Ślady starej epoki

Ślady starej epoki

Tuż po wyborczej euforii Serbów spotkało przykre przeżycie. Nowe władze wezwały do oszczędzania prądu

Fajerwerkom na Nowy Rok, wystrzeliwanym w Belgradzie, towarzyszyły tym razem także podświetlane napisy “Serbia 2001 – nowa epoka”. Przeprowadzone w ostatnich dniach grudnia, przyspieszone wybory do parlamentu doprowadziły – jak napisał jugosłowiański tygodnik “Politika” – do “największej zmiany w Serbii od II wojny światowej”. Przytłaczające zwycięstwo Demokratycznej Opozycji Serbii (DOS), sojuszu 18 partii od lat sprzeciwiających się rządom Slobodana Miloszevicia, sprawiło, że w nowy wiek i nowe tysiąclecie Serbowie weszli nie tylko z nowym prezydentem, Vojislavem Kosztunicą (wybranym jesienią ub.r.), ale także zmienionym parlamentem i zapowiedzią nowego rządu, którego premierem ma być charyzmatyczny lider DOS, Zoran Djindjić.
Politycznie zmiana jest rzeczywiście ogromna. Wyniki grudniowej elekcji dały DOS 65% głosów i 176 miejsc w 250-osobowej serbskiej Skupsztinie. Socjalistyczna Partia Serbii Slobodana Miloszevicia, która jeszcze we wrześniu 2000 roku wygrała walkę o miejsca w parlamencie, tym razem uzyskała 14% głosów i 37 mandatów. Prawdziwą klęskę poniosła Lewica Jugosłowiańska (JUL) kierowana przez żonę Miloszevicia, Mirę Marković. JUL, znana jeszcze trzy miesiące temu ze znaczących wpływów w gospodarce, mediach i tajnych służbach, otrzymała zaledwie 7188 głosów, czyli 0,39%. “Jeśli potrzebny był nam

symbol zmierzchu Miloszevicia,

to jest nim ruina partii Miry Marković”, mówił w radiu Zoran Djindjić.
Dobre nastroje mieszkańców Nowej Jugosławii, wywołane nadzieją, że po ostatecznym politycznym zepchnięciu na bok ekipy Miloszevicia Serbia ma przed sobą już lepszą przyszłość, psują jednak bieżące problemy kraju.
Wojenna ekonomika i uwikłanie się Belgradu w kolejne wojny na Bałkanach, a także wieloletnie sankcje ekonomiczne, nałożone na Serbię przez ONZ, odbijają się ostrym gospodarczym kryzysem. W grudniu 1999 r. przeciętne zarobki wynosiły w Serbii 45 dolarów, czyli 25% poniżej oenzetowskiego progu ubóstwa i dziś nie jest lepiej. “Osiągnięcie poziomu życia z 1987 r. zajmie ponad 40 lat”, przewidywali już pół roku temu ekonomiści.
Teraz doszły do tego kłopoty energetyczne. Po wyjątkowo suchym lecie zbiorniki licznych w Serbii hydroelektrowni pozostały puste. Równocześnie wiele elektrociepłowni musiało wyłączyć systemy centralnego ogrzewania z powodu redukcji dostaw gazu z Rosji, za który Serbowie od dawna nie płacili. Póki zima była łagodna, jeszcze jakoś udawało się utrzymywać dostawy ciepła, ale wraz z pierwszymi mrozami wzrosło zużycie energii.
Tuż po wyborach i pierwszym wybuchu euforii z powodu ostatecznego rozstania się z poprzednim reżimem, obwinianym o doprowadzenie kraju do katastrofy, Serbów spotkało przykre przeżycie. Nowe władze musiały wezwać pozbawionych ogrzewania i światła obywateli do oszczędzania prądu. Odbiorcy elektryczności zostali podzieleni na cztery grupy, z których dwie lub trzy równocześnie będą pozbawiane dostaw na sześć godzin. Ograniczenia doprowadziły już do manifestacji niezadowolenia. W belgradzkiej dzielnicy Vidikovac mieszkańcy zablokowali główną drogę, protestując przeciwko trwającej ponad 15 godzin przerwie w dostawach. Barykady wyrosły w Niszu, na południu Serbii. Protestujący mieszkańcy palili na nich opony. W Czaczaku z kolei władze wprowadziły stan wyjątkowy, gdy przerwa w dostawach energii wyniosła 24 godziny. Także w Kragujevacu zamknięto szkoły i przedszkola, a jedynymi placówkami, które miały prawo w ostatnich dniach starego roku korzystać z prądu, były szpitale i piekarnie.

Inny ból głowy

nowych władz Serbii to, oczywiście, były dyktator, Slobodan Miloszević. Powszechne są głosy, by Miloszevicia ukarać za doprowadzenie kraju do międzynarodowej i gospodarczej klęski, ale nie jest to sprawa łatwa. Społeczność międzynarodowa domaga się bowiem postawienia i samego Miloszevicia, i kilkunastu jego współpracowników przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych w Hadze. Interpol od dawna oskarżał oficjalny Belgrad o udział w międzynarodowym przemycie narkotyków. “Połowa otoczenia Slobo to zwyczajni gangsterzy”, napisał nie bez racji korespondent Reutersa. Sami Serbowie tymczasem winią Miloszevicia za porażki ostatniej dekady, ale np. nadal żywiołowo sprzeciwiają się postawieniu serbskich zbrodniarzy przed haskim trybunałem.
W Belgradzie nie bez racji mówi się, że próba totalnego rozliczenia poprzednich lat mogłaby się skończyć polityczną polaryzacją, a nawet miniwojną domową. W wyborach do parlamentu przegrali, co prawda, otwarci zwolennicy byłego władcy kraju, ale np. skrajnie nacjonalistyczna Serbska Partia Jedności, założona przez zamordowanego rok temu belgradzkiego gangstera i przestępcę wojennego, Żeljko Rożniatovicia “Arkana”, otrzymała ponad 8% głosów i 14 mandatów. Inne nacjonalistyczne ugrupowanie, Serbska Partia Radykalna Vojislava Szeszelja, wprowadziło do serbskiej Skupsztiny 23 posłów.
Nawet przyszły premier, Zoran Djindjić, znany ze swojej otwartej niechęci wobec Slobodana Miloszevicia przyznaje, że bardzo trudne będzie przekazanie byłego dyktatora sądowi w Hadze. Wicepremier dotychczasowego rządu Serbii, Nebojsza Czović, zapowiedział na razie, że aresztowania byłego prezydenta Jugosławii, Slobodana Miloszevicia, należy oczekiwać w styczniu. Celem ma być postawienie dawnego prezydenta przed sądem za malwersacje i nadużycie władzy. W Belgradzie zebrano dość dowodów przeciwko Miloszeviciowi. Machinacje finansowe na ogromną skalę poprzedniej ekipy ujawniło już pierwsze przesłuchanie jednego z wiernych pomocników Miloszevicia – szefa urzędu celnego, Mihalja Kertesza. Wielkie pieniądze z poboru cła szły na różne rachunki, według widzimisię rządzących, na czym niemało skorzystała też rodzina prezydencka. Inspektorzy odkryli całą listę bezprawnych działań urzędu celnego: od przekazywania zajętych samochodów “zasłużonym” ludziom i firmom po przemyt aut i broni.
Inspekcje w bankach ujawniły podobną sytuację. Najbardziej interesująca jest sprawa banku “Beobanka”, którego dyrektorem była Borka Vuczić, wierna przyjaciółka Miloszeviciów, uważana za tajnego bankiera rodziny prezydenckiej. Władze mają nadzieję, że uda się odzyskać część pieniędzy przerzuconych za granicę. “Gdybyśmy odzyskali choć połowę, to byłoby to 2-2,5 mld dolarów” – powiedział Czović.
Otwarta pozostaje sprawa odpowiedzialności Miloszevicia

za wojny na Bałkanach.

Trochę światła rzucili tu występujący w niezależnej telewizji ANEM “ministrowie” samozwańczej Republiki Serbskiej Krajiny, utworzonej na początku lat 90. przez serbskich separatystów w Chorwacji. Potwierdzili oni, że chorwaccy Serbowie postępowali wówczas całkowicie pod dyktando Belgradu. Rozkazy przekazywali generałowie, czasami politycy, którzy przekonywali, że “Miloszević wie, co robi”.
Uczestnicy audycji telewizyjnej ujawnili, że za odrzuceniem proponowanego wówczas przez wspólnotę międzynarodową planu pokojowego stał Miloszević. Chorwaccy Serbowie byli skłonni przyjąć plan, który oferował im szeroką autonomię. “Ale przyszło polecenie z Belgradu, by go w całości odrzucić” – powiedział jeden z byłych “ministrów” krajińskich.
Spora ciągle część Serbów niechętnie przyjmuje te informacje, a także sugestie, by pożegnać się do końca z serbskim nacjonalizmem. W świadomości społecznej silnie tkwi przekonanie, że Belgrad nie może godzić się z posypywaniem głowy popiołem. “Miloszević obarczany jest odpowiedzialnością za klęskę w Kosowie, ale ciągle żałośnie mało Serbów przyjmuje do wiadomości, że popełniono na kosowskich Albańczykach straszliwe zbrodnie”, zauważył już kiedyś “Der Spiegel”. Nawet najwięksi przeciwnicy byłego dyktatora, tacy jak Zoran Djindjić, czy prezydent Vojislav Kosztunica, nie ośmielają się na wiecach powiedzieć, że być może Kosowo nie będzie już nigdy tak silnie związane z Serbią jak przed interwencją NATO. Przeciętni Serbowie nie godzą się także na plany Czarnogóry, by przekształcić Jugosławię z federacji w luźniejszy związek konfederacyjny.
Tuż po grudniowych wyborach refleksy takiego sposobu myślenia także się już ujawniły. Prezydent Kosztunica dość obcesowo ostrzegł Czarnogórę przed jakimikolwiek jednostronnymi krokami, które rozluźniałyby więzi tej republiki z Serbią. Nacjonaliści z Serbskiej Partii Jedności zażądali zwołania pierwszej sesji nowego parlamentu w… Kosowie, by podkreślić przynależność tej prowincji do Serbii. Po latach wlewania do dusz serbskich obywateli trucizny narodowego szowinizmu duch myślenia Miloszevicia ciągle pozostaje dość silny.

 

Wydanie: 01/2001, 2001

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy