Skandalistka z Bawarii

Skandalistka z Bawarii

Małżeństwa tylko na siedem lat proponowała kandydatka na szefową CSU

Dziennikarze zebrani w monachijskiej piwiarni Löwenbräu-Keller nie wierzyli własnym uszom. Gabriele Pauli, kandydująca na lidera arcykatolickiej CSU, przedstawiła swój program wyborczy: małżeństwa powinny być zawierane tylko na siedem lat. „I kto powiedział, że niemiecka polityka jest nudna?”, pytał zdumiony reporter z Finlandii.
Uśmiechnięta pani Pauli argumentowała, że i tak co drugie małżeństwo w RFN kończy się rozwodem, najczęściej, jak to się w Niemczech mówi, „w tym paskudnym siódmym roku”. Małżeństwa z siedmioletnim „okresem ważności” pozwolą na oszczędzenie kosztów sądowych. Małżonkowie często pozostają razem tylko z lęku przed stresującym rozwodem albo ze względu na korzyści finansowe. A przecież „małżeństwo nie jest po to, aby zapewnić bezpieczeństwo, lecz powinno dokumentować miłość”. 50-letnia Gabriele Pauli, dwukrotnie rozwiedziona, podkreśliła: „Rodzina jest dla mnie inną konstrukcją niż dla CSU. Wszędzie, gdzie są dzieci, jest także rodzina”.
Oczywiście wypowiedź ta wywołała burzę. Tym bardziej że Pauli wzięła swą koncepcję dosłownie z kabaretu. Pomysł małżeństwa na siedem lat przedstawił wcześniej w radiowym skeczu artysta kabaretowy, Frank-Markus Barwasser. Nie ma on pretensji do pani Pauli za „kradzież idei”, wręcz przeciwnie. „Polityk został zainspirowany przez kabaret. Zazwyczaj dzieje się odwrotnie”, oświadczył zadowolony. Prominentom z rządzącej niepodzielnie Bawarią CSU nie było jednak do śmiechu. Desygnowany na premiera tego landu Günther Beckstein zasugerował Pauli

wizytę u psychiatry.

Odchodzący ze swoich urzędów szef bawarskiego rządu i przewodniczący CSU, Edmund Stoiber, stwierdził, że małżeństwo należy do rdzenia programu Unii Chrześcijańsko-Społecznej i każdy, kto jest innego zdania, powinien szukać sobie innej partii. Gazeta „Rhein-Zeitung” uznała wystąpienie Pauli za „głupotę pierwszej klasy”. Zdaniem dziennika „Die Welt”, skandalistka z CSU mogłaby równie dobrze zaproponować wysadzenie w powietrze kościoła mariackiego w Monachium, delegalizację bawarskiej białej kiełbasy czy też zamianę płynącego piwem Oktoberfest w święto katolickiego ruchu przeciwników alkoholizmu. Komentatorzy zgodnie doszli do wniosku, że rzeczniczka „małżeństwa z datą ważności” zniweczyła wszelkie szanse na karierę polityczną.
A jednak Gabriele Pauli przejdzie do historii Republiki Federalnej także jako kobieta polityk, która doprowadziła w Wolnym Państwie Bawarskim do zakończenia pewnej ery – ery Edmunda Stoibera. Ten patriarcha z Monachium sprawował urząd premiera Bawarii od 1993 r., od 1999 r. zaś stał na czele CSU. W 2002 r. był kandydatem chadeków na kanclerza Niemiec i zabrakło mu kilkunastu tysięcy głosów do zwycięstwa nad Gerhardem Schröderem. Miał być superministrem gospodarki w rządzie federalnym Angeli Merkel, lecz przestraszył się konfliktów z innymi członkami gabinetu i wrócił do Monachium, gdzie mógł panować jak udzielny władca. Coraz bardziej skostniały system Stoibera budził sprzeciw wielu bonzów CSU, nikt jednak nie ośmielił się

wystąpić przeciwko patriarsze.

Dopiero Gabriele Pauli, sprawująca urząd radczyni krajowej (landratki) w mieście Fürth, odważyła się na to. W 2006 r. wystąpiła z propozycją, aby czołowego kandydata CSU w elekcji do parlamentu krajowego wybierano nie we władzach partii, lecz na podstawie opinii partyjnych dołów. Było to oczywiście bluźnierstwo – w Bawarii Stoiber uchodził za oczywistego czołowego kandydata i dożywotniego premiera. Po wystąpieniu landratki w kancelarii szefa CSU zapanowała trwoga. Pauli miała przecież opinię dobrego polityka na szczeblu lokalnym. Wcześniej Stoiber poważnie rozważał powołanie jej na ministra. Nadgorliwi urzędnicy zaczęli szpiegować prywatne życie krnąbrnej radczyni. Ta, oburzona, zwróciła się do prasy. Przez cały grudzień 2006 r. „afera szpiegowska” i Pauli byli w centrum zainteresowania niemieckich mediów. Edmund Stoiber twierdził, że jego przeciwniczka jest „nieważną osobą”, jednak pozycja patriarchy została znacznie osłabiona. Wykorzystali to Beckstein i bawarski minister gospodarki, Erwin Huber, uważani za najwierniejszych sprzymierzeńców Stoibera. Postanowili, że pierwszy zostanie premierem Bawarii, drugi – szefem CSU. Pod naciskiem tych zdradzieckich „przyjaciół” Stoiber musiał 18 stycznia 2007 r. zapowiedzieć, że na zjeździe partii nie wystawi już swej kandydatury.
Landratka miała nadzieję, że zostanie wynagrodzona za pomoc w likwidacji „systemu Stoibera”, liczyła na wysokie stanowisko w polityce lub gospodarce. Dygnitarze CSU po cichu byli zadowoleni z upadku patriarchy, jednak „królobójczynię”

traktowali jak zadżumioną.

Zdesperowana radczyni usiłowała znów przyciągnąć uwagę mediów. Dla magazynu „Park Avenue” pozowała do serii śmiałych, roznegliżowanych zdjęć, w lateksowych rękawiczkach. W końcu wystawiła swą kandydaturę w wyborach na przewodniczącego CSU. Po propozycji z małżeństwem na siedem lat może jednak zdobyć najwyżej kilka głosów. Przypadek Gabriele Pauli świadczy, jak trudno jest się przebić kobiecie w zdominowanym przez mężczyzn świecie polityki, zwłaszcza w konserwatywnej atmosferze Bawarii.

 

Wydanie: 2007, 40/2007

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy