Ilu nie przeżyło wakacji?

Ilu nie przeżyło wakacji?

Co cztery dni w Europie powstaje nowa substancja psychoaktywna, która jako dopalacz staje się legalnym zamiennikiem narkotyków

Latem zeszłego roku w ciągu czterech dni, od 9 do 12 lipca, do szpitali w województwie śląskim trafiło ponad 200 osób z powodu zażycia dopalacza o nazwie „Mocarz”. W tym roku producenci dopalaczy takiej wpadki nie zanotowali. Portale internetowe oferujące dopalacze przygotowały się do sezonu letniego zgodnie z hasłem: frontem do klienta. Jeden z nich, prowadzący sklepy w 17 dużych miastach kraju, otworzył z początkiem lipca 12 nowych sklepów z dopalaczami w najpopularniejszych miejscowościach turystycznych nad morzem i w górach. A 9 sierpnia, minutę po północy, rozpoczął promocyjną sprzedaż: kto zarejestrował się tego dnia na portalu, otrzymywał w nagrodę bezpłatną wysyłkę dopalaczy. W ten sposób promowano zakupy w internecie. Portal informował też, że towar zamówiony przez internet może być przesłany listem, przywieziony przez kuriera, a nawet dostarczony do czynnych non stop paczkomatów. W trwającej od lat walce władzy z dopalaczami znów górą są ich producenci.

Mefedron walczy o tron

Akcja „Dopalacze kradną życie”, mająca zniechęcić do zażywania tych substancji, trwa. Ale ludziom nadal się wydaje, że produkty dostępne w legalnej sprzedaży są bezpieczne. I że lepiej zażyć jakikolwiek dopalacz, niż wypalić skręta z nielegalną marihuaną. To nieprawda. Nowe narkotyki, które wchodzą w skład dopalaczy, działają o wiele szybciej – stąd nazwa dopalacze – i z o wiele większą mocą niż tradycyjne narkotyki. Syntetyczne kannabinoidy, które udają marihuanę, mogą być nawet kilkaset razy silniejsze niż kannabinoid THC zawarty w marihuanie. I mogą powodować znacznie poważniejsze spustoszenia w organizmie.
Nikt nie zbadał dokładnie, jakie są konsekwencje zażywania dopalaczy. A to dlatego, że wiele substancji psychoaktywnych zostaje szybko wycofanych z rynku, gdy tylko zostaną dopisane na listę substancji zakazanych. Ich miejsce zajmują nowe. Badacze tego zagadnienia opierają się między innymi na opisach skutków działania, które użytkownicy publikują na portalach internetowych. Zaburzenia rytmu serca, podniesienie ciśnienia krwi, wybuch agresji skierowanej przeciwko innej osobie albo przeciw sobie samemu – to norma. Ale można też spotkać takie porównania, że po zażyciu dopalacza człowiek zachowywał się jak bestia.
Specyfiką dopalaczy jest to, że szybko znikają z organizmu. O ile więc tradycyjne narkotyki można wykryć w organizmie nawet wiele godzin po ich zażyciu, o tyle dopalacze są niewykrywalne. Dlatego czasem trudno określić, co faktycznie było przyczyną jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia.
Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA), które zajmuje się nie tylko narkotykami, ostatnio co roku wykrywa ok. 100 nowych substancji psychoaktywnych. W 2015 r. było ich 98, a w rezultacie liczba substancji, które monitoruje EMCDDA, wzrosła do 560. 70% z nich odkryto w ciągu ostatnich pięciu lat.
Najliczniejszą grupą wśród nowych substancji psychoaktywnych są syntetyczne kannabinoidy – od 2008 r. wykryto 160 substancji, które sprzedaje się jako legalne zamienniki konopi indyjskich. To świadczy o dużym popycie na substancje przypominające w działaniu marihuanę. Drugą pod względem liczebności grupę nowych substancji psychoaktywnych stanowią syntetyczne katynony. EMCDDA monitoruje 103 substancje z tej grupy. Oczywiście one też – jak wszystkie dopalacze – są sprzedawane jako substancje nieprzeznaczone do spożycia przez ludzi, ale jednocześnie reklamuje się je jako legalne zamienniki środków pobudzających: amfetaminy, tabletek ecstasy i kokainy. W Polsce furorę robi mefedron. Do 2010 r. był on w naszym kraju legalną substancją i sprzedawano go jako dopalacz. W momencie wprowadzenia na listę substancji zakazanych nie zniknął jednak z obrotu. Jego spożycie rośnie. Stał się rzeczywistym konkurentem starych narkotyków pobudzających, chociaż jest droższy od amfetaminy.
Już trzy lata temu autorzy Europejskiego raportu narkotykowego alarmowali, że na rynku nielegalnych substancji pobudzających coraz silniej rozpycha się mefedron. Wtedy jeszcze alarm wywołała informacja, że Polska znajduje się w czołówce pod względem używania amfetaminy i metamfetaminy. Kiedykolwiek miało z nią styczność 4,2% osób w wieku 15-64 lata. Wyprzedzały nas jedynie Wielka Brytania, Dania i Irlandia. Według tegorocznego raportu, po amfetaminę sięga tylko 1,7% dorosłych Polaków, czyli ponad dwa razy mniej, niż wynosi średnia europejska. Ten sam raport potwierdza, że mefedron znajduje się w czołówce nielegalnych substancji psychoaktywnych skonfis­kowanych w Europie. Syntetyczne katynony, a do tej grupy należy mefedron, stanowiły 30% całkowitej ilości przechwyconych substancji psychoaktywnych, czyli ponad tonę. Samego mefedronu skonfiskowano 222 kg.
W Polsce nie ma badań dotyczących użycia mefedronu. Ale sami narkomani, a także terapeuci twierdzą, że wśród substancji pobudzających zajmuje on obecnie pierwsze miejsce. Szczególnie upodobała go sobie młodzież.

Do utraty przytomności

– Miałem styczność z różnymi narkotykami, kilka razy zażyłem także amfetaminę. Ale według mnie, teraz amfetaminy używa się bardzo mało. Wyparł ją mefedron – mówi Piotr. Ma 25 lat. Od ośmiu miesięcy jest w ośrodku readaptacyjno-rehabilitacyjnym dla uzależnionych od narkotyków w Karczewie-Anielinie, jednym z najlepszych w kraju. Trafił tam właśnie z powodu mefedronu. – Przeszli na niego nawet heroiniści – mówi Piotr. – Nazywa się go kokainą dla ubogich, bo efekt daje taki jak amfetamina połączona z kokainą. Bardzo silnie uzależnia. W zasadzie ma działanie pobudzające, ale jak się go dużo zażyje, daje efekt euforii i otumanienia, totalnego braku rzeczywistości. Ludzie, którzy biorą mefedron, szybko znikają ze społeczeństwa.
Piotr po raz pierwszy z narkotykami zetknął się jako 16-latek w podwarszawskiej miejscowości. Ale już w gimnazjum zaczynał od alkoholu i ecstasy. Potem sporadycznie sięgał po marihuanę, amfetaminę i kokainę. Po jednym „dropsie” mógł się bawić kilka godzin. I nie musiał zaraz sięgać po następną dawkę. Przy mefedronie jest inaczej. Niektórzy biorą go aż do utraty przytomności.
Piotr – jak każdy, kto zaczyna sięgać po narkotyki – wierzył, że się nie uzależni. Przez jakiś czas to się udawało. Panował nad swoim życiem. Skończył zawodówkę. Zaocznie uczył się w ogólniaku. Poszedł pracować na budowie, bo bardzo dobrze płacili. Pracował nawet po 20 godz. Weekendy to był czas zabawy. Piotr zaczynał w piątek wieczorem, a kończył w niedzielę. Nadal rekreacyjnie sięgał po „dropsy”, czasami po amfetaminę i kokainę.
Skończył liceum. Do matury nie podszedł, bo nie miał czasu się przygotować. Poznał dziewczynę, Marię. Pokochał ją i jej kilkuletnią córkę. Przestał pić i ćpać. A potem związek się rozpadł. To był cios. Wrócił do alkoholu i „dropsów”. Trzy lata temu po raz pierwszy wziął mefedron. Poczęstował go kumpel.
– Byliśmy na imprezie u znajomych, ja już wcześniej wypiłem alkohol – wspomina Piotr. – Później za każdym razem, kiedy wypiłem, czułem, że mi czegoś brakuje. I tak to mniej więcej wygląda z mefedronem. Pod jego wpływem byłem agresywny. Na drugi dzień czułem się odmóżdżony. Bardzo szybko przeszedłem w ostatnie stadium uzależnienia. Całą energię wkładałem w zdobycie pieniędzy na narkotyki oraz narkotyków. Mefedron jest tańszy od kokainy, ale droższy od amfetaminy. Amfetamina kosztuje 30-40 zł za gram, mefedron od 30 do 100 zł. Jednej osobie gram mefedronu wystarczy na dwa dni, drugiej na godzinę. Zaczyna się od kilkuset miligramów, a kończy na 10 gramach przez noc.
Piotr kupował mefedron od dilerów. – Znałem osoby, które brały mefedron, żeby mieć większą wydajność w pracy – mówi Piotr. – Ja w pracy nie brałem, najwyżej bywałem „na zejściu”. Początkowo kończyłem brać w niedzielę, potem w poniedziałek, później we wtorek… W końcu doszło do tego, że bywałem w ciągach jedno- lub dwutygodniowych. Wtedy brałem urlop. Funkcjonowałem bez snu przez wiele dni, traciłem przytomność, a potem znowu brałem. Jak długo trwał ten ciąg? Zależało od tego, ile miałem pieniędzy. Jeśli ktoś bierze mefedron, wyda wszystkie pieniądze, które ma przy sobie.

Dwie obrączki

Po dziewięciu miesiącach Piotr znów spotkał Marię. Postanowili dać sobie drugą szansę. Nie powiedział jej, że jest uzależniony od mefedronu.
– Oszukiwałem ją, że biorę sporadycznie – wspomina Piotr. – Przed weekendem mówiłem, że muszę coś załatwić albo jechać gdzieś z kolegami, i znikałem na dwa-trzy dni. Szlajałem się po klubach albo po automatach do gry.
W końcu przestał kłamać, że w weekend ma coś pilnego do załatwienia. Po prostu mówił, że idzie na balety. – Miałem gdzieś, co ona sobie pomyśli. Zależało mi tylko na tym, żeby zdobyć pieniądze na mefedron – wspomina. Doszedł do dawki 10 gramów, ale czasami brał nawet 15.
Mimo to Maria postanowiła walczyć o niego. Wprowadziła się do niego. Kupiła dwie obrączki i oświadczyła mu się. Piotr pamięta ten moment jak przez mgłę, nawet nie potrafi umieścić go w czasie.
To Maria przekonała go, że powinien się leczyć. Ale sam przyznaje, że to był najwyższy czas. – Zrozumiałem, że mam tylko dwie drogi: albo zaćpać się na śmierć, albo iść do ośrodka – twierdzi Piotr. – Przychodzi taki moment, że człowiek już nie ma siły wytrzymać sam ze sobą. A jednocześnie nie jest w stanie żyć bez mefedronu. Gdy nie weźmie działki, czuje się, jakby umierał.
Piotr ma świadomość, że mefedron jest niezbadaną substancją. I że nikt do końca nie wie, jak działa na organizm. – Będzie to wiadomo może za 10 lat – nie ma złudzeń. – A wiem, że głównie to świństwo teraz idzie i szybko się rozlewa po kraju. W mieście, z którego pochodzę, w weekend po godz. 23 ludzie wychodzą na ulice jak żywe trupy.

Mszyce na haju

Substancje psychoaktywne mają różną zdolność wywoływania uzależnienia. Według amerykańskich badań sprzed kilku lat, najbardziej uzależniająca jest heroina, na drugim miejscu znalazła się kokaina, na trzecim tytoń. Dopiero szóste miejsce zajmuje alkohol, a mniej niż on uzależniają amfetamina, konopie indyjskie i ecstasy. W rankingu nie uwzględniono mefedronu. To stosunkowo nowy specyfik na rynku środków psychoaktywnych. Tymczasem jego użytkownicy twierdzą, że uzależnia od pierwszego razu, i porównują go pod tym względem do heroiny.
Mefedron jest półsyntetyczną pochodną alkaloidu znajdującego się w liściach czuwaliczki jadalnej, zwanej khatem. Khat ma działanie stymulujące i z tego powodu jest stosowany tradycyjnie m.in. w Jemenie i Somalii. Efekt stymulujący osiąga się przez wielogodzinne żucie świeżych liści.
Po raz pierwszy mefedron został zsyntetyzowany w 1929 r. przez francuskiego farmakologa Saema de Burnagę. A potem na długie lata o nim zapomniano. Zainteresowanie tym związkiem wzmogło się, kiedy na początku XXI w. izraelski naukowiec zaczął eksperymentować z katynonami, których pochodną jest właśnie mefedron. Chodziło o znalezienie substancji, która zaburzałaby układ nerwowy mszyc, aby stały się łatwym łupem innych owadów. Tę właściwość mefedronu szybko zauważyli amatorzy środków psychoaktywnych.
Efektami działania mefedronu są: pobudzenie, euforia, gonitwa myśli, słowotok, sny na jawie. Negatywne skutki to drżenie rąk, zmiany temperatury ciała, szczękościsk, niepokój, paranoja, stany depresyjne, napady płaczu. Działa on toksycznie bezpośrednio na układ nerwowy, powodując – w najlepszym przypadku – drżenie rąk, a w najgorszym – paraliż mięśni oddechowych i śmierć.
Według Europejskiego raportu narkotykowego z 2016 r., w Polsce z powodu używania narkotyków zmarło w poprzednim roku 225 osób w wieku 15-64 lata. Najwięcej osób straciło życie z tego powodu w Wielkiej Brytanii – 2332. Polska pod względem umieralności z powodu narkotyków należy do grupy krajów mniej zagrożonych. W naszym kraju liczba przypadków na milion mieszkańców wynosi 8,5, podczas gdy w Estonii – 113,2, w Szwecji – 92,9, a w Irlandii – 71,1. Najmniej zgonów z powodu narkotyków na milion mieszkańców było w Rumunii – 2,4, Bułgarii – 3,1 i na Węgrzech – 3,4.
Powodem największej liczby zachorowań i zgonów są opioidy. W Europie ostatnio używanie nowych opioidów powiązano ze śmiercią 32 osób. Zdarza się, że substancje te, o dużej sile działania, są sprzedawane jako heroina, co może doprowadzić do ich przedawkowania.

Przez sześć dni nie spałam

Anna ma 23 lata i pochodzi spod Wrocławia. W anielińskim ośrodku była już pięć lat temu. Wówczas trafiła tu z powodu chłopaka, który był na terapii. Kiedy wydało się, że są parą, przeniesiono ją do innego ośrodka. Bo takie są zasady – osoby bliskie nie mogą w tym samym czasie uczestniczyć w terapii. Teraz ma za sobą trzy z 12 miesięcy terapii.
– Po raz pierwszy miałam styczność z narkotykami jako 12-latka – wspomina. – Mieszkałam przy ulicy, która miała najgorszą sławę w mieście, i zawsze zadawałam się z osobami starszymi ode mnie. To oni któregoś dnia poczęstowali mnie marihuaną. Potem zdarzało się to często.
Rodzice trzymali ją krótko. Nie pozwalali wychodzić na imprezy w ciągu tygodnia i kazali wcześnie wracać do domu. A skoro wracała, początkowo nie podejrzewali, że dzieje się coś niepokojącego. Tymczasem ona sięgała po narkotyki rano albo wczes­nym popołudniem.
– Miałam do czynienia z mefedronem, amfetaminą, metaamfetaminą, kokainą, dopalaczami, ecstasy – twierdzi Anna. – Potem pojawiły się także psychotropy, bo kiedy się kupowało amfetaminę, diler dorzucał na spróbowanie jakąś pigułkę psychotropową. W wakacje było szaleństwo – mieszało się wszystko ze sobą, na przykład alkohol, marihuanę i amfetaminę. Po takiej mieszance nie miałam siły wstać i leżałam na plaży jak nieżywa. Jeździliśmy się opalać nad podmiejskie stawy. Już o 10 rano piliśmy piwo i paliliśmy marihuanę albo braliśmy amfetaminę. I widzieliśmy, że na sąsiednim kocu ludzie też są po narkotykach. Narkoman zawsze pozna narkomana.
Kiedy skończyła gimnazjum, znalazła pracę w markecie i chłopaka. Wprowadziła się do niego. Poszła do zaocznej zawodówki fryzjerskiej. Praca w markecie ją znudziła, zaczepiła się w sklepie spożywczym, wreszcie została kelnerką. Pracowała dużo, ale zarabiała nawet 300-400 zł dziennie. A kiedy o 4 rano wracała do domu, zastawała naćpanego chłopaka. W końcu on trafił na leczenie, a ona zdecydowała się zrobić to samo. Jednak po jakimś czasie wróciła do narkotyków.
Doszła do tego, że dzień w dzień zażywała narkotyki i piła. Kiedy brakowało pieniędzy, kradła w marketach. Po ubiegłorocznych wakacjach było coraz gorzej.
– Czasami impreza trwała cztery dni – mówi Anna. – Po jednej dawce narkotyku brało się następne, żeby znowu było wow! Niektórzy musieli spać, ale ja nie. Ponad tydzień potrafiłam być w ciągu i przez sześć dni nie spałam. Czasami były kłótnie o to, jaki narkotyk kupujemy, bo jedni chcieli mefedron, a drudzy amfetaminę. Bywało, że w cztery osoby wydali w jedną noc na narkotyki 2,5 tys. zł. A po takiej nocy ona szła do pracy. W końcu zrozumiała, że musi rozpocząć leczenie. Po raz drugi trafiła do ośrodka. Zamierza wytrwać do końca terapii. Chce od września uczyć się zaocznie w zawodówce, nauczyć się języka obcego, a potem może wyjechać za granicę. Albo zrobi to, o czym myślała, kiedy była tu pięć lat temu – zostanie terapetutką. I będzie pomagać takim rozbitkom jak ona sama.
Najbardziej rozpowszechnionym narkotykiem w Polsce są od lat przetwory konopi. Zażywa ich 16,2% osób w wieku 15-64 lata. Styczność z przetworami konopi indyjskich miał choć raz co czwarty polski nastolatek w wieku 15-16 lat, czyli uczeń III klasy gimnazjum. Wśród uczniów w wieku 17-18 lat marihuanę paliło aż 43%. Te dane pochodzą z badania ESPAD dotyczącego używania substancji psychoaktywnych przez młodzież w Polsce w 2015 r.
Wnioski z Europejskiego raportu narkotykowego są podobne. W 2014 r. 23% młodych ludzi w wieku 15-16 lat używało przetworów konopi indyjskich. Stawia to nasze nastolatki w europejskiej czołówce biorących. W tej grupie wiekowej najwyższy wskaźnik mają: Czechy (42%), Francja (39%) oraz Hiszpania i Holandia (po 27%).

Od narkotyków do leków

– Palenie marihuany jakoś mnie nie kręciło – stwierdza Robert. – Cztery lata temu przerzuciłem się na amfetaminę, a potem na metamfetaminę. Interesowałem się też mefedronem, ale mi nie odpowiadał.
Robert pochodzi z małej miejscowości na Podlasiu. Dwa miesiące temu skończył 19 lat. Był w III klasie liceum ogólnokształcącego, ale w pierwszym semestrze zawalił. Powodem było nadużywanie leków przeciwbólowych. Zgłosił się do szpitala na odtrucie, a potem trafił na terapię do Anielina. W ośrodku najchętniej opiekuje się roślinami: tymi w ogrodzie, i tymi na parapetach. Jego pierwsza fascynacja roślinami nastąpiła kilka lat temu. Jako 12-latek wyhodował z nasion trzy rośliny konopii indyjskich. Koledzy marihuanę palili jako ośmiolatki, więc nie był w czołówce.
– Żeby kupić amfetaminę, kombinowałem i kradłem – przyznaje się. – W mojej niedużej miejscowości nie można było jej zdobyć, trzeba było jechać do sąsiedniej. Kupowałem ją po 20, 30,40 zł za gram. Cena zależała od tego, jak dobry był to materiał. Zwykle brałem od dwóch do czterech gramów w ciągu dnia. Ale zdarzało się, że przez jedną noc brałem sześć gramów.
Zazwyczaj używał amfetaminy w weekendy, przed wyjściem do klubu. Żeby być bardziej otwartym, więcej mówić, więcej robić. Ale zdarzało się, że wspomagał się nią w szkole.
– Najczęściej zażywałem jej z powodu matematyki i fizyki – wspomina. – Czułem, że wtedy szybciej wchłaniam wiedzę. Ale to jest na krótką metę. Wieczorem wydaje się, że człowiek jest przygotowany, a rano jest gorzej. Chyba że się weźmie kolejną dawkę. Na klasówkę szedłem po amfetaminie. Właściwie od pewnego momentu ciągle byłem po amfetaminie. Wydawało mi się, że poprawiało mi to życie. Nikt nie zauważał, że jestem pod wpływem, wyglądałem normalnie. Byłem tylko żywszy i bardziej wygadany. Ale umiałem to kontrolować. Chyba że wziąłem zbyt dużo.
Przez trzy lata brał amfetaminę, potem metamfetaminę, bo miała silniejsze działanie, a wreszcie przyszła kolej na leki uspokajające i przeciwbólowe. – W moim środowisku wielu ludzi wchodziło w leki – mówi. – One bardzo uzależniają, dają wiele odczuć, kórych nie daje amfetamina. Niektóre z nich – opioidowe – działają mniej więcej tak jak morfina. Jak raz się tego doświadczy, chce się do tego wracać. Ile trzeba zażyć? Dla każdego to jest inna ilość. W moim przypadku to było 800 mg. Zażywałem też kodeiny, morfiny.

Kop na mordę

W interencie trwa burzliwa dyskusja na temat środków psychoaktywnych. Jeden z internautów napisał na forum: „Największa wada mefedronu to jego zajebistość”. Inny zapytał: „ Ziomki, co na rynku daje mocniejsze p… na wejściu od mefedronu?”. Otrzymał odpowiedź: „Nic, jeśli mówimy o wciąganiu. To już ostateczny level wyj…”. Inny dodał: „Wspaniale wspominam ten kop na mordę przy wejściu”.
Ten „kop na mordę” kusi coraz więcej młodych ludzi. A skoro jest popyt, jest też podaż. Pod koniec maja stołeczni policjanci zamknęli w Wołominie laboratorium, w którym produkowano właśnie mefedron. Linia produkcyjna mieściła się w garażu. Zabezpieczono 14 kg tego środka. Wartość rynkową oszacowano na 1 mln zł. Zatrzymano mężczyznę, który prawdopodobnie jest producentem mefedronu. Grozi mu kara co najmniej trzech lat więzienia. 14 tys. porcji narkotyku nie trafiło do młodych ludzi z Wołomina, Warszawy i okolic.


Łódź walczy
Łódź, gdzie latem 2008 r. powstał pierwszy sklep z dopalaczami, w sposób szczególny walczy z handlem tymi substancjami. Kilka miesięcy temu przed jednym ze sklepów zdjęto nawierzchnię chodnika jakoby z powodu remontu. Strażnicy miejscy wystawiali mandaty za próby sforsowania remontowanego chodnika. Ale zadziałało to na krótko.
Zespół do walki z dopalaczami, który powstał w urzędzie miasta, wpadł na nowy pomysł. Przeciwko właścicielom lokali użytkowych, którzy wynajmują je na sklepy z dopalaczami, miasto miało kierować pozwy do sądu o odszkodowania za obniżenie wartości nieruchomości wskutek prowadzonej w okolicy sprzedaży dopalaczy. To dlatego – twierdzono – że młodzi ludzie odurzają się w bramach, śmiecą, kradną itp. Wystosowano jeden taki pozew w stosunku do właściciela lokalu, w którym funkcjonuje najprężniej działający sklep z dopalaczami. Miasto domagało się odszkodowania w wysokości 1 mln zł oraz 100 tys. zł na rzecz fundacji walczącej z dopalaczami. Jednak kolejnych pozwów nie będzie, a ten pierwszy zostanie wycofany. Wszystkich sześć sklepów z dopalaczami, które funkcjonowały w Łodzi, zostanie zamkniętych.

Wydanie: 2016, 34/2016

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Marek
    Marek 29 stycznia, 2021, 04:44

    Próbowałem różnych narkotyków ale to nie moja bajka. Ja jednak pochodzę z normalnej rodziny, gdzie nie ma żadnych używek, skończyłem dobre studia i nie widzę najmniejszego sensu zażywania, nawet sporadycznie. Ale mam kilku znajomych, którzy wkręcili się w mefedron, dlatego wszedłem na ten artykuł.
    Chłopak od pół roku zwiększa częstotliwość i dawki tego stymulanta. Schudł blisko 30kg. Zaobserwowałem u niego drżenie sinych rąk, paranoiczne myśli oraz dziwne jęki na głodzie. Poza tym jak to u narkomana „ma wszystko pod kontrolą”. Kwestia czasu jak wyląduje w szpitalu lub w więzieniu. Szkoda chłopaka. W mojej opinii dużą role odgrywają rodzice, którzy powinni szczerze i bez emocji rozmawiać o wszystkim z dziećmi oraz dawać sobą przykład. Rodzic hipokryta to zły rodzic. W każdym razie mefedron uzależnia bardzo szybko. Jestem ciekaw czy ciężko z tego wyjść i w ogóle jak kończą osoby ćpające ten syf, mało jest informacji na ten temat w internecie.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 12 lutego, 2023, 13:06

    Pracował na budowie i sięgał

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy