nazwisko” widnieje opis: fotki za doładowanie. A w części „o sobie” – szczegółowy cennik: „10 nagich zdjęć za 5 zł”. Niektóre dziewczyny zdradzają swój wiek, inne nie podają żadnych informacji. Większość takich profili jest już nieaktywna – ekipa strony pilnuje, aby konta z anonsami tego typu były szybko blokowane. Wszystkich jednak zablokować nie zdoła, tym bardziej że niemal codziennie pojawiają się nowe.
Zakładam fikcyjne konto i jako 32-letni Paweł wysyłam do kilku nastolatek pytanie: „To naprawdę twoje zdjęcia? Nie chciałbym dostać gotowych fotek z internetu”. Kilka odpowiedzi przychodzi jeszcze tego samego wieczoru. Wszystkie w podobnym tonie: „Jasne. Za 25 zł dostaniesz 100 sexi zdjęć i gorący filmik gratis”. „Oczywiście, że moje. Podaj swojego mejla, to trzy pierwsze wyślę na zachętę gratis. Jestem drobną blondynką z dużymi cyckami, musisz to zobaczyć!”. Nie odpuszczam, drążę temat: „Nie boisz się, że kiedyś możemy się spotkać, że cię rozpoznam?”. Odpisuje już tylko jedna: „Nie pokazuję twarzy, więc szansa jest niewielka. No i nie mam się czego wstydzić”. Kiedy zadaję kolejne pytania, niecierpliwi się: „Przesyłasz mi kod doładowania czy się żegnamy?”. Wreszcie przestaje odpisywać, widząc, że tym razem nie będzie łatwego zysku.
– Czas galerianek już się skończył. Dziś mamy prostytucję online – tłumaczy Śpiewak. – To wydaje się nastolatkom łatwiejsze i bezpieczniejsze. Dokonują prostej kalkulacji: to, co dostają, jest więcej warte niż to, co dają.
– Dziewczyny są zadowolone: mają pieniądze, nie muszą prosić rodziców. Uważają, że głupi jest facet, który za to płaci, one tylko korzystają – mówi Kamila Raczyńska. – Nie są złe ani zepsute – one to widzą na co dzień. My, dorośli, pozwoliliśmy im na to.
Najsprytniejsze nastolatki działają na dużą skalę. Fundacja Kidprotect.pl spotkała się z przypadkiem 13-latki, która handel zdjęciami uprawiała niemal przemysłowo – z jej usług skorzystało
ok. 300 mężczyzn. Handlem fotkami zajmują się nie tylko dziewczęta. Jakub Śpiewak miał do czynienia także z dwoma nastoletnimi chłopcami, którzy swoje fotki reklamowali na gejowskim forum internetowym. – Proponowali je w zamian za doładowanie konta w jednej z gier sieciowych – wspomina.
Nastolatki, które decydują się na sprzedaż zdjęć, mają poczucie, że są bezkarne, a to, co robią, jest całkiem niegroźne. – Jedna z tych dziewczyn mówiła mi wprost: nikt mnie nawet nie dotknął, od tego, że patrzy, niczego mi nie ubędzie – opowiada Śpiewak.

Nieświadomość rodziców

Zarówno rodzice, jak i nauczyciele zadają sobie pytanie, jak zapobiegać podobnym zachowaniom. Często jednak nie mają świadomości, gdzie właściwie kryją się zagrożenia. Ewa, wychowawczyni pierwszej klasy gimnazjum, przyznaje, że z problemem się nie zetknęła. I choć jest zainteresowana tematem, nigdy nie była na szkoleniu dotyczącym niebezpieczeństw związanych z internetem. Zauważa, że i ona, i inni nauczyciele często wiedzą o nowych technologiach mniej niż ich podopieczni. Jednocześnie sądzi, że jej klasy takie zjawiska nie dotyczą. – To jeszcze dzieciaki – zapewnia. Milknie, kiedy wspominam, że najmłodsze dzieci, które robiły sobie i wysyłały do internetu przesycone erotyką zdjęcia, miały po osiem-dziewięć lat. Podobnie zwykle zachowują się rodzice: choć przyznają, że sytuacja jest trudna, nie wierzą, że dotyczy najbliższego otoczenia. – Nauczycielom, ale przede wszystkim rodzicom brakuje wiedzy o zagrożeniach stwarzanych przez cyberprzestrzeń – tłumaczy dr Anna Andrzejewska z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, ekspertka od zagrożeń w cyberprzestrzeni. – Nie potrafią zatem w prawidłowy sposób reagować na ich pojawienie się w przypadku własnych dzieci czy wychowanków. Panuje powszechny pogląd, że coś złego może spotkać każde dziecko, ale nie moje, stąd wynika brak zainteresowania tą problematyką. Ale kiedy już zjawią się na szkoleniu zorganizowanym pod pretekstem wywiadówki, bardzo często podchodzą do mnie po jego zakończeniu, dziękując i stwierdzając, że otworzyły im się oczy na zagrożenia.
Prof. Zbigniew Izdebski również ma poczucie, że rodzice wiedzą o swoich dzieciach niewiele. – Tym bardziej powinni naciskać na szkołę, żeby prowadziła zajęcia dotyczące zarówno edukacji medialnej, jak i wychowania seksualnego – zaleca.

Seks na marginesie

Niestety, to nie wystarczy. Szkoła w niewielkim stopniu uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach, nieulegania presji i samodzielnego myślenia.
– W szkole wymaga się od dzieci przede wszystkim tego, żeby były grzeczne – tłumaczy Jakub Śpiewak. – A grzeczne dziecko to takie, które ze wszystkim się zgadza, wszystkiemu potakuje. Nic dziwnego, że kiedy przychodzi pora powiedzieć „nie”, młodzież tego nie potrafi.
Gdy w grę wchodzą sprawy związane z seksem, nastolatkom brakuje nie tylko asertywności, ale w ogóle umiejętności rozmowy na ten temat. Szkoła i dom tematu unikają. Wielu osobom wydaje się, że jeśli nie będą z młodzieżą rozmawiać o seksie, ta po prostu nie zacznie się nim interesować. Edukacja seksualna, o ile w ogóle istnieje, wciąż bywa prowadzona przez osoby niekompetentne, zamiast wiedzy przekazujące własne uprzedzenia. Kolejne ekipy w Ministerstwie Edukacji Narodowej robią wszystko, aby temat seksu zmarginalizować. – Pokutuje mit, że młodość jest aseksualna, że to czas niewinności, a to nieprawda – tłumaczy Anna Wołosik, założycielka Stowarzyszenia „W stronę dziewcząt”. – Jesteśmy istotami seksualnymi od narodzin do śmierci, a zainteresowanie treściami seksualnymi zwiększa się na początku okresu dojrzewania, który następuje coraz wcześniej. Młodzi nie są odcięci od treści seksualnych. Udawanie, że jest inaczej, to chowanie głowy w piasek, które może mieć bardzo smutne konsekwencje.
– Takie zajęcia powinny nauczyć młodzież, że seksualność jest wartością, że ciało jest wartością, pomóc określić własne granice. Nauczyć tego, że warto dbać o intymność, prywatność – mówi Jakub Śpiewak. – Kiedy wokół seksu panuje atmosfera tabu, automatycznie staje się on atrakcyjniejszy, często w wypaczony sposób.
Prof. Izdebski przyznaje, że skupianie się na samym problemie sekstingu nie wystarczy, aby z nim walczyć. Niezbędne jest szersze spojrzenie na seksualność młodzieży. Domaga się tego nie tylko on, lecz także ogromna większość społeczeństwa – według badań „Seksualność Polaków 2011” 88% uważa, że w szkołach powinny być prowadzone zajęcia z zakresu edukacji seksualnej.
– Wychowanie dziecka oznacza danie mu kapitału, który je ochroni. Także w dziedzinie seksualności – przekonuje Jakub Śpiewak.
Niestety rodzice bardzo często obawiają się rozmów o seksie, nie potrafią ich prowadzić – bo z nimi również na ten temat nie rozmawiano. Z badań przeprowadzonych przez Ponton wynika, że 44,5% młodych ludzi nigdy nie rozmawia z rodzicami o seksie, wielu spośród pozostałych jest nieusatysfakcjonowanych tymi rozmowami. Dlatego tym ważniejsze jest dopilnowanie, aby przynajmniej szkoła zapewniła wolną od uprzedzeń rozmowę na temat wartości – nie naszpikowaną rodzącymi bunt nakazami i zakazami, ale pełną zrozumienia. Tylko dzięki temu młodzież dostanie szansę rozpoznania niebezpieczeństw i ich uniknięcia.


Seksting i popkultura
Większość gwiazdek pop, których rozebrane zdjęcia „niechcący” trafiły do sieci, zyskuje na popularności. Rihanna, 24-letnia idolka wielu nastoletnich dziewcząt, króluje na listach przebojów już od kilku lat. W 2009 r. internet obiegły jej fotki – ciemnoskóra piosenkarka stoi nago w prowokujących pozach przed lustrem w swojej sypialni i w łazience, trzymając w ręku aparat. Bez skrępowania pokazuje ciało z każdej strony. Zdjęcia miały być podobno przeznaczone dla ówczesnego chłopaka celebrytki, jednak szybko znalazły się w sieci. Rihanna wypłakiwała się w wywiadach i zapewniała, że nie ma nic wspólnego z ich wyciekiem, groziła też procesem osobom je rozpowszechniającym. Jednocześnie podkreślała, że nie żałuje samego faktu zrobienia zdjęć – mało tego, zapewniała, że wysyłanie zdjęć partnerom jest najlepszym prezentem. „Jeśli nie wysyłasz swojemu facetowi swoich nagich zdjęć, to współczuję mu!”, mówiła fanom w wywiadzie.


Seksting a prawo
Art. 81 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
§ 1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
Art. 191a Kodeksu karnego
§ 1. Kto utrwala wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej, używając w tym celu wobec niej przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, albo wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody rozpowszechnia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 202 Kodeksu karnego
§ 3. Kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, przechowuje lub posiada albo rozpowszechnia lub publicznie prezentuje treści pornograficzne z udziałem małoletniego albo treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
§ 4. Kto utrwala treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 4a. Kto sprowadza, przechowuje lub posiada treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 4b. Kto produkuje, rozpowszechnia, prezentuje, przechowuje lub posiada treści pornograficzne przedstawiające wytworzony albo przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.


Jeśli w portalu społecznościowym albo w innych witrynach internetowych zostanie umieszczona fotografia osoby nieletniej bez zgody jej opiekunów prawnych, powinni oni skontaktować się z właścicielem i administratorem strony oraz nakazać im usunięcie zdjęcia. Jeżeli nie przyniesie to efektu, jedynym wyjściem pozostaje droga sądowa. W przypadku gdy na zamieszczonych zdjęciach osoba nieletnia jest naga lub wykonuje czynności seksualne, trzeba zgłosić sprawę na policję albo do prokuratury, która z urzędu zacznie ścigać zarówno ludzi, którzy upublicznili takie zdjęcia, jak i tych, którzy ściągnęli je z sieci. Będą oni odpowiadać za rozpowszechnianie pornografii dziecięcej, a grozi za to nawet pięć lat pozbawienia wolności.

Agata Grabau

Wydanie: 10/2012, 2012

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau

Komentarze

  1. KK
    KK 7 marca, 2012, 23:40

    A może mamy jakiś zły stosunek do nagości? Gdyby traktować ją jak np. w Skandynawii czy Niemczech jako coś naturalnego, to nie byłoby pola do szantaży itp. Tak samo jak te dziewczyny uważam, że ci faceci to smutni idioci. Problemem w Polsce jest raczej to, że za umieszczenie takich zdjęć (własnych) w sieci można wylecieć z pracy, czyli np. pójście na plaże naturystów to przestępstwo? Zdjęcie dziecka na plaży bez majtek to przestępstwo? No to mamy realne problemy.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Capolous
    Capolous 21 marca, 2012, 17:05

    Nie zgadzam się z powyższym komentarzem. Problem nie dotyczy błędnego spojrzenia na nagość w Polsce (mimo iż jest ono błędne), ale używania tej nagości w celach pornograficznych. Niestety w dzisiejszych czasach granica pomiędzy niewinną nagościąi a pornografia jest bardzo cienka.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Werbalista
    Werbalista 12 czerwca, 2012, 01:39

    Co to jest niewinna nagosc? A co winna? Nagosc jest nagoscia, czyli brakjim ubrania. Moze podniecac, ale nie musi. Jak nastolatki chca wysylac swoje zdjecia w niedwuznacznych pozach, to ich sprawa. Jesli sie potem tego wstydza, to tez ich sprawa. Nie potepiam ich, ale tez nie zaluje. Kazde dzialanie ma swoje konsekwencje, z ktorymi nalezt sie liczyc.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Anonimowy
    Anonimowy 28 marca, 2013, 18:11

    co z tego, czy ma sie na sobie ubranie, czy nie? i tak jestes tym samym czlowiekiem.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy