Siła białej róży

Siła białej róży

Obywatele RP: Można walczyć z PiS!

Paweł Kasprzak – inicjator i lider grupy Obywatele RP, działacz opozycji demokratycznej i Solidarności w czasach PRL, członek Pomarańczowej Alternatywy oraz grupy Wolność i Pokój. Miał nadzieję, że w III RP nie będzie musiał zajmować się polityką, ale nic z tego.

Co panu przyszło do głowy z tymi Obywatelami RP? Spokojny człowiek, spokojna praca i nagle…
– To był banalny przypadek. Dostrzegłem najpierw potok bezprzykładnych łgarstw i nienawiści w kampanii wyborczej, a potem, kiedy już PiS wygrało i powstał rząd, jak kilkadziesiąt tysięcy innych przerażonych ludzi zapisałem się do facebookowej grupy KOD.

I?
– Patrzyłem na ten potok lamentów o tym, co wyprawia nowa władza, i wśród nich przewijały się co jakiś czas pytania: zrobimy coś czy będziemy tylko biadolić? Tworzono rząd, trafił do niego cudownie ułaskawiony Mariusz Kamiński. No, pomyślałem sobie, utrącenie Kamińskiego chyba nie powinno być czymś nierealnym. Do dzisiaj sądzę, że wtedy było to możliwe. Skoro Kamiński wielokrotnie zapowiadał, że pozwie do sądu każdego, kto nazywa go przestępcą, to nic prostszego – należy nazwać go przestępcą i ten proces sprowokować. Samo to jest natychmiastową realizacją postulatów społecznych – drań ma trafić właśnie pod sąd, tego żądaliśmy. Co prawda, oskarżony jestem ja, a nie on, ale na takie poświęcenie mnie akurat stać, a przedmiotem rozprawy będą jego czyny i jego sytuacja prawna. I mimo domniemania niewinności w zasadzie nie powinno być kłopotów, powinienem przed sądem sobie poradzić, cytując akta sprawy, w której był oskarżony i skazany.

Zaczęliśmy od Kamińskiego

O tej akcji nie słyszałem.
– Bo jej nie było – KOD tego nie chciał. Nie życzono tam sobie, żeby jakiś facet, którego nie znają, wymyślał im akcje. Uważano coś takiego za niedopuszczalne łamanie prawa. Sądzono, że to niepotrzebna radykalizacja. I nie chciano wtedy w KOD żadnych konkretnych postulatów, bo formułowano hasła akceptowalne dla jak największej grupy ludzi i obawiano się, że każdy konkret tę grupę zawęzi.

Czyli to Kamiński was stworzył.
– Pośrednio. Nasz los w KOD był krótki. Próbowaliśmy tłumaczyć i apelować, że sprawą Kamińskiego trzeba się zająć. Że da się zamienić ogólne hasło obrony konstytucji na zestaw niekontrowersyjnych politycznie postulatów, których realizacja oznaczałaby po prostu konstytucyjną praworządność. Że Kamińskiego naprawdę da się utrącić, jeśli się przy tym uprzemy. Że nacisk mobilizacji społecznej, tych wielkich marszów, zbiorowych petycji, oraz interpelacji poselskich w połączeniu z radykalnymi wystąpieniami obywatelskiego nieposłuszeństwa, które Kamińskiego kompromitują najbardziej – albo przed sądem, albo w opinii publicznej, kiedy on stchórzy i nas nie pozwie – to wszystko naprawdę może zrobić wyłom w startującej pisowskiej ofensywie. Wskazują na to wszystkie nasze doświadczenia z czasów komuny, kiedy te metody okazywały się skuteczne. Nic! KOD był rzeczywiście sparaliżowany strachem przed prowokatorami, trollami, manipulatorami… Rozmowy trwały dwa miesiące, niczego nie przyniosły, a potem mówiono, że o Kamińskim już nikt nie pamięta.

Wzięliście się więc do innych spraw.
– Tak. Pomyśleliśmy, że jeśli się zelży Andrzeja Dudę, zadziała automatyzm Kodeksu karnego – art. 135 nie wymaga, żeby ktokolwiek nas pozywał za zniewagę prezydenta, to jest przestępstwo ścigane publicznie. Stanęliśmy więc w czwórkę przed Pałacem Prezydenckim z takim dużym transparentem, on rósł, skończyło się na rozmiarze 10 x 4 m. Był na nim napis – cytuję z pamięci – że my, niżej podpisani, obywatele RP, w trosce o godność urzędu prezydenta, mając świadomość art. 135 kk, oświadczamy, że Andrzej Duda jest łgarzem i krzywoprzysięzcą. W pierwszej wersji był jeszcze dopisek, że Mariusz Kamiński powinien trafić pod sąd, a nie do Rady Ministrów. Z tym staliśmy. Zabawnie było patrzeć na ludzi i reakcje, kiedy to czytali, próbując zrozumieć niełatwy przecież sens – w trosce o godność prezydenta lżymy prezydenta.

A łatwo było czekać na interwencję policji?
– Wydawało mi się, że muszą nas stamtąd zgarnąć. Nic takiego nie nastąpiło. Za pierwszym razem musiałem sam pokazywać policjantom: tutaj, panowie, jest napisane, że popełniamy przestępstwo, zaraportujcie. I zaczęli raportować, rozmawiali z prokuraturą, parę godzin to trwało, zanim się zdecydowali, że nas pospisują i puszczą – nie rekwirując transparentu. Okazało się, że liczenie na reakcję władz, ludzi albo na to, że zelektryzujemy opinię publiczną, było naiwnością.

Trzy starsze panie pluły mi w twarz

I wtedy złapaliście się za miesięcznice smoleńskie.
– Wiedzieliśmy oczywiście, że bardziej im się opłaca nas zignorować, niż zgarniać i stawiać przed sądem. Skoro dysponentem politycznym tej władzy jest Jarosław, spróbowaliśmy jego wyprowadzić z równowagi i skłonić do gwałtownych reakcji. Miesięcznica to przecież świetna okazja – i w końcu się udało.

Od razu?
– Nie, to bardzo długa historia. Zaczęliśmy w zeszłym roku, w marcu. Stanęliśmy na Krakowskim Przedmieściu, naprzeciw miejsca, gdzie przemawia Kaczyński. I trzeba było determinacji, żeby tam się utrzymać. Policja sięgała po wszystkie możliwe sztuczki, żeby nas wypchnąć. W końcu dopięliśmy swego. Modus operandi był zawsze taki – wtedy, w ówczesnym prawie o zgromadzeniach, obowiązywała zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Ale żeby nie można było sobie zabukować, jak to ma teraz Kaczyński, na parę lat z góry jakiegoś miejsca, można było zgłosić zgromadzenie najwyżej 30 dni wcześniej. I kto zgłosił się pierwszy, ten miał pierwszeństwo w sytuacji konfliktu dwóch zgromadzeń, których spotkanie zagraża bezpieczeństwu. O północy odbywały się więc zawody – kto pierwszy wciśnie enter.

Wciskaliście pierwsi?
– Najczęściej, poza tym zaczęliśmy zgłaszać zgromadzenie, które trwa dobę i zaczyna się dzień wcześniej. W ten sposób byliśmy pierwsi już zawsze, a zgłaszaliśmy dokładnie to miejsce, gdzie Kaczyński ustawiał swoją drabinkę. Po to, żeby na rozprawie administracyjnej, która w takich okolicznościach rutynowo następuje w urzędzie miasta, demonstracyjnie się cofnąć.

Po co?
– Nie można mówić, że się broni konstytucji, gdy narusza się prawa konstytucyjne innych. Oni też mają prawo do demonstracji. Takie było nasze przesłanie – i to był jeden z bardzo istotnych elementów naszego protestu. Uznajemy, że oni mają prawo publicznego kultu religijnego, bo to gwarantuje im konstytucja. I nie nam oceniać, czy jest to szczere, czy nieszczere. Ja jako praktykujący chrześcijanin mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nic mnie bardziej nie znieważa niż te smoleńskie rytuały. Natomiast jako obywatel, który próbuje stać na gruncie konstytucji, uznaję, że nie mam prawa tego oceniać.

I na rozprawie szlachetnie się wycofywaliście?
– Tak jest. I staliśmy naprzeciwko Kaczyńskiego z transparentem z cytatem jego brata, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego są niepodważalne i ostateczne. To wystawialiśmy mu przed nos. Trudno było o bardziej lakoniczny dowód fałszu tego, co on wyprawia i co tam wygaduje. A on oczywiście dostawał dzikiej piany. W tej fazie protestów dochodziło do kryzysów. Oni postanowili nas zmiażdżyć z pomocą służb państwa. Zabudowano więc barierkami miejsce przed Kordegardą, żebyśmy nie mogli tam stanąć. Rzucono na nas policję, żeby oskarżać nas o zakłócanie modlitw. A smoleński tłum podjudzony przez Kaczyńskiego rzucał się na nas z agresją.

Jak pan się wtedy czuł?
– No, stać tam naprzeciw tej nienawiści nie było łatwo, to fakt. Mnie np. opluto. Tak bez przenośni, prosto w twarz. Trzy starsze panie. Jedna po drugiej. To było kompletnie groteskowe – oni się modlili przed swoim ołtarzem, potem odwracali się do nas i atak: wy ch… ubeckie świnie. Dosłownie tak. Miałem obie ręce zajęte sznurkami od transparentów, kiedy mnie opluto, i nawet nie miałem jak obetrzeć twarzy. Moment był bolesny, bo obywatelskie nieposłuszeństwo działa, jeśli ktoś je widzi. Jakby taką scenę pokazały media, to wzmożenie, które teraz mamy, mielibyśmy już wtedy. Bo siła takich protestów polega właśnie na ujawnianiu kontrastów – oni zachowują się jak bydlęta, a my próbujemy zachować się szlachetnie. I na ogół nam to wychodziło.

Przełom nastąpił w kwietniu

Mocno was wtedy sponiewierano.
– Tak i wyglądało na to, że plan jest taki, żeby nas zadeptać. Postawiliśmy Kaczyńskiemu ultimatum – albo nasze prawo do stania naprzeciw niego zostanie przez nich pisemnie zagwarantowane, albo stajemy na krzyżu i nie zejdziemy. Będziesz nas musiał, draniu, wynieść i skompromituje cię to. Wtedy oni ustąpili. Podpisali z nami porozumienie – dołączono mapkę, na której było zaznaczone, gdzie stoimy. Rządząca partia i garstka kilkudziesięciu osób. Dla mnie to był bezcenny dowód, że na tej władzy da się wymuszać realne ustępstwa – i tę wiadomość staraliśmy się przekazać reszcie opozycji. Niestety, blokada na nas w mediach była wtedy szczelna i ten sukces nie przedarł się przez nią, ale rzeczywiście przez kolejne dwa miesiące PiS przestrzegało tego porozumienia z aptekarską precyzją, co wzbudziło moje najwyższe uznanie.

Do czasu.
– Tak, Kaczyński oczywiście nie wytrzymał. W listopadzie znów zaczęli nami poniewierać. Wtedy też zaczęły się te bezczelne oświadczenia prokuratorów smoleńskich, że protesty rodzin sprzeciwiających się ekshumacji ich nie obchodzą, że będą kopać, wyciągać ciała z grobów, bo mają takie prawo i już. To był centralny atak na godność jednostek, na rodziny. Kilkadziesiąt osób z rodzin ofiar przeciwko temu protestowało i nic. Nikt ich nie wspierał.

Więc wy!
– To bardzo ważna część naszego etosu. Obrona praw człowieka, godności ludzkiej. Ataki na godność człowieka prowadzą do dyktatur, do faszyzmu i obozów koncentracyjnych, do komunizmu i gułagów. Nigdy inaczej w historii się nie działo. To zawsze zaczyna się od tego, że jakimiś ludźmi można poniewierać, można ich niszczyć, nikt za nimi się nie ujmuje. To był pierwszy powód tego, że staliśmy się jeszcze twardsi. A drugi był taki, że Kaczyński zaprzeczył naszemu prawu, byśmy tam, pod Kordegardą, mogli stać.

Przełomowa była chyba rocznica w kwietniu, bo nagle się okazało, że na Krakowskie Przedmieście przychodzi więcej przeciwników Kaczyńskiego niż zwolenników.
– Tak. W maju np. bardzo trudno było to policzyć, ludzie byli rozpraszani przez policję, nie bardzo wiedzieliśmy, jak się zbierać. Bo doświadczenie pokazywało, że którekolwiek miejsce wskażemy, zostanie zablokowane policyjnym kotłem. Jeśli próbowaliśmy się umawiać ad hoc, policja o tym wiedziała i natychmiast udaremniała te próby – inwigilowani jesteśmy bardzo szczelnie.

Wszystko o was wiedzą?
– Nawet gdy usiłujemy się komunikować, pisząc na kartkach. Wtedy w maju próbowaliśmy naiwnie chować się w jakiejś knajpie, żeby potem nagle wyjść. Kiedy się okazało, że to nie ma sensu, bo cała knajpa jest pełna policji w cywilu, a na zewnątrz ustawił się kordon mundurowych, wyszedłem, żeby na ulicy czynić honory domu. Przeszedłem od strony placu Zamkowego pod Kordegardę i z powrotem. I, słowo honoru, miałem łzy w oczach, bo nie nadążałem odpowiadać ludziom na powitania. Było ich mnóstwo. Jedni nieśli kwiaty, drudzy ich nie mieli, jeszcze inni ściskali mi dłoń albo chyłkiem pokazywali uniesiony kciuk. Wyglądało to dziwnie, bo za mną szli policjanci, w pewnym momencie ok. 20, w takim dwuszeregu. A potem, jak ten cały cyrk się zaczął, to tych zgromadzeń było kilka, w różnych miejscach, cholera wie, tam mogło być ok. 1 tys. osób!

300 osób siadło na jezdni

A 10 czerwca?
– Teraz, w czerwcu, ze 300 osób siadło na jezdni, w poprzek Krakowskiego Przedmieścia. Policjanci rozdzielili to na trzy części, mniej więcej równe, tę środkową część wynieśli. I sami mówili, że zatrzymali sto kilkanaście osób, więc zgadza się, było nas 300 ludzi, którzy siedli, wiedząc, że łamią prawo, przygotowani na konsekwencje. 15 razy właśnie to wrzeszczałem przez megafon: zaraz będzie wezwanie policji do rozejścia się i kto nie posłucha, niech ma świadomość, że łamie prawo. Nikt nie wstał. Poza tymi siedzącymi stał jeszcze tłum za barierkami, ludzie przyszli też od strony ul. Karowej, ok. 1-2 tys. osób. A trzeba brać pod uwagę, że to nie był masowy marsz KOD, wesoły, miły, tylko twarda walka. Kiedy się stoi naprzeciw tłumu, który wyje z nienawiści, to człowiek ma potem ochotę wejść pod prysznic. Jak policja idzie interweniować, każdy normalny człowiek po prostu się boi.

Pan też?
– Miałem sporo okazji, żeby wrócić do dawnej wprawy w takich rzeczach. Mnie to przychodzi bez większego trudu, ale potrafię docenić te 300 osób, które usiadły na chodniku. Ich siłę. Na pamięć znam powody, w tym naprawdę ważne, dla których ludzie decydują się jednak nie brać udziału w takich rzeczach. Trzeba odwagi, by tak usiąść i nie zejść. Kilkanaście z tych osób przyjęło potem mandaty. Policja to zinterpretowała jako oznakę słabości. Ci ludzie są teraz nachodzeni w domach, w sposób, który do złudzenia przypomina mi werbowanie konfidentów w dawnych czasach – policja najwyraźniej sądzi, że właśnie tych ludzi będzie łatwo przestraszyć. Szanowna policjo, to nie jest słabość! Znam niektóre przypadki, są choćby rencistki, dla których mandat 500 zł to połowa renty. One przyjechały do Warszawy na demonstrację z drugiego końca Polski. Ale nie dadzą rady przyjeżdżać na procesy. Po prostu ich nie stać. Jaka to determinacja! Wynieśli też Piotrka Pytlakowskiego, nie pierwszy raz zresztą, i Ewę Siedlecką – dla niej to był debiut. Takich dziennikarzy! Ewa Siedlecka doprowadziła do utrącenia kandydata PO na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Oboje są przykładem dziennikarzy o etyce zawodowej najwyższej próby. Za nic w świecie nie pozwalali sobie nigdy na zaangażowanie w spory polityczne. I teraz siadają z nami, uznając, że sprawy zaszły tak daleko. Że trzeba stawić opór, żeby w ogóle niezależne dziennikarstwo mogło istnieć. Tu nie ma mowy o złamaniu bezstronności. Myślę więc, że parę takich momentów przełomowych, i pięknych, i ważnych, nastąpiło.

Frasyniuk się pojawił, to dobrze czy źle?
– Dobrze, oczywiście! To kolejny moment przełomu. Byłem żołnierzem Frasyniuka za tamtej Polski, z Wrocławia przecież pochodzę. Frasyniuka bardzo szanuję, jak mało kogo, prywatnie go uwielbiam, jestem gotów spełniać jego polecenia, nawet gdy nie za bardzo się z nimi zgadzam – bo przy tym wszystkim jest człowiekiem mądrym i tej jego mądrości potrafię zaufać czasem bardziej niż własnej. To niezwykle ważne, że on przyszedł, to jest przełom. Bo do tej pory temu, kto chciał uchodzić za poważnego człowieka, nie wypadało dać się szarpać policjantom. A Władek to zrobił.

Będzie liderem tego oporu?
– I mnie, i Władka niepokoi to, że on teraz jest cały czas lansowany na lidera narodowej rewolucji. Rozmawialiśmy o tym. Oczywiście, żeby była jasność, on nie abdykuje. I oczywiście nadaje się jak nikt inny w Polsce. Ale to naprawdę myślący człowiek i wie, że im bardziej rozpaczliwe są te wołania o lidera: Władku, bez ciebie nie damy rady, tym mniejszy sens w to wchodzić. Sam ma zrobić rewolucję czy jak? Lider może być ważny, natomiast ruch musi się składać ze świadomych i zdeterminowanych ludzi. Albo chcemy wodza prowadzącego bezwolny tłum, albo naprawdę chcemy demokracji.

Będzie was więcej 10 lipca?
– Wałęsa się odgraża, że przyjedzie. To byłoby o tyle śmieszne, że on ma ochronę BOR.

Nie zejdziemy z Krakowskiego Przedmieścia

Zaczynaliście w czwórkę. Teraz są was setki, a może i tysiące.
– Zawsze liczyliśmy, że inni się przyłączą. Choć wiemy, że nie będzie nas 30 tys. jak na demonstracji KOD. Ale wciąż wierzymy, że będziemy występować z konkretnymi postulatami, że będziemy je na tej władzy wymuszać. Wtedy, na początku, z Kamińskim, myśleliśmy, że tak będzie. Wąska grupa desperados, powodująca silną presję i ogniskująca uwagę opinii, oraz wielka rzesza ludzi z nimi solidarnych, wspierająca ich innymi działaniami, zmierzającymi konsekwentnie do realizacji tego samego postulatu. Myślę, że takim postulatem na dziś jest wolność zgromadzeń. Nie dlatego, że to najważniejsze, bo od tego nie odrosną drzewa, które Szyszko wyciął, ale to byłby istotny wyłom w tej niepowstrzymanej ofensywie PiS.

Da się ją powstrzymać?
– My nie zejdziemy z Krakowskiego Przedmieścia! To już możemy powiedzieć z całą odpowiedzialnością. Zakaz zgromadzeń już nie działa. Jedynym efektem pisowskiej nowelizacji jest kilkaset spraw o wykroczenia i kilkadziesiąt karnych. Błaszczak ostatnio powiedział, że nie dopuści do powtórzenia się scenariusza z 10 czerwca. A ja jestem ciekaw, co dokładnie miał na myśli: zatrzymania prewencyjne czy polewaczki i gaz? Jedno i drugie jest fatalnym wyjściem dla niego, nie dla nas. Błaszczak jest zbyt durny, żeby sobie z tego zdawać sprawę, ale Kaczyński już chyba to wie.

Może te wasze protesty nie są dla nich problemem? Skoro mają 39% poparcia?
– Kiedy się stoi z białą różą naprzeciwko ludzi, którzy dokonują aktów bandytyzmu, siła perswazyjna tego protestu jest niesłychana. I często jest większa właśnie wtedy, gdy mniejszość staje przeciw większości. Tak zawsze działa nieposłuszeństwo cywilne, że zawstydza. Oczywiście Kaczyński się nie zawstydzi i nie zmieni postępowania – to psychologicznie niemożliwe. Ale ludzie, którzy przy nim stoją – to już całkiem inna historia. Tak to bywa – przecież nie generałowie miękli w starciu z Gandhim. Opinia publiczna od nich się odwracała.

Ta opinia publiczna, a przynajmniej te 39%, będzie zachęcała do twardości.
– Ale ona też widzi, jak olewana jest brać smoleńska, jaka hipokryzja kryje się za ekshumacjami, jak puste są comiesięczne zapowiedzi o zbliżaniu się do prawdy. Kościół powoli zaczyna reagować. Kard. Nycz stwierdził ostatnio, że to nie Kościół organizuje te miesięcznice – zaraz po oświadczeniu Błaszczaka, że to są obrzędy Kościoła, które my bezczelnie zakłócamy. To bardzo mocne stanowisko księdza kardynała – w dotychczasowej historii bezprecedensowe. Do samych smoleńskich hardkorowców zaczyna docierać prawdziwy obraz hipokryzji PiS. Oni nie tylko zostali odepchnięci od tablic, przed którymi zawsze się modlili i składali kwiaty. Ich nawet do kościoła nie wpuszczono. Po raz pierwszy od siedmiu lat! Nie zrobił tego żaden wojujący antyklerykał, tylko Kaczyński z Macierewiczem i Błaszczakiem! Czciciele Smoleńska do naszej kamery mówili, że teraz widzą, jaka jest prawda. Ci, którzy tam są zawsze i którzy nas już nieźle znają, na nas nie plują.

A ci, którzy was nie znają?
– Po pierwsze, nie jest prawdą, że w kampanii wyborczej PiS nie mówiło, że będzie dokonywało demolki konstytucji. Ono to mówiło. A dziś ta demolka odbywa się ku ogromnej satysfakcji pisowskich wyborców, a w każdym razie ich ogromnej większości. Mamy do czynienia z tak wielką grupą zdeklarowanych wrogów wolności i praw człowieka, że oni są w stanie wygrać wybory. Moim zdaniem to jest większość, a jeżeli nawet mniejszość, to nie taka, którą da się zamieść pod dywan. Bo wrócilibyśmy do tej samej wybuchowej sytuacji, która już raz wysadziła nam państwo. Problemem jest dzisiaj – to jedno z większych polskich wyzwań – jak w wolnym kraju żyć z wrogami wolności. Jak wygrać z PiS, nie pozostawiając wyborców PiS bez reprezentacji politycznej i wpływu na politykę państwa. Jestem przekonany, że musimy teraz wymusić na tej władzy, póki ona rządzi, respekt dla praw mniejszości, dla praw człowieka. To jest fundamentalne. Żeby oni się nauczyli, że istnieją zasady, według których można walczyć o ważne dla nich wartości, nie demolując państwa i wszystkiego wokoło. Obywatele RP niczego innego nie robią, tylko pokazują, że to możliwe. Że da się i wymusić ustępstwa na tej władzy, i własne prawa po prostu sobie wziąć, niezależnie od tego, czy jest się mniejszością, czy większością. I że da się przy tym ani nie rozwalać państwa, ani nie rujnować wartości – szanując prawa przeciwników, respektując werdykt wyborczy.

Wydanie: 2017, 26/2017

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Piorunochron
    Piorunochron 29 czerwca, 2017, 08:37

    Pajacowanie z kwiatem broniąc republiki tzw. III RP czyli zdradzieckiej i przebiegłej ustawki okrągłego stołu jest haniebne. PiS został wybrany w wyborach demokratycznych – i tyle w temacie. Republika okrągłego stołu i jak nazwali to prominenci z PO państwo teoretyczne broni się zaciekle… Przez swoich umoczonych sędziów, przez mafijno-postbezpieczniackie koneksje w służbach… Ilu świadków musi jeszcze zginąć w piątek wieczorem, ilu uczciwych ludzi musi mieć zniszczone życie, aby pożyteczni idioci i cyniczni dorobkiewicze przestali wspierać jurgieltników XXI wieku. HAŃBA.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Piorunochron
    Piorunochron 29 czerwca, 2017, 08:48

    Kamiński jako pierwszy na poważnie ruszył układ – oczywiście tknął tylko płoteczki, bo tych najwyższych mafijnych kapo nie tak łatwo tknąć, Ruszył układ, którego nic nie ruszało od czasów projektu Kiszczaka, czy WSI, kto był szarą eminencją stojącą naprawdę za tym cyrkiem jest niewiadomą. Pisanie publiczne i przyznawanie się do najniższych możliwych pobudek z punktu widzenia republikańskiego i odwoływanie się do republiki – maskując za przeproszeniem fekalia białym kwiatem jest śmieszne, żeby nie było tragiczne. Ale na szczęście świadomi, lub nieświadomi towarzysze wymieracie….. Już żyjecie w infamii, ludzi, którzy znają prawdę jest coraz więcej i z całego serca życzę wam oprzytomnienia na starcze lata. I długiego pokutowania za zło, którego jesteście tzw. pożytecznymi…. Wy już tam wiecie o co chodzi. PiS odgrywa swoją rolę w historii, robi co musi i robi co może… Zacząłem to rozumieć. Po nocnej zmianie i paru innych zdarzeniach wszystko powoli złożyło się w całość – ale nadal układ nie ruszony. Życzę PiS aby wreszcie go ruszył. Wiem, że wielu z was w swoim zacietrzewieniu nie będzie chciało przyznać się do tego jakich ludzi swoim działaniem wspieracie, w tym morderców, ich zleceniodawców, zdrajców i zbrodniarzy…. Ludzi którzy zaprzedają Polskę i żyją z niej jak pasożyty. I wcale nie chodzi o figurantów – wy nawet nie wiecie towarzysze komu służycie….

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Zembaty66
      Zembaty66 1 lipca, 2017, 16:31

      Szambo wybiło wynosząc z otchłani te biełyje rozy, tego Władzia szoferaka z pekaesu, tego alimenciarza i przekręciarza. Szambo wybiło i w tych trybunałach prostytucyjnych i w tym sądzie nieNajwyższych lotów. Ciężko nawet wyliczyć, bo dotyczyło to również pana Tuska, pana Gajowego Szoguna i dziesiątek innych, że tak powiem organów czy ołganów jak mówi o sobie pańcia Hańcia z Warszawy. Mam nadzieję, że PiS rozwali ten układ tak skutecznie, że już się nie podniesie. Trzymając się kanalizacyjnych klimatów trzeba to całe g…no wywieźć do zlewni a w to miejsce zbudować nowoczesną kanalizację…

      Odpowiedz na ten komentarz
  3. Piorunochron
    Piorunochron 29 czerwca, 2017, 08:53

    I na koniec dodam… CHCIAŁBYM aby moje domysły i moja wiedza były błędne… Bo to by dawało większą nadzieję na przyszłość. Chciałbym, żeby ten cyrk co kilka lat przy urnach był zwykłymi wyborami… Chciałbym aby media w Polsce nie były opłacane i współtworzone przez państwa ościenne i te które mają interes w kreowaniu opinii w Polsce i o Polsce… A chodzi zawsze tylko o jedno…. Pieniądze. Wy się szarpiecie z kwiatem na bruku z Polakami a śmieją się Niemcy i Rosjanie….

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. biały 56
    biały 56 30 czerwca, 2017, 10:51

    Pan Piorunochron zamiast chronić- gromi, ponieważ jego misją jest obrona wysublimowanych erudytów, ubogich idealistów i prześladowanych przez PO zastraszonych patriotów z PIS. Godna to rzecz i chwalebna chronić poszkodowanych, gromiąc warchołów i mącicieli opłacanych moskiewskimi srebrnikami. To ten sam sort jurgieltników, którzy dwieście lat temu w Warszawie wieszali czystych i niewinnych biskupów, to ta czerń, która niewinnych młodzianków z ONR cięła żyletkami i pałowała laskami. Zaiste anielskiego charakteru trzeba, aby za darmo bronić Ojczyzny przed ubeckim pomiotem, jak czynią to siostra Beata, brat Joachim i poseł Pięta. Za ich bezinteresowne poświęcenie, Ojciec Rydzyk wymodli im w niebie wygodne cele.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Piorunochron
      Piorunochron 5 lipca, 2017, 11:03

      Nic o żyletkach nie wiem, ale wierzę, że metody środowiska lewicowego takie są, na to zresztą wskazuje faktografia. Skoro zahaczamy o ONR, to akurat mord dokonany na synu Bolesława Piaseckiego można pośrednio podciągnąć pod pana sarkastyczne uwagi…. Śmiało można też podciągnąć pomordowanych bohaterów zwanych przez pewnego jenerała bandytami, o których Polska dopiero zaczęła się na poważnie upominać, a których ciała odkopywane są na łączkach i pod chodnikowymi płytami. Można też śmiało wspomnieć księdza Jerzego Popiełuszkę (którego kat dzisiaj ma się świetnie), katowanego w areszcie biskupa Antoniego Baraniaka. Rozstrzelanych strajkujących… Począwszy od Cegielskiego na Kopalni Wujek skończywszy. To środowisko tzw. bezpieki, według coraz szerzej znanych przekazów i dowodów ma silne powiązania założycielskie z PO i trudno stwierdzić, na ile jest to twór post bezpieczniacki, na ile agentura niemiecka, wszak wyszły na jaw torby z pieniędzmi od zachodniego sąsiada. Ale zostawmy na chwilę historię, sporo seryjnych samobójstw pozostało do wyjaśnienia. Samobójstwa dokonane z chirurgiczna precyzją w piątek, przy podejrzanej bierności państwa i wyjątkowej ciszy medialnej – co jest niesamowite porównując to z jaką pieczołowitością niektóre media potrafią pochylić się nad losem słonia w dalekim kraju, albo tworzyć kłamliwą narrację po akcji „widelec” … Pali też sprawa powiązań Bronisława K. w związku z przegranymi procesami, palą powiązania z WSI no i oczywiście Pro Civili – mamy już aresztowania. Wszystko powolutku wyłazi, no ale lepiej targać się po bruku z białymi kwiatami aby móc potem w prasie epatować kłamliwym przekazem o walce o jakąś wyimaginowaną demokrację i budować fikcyjną rzeczywistość mamiąc opinię publiczną w poszukiwaniu pożytecznych idiotów. Nigdy dotąd na PiS nie głosowałem, (kłamać nie mam powodu, bo w Boga wierzę, i w przeciwieństwie do ateisty mam jakieś moralne hamulce), ale czytając wasze komentarze i patrząc na to co się dzieje wiem, że teraz będę niestety musiał na PiS głosować. I właśnie na tym polega demokracja…. Nie na darciu szat i ustalaniu kto jest specjalną kastą i kto tak przyssany do rabunkowego drenażu koryta, że nie potrafi tego ryjka odsessać bez walki. PS Ale doceniam erudycję sarkazm… Czapki z głów. PS II. ONR działa i rośnie w siłę tylko dzięki III RP = Republice Kolesi…. Każda akcja wywołuje reakcję i młodzi ludzie mają dość tej sytuacji, nie chcą słuchać retoryki pana Michnika, którego gazeta szkaluje Polskę, czemu Polacy mają być obrażani we własnym kraju. Tak ja to oceniam i kibicuję ONRowi, bo czemu nie? Potrzeba nam odważnych ludzi. Kibicuję każdej sile, która jest przeciwko Złodziejom i zdrajcom. Świat jest czarno biały. Tak naprawdę nie ma szarości. Albo mówisz co widzisz, albo co chcesz widzieć. Ja nie chcę tego wszystkiego widzieć o czym piszę, a widzę na co dzień… Widzę w układach od szczebla lokalnego po najwyższe stopnie, widzę w ujemnym rachunku ekonomicznym i po statystyce. Pozdrawiam.

      Odpowiedz na ten komentarz
  5. Polak
    Polak 12 lipca, 2017, 05:49

    Obywatele SB nic dodać nic ująć.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy